Historie osobiste

"Leczenie psychiatryczne to w Polsce wciąż tabu. Ja wstydziłam się spojrzeć w oczy znajomym"

"Leczenie psychiatryczne to w Polsce wciąż tabu. Ja wstydziłam się spojrzeć w oczy znajomym"
Czy fakt, że leczę się psychiatrycznie, to powód do wstydu?
Fot. Agencja 123rf

Nigdy nie myślałam, że będę się wstydziła iść na kolację ze znajomymi. Niestety, od kiedy mąż beztrosko zwierzył im się, że biorę leki od psychiatry mam wrażenie, że oczekują ode mnie zwierzeń. Z drugiej strony, moja historia ma także pozytywną stronę.

Zaczęło się od dziwnego poczucia odrealnienia. Pamiętam, że pierwsza myśl był: o mamo, może jestem na coś uczulona i zaraz umrę od szoku anafilaktycznego, bo połknęłam osę albo zjadłam egzotyczny owoc. Potem zrobiło mi się gorąco, poczułam, że brakuje mi powietrza, rośnie gula w gardle i czuję zimne poty i dreszcze, szczypanie skory, tachykardię i lekkość w głowie. Jechałam wtedy autobusem i poczułam, że natychmiast muszę wysiąść. Wróciłam do domu pieszo. Opowiedziałam mężowi, zaniepokoił się, ale po kilku dniach zapomnieliśmy o sprawie. Trudno to opisać, bo lekarz mówił mi potem, że każdy może mieć inne początki, ale zwykle to dziwne uczucie, które uruchamia irracjonalny lęk.

Tylko lekarz tu pomoże

Po kilku tygodniach to uczucie znowu wróciło. Tym razem byłam sama w domu i poczułam, że serce bije mi jak oszalałe, mam duszności i zaraz zemdleję. Z trudem wybrałam numer do męża, ale nie odbierał. Pomyślałam, że to na pewno zawał i wezwałam pogotowie. W szpitalu kardiolog oznajmił, że zawału nie było, ale serce faktycznie szaleje. Zostałam na obserwacji, badali mnie lekarze wielu specjalizacji i przy wypisie otrzymałam skierowanie do psychiatry. Podejrzenie: nerwica lękowa. Spojrzałam z niepokojem na męża.

- Ale że ja? Nerwica?

- No właśnie, jesteś takim spokojnym człowiekiem.

Mąż nie wierzył w diagnozę. Był przekonany, że psychiatra jej nie potwierdzi. Okazało się inaczej.

 

Traumy mniejsze i większe

Psychiatra zapytał mnie, czy miałam już kiedyś taki epizod. I wtedy przypomniałam sobie, że mama wezwała do mnie karetkę, bo w klasie maturalnej miałam nagłe duszności. Wtedy, w szpitalu, powiedzieli, że to pewnie reakcja na stres przed maturą. Ja jednak wiedziałam, że to nie egzaminami się przejmuję, a zachowaniem ojca, który po zwolnieniu z pracy miewał napady agresji. Cały rok zamykał się w pokoju, popijał i krzyczał. Opowiedziałam o tym wspomnieniu lekarzowi.

- A czy ostatnio wydarzyło się coś podobnego?

W domu mieliśmy spokój, żadnych dużych problemów, ale w pracy... Opowiedziałam o szefie, który przez lata był moim mentorem, a nagle okazał się być alkoholikiem, który obarczył mnie tajemnicą o swoim nałogu. I tak, bywał pobudzony i agresywny. 

Lekarz powiedział, że u niektórych osób współczesne wydarzenie przypominające dawną, znaną traumę, uruchamia nerwicę lękową. A sytuacja z szefem mogła nałożyć się na dawne wspomnienia. Tłumaczył, że pomogą odpowiednie leki, po kilku tygodniach poczuję spokój. I tak się stało. 

 

Moja choroba miała być moją tajemnicą

Nie opowiadałam o mojej chorobie znajomym. W naszym pokoleniu nie mówiło się zbyt wiele o nerwicach i zaburzeniach psychicznych, nie chciałam, by mnie oceniali. Niestety, mój mąż bez konsultacji opowiedział im wszystko na pikniku, na który ja nie poszłam. 

W pierwszej chwili wściekłam się i popłakałam. Mąż nie rozumiał:

- Kochanie, reagujesz jak za króla Ćwieczka. Dziś wiele osób leczy się na takie choroby i nie ma w tym nic wstydliwego!

- Nie rozumiesz! Teraz będą mi się przyglądać, nie chcę litości ani współczucia. Nie chcę spojrzeń rzucanych ukradkiem i domysłów, skąd mi się to wzięło.

- Ale przecież lekarz powiedział Ci, że u jednych to ma przyczyny, a u innych nie wiadomo, czemu się uruchamia. Kochana, coraz więcej się pisze o depresjach i innych schorzeniach. Kto ma otwarcie o tym mówić, jak nie my? 

Przytulił mnie i pogłaskał po głowie. A może on ma rację? Może to faktycznie mogło spotkać każdego z nas i nie powinnam się wstydzić, a wręcz przeciwnie. Długo wahałam się, czy iść na grilla do znajomych, którzy wiedzieli o moich problemach. Ostatecznie uznałam, że przecież nie będę się chować całe życie. Najwyżej na początku będzie dziwnie. Wystroiłam się w nową sukienkę i poszłam.

 

Zaskakująca rozmowa o chorobie

Początkowo byłam na imprezie lekko spięta. Miałam wrażenie, że wszyscy chcieliby ze mną porozmawiać, ale się boją. Kiedy jednak minęła pierwsza godzina, atmosfera rozluźniła się, a ja przestałam czuć na sobie spojrzenia innych. A może wcale ich to nie interesowało? A może nie przywiązują aż takiej wagi do problemów innych ludzi? A może, to najbardziej prawdopodobne, nie wiedzą jak o to zapytać i nie pytają wcale?

I wtedy podeszła do mnie żona naszego przyjaciela ze studiów. Trochę młodsza od nas, zawsze była nieco poza towarzystwem, dlatego nie znałam jej dobrze, tak jak innych koleżanek z roku. My już dawno odchowałyśmy dzieci, a oni mieli córki w wieku szkolnym. Inne problemy, inne tematy. I nagle Ola podchodzi i poważnym tonem mówi:

- Kochana, wybacz, że tak wprost. Pewnie nie chcesz o tym rozmawiać, ale może zrobisz dla mnie wyjątek. Janek mówił, że leczysz się u psychiatry, że miałaś napady paniki. Boję się, że mam to samo, a obawiam się iść do lekarza. Ostatnio przepuściłam trzy autobusy do pracy, bo bałam się wsiąść. Czułam, że, kiedy zamkną się drzwi, poczuję się jak w pułapce. Myślisz, że to to? Opowiesz mi jakie miałaś objawy?

 

Czasem nasza odwaga pomaga innym

Zrobiło mi się jej szkoda. Poczułam natychmiast z czym się mierzy i opowiedziałam o swoich doświadczeniach. Okazało się, że z Olą dzieją się podobne rzeczy. Doradziłam jej lekarza i wytłumaczyłam, że leki są dla ludzi i naprawdę pomagają. Wracając do domu nie mogłam uwierzyć, że jeszcze niedawno wstydziłam się swojej choroby, a jej mówiłam o tym z pewnością siebie, jak o chlebie z masłem. Uśmiechnęłam się.

Okazało się, że strach ma wielkie oczy. Coś, co u siebie samej nazwałam problemem, u kogoś nazywam normalnością. Pomyślałam, że chyba powinnyśmy być dla siebie łaskawsze. Ostatecznie, namawiając Olę na konsultację u lekarza, prawdopodobnie pomogłam jej uporać się z poważnym problemem. Może wreszcie, po latach, trafiłaby do lekarza, ale mój mąż - szczęśliwie dla niej - zdradził mój sekret, a ona miała odwagę zapytać. Teraz muszę przyznać mężowi rację.

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również