Relacje

"Uległem tej kobiecie, bo jako jedyna potrafiła uszanować pamięć o mojej zmarłej żonie"

"Uległem tej kobiecie, bo jako jedyna potrafiła uszanować pamięć o mojej zmarłej żonie"
Fot. 123RF

Czasem to dzięki bliskim odkrywany prawdę o sobie...

– Moim zdaniem powinieneś pozbyć się przynajmniej części z tych gratów. Wyprzedaż garażowa – tego ci trzeba! – powiedziała Daria.

Ryszard nie pytał jej co prawda o opinię, ale to nie było dla jego siostry żadną przeszkodą. Kiedy ona nie przestawała go przekonywać do swojego projektu garażowej wyprzedaży, on przypomniał sobie ostatni raz, kiedy robił generalne porządki w domu.

Niespodziewana pomoc sąsiadki

To było zaraz po tym, jak Joanna się do niego wprowadziła i niedługo przed ich ślubem. Zamieszkali razem w domu jego rodziców, którzy emeryturę – ku zaskoczeniu wszystkich – postanowili spędzić w mieście. Oni przenieśli się do mieszkania Ryszarda, a on miał zamieszkać w rodzinnym domu ze swoją narzeczoną, a wkrótce żoną – Asią. Wspólne przeglądanie jego starych rzeczy zaraz po przeprowadzce sprawiło im wtedy mnóstwo radości... 

– I co o tym myślisz – zapytała Daria. – Jeśli zrobisz wyprzedaż w niedzielę za trzy tygodnie, to mogę ci we wszystkim pomóc. 

Im więcej Ryszard o tym myślał, tym bardziej sensowny wydawał mu się pomysł młodszej siostry

– OK, zróbmy to – zgodził się wreszcie.

– Świetnie! Zajmę się rozwieszeniem informacji o wyprzedaży w okolicy, a ty tymczasem zacznij podejmować decyzje, których rzeczy chcesz się pozbyć. 

Zadanie, z którym zostawiła go Daria, okazało się trudniejsze do wykonania niż myślał. Z prawie każdym przedmiotem w tym domu wiązało się jakieś wspomnienie o jego zmarłej żonie. Z czasem jednak Ryszard uświadomił sobie, że nawet bez tych rzeczy, Asia zawsze będzie zajmowała szczególne miejsce w jego sercu i pamięci.

Ostatecznie Ryszard zgodził się na pomysł Darii. Przekonała go jej propozycja, żeby uzyskane ze sprzedaży garażowej pieniądze przekazać na jakiś szczytny cel. Wspólnie postanowili, że cała kwota trafi do lokalnego schroniska dla zwierząt. Dwa dni przed planowaną wyprzedażą garażową zadzwoniła Daria.

– Wybacz, Rysiu, ale nie będę mogła ci pomóc w niedzielę. Muszę tego dnia popracować.

– OK, rozumiem, ale nie mam ochoty, ani siły sam się tym zajmować. Będę musiał przełożyć wyprzedaż na jakiś inny dzień. 

– Nie ma takiej potrzeby – odpowiedziała Daria. – Poprosiłam Alicję, żeby mnie zastąpiła i ci pomogła.

– Alicję? 

– Twoją sąsiadkę. Mówiłam ci, że chodzę z nią na jogę. Z przyjemnością ci pomoże. 

Ryszardowi niezbyt podobał się ten pomysł. W zasadzie nie znał swojej sąsiadki. Wymienili w życiu może z dwanaście słów, a ich kontakty ograniczały się do uprzejmego skinienia głową przy okazji rzadkich spotkań na chodniku czy w sklepie.

Z drugiej strony, Ryszard nie chciał przedkładać wyprzedaży garażowej i spędzać kolejnego tygodnia z przygotowanymi do sprzedaży rzeczami popakowanymi w pudła i stojącymi na środku salonu. 

– Niech będzie. To pewnie lepsze niż przekładanie wyprzedaży –  zgodził się zrezygnowany.

W niedzielę rano Alicja zapukała do drzwi jego domu. 

– Upiekłam kruche ciasteczka. Możemy je przy okazji sprzedać i zebrać jeszcze więcej pieniędzy dla schroniska – powiedziała wyraźnie podekscytowana Alicja chwilę po tym, jak Ryszard otworzył jej drzwi. 

"Ale się zapaliła do tego pomysłu z wyprzedażą", pomyślał Rysiek trochę zaskoczony zaangażowaniem i żywiołowością sąsiadki

– Świetny pomysł – powiedział jednak. A po chwili, wyglądając przed okno, dodał: – I zdaje się, że możemy liczyć na duże zainteresowanie.

Faktycznie, wokół ustawionych przed drzwiami garażowymi stołów zdążyła się już zebrać grupa potencjalnych klientów, którzy cierpliwie czekali na prezentację rzeczy do kupienia. Alicja i Ryszard zaczęli wynosić z domu pudła z przeznaczonymi na sprzedaż przedmiotami. 

Następne dwie godziny upłynęły im na wypakowywaniu rzeczy i negocjacjach z zainteresowanymi ich kupnem osobami. Alicja okazała się dla Ryszarda darem niebios. Emerytowany architekt nie najlepiej radził sobie z biznesowymi negocjacjami, za to jego sąsiadka z 30-letnim doświadczeniem pracy w banku czuła się podczas wyprzedaży  jak ryba w wodzie.  

Wszystko szło gładko do chwili, kiedy Ryszard zauważył kobietę wyraźnie zainteresowaną zakupem figurki czarnego porcelanowego pieska

– Ile kosztuje ten piesek? – kobieta zapytała Alicję. 

– Proszę chwilkę poczekać. Muszę zapytać właściciela – odpowiedziała Alicja i podeszła do Ryszarda.

Od razu zauważyła, że coś jest nie tak. Ryszard stał jak zahipnotyzowany, wpatrując się intensywnie w porcelanowego pieska. Dostał dwie takie figurki od żony. To były pierwsze rzeczy, które kupiła do ich wspólnego domu.

Przez lata dwa porcelanowe pieski – czarny i biały – stały na półce nad kominkiem. Któregoś dnia synowie Joanny i Ryszarda grali w piłkę w salonie i niechcący stłukli białą figurkę.

Czarny piesek samotnie stojący nad kominkiem wyglądał tak smutno, że Joanna postanowiła usunąć go z widoku – trafił do garażu wraz z innymi niekompletnymi lub niepotrzebnymi rzeczami.   

Widok czarnego pieska uruchomił w Ryszardzie lawinę uczuć – tęsknotę za zmarłą żoną i codziennością, którą z nią dzielił. "Jestem jak ta figurka – pozbawiony pary, niekompletny...", pomyślał.   

Alicja od razu zauważyła, że z Ryszardem coś jest nie tak. I bezbłędnie skojarzyła malujący się na jego twarzy smutek z widokiem porcelanowej figurki. Ryszard nie chciał jej sprzedawać i ona o tym wiedziała. 

– Przepraszam, ale zaszła pomyłka – powiedziała Alicja do oglądającej figurkę kobiety. – Ta rzecz nie jest na sprzedaż.

Tego wieczora czarny porcelanowy piesek trafił na swoje dawne miejsce na półce nad kominkiem

Przypadek starannie zaplanowany? 

Ryszard nerwowo krzątał się po kuchni. Zaraz na kolacji miała pojawić się Alicja. Od wyprzedaży garażowej, czyli przez ostatnie dwa tygodnie, byli nierozłączni. Ich pierwsza, dłuższa rozmowa dotyczyła porcelanowej figurki, którą Alicja ocaliła od sprzedaży. Potem pojawiły się inne tematy omawiane przy kawie czy podczas wspólnych spacerów po lesie. 

Kiedy zadzwonił dzwonek, Ryszard energicznym krokiem ruszył do drzwi, po drodze puszczając oko do stojącego na półce nad kominkiem czarnego pieska. Tym razem porcelanowa figurka nie sprawiała wrażenia samotnej czy smutnej. 

Ryszard uświadomił sobie, że jest wdzięczny Darii, że wystawiła go w tamtą niedzielę do wiatru. Gdyby młodsza siostra dotrzymała danego słowa i pojawiła się na garażowej wyprzedaży, nigdy tak naprawdę nie poznałby Alicji... 

A może Daria zaplanowała ich spotkanie? Ryszard zaczął podejrzewać, że jego siostra nie miała pilnego zlecenia do dokończenia i po prostu chciała, żeby jej owdowiały brat lepiej poznał swoją sąsiadkę. "Takie zachowanie jest bardzo w stylu Darii", pomyślał Ryszard.   

Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Otwierając drzwi Alicji, Ryszard pomyślał, że przy najbliższej okazji solidnie wyściska swoją młodszą siostrę.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również