Przemoc emocjonalna ma różne oblicza. Czasem to umniejszanie, wyśmiewanie, ograniczanie relacji z przyjaciółkami albo gaslihting. Nie ma siniaków na ciele, ale i tak czuć ból. To przemoc w białych rękawiczkach. Jak ją dostrzec, nazwać i z nią walczyć opisuje terapeutka.
W gabinecie często spotykam kobiety, które przychodzą nie dlatego, że ktoś je uderzył — ale dlatego, że coś w środku zaczęło boleć, chociaż trudno to nazwać, ponieważ się wstydzą…. Z pozoru ich związki wyglądają dobrze. Partner nie pije, nie krzyczy, dba o dom, dzieci, bywa nawet czuły i troskliwy. A jednak jego obecność niepokoi, wzbudza poczucie, że jesteśmy gorsze, ukrywamy swoje odczucia.
Jedna z takich kobiet — nazwijmy ją Anna — opowiadała o swoim małżeństwie z pozoru idealnym. Byli razem ponad 20 lat, dzieci dorosły, a ona coraz częściej budziła się w lęku uogólnionym. "Zaczynam myśleć, że może to ja coś robię nie tak", mówiła. "Bo przecież on nigdy mnie nie uderzył. Ale… czasem czuję się, jakbym codziennie dostawała po trochu mniej uwagi i powierza".
Zaczęłyśmy się temu przyglądać. Jak wygląda ich codzienność, jak wyglądają rozmowy. I powoli zaczęły wyłaniać się wzory. Kiedy Anna mówiła o czymś ważnym — swoich uczuciach, lękach, potrzebach — on milczał często. Długim, zimnym, celowym. Czasem mówił: "Znowu przesadzasz", "Ty chora jesteś, i zawsze robisz z igły widły", "Po co w ogóle o tym rozmawiać? To nie ma sensu".
Zdarzało się, że kiedy czuła się gorzej, on zamiast wsparcia dawał jej wykład o tym, że zawsze tak miała i że "ludzie w Ukrainie mają gorzej". Albo: "Może idź do psychiatry, bo to, co mówisz, to chore i mam już dość". Kiedy miała inne zdanie — jej mąż uśmiechał się pobłażliwie, albo śmiał się z niej. Czasami przestawał się odzywać. Przez dwa dni. Albo trzy, albo czasami tydzień.
W takich związkach przemoc emocjonalna nie woła i nie krzyczy. Ona cicho pokazuje się przez relację: przez ocenianie, umniejszanie, lekceważenie, ignorowanie potrzeb. Przez brak dialogu, przez manipulacje typu: "Nie powiedziałem tego tak, wymyślasz sobie", przez gaslighting, czyli sprawianie, że druga osoba zaczyna wątpić w swoją wersję rzeczywistości. Gaslithing jest często na początku niewidoczny, dlatego niezwykle ważne jest, aby na bieżąco być uważnym na to, co się w nas dzieje, jak to odczuwamy, gdy coś takiego zauważamy…
Moja pacjentka Anna długo nie umiała nazwać tego przemocą. Wydawało jej się, że może to tylko różnica charakterów. Albo że ona jest zbyt wrażliwa. Ale jej ciało było w dużym napięciu, że zaraz wydarzy się coś strasznego. Spała coraz gorzej, miewała stany lękowe, przestała spotykać się z przyjaciółkami, bo ciągle słyszała: "Po co ci one? Tylko niszczą naszą relację i nie lubią mnie".
Przemoc emocjonalna nie zostawia siniaków na skórze, ale zostawia głębokie rany emocjonalne. Odbiera poczucie własnej wartości, osłabia zaufanie do siebie, izoluje. A im dłużej trwa, tym trudniej z niej wyjść — bo ofiara przestaje wierzyć, że to, co czuje, co jest prawdą a co nie.
Dlatego tak ważne jest, by słuchać swoich emocji i swojego ciała, swojego wnętrza. Jeśli coś wewnątrz nas nieustannie boli, jeśli w związku czujemy się coraz mniej sobą, jeśli znikamy z innych relacji, z własnych potrzeb — być może to nie my jesteśmy “zbyt wrażliwe, czy chore psychicznie”. Być może po prostu doświadczamy przemocy, której nikt nie widzi. Ale którą my czujemy codziennie. I często ktoś mąci nasz umysł i zaburza nasze myślenie.
I mamy prawo nazwać to po imieniu. I szukać wsparcia. I zadbać o siebie i w końcu zaufać sobie (swoim emocjom) - te słowa zawsze powtarzam moim pacjentom i pacjentkom.