"Narcyz to taki facet, który słucha tylko wtedy, gdy mówisz o nim", mawiał Marlon Brando. Związek z człowiekiem, który domaga się podziwu i umniejsza twoje potrzeby, najpierw frustruje, ale potem niszczy twoje poczucie wartości. Uciekaj, apelują eksperci.
Spis treści
Jest taki wiersz Wisławy Szymborskiej: „Spojrzał, dodał mi urody, a ja wzięłam ją jak swoją. Szczęśliwa połknęłam gwiazdę”. Tak to właśnie na początku wyglądało z Tomaszem – opowiada Agnieszka. O sobie mówi, że jest dziewczyną z drugiego rzędu. Trzydzieści sześć lat, singielka, praca w wydawnictwie. – Powiedział, że mam klasę, a ja odparłam: ty też. Odwiózł mnie do domu, następnego dnia czekał po pracy. Przysyłał kwiaty, odbierałam je w recepcji. Czułam się trochę, jakbym grała w jakimś przedstawieniu. Ale był to piękny spektakl. Związki z narcyzem często zaczynają się od fanfar. Książę, rycerz na białym koniu, mężczyzna moich marzeń, zwalił mnie z nóg – to stały motyw opowieści, które słyszą psychoterapeuci. – Ale tak jest na krótką metę – mówi mi Thomas Erikson, pisarz i trener personalny, autor książki „Otoczeni przez narcyzów”.
Narcyz bombarduje kobietę dowodami miłości, by uwierzyła, że jest jego bratnią duszą. Jest czarujący, uważny, przynosi prezenty. A potem nagle robi się nieprzyjemnie..
W związku Agnieszki pierwszy zgrzyt zdarzył się po kilku tygodniach. Na sobotę Tomasz zaplanował lot na paralotni. Był podekscytowany, mówił o tym bez przerwy. Zamierzali wychodzić z domu, gdy zadzwonił telefon. Mama Agnieszki źle się poczuła: czy córka mogłaby ją zawieźć do lekarza? Tomasz się wściekł. Zaczął krzyczeć, że przecież mieli plany. – Powiedziałam, że może jechać sam, ja i tak mam przecież tylko patrzeć. To ostatnie zdanie doprowadziło go do furii „Jak to tylko patrzeć?! – wrzeszczał. – Ty najwyraźniej nie jesteś gotowa na poważny związek!” Wyszedł, trzaskając drzwiami. Gdy Agnieszka to wspomina, kręci głową z niedowierzaniem. Ale wtedy była przerażona. Najpierw się popłakała, potem ubłagała siostrę, żeby to ona zabrała mamę do lekarza. Sama pojechała na wilanowskie błonia szukać Tomasza i jego paralotni. Zdążyła w ostatniej chwili, akurat miał startować. Nagrała film, zrobiła zdjęcia, długo mówiła o tym, jak pięknie wyglądał na tle nieba i jak bardzo podziwia jego odwagę – zostało jej wybaczone. Ale podobne sytuacje zaczęły się powtarzać. Ciągle coś robiła źle, ciągle miał pretensje. Czuła się zdezorientowana, bo przesadnie reagował na sprawy błahe. Nie podobał jej się film, który podobał się jemu? – „Co ty możesz wiedzieć o dobrych filmach!”. Robił pogardliwe uwagi, gdy kupiła niewłaściwy ser lub na imprezie wyszła po drinka, gdy on opowiadał przezabawne anegdotki. Ale najczęściej słyszała: „Nie obchodzi cię, jak ja się czuję?!”. – A mnie już wtedy tylko to w moim życiu obchodziło – opowiada Agnieszka. –
Stawałam na głowie, żeby Tomasz był zadowolony. Zawsze najważniejsze było to, co on chce robić, gdzie jechać, co obejrzeć, co zjeść. Moje potrzeby znikały. Byłam tak zakochana, że zrezygnowałabym ze wszystkiego, byle on był szczęśliwy. Ale nie był. Coraz częściej czułam się przy nim beznadziejna, nieudolna.
A potem uszczypliwości przeszły w obelgi – że niczego nie potrafi, że nie myśli. I że gdyby nie była taka głupia, toby rozumiała, o co mu chodzi.
Marlon Brando mawiał, że narcyz to taki facet, który słucha tylko wtedy, gdy mówisz o nim. Gdyby jednak narcyzm polegał wyłącznie na tym, można by to uznać za słabostkę. Skłonność do samozachwytu nie musi być groźna dla innych ludzi. Można mieć rys narcystyczny w charakterze, który przejawia się pewnością siebie, ambicją, parciem do sukcesu. Nie dzieje się to niczyim kosztem.
Narcystyczne zaburzenie osobowości to jednak sprawa o wiele poważniejsza, bo zaburzona osoba potrzebuje niekończącej się uwagi, podziwu i pochlebstw. W głębi duszy ma bardzo niskie poczucie własnej wartości i szuka aprobaty na zewnątrz. Podziw to eliksir życia narcyza. Postrzeganie siebie uzależnia od tego, jak go widzą inni. Im więcej dowodów uznania, tym lepiej czuje się sam ze sobą. Ale poczucie własnej wartości oparte na podziwie otoczenia jest niestabilne. Trudno go wymóc na otoczeniu, łatwiej wymusić to na osobie w bliskiej relacji. Jej rolą staje się podtrzymywanie w narcyzie przekonania, że jest lepszy, piękniejszy, mądrzejszy, ważniejszy od innych. Żona czy partnerka ma stale dokładać do ognia samouwielbienia.
– Podobnie jak psychopata narcyz szuka ludzi, którzy mają coś, czego on chce. Mogą to być pieniądze, usługi, władza, dach nad głową – mówi Thomas Erikson. – Tym się jednak różni się od psychopaty, że musi czuć się doceniany i kochany. Jeśli mu to dasz, bardziej prawdopodobne jest, że padniesz jego ofiarą. Osoby empatyczne, lojalne, tolerancyjne, wrażliwe, gotowe do poświęceń to ofiary idealne. Jak psychopatę, tak i narcyza cechuje brak empatii. Niewiele obchodzi go, co czują inni. Są po to, by być publicznością i by maksymalizować jego przyjemność.
W relacjach ta druga osoba nie jest ważna sama w sobie. Ważne jest to, co może dać, by on czuł się lepiej. Sęk w tym, że nic nie czyni go szczęśliwym na długo.
A gdy narcyz czuje się zły, rozczarowany lub sfrustrowany, winna jest zawsze ta druga osoba. Co gorsza, jego sposobem na to, by poczuć się wspaniałym i wyjątkowym, jest dezawuowanie innych. Również tych, którzy go kochają i się o niego troszczą. Dowartościowuje się ich kosztem: gdy są gorsi, on jest lepszy.
Bärbel Wardetzki, niemiecka psychoterapeutka, autorka książek o narcyzmie, podkreśla, że życie z tak zaburzoną osobą mocno wpływa na poczucie własnej wartości: „W jego partnerce szybko narasta przekonanie, że jest nieatrakcyjna, nudna, nic niewarta. Na początku słyszała, że jest idealna, wyjątkowa, teraz partner nie przestaje jej krytykować. Czuje się bezwartościowa i żałosna, przestaje być osobą, którą myślała, że jest”.
– Przyjaciółka ostrzegała mnie, że Mateusz to typ faceta, który z nagim torsem wystaje przed lustrem. Podśmiewałam się z niego, ale gdy zwrócił na mnie uwagę, jakby wszystkie bezpieczniki się wyłączyły – opowiada Aneta.
Stanął na piedestale, a ja z pokorą mu usługiwałam. Byłam troskliwa, cierpliwa, wyrozumiała, wspierająca, a przede wszystkim nieustająco pełna podziwu dla wszystkiego, co robił i mówił. Kiedy teraz słyszę o potrzebie ugruntowania dziewcząt do cnót niewieścich, to ja się mocno w tym związku ugruntowałam – dodaje z ironicznym uśmiechem.
Gdy zaszła w ciążę, pomyślała, że czas, by role się choć częściowo odwróciły. Tyle mu dała, chyba może oczekiwać czegoś w zamian? Ale z narcyzami to tak nie działa. Kiedy mówiła Mateuszowi, że potrzebuje jego wsparcia, jakby nie słyszał. Chętnie przyjmował gratulacje jako przyszły tata, natomiast w ogóle nie przyjmował do wiadomości, że ona, przyszła mama, może nie czuć się dobrze.
Gdy byliśmy sami, miałam wrażenie, że jest po prostu zirytowany. Nigdy nie usłyszałam choćby: jesteś zmęczona, odpocznij, zrobię ci herbaty.
Jeśli się denerwowałam, mówił: „Zawsze się na mnie wydzierasz, więc nie dziw się, jeśli nie traktuję cię dobrze”.
Pytam Thomasa Eriksona, czy skoro jesteśmy – jak pisze w swojej książce – otoczeni przez narcyzów, to znaczy, że ludzi z tym zaburzeniem przybywa. – Z klinicznego punktu widzenia – nie. Natomiast przybywa ludzi wykazujących narcystyczne cechy, zachowujących się jak narcyzi. Wpływa na to sposób, w jaki wychowujemy dzieci: bo jeśli ktoś od najmłodszych lat słyszy, że jest fantastyczny, uroczy i zasługuje na wszystko, co najlepsze – bez konieczności wkładania w to żadnej pracy... „Niektóre dzieci nie mogą nawet narysować prostej kreski na kartce papieru, by rodzice nie piali z zachwytu” – zauważa Bärbel Wardetzki.
Psychoterapeutka jest zdania, że takie pompowanie samozachwytem również prowadzi do zaburzeń osobowości – stawiane na piedestale dziecko dorasta bez właściwego obrazu siebie. W gruncie rzeczy jego prawdziwe ja jest niedostrzegane przez rodziców. Jednak najczęściej ludzie z narcystycznym zaburzeniem osobowości wychowywali się w innych domach. Nie chwalono ich, przeciwnie – krytykowano, wyśmiewano. Nigdy nie byli wystarczająco dobrzy i nie czuli się kochani. Niską samoocenę, głębokie zwątpienie w siebie próbują sobie skompensować przez stworzenie przerośniętego, idealnego ja. A później go bronią, raniąc innych.
Z relacji z narcyzem niełatwo się uwolnić. Agnieszka opowiada, że cały czas miała w głowie początek ich związku i wierzyła, że znów może być jak dawniej, jeśli tylko bardziej się postara. Dopiero psychoterapeutka, do której trafiła mocno już psychicznie pokiereszowana, uświadomiła jej, jak bardzo Tomasz nią manipulował. – Wciąż słyszałam: gdybyś zachowywała się inaczej, to nie byłbym taki wściekły. Albo: powinnaś się bardziej postarać, ale i tak cię kocham i będę z tobą. Umniejszał mnie i oczekiwał wdzięczności. Nie potrafiłam stawiać granic, bronić siebie.
Psychologowie podkreślają, że ilość krzywdy musi być naprawdę duża, by manipulowana przez narcyza osoba zaczęła walczyć o siebie. Tym bardziej że gdy ofiara się odsuwa, on staje się słodki jak miód.
Narcyz nienawidzi tracić rzeczy, które do niego należą. Są częścią jego wizerunku, dlatego nie chce dopuścić do rozstania. A zna swoją ofiarę na tyle dobrze, by uderzać w najsłabsze miejsca – zauważa Thomas Erikson.
Anecie to urodzenie dziecka otworzyło oczy – odeszła od Mateusza. Było jej łatwiej, miał już kolejną ofiarę, którą bombardował miłością. Aneta: – Przeczytałam gdzieś, że narcyz nie myśli, że wykorzystuje innych. Raczej wierzy, że każdy powinien być wdzięczny za luksus przebywania z nim. Ale ja mam teraz w życiu inne luksusy.