Jej związek ze starszym o 25 lat Edwardem Miszczakiem wzbudza sensację, odciągając uwagę od osiągnięć aktorskich. Anna Cieślak nie przejmuje się tym i przygotowuje też projekt, którym kolejny raz udowodni, że ma odwagę iść pod prąd.
Spis treści
Aktorka totalna. Potrafi zagrać wszystko. Jest jak kameleon. Ma imponujący dorobek aktorski, wiele nagród za role filmowe i teatralne. A jednak to jako żona Edwarda Miszczaka, dyrektora programowego Polsatu, wzbudza największe zainteresowanie. Jaka jest Anna Cieślak? Co się kryje za eteryczną powierzchownością panienki z dobrego domu? Skąd bierze siłę do tego, żeby iść własną drogą, często pod prąd?
Urodziła się w Szczecinie, młodość spędziła w Krakowie, od lat żyje w Warszawie. – To moje miasto – o którym tak mówi? – Wracam do domu, czyli dokąd? – Anna się śmieje. - Jestem tak samo szczecińska jak krakowska i tak samo krakowska jak warszawska. Mój dom jest tam, gdzie moi bliscy, to nie jest miejsce na mapie.
Kiedy wyszła za mąż za Edwarda Miszczaka, który wówczas był dyrektorem w TVN, huczało od plotek, że to małżeństwo interesowne. Jak to? 25 lat różnicy wieku! Co ona w nim widzi? Załamała się, czytając w social mediach obrzydliwe wpisy na ich temat. Nie komentowała. Potem zrozumiała zjawisko „klikają się”.
Poznali się na festiwalu Mastercard OFF CAMERA. – Byłam rozbita po rozstaniu z poprzednim partnerem i czułam, że dojrzałam do tego, żeby być świadomą singielką - wspomina Anna. - Siedziałam z Piotrkiem Starakiem, piliśmy wino, a ja mu się zwierzałam. I przyszedł Edward, żeby przywitać się z Piotrem.
– „Jestem Anna Cieślak i nic od ciebie nie chcę”, powiedziała - opowiada Edward Miszczak. - Bo na festiwalu wszyscy czegoś chcą ode mnie.
Rozmawiali do piątej rano. Anna przyznaje, że zachwycił ją mózg Edwarda. Zaprosiła go na spektakl. – Przyszedł do teatru, a potem przez pół roku milczał - wspomina.
– Długo się nie odzywałem. Zakochałem się w niej tej nocy, ale uznałem, że to nie ma szans - tłumaczy się Edward. - Nie chciałem się ranić, bo wiedziałem, że to skończy się źle. Czyli nic nie wiedziałem. Zobaczyliśmy się ponownie na pogrzebie Piotrka Staraka.
– Piotr nas połączył. Tym razem na dobre. Nigdy nie myślałam, że w wieku 40 lat można się tak zakochać, stracić dla drugiej osoby głowę, przecież to się zdarza tylko w młodości. Dziś już wierzę, że miłość jest bezwiekowa – mówi Anna.
A Edward dodaje, że Anna go uratowała: – Kiedy spotkałem Anię, byłem samotnym mężczyzną, który nie wiedział, co zrobić z życiem, jaki nadać mu sens. Wydawało mi się, że wraz ze śmiercią pierwszej żony, zawalił się mój świat. Kiedy padła diagnoza „glejak”, pozostało tylko odliczać dni. Dwa tygodnie przed śmiercią Małgorzata powiedziała do swojej siostry: „Muszę znaleźć mu żonę”. Popatrzyliśmy z Ewą na siebie mocno zdumieni. „Bo on sam nie da sobie rady, pogrąży się w tęsknocie i alkoholu”, wyjaśniła. „Pewnie na górze IPN-u nie ma, ale jakieś archiwa są. To ja wszystkie znajomości niebezpieczne poniszczę, a prawdziwą żonę ci znajdę”. To było w lutym. W maju poznałem Anię.
– Coraz bardziej chcieliśmy dzielić ze sobą czas, czuliśmy się przy sobie dobrze, bezpiecznie - mówi Ania. Rok później wzięli ślub. – Trochę obawiałem się pierwszego spotkania z teściami, rodzice Ani są zaledwie kilka lat ode mnie starsi, w dodatku oboje wysocy - śmieje się Edward. - Na szczęście była pandemia i „przedstawienie” odbyło się w bezpiecznym dla mnie formacie, czyli przez telewizję. (śmiech) Były święta, my w Warszawie, oni w Szczecinie - wszystko szło przez Skype’a. (śmiech) Ślub był w Krakowie, więc znowu miałem scenografię za sobą.
Mama Anny na początku bała się różnicy wieku. Tata nie wiedział, kim jest Edward. Zadał córce tylko jedno pytanie: „Czy jesteś szczęśliwa?”. Odpowiedziała: „Tak, tato, jestem szczęśliwa”. Anna nie myślała o ślubie.
– Żyłam w świecie, w którym jeśli ludzie się kochają, to są ze sobą, a jeśli się nie kochają, to się rozstają - mówi. - Po raz pierwszy pozwoliłam podjąć poważną życiową decyzję dotyczącą mnie samej mojemu partnerowi.
– Ten ślub w kościele był dla mnie ważny - mówi Edward. - Jestem katolem. Życie wiele razy przejechało mnie tak, że została mi tylko modlitwa do Boga, bo wszystkie inne racje zostały już wyczerpane. Przez lata pogłębiłem swoje przemyślenia i lubię rozmowę, i bycie z Bogiem. Ślub był 21 sierpnia. To ważne - to data ślubów w rodzinie Anny - rodzice, potem siostra, w końcu ona. – Byłem szczęśliwy jak nigdy - mówi Edward.
– Mamy dwie pory dnia, które są nasze. Pierwsza o siódmej, kiedy tylko wstaniemy i długo rozmawiamy przy porannej kawie. Kocham te godziny. Zimą przy stole, latem na balkonie – zdradza Edward. Anna lubi, kiedy mąż smaży jajecznicę. – Nikt nie robi tak pysznej jak on - zachwyca się. - Trochę cebulki, trochę szynki, trochę soli i pieprzu i rozbełtane jajko, oczywiście na masełku - niby proste, a jednak… Drugi ważny moment dnia, kiedy Anna wraca z teatru. – Przychodzi do domu około wpół do jedenastej i długo jeszcze nie może zasnąć, więc oglądamy jakiś film lub serial, teraz „Szoguna”. Nie mogę oglądać kolejnego odcinka bez niej - to zdrada serialowa! - śmieje się Edward. - Tego nauczyła mnie Ania. Więc czekam.
Kiedyś marzył, by żona nie pracowała, ale Anna chce i umie samostanowić o sobie. Od wielu miesięcy pracuje nad projektem, w którym porusza ważny temat. Stworzyła twórczy zespół, do którego zaprosiła konsultantów z wielu dziedzin, bo rzetelność jest dla niej kluczowa. To opowieść o młodych kobietach, które z jednej strony chcą spełniać swoje marzenia, a z drugiej strony podjęły decyzję, że nie zostaną matkami. Walczą o możliwość decydowania o własnym losie.
– Mam dużo do powiedzenia na temat, jak wygląda życie kobiet, które podjęły taką decyzję, z różnych powodów - mówi Anna.
- To będzie serial. Bo historie, które chcę opowiedzieć, wymagają zniuansowania i formy, która pozwoli uczciwie pokazać prawdę z różnych perspektyw. Wieloletnia współpraca Anny z Fundacją La Strada to jeden z filarów tego pomysłu. Doświadczenie i wiedza - oprócz osobistych przeżyć i obserwacji - sprawiły, że postanowiła wypowiedzieć się w jednej z najważniejszych dla kobiet kwestii. Tym projektem Anna chce sama zabrać głos, ale chce też oddać głos tym z nas, które nie zawsze są słyszane.
Cały artykuł do przeczytania w lipcowym numerze magazynu PANI.