Historie osobiste

Dlaczego wybaczyłam zdradę? Trzy historie kobiet, które dały miłości kolejną szansę

Dlaczego wybaczyłam zdradę? Trzy historie kobiet, które dały miłości kolejną szansę
Fot. Getty Images

Przyczyn rozpadu związków jest wiele, ale na podium tego niechlubnego zestawienia znajduje się zdrada. Ciężko wybaczyć partnerowi przewinienie, które burzy fundamenty zaufania i zostawia głęboką ranę. A jednak niektóre z nas znajdują w sobie siłę, aby tego dokonać.

Kamila, lat 45: wybaczyłam, bo nasze dzieci zasługują na pełną rodzinę

Jestem dzieckiem z rozbitej rodziny i sama najlepiej wiem, jakie piętno rozwód rodziców odciska na dziecku. Mój ojciec odszedł niemal z dnia na dzień, a potem założył drugą rodzinę. Matka po prostu się z tym pogodziła. Nie chciała walczyć. Nie zrobiła nic, żeby wrócił. Nie mam do niej pretensji, już nie, ale nie pozwolę, aby to samo spotkało moje dzieci. Kiedy zdrada mojego męża wyszła na jaw, po etapie złości i rozżalenia, dopuściłam do głosu swego rodzaju wyrachowanie.

Przekalkulowałam wszystko na chłodno. Chciałam, żeby Paweł był obecny w życiu naszych dzieci – jako pełnoetatowy ojciec, a nie weekendowy tatuś. Szczęście, spokój i bezpieczeństwo emocjonalne dzieci było dla mnie najważniejsze. Musiałam przełknąć doznane upokorzenie, schować dumę do kieszeni i znów zawalczyć o jego względy. Nie zauważyłam, żeby w naszym małżeństwie czegoś brakowało, a jednak musiała istnieć jakaś przyczyna tej zdrady. Może przytyłam, nie dość dbałam o siebie albo zatraciłam się w pełnieniu domowych obowiązków? Całą winę wzięłam na siebie.

Paradoksalnie tak było mi łatwiej się z tym pogodzić. Wierzyłam, że gdy nad sobą popracuję, to mój mąż znów się we mnie zakocha, i zostanie. To nie było takie trudne, jak myślałam. Paweł raczej nie wiązał przyszłości ze swoją kochanką (jak zresztą większość mężczyzn) i nie myślał o rozwodzie. Wybaczyłam mu skok w bok i starałam się zapomnieć. Życie po zdradzie jest trudne, a bolesne wspomnienia często wracają w najmniej spodziewanym momencie. Najważniejsze jednak, że wciąż tworzymy rodzinę, a nasze dzieci miały szansę dorastać pod codzienną opieką obojga rodziców.

 

Sylwia, lat 51: zdrada fizyczna nie przekreśliła mojego małżeństwa

Zdradę odkryłam przypadkiem, w przeddzień moich urodzin. Niczego nie podejrzewając, sięgnęłam po telefon Mariusza, żeby coś sprawdzić. W tym samym momencie na ekranie smartfona wyświetliła się wiadomość od niej. Do dzisiaj pamiętam jej treść. W pierwszej chwili poczułam się bardziej zdumiona niż zdruzgotana. Mój mąż? Może to jakaś pomyłka? Myślałam, że stanowimy niemal idealne małżeństwo. Porozumienie dusz i serc, jakie zdarza się raz na tysiąc przypadków. Po tylu latach małżeństwa wciąż chodziliśmy na randki i potrafiliśmy godzinami ze sobą rozmawiać. Wychowaliśmy dwójkę fantastycznych dzieci i stworzyliśmy ciepły dom, do którego wciąż chciały wracać. Nie rozumiałam, dlaczego Mariusz poszedł do łóżka z inną kobietą. Czego mu brakowało?

Szybko wyśledziłam ją w mediach społecznościowych. Pracowali w tej samej branży, więc zapewne poznali się na jednym z wyjazdów służbowych. Była piękna, szczupła i oczywiście o wiele młodsza ode mnie. Wtedy zabolało, ale dość szybko się otrząsnęłam. Moja siła wynikała z wysokiego poczucia własnej wartości. Nie powiedziałam mężowi o tym małym śledztwie. Chciałam usłyszeć jego wersję wydarzeń. "Nic do niej nie czuję, przysięgam!", zaklinał się. "To tylko seks. Usunę jej numer, zablokuję, nigdy więcej się z nią nie zobaczę. Zrobię, co tylko zechcesz, tylko nie odchodź!" Zastanawiałam się, wahałam, a Mariusz te dni niepewności przypłacił posiwiałymi mocniej skroniami. Nie wątpiłam, że mnie kocha, tylko… Jeśli to był tylko seks, traktował tamtą kobietę przedmiotowo, miałam o nim dużo lepsze zdanie, ale mimo wszystko nadal był miłością mojego życia.

Nie chciałam żyć bez niego. Łączyło nas dużo więcej niż seks. Mieliśmy więź, której nic nie było w stanie zerwać. Nawet pokusa, której uległ mój mąż. Zredukowałam jego zdradę do zaspokojenia potrzeby fizjologicznej, sposobu na relaks, a seks pozbawionygłębszych uczuć tracił w moich oczach na znaczeniu. Dzięki takiemu podejściu mogłam wybaczyć mężowi i zacząć odbudowywać naszą relację. Moje zaufanie zostało zachwiane, ale nie legło w gruzach. Mariusz z początku zachowywał się wobec mnie przesadnie ostrożnie, niemal chodził na palcach, ale z czasem odzyskałam poczucie bezpieczeństwa i atmosfera znormalniała. Co nas nie zniszczy, to nas wzmocni – świadomi tego, doceniamy naszą więź jeszcze bardziej niż przedtem.

 

Wioletta, lat 49: jednorazowy wybryk nie musi oznaczać rozwodu

Kiedyś wydawało mi się, że nigdy nie wybaczę zdrady. Mogę przymknąć oko na wiele rzeczy, ale tego jednego nie zaakceptuję. Zdrada to złamanie przysięgi, która była dla mnie ważna. Tak jak małżeństwo, które traktowałam jak związek na całe życie, bez żadnych odstępstw i warunków dopisanych małym druczkiem. Po latach życie zweryfikowało moje poglądy, a zdrada męża postawiła mnie przed trudną decyzją. To on zdradził. Tym samym to on dobrowolnie postawił na szali dwadzieścia pięć lat naszego związku. Jednak ostateczna decyzja co do jego przyszłości należała do mnie, dzięki czemu po części odzyskałam poczucie kontroli nad własnym życiem. Tomek kajał się i przepraszał.

– To był tylko raz. Jeden jedyny raz – zapewniał.

– Ale czy ostatni raz? – domagałam się deklaracji, choć teoretycznie nie powinnam mu już więcej zaufać.

W ciągu tych wspólnych lat przeszliśmy razem wiele i zmieniliśmy się. On był w stanie mnie zdradzić, a ja złagodniałam na tyle, że myślałam o tej zdradzie jak o jednorazowym błędzie. Kto ich nie popełnia? Jeżeli żałuje, to dlaczego miałabym mu nie wybaczyć? Obiecał, że to się więcej nie powtórzy. Spojrzałam mu w oczy, zdawał się mówić szczerze, więc postanowiłam mu uwierzyć. Tak jak wtedy przed ołtarzem, kiedy mgiełka tiulowego welonu przesłaniała mi prawdę o tym, jak ulotne bywają ludzkie obietnice.

Teraz moje życie podzieliło się na dwie epoki: przed i po zdradzie. Nie da się zapomnieć tego bólu, upokorzenia i poczucia kompletnej bezsilności. Trzeba przetrawić te trudne emocje, a potem wybaczyć. To zdejmuje ciężar z ramion, pozwala wziąć spokojny oddech. Niezależnie od podjętych później decyzji. Dziś uważam, że łatwiej jest odejść, niż odbudować związek na nowo. Unikanie wyzwań nigdy nie było w moim stylu, dlatego nie rozstałam się z Tomkiem.

Może to mało popularna decyzja, ale przecież nikt nie przeżyje za nas życia. Czy jestem pewna, że nigdy więcej mnie nie zdradzi? Już się nauczyłam, że nie można być w stu procentach pewnym drugiego człowieka, nawet najbliższego. Mogę odpowiadać wyłącznie za siebie. Dlatego uprzedziłam go, że drugiej szansy nie będzie. Kolejna zdrada uczyni z niego kłamcę i recydywistę, a z kimś takim nie zamierzam dzielić życia.

 

Wybaczenie zdrady nie oznacza końca wątpliwości

Czy zdrada oznacza koniec związku? Nie zawsze. Mówimy o zdrowym związku, nie toksycznej relacji. Niektórym parom udaje się przezwyciężyć trudności. Starają się dociec, co doprowadziło do zdrady, by zapobiec jej w przyszłości. Zdradzone kobiety wybaczają z różnych powodów, co nie oznacza, że to koniec rozterek i wątpliwości. Zburzone zaufanie trzeba odbudować, rany muszą się zabliźnić. Jedno jest pewne. Decyzja o pozostaniu w związku po zdradzie jest bardzo indywidualna i powinna być podejmowana zgodnie z własnymi przekonaniami oraz potrzebami. Niezależnie od tego, co mówią inni.

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również