Wywiad

Andrzej Chyra: "Byłem gotów poświęcić część siebie"

Andrzej Chyra: "Byłem gotów poświęcić część siebie"
Fot. AKPA

Andrzej Chyra to ekranowy demon. Obserwator rzeczywistości na tyle krytyczny, że nie umie być bierny. Ostro włączył się do walki o demokrację. Mówi, że to dla syna: „Nie będę czekał z podkulonym ogonem, aż ktoś mi narzuci poglądy”. Drogo za to płaci, bo stracił niewinność artysty. Ale jest wierny zasadom. Jak jego filmowy bohater, trener „Papa” Stamm.

Andrzej Chyra wychował się w Złotoryi. Z dzieciństwa pamięta zapach poziomek, warsztat stolarski dziadka i kościół, do którego w dorosłym życiu nie będzie mu po drodze. Oraz wycieczkę po miasteczku, na którą w wieku pięciu lat zaprosił kolegę: targ, stacja kolejowa, fabryka bombek, stadion, sad z jabłkami. Skończyła się wielkim laniem, pierwsza szkoła życia. Dzieci uczą się przez doświadczenia, a nie lekcje, których im udzielamy – tak będzie po latach wychowywał syna Tadeusza. Na warszawskiej PWST kończy wydział aktorski i reżyserski. Przez 10 lat… nie gra. Żeby przeżyć, reżyseruje w telewizji talk-show Wieczór z Alicją. Tam spotka Krzysztofa Krauzego. Rodzi się najczarniejszy charakter w polskim kinie. Chyra ma 35 lat i rolą Gerarda w Długu rozsadza system. Zostaje specjalistą od mocnych ról. „Nie z każdej wychodzę bez szwanku” – mówi. Recenzenci piszą: „Aktor kameleon. Czysty brylant”. Jego role zapamiętuje się na długo. Pracował z Falkiem, Koterskim, Szumowską i Warlikowskim. Ostatnio zagrał Feliksa „Papę” Stamma u Żuławskiego w filmie Kulej. Dwie strony medalu. I wyznaje: „Na polu eksperymentów ciągle jestem aktywny, nawet jeśli to nie są czasy dla prowokujących sześćdziesięciolatków. Ale moim głównym celem jest robić wartościową sztukę”. 

Andrzej Chyra o roli w filmie "Kuleja": "Stamma wyróżniała elegancja myślenia"

"Twój STYL": Stamm mówił: „Nie ma ludzi odpornych na ciosy. Są jedynie ludzie źle trafieni”. Można to potraktować jako metaforę.

Andrzej Chyra: Można. Dawał Kulejowi uwagi: „Teraz odpuszczasz. Nie wychylasz się, robisz uniki. Twój przeciwnik musi mieć wrażenie, że jesteś słaby, niedysponowany. Chronisz energię, a na mój znak atakujesz”. Wiedział, że wrażenie, jakie robimy na innych, ma ogromny wpływ na to, jak jesteśmy oceniani. Ludzie nas „czytają”. Karl Lagerfeld mówił, że gdy widzi na ulicy mężczyznę w dresie, wie, że to facet, który pogubił się w życiu. Zbierając okruchy wspomnień o Stammie, pytałem, jak chodził ubrany. Poza państwowymi uroczystościami zawsze w trampkach. Na zdjęciach z olimpiady w Meksyku ma superadiki z tamtych czasów i szerokie płócienne spodnie. Klasa z przedwojennym sznytem. I elegancja. 

Otóż to!

Wydawałoby się, że w kontekście boksu trudno mówić o elegancji, a jednak. Perfekcjonizm czasem bywa prostacki, ale Stamma wyróżniała elegancja myślenia, działania, bycia w świecie. Genialnie „czytał” ludzi, co mu pozwalało skutecznie kreować zawodników wybitnych. I wojowniczych. Nasza spuścizna pozaborowa, przegrane powstania i katolicyzm stworzyły zestaw wartości narodowych, który jest dla nas zabójczy. Zabrzmi to brutalnie, ale nasi bohaterowie to często ludzie, którym się nie udało. Poświęcili życie, choć z góry byli skazani na klęskę. Stamm stawiał na zwycięstwo i lepszą przyszłość. Był w tym wielkim nowoczesnym patriotą.  

Andrzej Chyra o mentorach: "Przestaliśmy odróżniać to, co nam wciskają inni, od własnych poglądów"

Rozmawiamy o mentorach zawodowych. Można mieć mentora na życie?

Mentor na życie to dobra rzecz, ale nie może zastąpić rozumu, wolnej woli, niezależności myślenia. Popularnością cieszą się wszelkiej maści poradniki, coachowie, przewodnicy duchowi, bo dają jakiś rodzaj ulgi. Ktoś nas wysłucha, pocieszy, podpowie, co robić, i mamy poczucie, że rozwiązaliśmy wszystkie problemy. Z wdzięczności cudze myśli przyjmujemy za własne. Przestaliśmy odróżniać to, co nam wciskają inni, od własnych poglądów. Szukamy łatwych, ładnych formułek. Ślepo wierzymy w fora internetowe, w zdanie polityków, opinie newage’owych mędrców. Żyjemy w świecie nowych katechizmów życiowych, które dotyczą wychowania dzieci, relacji damsko-męskich, języka. Internet dał nam możliwość szybkiego uśmiercania przeciwników pogłoską zbiorową. Wiele osób zostało wykluczonych nie dlatego, że sąd skazał ich prawomocnym wyrokiem, tylko że ktoś ich o coś pomówił. Niszczymy też autorytety. W erze PiS-u to był sposób na zerwanie tradycji kultury i myśli nowoczesnej Polski, co podchwyciły nowe pokolenia jako swoją szansę na wykoszenie tych starszych. A PiS dał nam wtedy Kaczyńskiego, Macierewicza, Rydzyka. Cyniczny i bezduszny paradygmat władzy za wszelką cenę.

Widzi pan wyjście z tej sytuacji?

Zachęcam ludzi do myślenia. Zawsze będę bronił zdrowego rozsądku i szacunku dla ludzi, godności. Nie czekam z podkulonym ogonem, aż ktoś mi narzuci swoje poglądy, myśli i wzorce zachowań. Stamm jest tu wzorem do naśladowania. 

W pewnym momencie daje Kulejowi drugą szansę. Jest pan orędownikiem drugiej szansy w życiu?

Jestem. Twardo stąpam po ziemi. Nie spodziewam się wzniosłych rzeczy po ludziach. Piękne postawy i czyny traktuję jako bonus. I jestem wyrozumiały. Uważam, że druga szansa jest czymś naturalnym i… moralnym. Jeśli jej nie dajesz, znaczy, że zamykasz się na rzeczywistość.

Andrzej Chyra o synu: "Nadszedł czas usunąć syna z moich wywiadów"

Syn widział pana w Kuleju?

Nie. Jest za mały. Owszem, wchodzi już w świat filmów, ale to zbyt skomplikowana historia dla dziewięciolatka. Chyba mnie widział w Magicznym drzewie, ale to było dawno, na dodatek to jedna z moich najsłabszych ról. Wie, że jestem osobą rozpoznawalną. Traktuje to jako element swojego paszportu. Pyta: „Czy znasz Andrzeja Chyrę? Bo mój tata to Andrzej Chyra”. Okazuje się, że tylko część ludzi kojarzy, kim jestem.    

Prowadzi pan już z synem dyskusje na poważne tematy?

Tadek nie jest typem, który dzieli się przemyśleniami. To nas łączy. Prowadzę z nim rozmowy, które próbują tłumaczyć świat, ale nie przesadzam z tym. Dzieci uczą się przez doświadczenia, nie z lekcji, których im udzielamy. To, co przeżyją – zapamiętują. To, co usłyszą – zapomną. Nadszedł czas usunąć syna z moich wywiadów. Do 15 października ubiegłego roku Tadeusz był dla mnie ważną częścią opowieści i powodem, dla którego włączyłem się w walkę o demokrację. Przyszłość mojego syna, jego pokolenia była tak ważna, że byłem gotów poświęcić część siebie.

Andrzej Chyra o zaangażowaniu w politykę: "W jakimś sensie zdradziłem sztukę, oddałem twarz polityce"

Żałuje pan?

Nie. Ale cena była wysoka. W jakimś sensie zdradziłem sztukę, oddałem twarz polityce. Niektórym zaczęło się mylić, kim jestem. Jakby nie rozumieli, że byliśmy na krawędzi przepaści. Straciłem niewinność artysty. Postarzałem się fizycznie –widzę to w lustrze, na ekranie. Zaliczyłem przyspieszenie wieku, którego się nie spodziewałem. Jednak nie potrafiłem stać biernie. Kantowskie „niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie” to zestaw wartości, który nie wynika z kultury, ale z biologii. Troszczymy się o dzieci nie dlatego, że tak zostaliśmy wychowani, tylko że natura nas zaprogramowała. Dla mnie to był imperatyw. 

Rolą u Żuławskiego i w przedstawieniu Elizabeth Costello Warlikowskiego zrobił pan sobie piękny prezent na sześćdziesiątkę.  Sporządził pan przy okazji bilans zysków i strat?

 

Nie musiałem, bo go znam. Wszystko zaczynałem w życiu później. Karierę w wieku 35 lat, więc nie zakrztusiłem się sukcesem. Ojcem zostałem jako pięćdziesięciolatek, gdy byłem na to gotowy. Sześć lat temu zmieniłem styl życia, wyrwałem się z autodestrukcyjnego nałogu, odzyskałem ostrość widzenia. Przestałem być juniorem, zaczynam boksować w kategorii seniorów. Po co mam robić bilans, skoro dopiero coś zaczynam? Stamm zawsze patrzył w przyszłość. To, co zostało osiągnięte, jest paszportem do następnych zadań. Weryfikuje nas każde kolejne starcie.

Cały wywiad można przeczytać w grudniowym wydaniu magazynu "Twój Styl".

st_12_001_peleryna

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również