Ten trend na siwe włosy na początku bardzo mi się podobał. Dziś coraz częściej czuję go jako presję. Słyszę: "czemu nie chcesz być naturalna?". A ja nie jestem jeszcze gotowa na siwiznę. Może kiedyś, ale nie teraz.
Spis treści
Od kilku lat z każdej strony słyszę, że siwe włosy są modne, że to wyraz siły, naturalności, akceptacji siebie. W internecie pełno zdjęć kobiet z hasłami typu „silver is the new sexy” albo „bądź sobą – nie farbuj!”. Media piszą jak nosić siwe włosy. Albo jak ładnie siwieć. A ja? Ja farbuję. Regularnie. Starannie. Z wyboru.
I naprawdę wszystko rozumiem. Andie MacDowell i Meryl Streep wyglądają pięknie. Ale jednak Meryl ma 25 lat więcej niż ja, a Andie niecałe dwie dekady więcej. Ja za rok skończę 50 i jakoś nie umiem sobie jeszcze wyobrazić, że mam siwe włosy. Tzn, ja je mam, ale farbuję.
Zaczęłam zauważać pierwsze siwe włosy kilka lat temu. Miałam wtedy problemy i niestety, odbiło się to na włosach. "Nie tylko osobiste rzeczy wpłynęły na postępujące siwienie. Zaobserwowałam, że wiele moich klientek zaczęło gwałtownie siwieć po wybuchu wojny na Ukrainie", mówi moja zaprzyjaźniona fryzjerka, Iwona Bednarska z Beaute Bar w Warszawie. I dodaje, że mimo trendu panującego w mediach ona nie widzi tego zupełnie w swojej praktyce. "Kobiety potrafią farbować dosłownie jedno pasmo włosów, które siwieje, bo im to przeszkadza", mówi. I dorzuca, że ma zaledwie kilka klientek, które noszą dumnie siwe włosy, ale to te, którym one pasują. Mają piękną siwiznę, a do tego idealną sylwetkę i nietuzinkową urodę. Reszta - farbuje najmniejszy odrost.
Z czego wynika pragnienie ukrycia siwych włosów? Cóż, białe włosy, kiedy w duszy maj i poczucie, że ma się 30 lat? Siwizna kojarzy się z wiekiem, a ja nie czuję się "na siwy wiek". Drugim powodem jest kontra do trendu.
Kiedyś robiłam to z przyzwyczajenia. Teraz – trochę na przekór. Bo nie zgadzam się na to, że tylko jeden sposób starzenia się jest dziś "właściwy". Od momentu, kiedy powiedziałam głośno, że nie chcę mieć siwych włosów, zaczęło się. Że jestem sztuczna. Że "trzymam się kurczowo młodości". Że nie potrafię się wyluzować i być sobą. Serio. Takie niby żarty, ale podszyte "mądrością z mediów społecznościowych". Ostatnio na pytanie koleżanki, czemu nie mam dość odwagi, by nie farbować odrostów, zapytałam, czemu ona nie ma dość odwagi, by nosić włosy na nogach. Przecież je ma.
Ale przecież to, że farbuję włosy, nie znaczy, że nie akceptuję siebie. Wręcz przeciwnie – czuję się sobą bardziej, kiedy patrzę w lustro i widzę ten głęboki kasztanowy kolor, który mam od lat. To mój wybór. Mój komfort. Mój styl. Zgadzam się, że z wiekiem coraz bardziej lubimy siebie, nawet jeśli nie dopinamy tych ulubionych dżinsów z liceum. Włosy były zawsze moją ozdobą. Chciałabym ją wciąż mieć. I nie wstydzę się do tego przyznać.
Inna sprawa, że nie chcę być częścią trendu, który z nowej normy robi kolejne wymaganie. Bo czy naprawdę musimy wszystkim mówić, jak mają wyglądać, nawet jeśli to "dla ich dobra"? Wiem, że jestem dojrzała. Wiem, że mam siwe pasma. Wiem też, że lubię siebie z farbowanymi włosami. I nikomu nic do tego.
Nie muszę wyglądać "naturalnie", żeby być prawdziwa. I w ogóle nic nie muszę. Ale to przyjemne uczucie!