Nierówny podział majątku potrafi podzielić rodziny na zawsze. Często jest też metaforą uczuć rodziców wobec dzieci. Niestety, czasami pokazuje wyraźne preferencje lub zwykłą nieuważność. Czy można się z tym pogodzić? Jak rozmawiać z rodzeństwem i jak poradzić sobie z uczuciem niesprawiedliwości?
Aldona (59, Czechowice-Dziedzice)
Pochodzę z rodziny rolniczej. W domu się nie przelewało, ale na moją edukację nigdy nie zabrakło, dzięki czemu skończyłam studia ekonomiczne we Wrocławiu. Pracując w Warszawie poznałam chłopaka, który z czasem został dyrektorem dużej firmy. Kiedy się pobraliśmy długo nie mogłam znaleźć dobrej pracy, utrzymywaliśmy się z jego zarobków. Przez ten czas głównie za jego, ale przecież jednak według prawa wspólne pieniądze, kupiliśmy kilka mieszkań i zanim poszedł na emeryturę zgromadziliśmy całkiem spory kapitał. Nie mamy dzieci. Jesteśmy razem prawie 30 lat.
Ostatnio przeżywamy ostre kłótnie o koncepcję podziału naszego majątku po naszej śmierci. Mąż chce żeby dziedziczył jego młodszy o 23 lata brat. To jego jedyna, żyjąca rodzina. Fakt, od zawsze są bardzo blisko i zawsze sobie pomagają. Ale on ma już swoje mieszkanie, pracę, karierę, jest lubiany, nawet mnie denerwuje, że tak często do siebie z mężem dzwonią i śmieją się tak, jak on nigdy nie śmieje się ze mną. Jeżdżą we dwóch na mecze, słuchają tej samej muzyki, są jak bracia i najlepsi przyjaciele.
Wolałabym, żeby majątek odziedziczyła moja od lat bezrobotna kuzynka, która wpadła z przypadkowym facetem, nie może znaleźć pracy i ostatnio przywozi nam córeczkę Amelkę, którą polubiłam. Mąż powiedział, że to niesprawiedliwe, Twierdzi, że ona tylko nas drenuje, szantażuje emocjonalnie dzieckiem, mieszka od kilku lat za darmo w jednym z naszych mieszkań i ma o wszystko pretensje. Głównie o swój los. I choć według prawa spadek należy się bliższej rodzinie, to mi jej szkoda bardziej, niż jego brata.
Kwestia spadku, zwłaszcza w kontekście rodziny, zawsze wywołuje wielkie emocje. Kiedy jej członkowie nie dostają po równo, często dochodzi do poważnych zranień emocjonalnych i głębokich animozji. W takiej sytuacji można poczuć się jak rodzeństwo biblijnego syna marnotrawnego, które po jego powrocie do domu nie rozumiało, dlaczego ten, który zmarnował wszystko, otrzymuje więcej miłości i uwagi. Jak poradzić sobie z tym uczuciem?
Kiedy jedna osoba otrzymuje więcej niż inne, pojawia się rywalizacja i poczucie krzywdy. Tego typu sytuacje nie tylko pogłębiają żal po stracie kogoś bliskiego, ale również tworzą między rodzeństwem przepaść, niekiedy nie do zaleczenia. Wybitna psychoanalityczka dr Anna Freud, zwracała uwagę na to, jak mocno relacje rodzinne wpływają na poczucie naszej wartości i emocje. W książce „Ego i mechanizmy obronne” pisze jak nieświadomie bronimy się przed poczuciem krzywdy, np. poprzez gniew czy wyparcie. Gdy ktoś zostaje zraniony poprzez nierówny podział spadku, może poczuć się odrzucony, co uruchamia reakcje obronne: gniew, smutek, żal – wszystkie te emocje są naturalną odpowiedzią na wielką i nieuzasadnioną niesprawiedliwość.
Rodzina jest naszą pierwszą szkołą emocji. To tam uczymy się jak reagować na niesprawiedliwość, jak kochać i jak radzić sobie z poczuciem odrzucenia. Jednak, jak zauważa autorka książki „Z wielką odwagą” Brené Brown, w rodzinach często nie potrafimy rozmawiać o wstydzie i krzywdzie, które towarzyszą takim wydarzeniom. Zamiast otwarcie porozmawiać staramy się ukryć swoje prawdziwe uczucia, co prowadzi do jeszcze większej frustracji, wielkich nerwów i pogłębiania konfliktów. W przypadku nierównego podziału spadku często ukrywamy swoje uczucia z gwałtownego poczucia dumy, unikamy rozmów na temat naszych prawdziwych odczuć, co potęguje napięcia i prowadzi czasem do walki, a nawet zerwania kontaktów.
Przyjrzyjmy się sytuacji z przypowieści o synu marnotrawnym, która dla wielu jest zupełnie nie do pojęcia. Kiedy młodszy syn wraca do domu po roztrwonieniu swojego dziedzictwa, jego ojciec nieoczekiwanie dla reszty rodzeństwa przyjmuje go z otwartymi ramionami i wyprawia dla niego ucztę. Starszy brat, który zawsze był lojalny i pracowity, czuje się niesprawiedliwie potraktowany, zraniony i odrzucony. Dlaczego to on, który nigdy nie zawiódł, nie jest tak doceniony? Dlaczego brat, który popełnił wiele błędów i zaniedbań, otrzymuje więcej uwagi?
Ten syndrom jest częsty w rodzinach. Kiedy jedno dziecko czuje, że jest bardziej odpowiedzialne, uczciwe i pracowite, ale mimo to nie dostaje „należnego” uznania, może poczuć się sfrustrowane. Dr Julie Gottman, współzałożycielka słynnego Gottman Institute, zajmującego się relacjami rodzinnymi, w swoich badaniach nad dynamiką rodzin zauważa, że porównywanie się z rodzeństwem jest jednym z najczęstszych powodów rodzinnych konfliktów. W książce „7 zasad udanego małżeństwa” pisze także o tym, jak nierozwiązane konflikty z dzieciństwa mogą wpływać na nasze dorosłe relacje. Dlatego tak ważne jest, abyśmy nauczyli się otwarcie rozmawiać o naszych emocjach, zamiast je tłumić.
Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie, co naprawdę czujemy. Często złość i frustracja wynikają z głębszych uczuć, takich jak smutek lub poczucie odrzucenia. Daniel Goleman, autor książki „Inteligencja emocjonalna”, podkreśla, że umiejętność rozpoznawania i nazywania emocji jest kluczem do zdrowych relacji. Zamiast skupiać się na tym, co „powinno się” stać, warto zastanowić się, dlaczego sytuacja wywołuje w nas tak silne uczucia. Może to, co boli nas najbardziej, to nie sam podział spadku, ale brak uznania dla naszych starań w rodzinie, albo poczucie zagrożenia tym, że ktoś jest bardziej kochany i doceniany od nas? A może nie mieliśmy do tej pory zbyt wiele do powiedzenia i wreszcie chcemy być usłyszani i postawić na swoim? To z pewnością wiemy tylko my.
Najlepiej jest próbować szczerze porozmawiać z rodzeństwem. Bez oskarżeń, wyrażając swoje prawdziwe uczucia. To nie brat czy siostra pisali testament. W książce „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi” Dale Carnegie podkreśla znaczenie empatii i zrozumienia drugiej osoby w rozwiązywaniu konfliktów. Często dopiero gdy otwarcie mówimy o naszych uczuciach, druga strona zaczyna rozumieć nasz punkt widzenia. Może się okazać, że rodzeństwo również czuje się zranione, ale z zupełnie innych i czasem nieznanych nam powodów.
Rodzice, dzieląc spadek, mogą kierować się różnymi motywacjami, które nie zawsze są jasne dla dzieci. Może jedno z dzieci wymagało więcej wsparcia finansowego? Może rodzic czuł, że w ten sposób wyrównuje wcześniejsze niesprawiedliwości? Zrozumienie perspektywy rodzica może pomóc w złagodzeniu poczucia krzywdy. Podobnie bywa z ostatnią wolą innych członków rodziny - czasem trudno ją zrozumieć, ale powinniśmy ją uszanować.
Niezbędnym krokiem do uzdrowienia relacji rodzinnych i własnych uczuć jest przebaczenie. Nie chodzi tu o zaakceptowanie niesprawiedliwości, ale o odpuszczenie ciężaru, który nosimy w sobie. Dr Edith Eva Eger, autorka książki „The Choice”, która przeżyła obóz koncentracyjny, pisze, że przebaczenie pozwala nam uwolnić się od przeszłości i iść naprzód z większym spokojem. Przebaczenie nie jako akt słabości, ale siły – pozwala nam odzyskać kontrolę nad uczuciami i życiem.
Nierówny podział spadku może stać się punktem zapalnym dla wielu rodzinnych konfliktów, być może nawet w jakiś sposób uzasadnionych. Jednak jeśli nie możemy na to nic poradzić rozmową a interwencja prawnika niewiele by dała, kluczem do radzenia sobie z tymi uczuciami może być zrozumienie samego siebie, otwarta komunikacja i przebaczenie. Decyzji, które już zapadły, nie zmienimy raczej nigdy, ale możemy nadal mieć wpływ na to, jak na nie reagujemy i czy pozwolimy rodzinie się rozpaść z powodu pretensji. Czasami droga do wewnętrznego pokoju zaczyna się od zaakceptowania tego, że życie nie zawsze jest sprawiedliwe i po naszej myśli.