Historie osobiste

"Miałam wybrać: mąż i stabilizacja czy on, mężczyzna marzeń sprzed lat. A przecież kochałam ich obu"

"Miałam wybrać: mąż i stabilizacja czy on, mężczyzna marzeń sprzed lat. A przecież kochałam ich obu"
Nie umiem wybrać między mężem a dawną miłością z młodości
Fot. Agencja 123rf

Moja utracona miłość wróciła. Kiedyś kochałam go jak szalona, chciałam rzucić studia, ale rodzice wymusili na mnie zagraniczne stypendium i naturalnie wszystko zaczęło się wyciszać. Po latach wróciłam do kraju, spotkałam miłego faceta. Założyłam rodzinę i nagle pojawia się on. Marzenie sprzed lat. 

Moja pierwsza miłość była jak kometa – olśniła mnie, a potem zniknęła. Stach, kilka lat starszy ode mnie, miał już własną firmę i sprecyzowane plany na przyszłość. Oczekiwał ode mnie jasnej deklaracji. Chciał wziąć ślub, założyć rodzinę, zbudować dom. Ja również tego pragnęłam, ale najpierw wolałabym skończyć studia. Poza tym pojawiły się widoki na zagraniczne stypendium. Takich szans się nie odrzuca. I dlatego, widząc, że się waham, do akcji włączyła się moja matka.

Najpierw szkoła, potem rodzina

– Nie po to załatwiałam ci najlepszych korepetytorów, żebyś uzależniła się od faceta. – Mama systemowo zaszczepiała we mnie ambicję i potrzebę samowystarczalności. – Nauka i dobry zawód to podstawa w życiu współczesnej kobiety. – Nie powtarzaj mojego błędu. Nie daj się zamknąć w domu z dziećmi. Musisz skończyć studia…

– A kto powiedział, że nie skończę? Po prostu nie pojadę na to stypendium, zostanę w Polsce, zamieszkam ze Stachem…

– Nie ma mowy!

Ojciec rzadko wkraczał w kompetencje mamy, ale skoro on też się włączył, sprawa była przesądzona. Niby byłam dorosła, ale wciąż pozostawałam pod silnym wpływem rodziców.

– Jesteś młoda, jeszcze niejednego takiego Stacha poznasz – pocieszała mnie mama. – A teraz łap każdą szansę, jaką dostajesz.

Czyli miłość nie była taką szansą? W opinii matki była raczej pułapką.

Ustąpiłam. Może w głębi duszy sama tego chciałam i było mi na rękę, że rodzice podjęli decyzję za mnie. Stach obiecał na mnie czekać i tak zaczęliśmy związek na odległość.

 

Matka skłamała, bym dała sobie z nim spokój

Świetnie się odnalazłam za granicą, podobnie jak na uczelni. Mój pobyt znacznie się przedłużył, bo zaproponowano mi pracę, a ja się zgodziłam. Tym razem bez konsultacji z kimkolwiek. Kolejna szansa, której nie mogłam przegapić. Stach musi zrozumieć. Przekonam go, wynagrodzę rozłąkę intensywną intymnością. Inni żyją razem, a są jak współlokatorzy. Między nami nic się ochłodziło, nic nie spowszedniało.

Jednak gdy przyleciałam na kilka dni do Polski, Stach był akurat w delegacji.

– Daj sobie z nim spokój – usłyszałam od matki. – Skup się na sobie, na poważny związek przyjdzie jeszcze czas.

– Mamo…

– Kochanie, nie chciałam ci mówić, ale ten twój Stach to nie jest wzór wierności.

Zabolało.

Po latach dowiedziałam się, że skłamała.

 

Nowy związek jako plaster na rany

Oficjalnie nigdy ze sobą nie zerwaliśmy, jednak nasze drogi niepostrzeżenie się rozeszły. Nie wiedzieć kiedy z ambitnej studentki zamieniłam się w samotną pracoholiczkę. Punktem zwrotnym stała się wiadomość, że Staszek się ożenił. Najwyraźniej jego cierpliwość się wyczerpała…

Czułam się oszukana, a jednocześnie sama sobie winna. Moja cicha rozpacz ocierała się o depresję. Musiałam coś zrobić ze swoim życiem, skoro moja wielka miłość definitywnie przeszła do historii. Mogło się z niej zrodzić coś pięknego i trwałego, ale tej okazji nie wykorzystałam.

Wróciłam do Polski, znalazłam pracę i poznałam Pawła, magistra inżyniera, świetny materiał na męża i ojca, zdaniem moich rodziców. Znowu się zakochałam, chociaż temu uczuciu daleko było do tamtej pierwszej gorącej i szalonej miłości. Tęskniłam za Stachem, czułam żal i zazdrość, ale… wyszłam za Pawła. Chciałam ruszyć z miejsca, zapomnieć o Stachu i ułożyć sobie życie bez niego.

Nie popełniłam błędu. Stworzyliśmy z Pawłem zgraną parę i zostaliśmy rodzicami cudownych bliźniaczek. Lubiłam moje życie, którego nie burzyły żadne większe fale, a nieba nie przecinały fascynujące, lecz szybko znikające komety…

 

Nagłe spotkanie i wybuch uczuć

Aż zupełnym przypadkiem spotkałam Stacha na stacji paliw. Spojrzeliśmy sobie w oczy i… momentalnie wszystko wróciło. Tak świeże, jakby lat rozłąki nie było.

– Nic się nie zmieniłaś, piękna jak zawsze – powiedział.

Nie powinnam brać od niego numeru ani umawiać się z nim na kawę. Dobrze wiedziałam, że to nie będzie przyjacielskie spotkanie. Iskrzyło między nami tak, że moglibyśmy zasilić elektrownię.

– A jednak wróciłaś… – powiedział, wodząc opuszkami palców po moim przedramieniu i przyprawiając mnie o dreszcze.

Uśmiechnęłam się nieznacznie.

– Myślałem, że będę w stanie pokochać kogoś innego…

Chciałam powiedzieć to samo, ale pomyślałam o Pawle, który zabrał dzieci na lody, żebym mogła spotkać się ze „starym znajomym”. Stach był świeżo po rozwodzie. Ja nie. Miałam męża, który mnie kochał, i dzieci, które mnie potrzebowały.

– Możemy zacząć od nowa, jeszcze nie jest za późno – przekonywał Stach.

– A co z dziećmi?

– Zrozumieją. Przecież chcą, żeby ich mama była szczęśliwa.

 

Moje spokojne życie z mężem

A skąd w nim przekonanie, że nie jestem? Paweł dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Był świetnym ojcem i wspaniałym człowiekiem. Mogłam żałować wielu rzeczy, ale nie tego, że za niego wyszłam. Poza tym minęło wiele lat. Zmieniliśmy się. On nie był już tamtym Stachem z grzywką opadającą na oczy i psotnym uśmiechem na ustach. Był mężczyzną po przejściach, który uparł się widzieć we mnie tamtą dziewczynę. Dorosłam, postarzałam się. Kiedyś mogłam całą noc leżeć na trawie i wpatrywać się w gwiazdy. Teraz musiałabym mieć koc, a najlepiej leżak, poza tym jak nie przespałam minimum sześciu godzin, byłam nazajutrz nie do życia.

Jakaś cząstka mojej duszy wyrywała się do Stacha, w jakimś tajnym zakamarku umysłu wyobrażałam sobie, że wracam do ukochanego, który tak długo na mnie czekał. Ale w realnym życiu taki powrót oznaczał rozbicie mojej rodziny. Nie chciałam psuć tego, co zbudowałam razem z Pawłem, ani i narażać naszych dzieci na traumę rozwodu.

– Nie zostawiaj mnie znów – prosił, ściskając moją dłoń. – Nie rób nam tego.

Wyswobodziłam rękę i otarłam napływające do oczu łzy. Wstałam od stołu.

– Twoja matka powiedziała mi kiedyś, że świetnie sobie radzisz beze mnie. Najwyraźniej miała rację – westchnął. – Ale i tak będę czekał.

 

Jestem chciwa w miłości, chcę ich obu

Odeszłam, nie oglądając się za siebie. Zamierzałam skasować jego numer telefonu. Może był moją wielką miłością, taką, jaka zdarza się raz w życiu. Może zawsze będę go wspominać z nostalgią. Ale codzienność i przyszłość budowałam z Pawłem.

Nagle objęły mnie jego ramiona. Nie chciał mnie puścić. Czułam, jak drży. I czułam, jak bardzo mnie pragnie…

Tamtego dnia zaczął się nasz romans. Stach zgodził się być tym trzecim i nie żądać niczego więcej. Każdego dnia boję się, że nie dotrzyma słowa i wyzna Pawłowi prawdę. A jeśli ten zapragnie mnie na wyłączność, bo będę chciała odjeść i mi na to nie pozwoli. Czasem czuję się jak zakładnik. Ale ja też jestem chciwa. Kocham ich obu i nie chcę wybierać.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również