W Polsce jest coraz więcej rodzin patchworkowych. Nowe relacje dotyczą nie tylko dzieci i rodziców, ale również babć i dziadków. Historia kobiety, która przekonała się, że czasem najtrudniej jest zdobyć właśnie serce najstarszego pokolenia.
Spis treści
Pierwszy raz za mąż wyszłam jeszcze na studiach. Połączył nas fakt, że obydwoje wcześnie straciliśmy rodziców i desperacko pragnęliśmy założyć własną rodzinę. Szybko okazało się, że to nie wystarczy, aby stworzyć udany związek, wtedy jednak byłam już w ciąży. Tomek nie wytrzymał presji związanej z ojcostwem i zanim Kubuś skończył rok, wyjechał do Anglii do pracy. Teoretycznie, aby zarobić na nasz wspólny dom, ale z czasem zaczął coraz rzadziej wracać, dzwonić.
- Słuchaj, nie układa nam się, a ja kogoś tu poznałem. Rozwiedźmy się – powiedział mi kilka dni po Kuby drugich urodzinach.
Nie rozpaczałam po rozstaniu, ale było ciężko. Intensywnie pracowałam, starając się zapewnić nam godne życie. Skończyłam studia podyplomowe, a cały wolny czas poświęcałam synowi, starając mu się wynagrodzić brak taty i dziadków. W tym okresie byłam na kilku randkach, z każdej wracałam rozczarowana.
Wszystko zmieniło się, kiedy poznałam Michała. To była randka w ciemno umówiona przez koleżankę z pracy. Od razu mi się spodobał, ale przez pół roku trzymałam go na dystans, bojąc się jak ułożą mu się relacje z Kubą. Okazało się, że niesłusznie – połączyło ich zamiłowanie do piłki nożnej oraz pizzy. Kuba szybko przywiązał się do Michała, a on do Kuby. Mój syn pomógł Michałowi wybrać pierścionek oraz miejsce oświadczyn – pod pomnikiem Cristiano Ronaldo na Maderze, gdzie pojechaliśmy na zimowe ferie. Może mało romantyczne, ale fakt że razem to uknuli, doprowadził mnie do łez.
- Teraz będziemy rodziną również na papierze – powiedział wręczając mi pierścionek.
Przed ślubem mamę Michała, Annę, znałam przelotnie. Jest lekarką, urodziła Michała niedługo po studiach, ale dzięki pomocy mamy i teściowej skończyła rezydenturę i ostatecznie została ordynatorem w szpitalu. Kilka lat później pojawiła się młodsza siostra Michała, Kasia, ale Anna pozostała cały czas aktywna zawodowo. Oczywiście trochę się martwiłam, że Ania, bo tak kazała mi się nazywać, może mieć obawy co do związku syna z dzieciatą rozwódką, ale ukochany mnie uspokajał.
- Nie martw się, kochanie. Mama jest nowoczesną kobietą, zna życie i potrafi docenić to, co mamy. Cieszy się, że znalazłem kogoś z kim chcę spędzić życie.
I rzeczywiście. Nie miała zastrzeżeń do skromnego ślubu cywilnego, na który się zdecydowaliśmy. Mimo tego, że mieszkamy w tym samym mieście, nigdy nie wtrącała się w nasze życie. Zapraszała nas na święta i sporadycznie na imieniny czy niedzielny obiad. Michał mówił mi, że przez całe życie była zdystansowana, więc starałam się nie przejmować, kiedy na laurkę od Kuby z okazji Dnia Babci zareagowała suchym "dziękuję" i odmówiła przyjścia na przedstawienie do przedszkola z tej okazji, mówiąc że ma nawał pracy. Rozumiałam, że nie jest prawdziwą babcią Kuby, ale miałam nadzieję, że chociaż trochę ją zastąpi, zwłaszcza że biologiczni dziadkowie Kuby nie żyli.
- Mama tak ma, ona nigdy nie przepadała za dziećmi. Wszyscy naciskali ją, żeby została pediatrą, a ona specjalnie poszła na hepatologię.
Kiedy więc zaszłam w ciążę, nie spodziewałam się za wiele po Ani. Pojechaliśmy całą trójką na niedzielny obiad i przy deserze ogłosiliśmy dobrą nowinę. Teść uściskał mnie serdecznie, ale to reakcja Ani mnie zaskoczyła. Cała we łzach mnie uściskała.
- Agusiu, co za cudowna wiadomość. Nie mogę się doczekać, aż wreszcie zostanę babcią. Zaraz zapiszę cię do koleżanki z oddziału położniczego, zrobią Ci wszystkie badania, o nic się nie martw.
Chciałam zaprotestować, że już jest babcią, nawet jeśli tylko przyszywaną, ale wiedziałam, że nie mogę zepsuć tego momentu, więc milczałam. Poruszyłam ten temat, kiedy kilka tygodni później przyszłam do szpitala na badania u przyjaciółki teściowej. Mój mąż starał się już wtedy o przysposobienie Kuby.
- Aniu, mam nadzieję, że pamiętasz, Kubuś też jest synem Michała. Jesteśmy rodziną.
- Ależ tak, oczywiście. Przecież wiesz, że bardzo lubię Kubę.
Franek urodził się wiosną, a Ania zwariowała na jego punkcie. Nie wiem, czy to dlatego że przypominał kropka w kropę Michała w tym wieku, czy że był blondynem jak cała rodzina męża. Teściowie okazali się wielkim wsparciem dla nas. Teściowa przyjeżdżała kilka razy w tygodniu, aby zabrać Franka na spacer. Mogłam się wyspać, zrobić zakupy, odetchnąć. Zatrudniła nawet nocną nianię, abyśmy mogli w spokoju dojść do siebie. Ponieważ byli takim wsparciem, początkowo nie zauważyłam problemu.
Kiedy Anna odmówiła pozostania z przeziębionym Kubą, abyśmy mogli z Michałem i Frankiem wyjść na urodzinową kolację koleżanki, uznałam, że może oczekuję od teściowej za wiele. Ale kilka tygodni później sama zgłosiła się, że zostanie pół dnia z Frankiem, abyśmy pojechali za miasto na przyjęcie urodzinowe kolegi Kuby. Potem nie dała rady przyjść na urodziny Kuby, ale sama zorganizowała półroczek dla Franka. Nawet Kuba czuł, że jest inaczej traktowany i zaczął o Ani mówić per „babcia Franka”. Pękało mi wtedy serce.
Niestety, okazało się, że nie tylko ona tak traktuje mojego syna. Kiedy Kasia, młodsza siostra Michała, zaręczyła się, bardzo się ucieszyliśmy ze ślubu w rodzinie. Nie na długo. Pewnego popołudnia Kasia wpadła do nas z narzeczonym i zaproszeniem na wesele. Z dopiskiem: bez dzieci.
- Oczywiście nie dotyczy to Franka. Rodzinę zapraszamy z dziećmi.
- Czyli Kubę też?
- Och, Kuba to przemiły dzieciak, ale musieliśmy zarysować jakąś granicę, więc zapraszamy tylko prawdziwą rodzinę.
Zdębieliśmy. Na szczęście Kuba był w swoim pokoju i niczego nie słyszał, ale nasze pożegnanie z narzeczonymi było bardzo oziębłe.
Michał był wściekły na siostrę. Zaproponował, żeby porozmawiać z jego mamą.
- Ale wiesz jak ona sama traktuje Kubę. Wątpię, aby sprzeciwiła się Kasi - wahałam się. W głębi serca czułam, że to tylko zaogni sytuację.
- W takim razie nie pójdziemy na to wesele - odpowiedział Michał stanowczo, a ja po raz kolejny poczułam się szczęściarą, że to z nim tworzę rodzinę.
Chwilę później na naszą rodzinę spadł kolejny cios. Biologiczny ojciec Kuby nagle przypomniał sobie o istnieniu syna i zaczął do mnie wydzwaniać z pretensjami. Gdy teściowa zadzwoniła do mnie w sprawie ślubu, nie byłam w nastroju, aby z nią dyskutować.
- Agnieszko, słyszałam, że nie wybieracie się na ślub Kasi? Co to za wymysły! Przecież to rodzona siostra Michała. - dopytywała.
Nie wytrzymałam.
- A wiesz, że Kasia nie zaprosiła Kuby? Bo, jak to ujęła, nie jest prawdziwą rodziną! Nigdzie nie pójdziemy bez naszego starszego syna.
Teściowa milczała. Najwyraźniej była zaskoczona. Tymczasem ja postanowiłam wreszcie powiedzieć, co leży mi na sercu
- Mam dosyć tego mówienia kto jest, a kto nie jest rodziną! Biologiczny tata Kuby w ogóle się nim nie interesuje, nie widział go od 7 lat, a teraz sprzeciwia się, aby Michał Kubę przysposobił, bo to "jego krew". A to Michał tuli Kubę, gdy ten ma nocne koszmary, tłumaczy mu geometrię i tylko z nim Kuba chce chodzić na szczepienia. To Michał jest prawdziwym ojcem!
- Agnieszko, nie wiedziałam. Czemu nic nam wcześniej nie powiedzieliście? - teściowa odezwała się do mnie z wyraźną czułością w głosie.
- A po co? Ty i tak nigdy nie uznasz Kuby za swojego wnuka, z przysposobieniem czy nie- zakończyłam gorzko.
Kilka tygodni później, chociaż nie mieliśmy na to ochoty, wybraliśmy się do teściów na Święta. W trakcie dzielenia się opłatkiem teściowa wsunęła mi do ręki jakąś wizytówkę.
- Macie, to kontakt do najlepszego prawnika rodzinnego w mieście. Pomoże wam ze sprawą o przysposobienie, a o pieniądze się nie martwicie - wszystko jest już opłacone.
- Słucham? - zawahałam się.
- Przecież nie możemy pozwolić, aby jakiś obcy mężczyzna podzielił naszą rodzinę.
Z wzruszenia odebrało mi mowę. A wtedy podeszła do nas Kasia z kopertą...
- To nowe zaproszenie dla Was. Porozmawiałyśmy z mamą, przepraszam was za wszystko. To wesele byłoby niepełne bez mojego starszego bratanka - powiedziała ściskając nas.
To były dla nas wyjątkowe święta. A Kuba pierwszy raz znalazł pod choinką prezent podpisany "od babci".
- A po nowym roku może wybierzemy się z Kubą po jakiś elegancki garnitur na wesele? Tylko on i ja? - zaproponowała teściowa z błyskiem w oku.