Sposób na teściową? Czasami życie pisze najlepsze scenariusze.
– Halo, to ja! – znajomy głos na klatce schodowej poprzedził nerwowe pukanie do drzwi.
Asia westchnęła poirytowana. Teściowa. Znowu. Zasadniczo Joanna lubiła Sylwię, ale jej nieustanne i zwykle niezapowiedziane wizyty zaczęły ją denerwować.
– Ciekawe po co przyszła? – Asia skierowała to pytanie do swojego męża, Bartka, który – jak na zawołanie – mocno się zaczerwienił.
– Zupełnie zapomniałem! – powiedział Bartek, uderzając się otwartą dłonią w czoło.
– O czym zapomniałeś? – zapytała coraz bardziej zaniepokojona Joanna.
– Zapomniałem ci powiedzieć, że mama wpadnie dzisiaj rano.
– Bartek! – krzyknęła na męża Asia. – Dlaczego właśnie dzisiaj? Przecież wiesz, że mieliśmy zrobić zakupy spożywcze na cały tydzień.
– Właśnie dlatego przyszła – próbował wytłumaczyć Bartek. – Mama ci pomoże.
– A dlaczego miałaby mi pomagać?
– Pomyślałem, że wykorzystałbym dzisiejszy poranek, żeby w końcu złożyć łóżeczko i powiesić półki... – wyjaśniał Bartek, idąc w kierunku drzwi.
– Trzeba było mi o tym powiedzieć. Przecież mogę iść na zakupy sama, skoro miałeś inne plany – odpowiedziała zaskoczona Joanna.
– No, tak, ale nie chcieliśmy z mamą, żebyś w twoim stanie robiła zakupy sama – tłumaczył Bartek, coraz bardziej się pogrążając.
– W moim stanie?! – Asia prawie zakrztusiła się z wściekłości. – Nie jestem chora, ani nie cierpię na amnezję. Jestem po prostu w ciąży. Mam prawo jazdy, w sklepach są wózki na zakupy, a torby z bagażnika ty wniesiesz do domu.
Bartek nie odpowiedział, tylko – z błagalnym uśmiechem – wpuścił do mieszkania swoją mamę.
– Cześć, kochana – powiedziała Sylwia wmaszerowując do kuchni, gdzie siedziała Asia. – Chyba przyda ci się moja pomoc w zakupach, co? Chryste, potrzebujesz też chyba pomocy w sprzątaniu.
Asi udało się wyjść na planowane zakupy dopiero po godzinie. W tym czasie jej teściowa wyszorowała kuchnię na wysoki połysk. Joanna miała "siedzieć i relaksować się".
Tylko jak miała się relaksować, skoro w tle słychać było nieprzerwany monolog teściowej?
– Gotowe! Możesz spokojnie zjeść kolację prosto z tej podłogi – ogłosiła zadowolona z siebie Sylwia.
– Zaproponuję to Bartkowi – wyszeptała zła jak osa Asia.
Sylwia nie usłyszała złowrogiego szeptu synowej i zakomenderowała wyprawę do supermarketu. Joanna była gotowa krzyczeć ze złości, ale zamiast tego po prostu ruszyła w kierunku samochodu.
– Miejmy to za sobą – powiedziała wkładając klucze do stacyjki.
Kiedy Joanna i Sylwia dotarły wreszcie do supermarketu, na parkingu przed sklepem długo szukały wolnego miejsca, a w środku były tłumy ludzi.
– Chyba wiesz, kto teraz, kiedy jesteś w ciąży, jest najważniejszy w twojej rodzinie? – zapytała teściowa.
Joanna czule uśmiechnęła się do Sylwii. "Nareszcie to moje potrzeby są na pierwszym miejscu", pomyślała. Dotąd to Bartek był oczkiem w głowie teściowej i na nim skupiała się cała jej atencja i zachwyty. Asia myślała, że ciąża zapewniła jej wyjątkowe miejsce w sercu teściowej. Ale bardzo się myliła...
– Oczywiście na pierwszym miejscu są potrzeby dziecka! – powiedziała Sylwia, sprowadzając tymi słowami Asię na ziemię. – Musisz jeść tylko odpowiednie rzeczy! Mnóstwo zieleniny, suszone śliwki, wątróbkę...
Zanim Joanna zdążyła zaprotestować, jej teściowa przejęła kontrolę nad sklepowym wózkiem i ruszyła w głąb sklepu.
– Od czego zaczniemy? Ziemniaczki! Weźmiemy kilka toreb. Bartuś uwielbia pieczone ziemniaki – ogłosiła tonem nie znoszącym sprzeciwu Sylwia.
– W zasadzie częściej jemy kasze... – zareagowała nieśmiało Asia. – Kasza bulgur, jaglana czy gryczana są pyszne, szybko się je przygotowuje i na dodatek są bardzo zdrowe.
– No, ale kto to widział obiad bez ziemniaczków?! – zaprotestowała Sylwia i włożyła do koszyka trzy torby ziemniaków.
– Bartek bardzo lubi kasze – powiedziała Joanna, a widząc Sylwię wkładającą do koszyka kolejne warzywa, dodała: – Za to nienawidzi brokułów.
– Myślę o zdrowiu mojego wnuka! – powiedziała Sylwia i dziarskim krokiem ruszyła w kierunku działu mięsnego. – Zdaje się, że wątróbka jest w promocyjnej cenie. To doskonałe źródło żelaza! Na pewno dobrze ci zrobi.
Wątróbka może i by dobrze zrobiła Asi, ale zakupy z teściową zdecydowanie jej nie służyły. Jej frustracja rosła z każdą chwilą i każdą kolejną rzeczą, którą Sylwia wkładała do koszyka, totalnie ignorując listę zakupów przygotowaną przez Joannę.
W koszyku piętrzyły się torby z ziemniakami, brokuły, suszone śliwki, kiełki i tacki z wątróbką , czyli rzeczy, których Asia nie tylko nie planowała kupować, ale po prostu nie znosiła.
– Masło orzechowe?! – krzyknęła Sylwia przyglądając się krytycznie słoikowi, który Joanna nieśmiało umieściła w koszyku. – Sprawdziłaś, ile w tym jest cukru i konserwantów?
– Tak, i nie ma ani jednego, ani drugiego – odpowiedziała Asia.
– Niby nie ma, ale kto tam wie, co oni ładują do tych słoików – powiedziała Sylwia. – Jak już naprawdę musisz mieć coś słodkiego na chleb, to najlepiej żebyś sama zrobiła sobie jakieś powidła. To naprawdę żadna sztuka. Ja w ciąży przygotowałam zapasy słoików z dżemami i powidłami na cały rok. A spodziewałam się bliźniaków!
Joanna westchnęła i zrezygnowana odłożyła na półkę słoik z masłem orzechowym oraz gotowe danie do odgrzania w kuchence mikrofalowej, które ona i Bartek tak bardzo lubili.
– Piękna ta wątróbka! Może wezmę jeszcze jedno opakowanie? – triumfowała Sylwia podtykając synowej tackę z mięsem pod sam nos.
– Niedobrze mi – wymamrotała oszołomiona Joanna.
– To dlatego, że źle się odżywiasz – zawyrokowała Sylwia. – Patrz, w jakiej dobrej cenie mają flaki. Tego ci trzeba!
"Tak, i zaraz wypruję twoje", pomyślała Joanna. Jaki jest sens, żeby zmuszać ją do kupowania rzeczy, których nigdy nie zje? "Jedynym pocieszeniem było to, że zapewne Sylwia zapłaci za te zakupy", próbowała pocieszyć samą siebie Asia.
– Myślę, że zasłużyłyśmy na pyszną kawkę – stwierdziła Sylwia patrząc tęsknie w kierunku znajdującej się na terenie sklepu kawiarni.
Zanim Joanna zdążyła zaprotestować, jej teściowa pomaszerowała w kierunku kawiarni, zostawiając synową w kolejce do kasy.
Po chwili Asia zorientowała się, że hojność Sylwii kończyła się na etapie wkładania produktów do sklepowego wózka i to jej przyjdzie za nie zapłacić.
A skoro tak, to nie miała zamiaru wydawać pieniędzy na rzeczy, których nie chciała. Joanna energicznie zaczęła wyjmować z wózka tacki z wątróbką, suszone śliwki, mielone mięso wołowe i brokuły. Przepraszając za kłopot, podała wszystkie te produkty przechodzącej pracownicy sklepu i z dumą spojrzała na zawartość koszyka.
Po zapłaceniu za zakupy, razem z wózkiem skierowała się do siedzącej w kawiarni Sylwii.
– Zamówiłam ci herbatę ziołową. Musisz tylko pójść i ją odebrać – oznajmiła jej teściowa nie podnosząc oczu znad filiżanki mrożonej kawy z bitą śmietaną.
Oczywiście, za herbatę, na którą nie miała ochoty, Joanna musiała zapłacić. Dlatego, żeby poprawić sobie humor, dokupiła do niej apetycznie wyglądającego pączka.
– Przecież to sam cukier – powiedziała Sylwia, kiedy Joanna pojawiła się przy stoliku ze niechcianą herbatą i upragnionym pączkiem.
– Tak – uśmiechnęła się Asia. – Ale szczęśliwa mama urodzi szczęśliwe dziecko!
Kiedy Joanna delektowała się swoim ciastkiem, Sylwia nie przestawała mówić, dając jej – oczywiście, nieproszona – rady na temat prowadzenia domu i wychowywania dzieci. Asia tylko udawała, że słucha i dla świętego spokoju co jakiś czas przytakiwała teściowej.
Kiedy jakiś kwadrans później kobiety zbierały się do wyjścia z kawiarni, Asia zatrzymała się na chwilę przy stoisku z gazetami, które znajdowało się tuż obok. Niecierpliwa Sylwia chwyciła wózek i nie czekając na synową ruszyła na parking.
Kiedy obie były już przy samochodzie, Joanna zorientowała się co się stało:
– Sylwia, przecież to nie są nasze zakupy!
Faktycznie, koszyk był wypełniony po brzegi odżywkami dla sportowców i filetami z kurczaka.
– Wzięłaś cudzy wózek z zakupami – stwierdziła Joanna.
– O nie! Musiałam przez pomyłkę zabrać wózek innego klienta kawiarni – krzyknęła ze zgrozą Sylwia.
Joanna postanowiła zabawić się trochę kosztem teściowej i z udawanym niepokojem spojrzała za siebie, po czym konspiracyjnym szeptem zwróciła się do Sylwii:
– Zaraz ktoś tu się pojawi i oskarży cię o kradzież.
Sylwia zbladła.
– Co powinnam zrobić?
– Nie martw się – wspaniałomyślnie odparła Joanna. – Załatwię to.
Joanna zostawiła przerażoną Sylwię przy samochodzie i popchnęła wózek w kierunku kawiarni. Na miejscu bez problemu podmieniła wózki. Właściciel "skradzionych" zakupów był tak bardzo zajęty piciem swojego zielonego koktajlu, że nawet nie zauważył, co się stało.
Joanna wróciła ze swoimi zakupami do samochodu, przy którym stała zaczerwieniona z emocji Sylwia.
– I jak, obyło się bez problemów? – zapytała nerwowym szeptem.
– Niezupełnie... – odpowiedziała z udawanym smutkiem Joanna.
– Dziękuję, że się tym zajęłaś. Co za wstyd! Tylko, błagam, nie mów o tym Barkowi – poprosiła Sylwia.
– Jasne! – odpowiedziała uspokajająco Joanna.
– Na szczęście nikt poza tobą nie widział, co zrobiłam – odetchnęła z ulgą Sylwia.
– Wiesz, tu wszędzie są kamery – zauważyła Asia. – Podejrzewam, że mają to wszystko nagrane.
Sylwia prawie zemdlała z wrażenia.
– O nie! Uznają mnie za złodziejkę. Już nigdy nie będę mogła pojawić się w tym sklepie!
– Chyba faktycznie nie będziesz mogła – powiedziała z trudem hamując śmiech Asia.
Kochana Sylwia! Wstyd nie pozwoli jej nigdy więcej przekroczyć supermarketu Asi i Bartka. A to oznacza, że nigdy więcej nie powtórzą się zakupy z horroru w towarzystwie wszystkowiedzącej teściowej. Asia była zachwycona!