Siedzieliśmy całą rodziną przy stole w salonie moich rodziców, a ja myślałam o tym, że Paweł mógł nie zakładać nowego zegarka. Ale wtedy nie byłby sobą. Nonszalancko podwinął rękawy koszuli, a lśniący na jego nadgarstku pozłacany gadżet przyciągał spojrzenia.
Moja siostra kręciła głową z dezaprobatą i przewracała oczami. Znowu uraczy mnie pogadanką, gdy spotkamy się sam na sam. Przy moim mężu była powściągliwa. Aż za bardzo, bo rozmowa w ogóle się nie kleiła. Miałam wrażenie, że Sara tylko czeka, aż wyjdziemy. Wtedy będzie mogła do woli obmawiać Pawła, a moi rodzice będą jej wtórować.
Dobrze wiedziałam, jakie mają zdanie na temat mojego małżeństwa. Te kurtuazyjne spotkania drażniły mnie i bawiły jednocześnie, bo wtedy musieli się hamować. Dla Pawła z kolei rodzinne obiady stanowiły nieustające źródło rozrywki. Czasem specjalnie ich prowokował. Drogie koszule z logo, luksusowe zegarki, złote spinki do mankietów, najnowszy iPhone… Przyznaję, to było infantylne, ale przymykałam oko. Nie tolerowałam natomiast żadnych uszczypliwości ani jawnej krytyki kierowanych w stronę Pawła. Był moim mężem i rodzina powinna zaakceptować mój wybór.
Sara, moja siostra, od początku była podejrzliwa. Teraz siedziała naprzeciwko nas i zerkała na lśniący na nadgarstku mojego męża drogi zegarek. Miała neutralny wyraz twarzy, ale dobrze ją znałam i wiedziałam, że w środku cała się gotuje.
Tylko… właściwie czemu? To nie była jej sprawa i powinna już dawno odpuścić. Czyżby mi zazdrościła? Od rozwodu wciąż była sama, a ja miałam Pawła. Mężczyznę o dziewięć lat młodszego, przystojnego, dobrze zbudowanego, eleganckiego… Co ważniejsze, doskonale się bawiłam i wypoczywałam w jego towarzystwie. A mój komfort był bezcenny. Po całym dniu w firmie wracałam do domu, gdzie czekał na mnie Paweł. Często z bukietem kwiatów albo jakimś prezencikiem. Za moje pieniądze, ale co z tego. Liczył się gest. Niestety moi bliscy nie potrafili tego zrozumieć.
Z początku mnie to bolało i próbowałam im przedstawić swój punkt widzenia, ale z czasem odpuściłam. Paweł nic sobie nie robił z faktu, że niektórzy mają go za mojego utrzymanka, i trochę mu zazdrościłam tego luzu.
Zjadł obiad, pożartował, choć prócz mnie nikt nie śmiał się z jego żartów, a potem grzecznie się pożegnał i wyszliśmy.
– Życie jest za krótkie, żeby brać wszystko na poważnie – powtarzał.
Racja.
Poza tym dobrze wiedziałam, dlaczego Paweł zdecydował się mnie poślubić. Poznaliśmy się w aplikacji randkowej; opis pod jego zdjęciem nie pozostawiał pola do interpretacji. Bez ogródek pisał, czego oczekuje od przyszłej partnerki, jakie są jego motywy, a ja, zamiast oburzenia, poczułam ekscytację. Zaintrygował mnie. Skoro w moim wypadku tradycyjne związki zawiodły – miałam wrażenie, że mężczyźni się mnie boją – może pora na coś nowego.
Bingo! Paweł zawrócił mi w głowie. Doskonale wiedział, jak obchodzić się z dojrzałą, świadomą własnej wartości kobietą. W zamian dostał stabilizację finansową, a nawet więcej. Nie trwonił pieniędzy wyłącznie na zachcianki. Przede wszystkim inwestował. W nas, bo potrafił znaleźć na przykład działkę za pół ceny, a dzięki temu mądrze ulokować pieniądze. I w siebie. Sfinansowałam mu kilka kursów, dzięki którym się rozwijał. Imponowało mi, że ciągle chce się uczyć czegoś nowego. Był pełen energii, tryskał entuzjazmem, co pozytywnie wpływało również na mnie.
Szybko postanowiliśmy zalegalizować nasz związek. Nie było na co czekać, skoro ten układ się sprawdzał. Moi rodzice nie byli zadowoleni, ale potrafili się zachowywać bardziej taktownie niż moja siostra. Sara, choć minęły dwa lata, wciąż nie mogła się pogodzić z moim wyborem.
Niedawno wpadła do mnie na kawę. Oczywiście najpierw upewniła się, że Pawła nie ma w domu.
– Jeszcze ci się nie znudziło? – rzuciła od niechcenia, przyglądając się leżącym na stole rzeczom. Kilka książek, nowy aparat fotograficzny, iPad. Wszędzie były widoczne ślady obecności mojego męża.
– Nie zaczynaj – upomniałam ją, stawiając na stole tacę z filiżankami.
– Mamę możesz uciszyć, ze mną ci się nie uda – odparła hardo.
Patrzyła mi prosto w oczy, a we mnie narastał gniew. Byłam na tyle dorosła, żeby samodzielnie podejmować decyzje, nawet jeśli nie mieściły się mojej siostrze w głowie.
– Obserwuję go na Instagramie i nie mogę się nadziwić, że na to wszystko pozwalasz – westchnęła. – Naprawdę pozwoliłaś mu lecieć na weekend do Rzymu z kumplami? Z relacji wynikało, że świetnie się bez ciebie bawi...
– Nie wiedziałam, że masz konto na Instagramie – odbiłam piłeczkę. – Już nie uważasz tego za stratę czasu? Czy po prostu Paweł cię intryguje?
– Raczej denerwuje! – prychnęła. – Nie mogę siedzieć cicho, kiedy jakiś cwaniak wykorzystuje moją siostrę.
– Rozmawiałyśmy o tym setki razy…
– I nadal nie rozumiem. Jesteś kobietą sukcesu. Masz pieniądze, wygląd, pozycję. Mogłabyś mieć każdego, a ty pozwalasz się okradać jakiemuś czterdziestolatkowi z syndromem Piotrusia Pana. – Ton głosu mojej siostry znów był ostry i nieprzyjemny.
– Kiedy mężczyźni wiążą się kobietami, które korzystają z ich majątku, to jakoś nikt nie widzi problemu.
Sara tylko westchnęła, a potem upiła łyk kawy.
– Jak sobie chcesz, ale będziesz tego żałować. I to raczej prędzej niż później.
– Możliwe, ale teraz chcę się cieszyć obecnością Pawła w moim życiu. Jest mi z nim dobrze i tyle – skwitowałam. – Zrobię wszystko, żeby i on był ze mną szczęśliwy.
– Oj, jemu na pewno niczego nie brakuje. – Sara zaśmiała się cynicznie. – A wracając do Instagrama, to dlaczego nie wstawił jeszcze żadnego zdjęcia z tobą? Czyżby wstydził się swojej bogatej żony?
– Bo go o to poprosiłam – odparłam. – Nie mamy przed sobą tajemnic, a ty nie baw się w detektywa, bo to żałosne. Poza tym on tam pokazuje swoje podróże i recenzje książek. Na tym się dziś zarabia, wiesz?
Sara wyglądała na zmieszaną. Chciała mi dopiec, i znowu jej się nie udało. Trzymałam rękę na pulsie. Nie musiałam jej się spowiadać ze wszystkiego, co dotyczy mojego małżeństwa. Nie powiedziałam jej, że podpisaliśmy intercyzę. Nie byłam tak naiwna ani zaślepiona, jak się wydawało mojej rodzinie. Układ miłosny to jedno, a zabezpieczenie swoich interesów drugie. Każde z nas będzie czerpać z tego związku na swój sposób, dopóki będziemy razem. To mi wystarcza, nie zamierzam zatruwać swoich myśli obawami, co będzie za pięć, dziesięć lat. Pożyjemy, zobaczymy. Może on zechce odejść, może ja go odepchnę…