Rafał i Vasina Maćkowiakowie mają inne upodobania i inne opinie na każdy temat. Nie przeszkadza im to tworzyć udanego związku.
Vasina Maćkowiak - stylistka, która stworzyła indywidualny styl wielu muzyków, m.in. Moniki Brodki i Krzysztofa Zalewskiego. Studiowała projektowanie na ASP w Krakowie, jest też absolwentką studium technik teatralnych. Właścicielka marki i butiku modowego VASINA STUDIO. Żona Rafała Maćkowiaka i matka ich trójki dzieci.
Rafał Maćkowiak - absolwent warszawskiej Akademii Teatralnej, aktor TR Warszawa. W kinie debiutował u Jacka Bromskiego w „Dzieciach i rybach”. Wystąpił też m.in. w „Amoku” N. Korynckiej-Gruz, „Inferno” M. Pieprzycy i „Senności” M. Piekorz. Znany także z seriali „Londyńczycy”, „Herkules” czy „Gang Zielonej Rękawiczki”.
Myślę, że nasz związek czekał na swój czas. Poznaliśmy się na planie filmowym ponad 16 lat temu. Rafał grał fotografa w filmie „Wieża” reżyserowanym przez Agnieszkę Trzos, ja zostałam zaproszona na plan, aby wystylizować sesję foto i dać wskazówki dziewczynie, która grała stylistkę. Byłam tam ze trzy dni. Może wtedy jeszcze nie zaiskrzyło, ale na pewno zwróciliśmy na siebie uwagę. Spodobał mi się taki rodzaj cichego bycia Rafała. Zdarza się, że aktorzy robią zamieszanie wokół siebie, dużo mówią, lubią być słuchani, a on nie ma potrzeby skupiania na sobie uwagi, słucha innych, jest zainteresowany drugą osobą. Potem, przez rok, choć mieszkaliśmy bardzo blisko siebie w centrum Warszawy, nigdy się nie spotkaliśmy. To aż dziwne, bo chodziliśmy na te same imprezy branżowe, czy premiery filmowe. Jakby życie ułożyło nam inny scenariusz. A może dostaliśmy od losu rok na dojrzenie do związku? Spotkaliśmy się dopiero na przedpremierowej projekcji filmu dla aktorów i twórców i właściwie od tamtego czasu już się nie rozstaliśmy. Zaczęliśmy się spotykać, a kilka miesięcy później mieszkaliśmy już razem. Rok później kupiliśmy mieszkanie, z którego teraz się wyprowadzamy.
Nie mieliśmy dalekosiężnych planów, czy życiowych projektów, aż do momentu kiedy na świecie nie pojawiły się nasze dzieci. Ponieważ sama jestem jedynaczką zawsze marzyłam o dużej rodzinie i domu pełnym ludzi. Najpierw urodziła się córka, która właśnie skończyła 15 lat, potem chłopcy, dziś 13 i 11 lat. Gdy dzieci były małe, Rafał miał dość dużo pracy, ja zostałam w domu. Cieszyłam się z tego czasu, bo wcześniej harowałam jak szalona. Sama sobie nie zrobiłabym wolnego, bo jestem pracoholiczką, więc wykorzystałam ten czas na odpoczynek i bycie z rodziną. Długo jednak nie wytrzymałam i już przy drugim dziecku pakowałam dwójkę do samochodu i zabierałam na plan. Nie mieliśmy dziadków w Warszawie, ani niani do pomocy. Moi rodzice mieszkają w Krakowie, Rafała w Opolu. Bardzo często korzystaliśmy z pomocy przyjaciół. Dzieci jeździły do cioć, wujków, co uwielbiały. Teraz, dzięki temu, są otwarte, tolerancyjne, towarzyskie i nie boją się ludzi. My zawsze rozmawiamy z nimi o wszystkim jak z dorosłymi. Nie kontrolujemy ich i dajemy dużo wolności. Lubię z nimi przebywać. Są bardzo mądrzy i wrażliwi na świat, dzięki nim mam dystans do pracy i z radością wracam do domu.
Nie mamy ustalonego podziału obowiązków, kto ma czas, to je przejmuje. Gotuje akurat mąż, bo to bardzo lubi i co najważniejsze, robi to świetnie, a ja niespecjalnie jestem zainteresowana kuchnią. Jemy głównie dania wegetariańskie, ale i wegańskie, choć ja mogłabym się żywić tylko słodyczami. Oboje nie znosimy sprzątania, więc dzielimy się tym przykrym obowiązkiem po połowie. Jestem dość techniczna, więc zajmuję się organizacją domową, rachunkami, ogarniam remonty, a ostatnio i przeprowadzkę. Zaprojektowałam nasze nowe mieszkanie, teraz drżę, czy jest funkcjonalne.
Lubię design, nowoczesną architekturę, sztukę współczesną. Kocham gwar miejski i ludzi. Wolę zwiedzać miasta, muzea, galerię, a im większa aglomeracja, więcej hałasu i samochodów, tym lepiej. Mam taki zwyczaj, że raz w roku wyruszam gdzieś sama, żeby skupić się na sobie. Wziąć oddech od codzienności i nabrać energii. Taka przestrzeń i dystans pomaga w podejmowaniu ważnych decyzji i w życiowych zmianach. Jest to nie tylko mnie, ale i nam bardzo potrzebne. Rafał woli ciszę i naturę. Gdy wyjeżdżamy we wspólną podróż staramy się dzielić ją tak, aby było po trochę wszystkiego. Przez pandemię, a teraz przeprowadzkę, dawno nie byliśmy na żadnej dalszej wyprawie. Bardzo nam tego brakuje. Jak tylko praca i szkoła pozwolą, na pewno gdzieś wkrótce wyruszymy.
Ja jestem ekstrawertyczką, wyrzucam z siebie emocje, Rafał je tłumi, nie wchodzi w konfliktowe sytuacje. Oboje jesteśmy dość czuli na swoim punkcie, więc zdarzają się nam spory. Dziś jednak na pewno rozmawiamy inaczej niż kiedyś – spokojniej. W najistotniejszych sprawach życiowych się zgadzamy. Zawód Rafała to jego największa pasja. Jeśli ma trudne próby, bywa nieobecny. Teatr pochłania go bardziej niż kino. Lubię większość jego spektakli w TR, czy Nowym Teatrze. Wolę sztuki eksperymentujące, współczesne. Oboje kochamy kino i teatr, w tej miłości dołączyła do nas też córka. Ponieważ ja zadebiutowałam jako kostiumograf, mam nadzieję, że kiedyś wszyscy będziemy mieć możliwość spotkania się na planie. Fajnie robić coś razem, rodzinnie. Marzę o tym, żeby dzieci jak najdłużej chciały być z nami.
Vasina jest asertywna i twardo stąpa po ziemi. Imponuje mi profesjonalizmem, talentem, ale też świadomością wartości swojej siły. Ja mam wiele wątpliwości, szczególnie na swój temat, a ona nawet jak nie ma racji, to i tak ma rację. W dzisiejszych czasach, gdy wszyscy chcą nas do czegoś przekonać, to ważna cecha. Mamy kompletnie inne charaktery, nawet gdy oglądamy te same rzeczy w kinie, czy słuchamy muzyki, to mamy inne zdania. Te wszystkie różnice mogłyby powodować awantury, ale ja lubię spokój, nie znoszę konfliktów i nie mam poczucia, że w relacji z Vasiną w jakiś sposób mnie oczyszczają, więc wolę ich unikać.
Nasz staż może nie jest bardzo długi, ale przeszliśmy razem trochę. Nie wiem, czy Vasina się zmieniła, ja na pewno tak. Cieszę się, że mam rodzinę, to daje mi szczęście. W pracy staram się przestać o tym myśleć, bo i jako aktorzy, i jako ludzie, przybieramy różne maski, gramy role. Rodzina też ubiera nas w jakąś formę. Bycie w niej wymaga otwarcia i skupienia na innych, co nieraz kłóci się z aktorstwem, które z kolei wymaga skupienia się na samym sobie. Zdarza się, że nagle przed spektaklem Vasina pisze do mnie SMS-a: „Gdzie klucze?”. Zaczynam się zastanawiać, gdzie położyłem te cholerne klucze. To mnie rozbija i sprowadza na ziemię. Gdy mam wymagającą rolę, idę do teatru. Gdy Vasina ma coś do zrobienia, każe nam wychodzić na spacery. Czasem korzystam z jej talentu i wiedzy w pracy nad rolą. Także w castingach czy na oficjalne wyjścia staram się wspomagać kostiumem. Ostatnio żona pracowała przy serialu i spodobało jej się to. Uważam, że ma do tego predyspozycje. A pracuje szybko. Kiedy wracam z dziećmi ze spaceru, już wszystko jest gotowe. Ale Vasina zawsze ma coś do roboty. Prowadzi swój biznes, robi stylizacje. Podejmuje wszelkie decyzje dotyczące domu, umie rozmawiać z ekipą remontową, załatwiać różne sprawy, co dla mnie jest nie do przebrnięcia. Choć i tak dokonałem postępu, bo zanim ją spotkałem, nawet wyjście na pocztę było dla mnie trudne.
Zawsze sami opiekowaliśmy się naszymi dziećmi. Nie korzystaliśmy z niczyjej pomocy. Gdy były jeszcze bardzo małe i czasem nieznośne, działaliśmy jak w sztafecie. Gdy jedno wymiękało, drugie je zastępowało. Dziś to ja jestem bardziej zaangażowany w szkołę, lekcje. Mam wgląd w elektroniczne dzienniki, choć staram się ich bardzo nie kontrolować. Czekam na znak od dzieci, gdy mają problem. Zwykle to ja pierwszy o tym słyszę, ale gdy potrzeba im rady, idą do mamy. Vasina ma dużą świadomość ludzkiej natury. Gdy czasem tracę cierpliwość, wkracza i łagodzi sytuację. Jej uwagi są celne, a relacje z dziećmi mocne.
Lubimy spędzać razem czas, także na wyjazdach. Tylko Vasina źle znosi dłuższe przebywanie w naturze. Kiedyś pojechaliśmy na takie spokojne wakacje nad morze do ciepłych krajów, piasek, turkusowa woda…Do tej pory to wspomina i krytykuje, bo się nudziła. Ona potrzebuje wrażeń, adrenaliny, uwielbia duże miasta. Mnie wystarczą leżak, pływanie, książka, winko, dobre jedzenie. Vasina nie jest też fanką chodzenia do restauracji, bo jedzenie dla niej to żadna radość. Pamiętam nasze pierwsze randki: zamawiałem jakieś danie, a ona sobie siedziała i mówiła, że nie jest głodna. Gdy pierwszy raz odwiedziłem jej mieszkanie, wszystko, co miała w kuchni, to łuskany słonecznik. Dziś to raczej ja robię zakupy. Choć zdarza się, że dłużej mnie nie ma i Vasina musi coś kupić, ugotować. Ale to mi przypomina chwile, kiedy zostawałem sam z moim ojcem. To nie kwestia braku umiejętności, tylko pewien opór. Najczęściej więc gotuję na zapas i im mrożę. Na planie filmu, na którym się poznaliśmy, nie mieliśmy zbyt dużo czasu, aby pogadać. Spotkaliśmy się dopiero na bankiecie kończącym pracę na planie. Zrobiła na mnie duże wrażenie: filigranowa, łysa kobieta, o zachrypniętym głosie. Wróciliśmy razem taksówką do centrum, bo gdzieś obok mieszkaliśmy. Nie wymieniliśmy się jednak nawet telefonami. Kiedy po roku szedłem na premierę, myślałem, że fajnie byłoby, gdyby się pojawiła. I tak się stało. Byłem już wtedy zmęczony życiem singla, czułem potrzebę założenia rodziny.
W życiu często ratuje nas mój spokój i jej poczucie humoru. Vasina ma dość specyficzne, ostre, nieraz hardkorowe. Bywa także mistrzynią w tworzeniu powiedzeń, kilka potrafi przedziwnie połączyć w jedno np., że ktoś ma łeb jak dąb, lub że kotu włosy z d.. powyrywa. Jej pasją jest od kilku lat joga. Kiedyś o świcie znikała na praktykę, ale od pandemii robi swoje asany w domu. Wciąż chodzi też do studia jogi, a pół roku temu i ja dostałem od niej karnet. Bardzo mi się tam spodobało. Teraz dołącza do nas córka Lila. Może poczekamy na chłopców i zostaniemy rodziną joginów?