Relacje

Beżowe flagi w związku są jak delikatne klepnięcie w ramię: stop, o tym trzeba pogadać

Beżowe flagi w związku są jak delikatne klepnięcie w ramię: stop, o tym trzeba pogadać
Fot. 123RF

Dużo mówi się ostatnio o flagach czerwonych - wyraźnych znakach ostrzegawczych, że w relacji dzieje się źle. Jednak czasem sygnały są subtelne. O czym informują delikatne beżowe znaki ostrzegawcze i dlaczego nie warto ich ignorować? O to pytamy psychoterapeutkę par, Jagodę Bzowy.

 

Czym są beżowe flagi w związku?

PANI: Kiedy w związku pojawiają się problemy, nieraz przypominamy sobie, że miałyśmy ich blade przeczucie już na początku. Tylko że to były drobiazgi. Za mało, żeby zapaliła się czerwona lampka.

JAGODA BZOWY: O ile czerwone flagi sygnalizują, że relacja staje się destrukcyjna, to beżowe informują o wyzwaniach. Zachęcają do obserwacji, refleksji. Tę kategorię znaków ostrzegawczych wymyśliła popularna tiktokerka Caito, oceniając profile w aplikacjach randkowych. Zwróciła uwagę na to, że jeśli ktoś zamieszcza wyłącznie selfie albo fotografie swoich posiłków, nie powinniśmy potem mieć pretensji, że nie pogada o literaturze albo odkryciach w dziedzinie psychologii. Zostałaś uprzedzona o jego zainteresowaniach. W gabinecie często spotykam pary, które weszły w związek, ignorując beżowe flagi. Pacjentka mówi: tylko ja organizuję wyjścia na randki, na imprezy, załatwiam bilety, wakacje, on w ogóle nie wykazuje inicjatywy. „Ale od kiedy tak jest?”, pytam. „No jak to, chyba od początku”, mówi ona. No właśnie. Flaga łopotała od pierwszych spotkań, a teraz, po latach, ona jest niezadowolona. On natomiast nie widzi problemu, jej inicjatywa bardzo mu zawsze odpowiadała.

Czyli beżowe flagi ostrzegają nas o różnicach, które z czasem mogą prowadzić do nieporozumień i osłabić więź?

Tak, nie przestrzegają nas, jak czerwone, przed zranieniem, nie oznaczają, że relacja będzie toksyczna, tylko zwracają naszą uwagę na problem w komunikacji, różnice w sposobie funkcjonowania. Są jak delikatne klepnięcie w ramię: stop, porozmawiajcie o tym, przyjrzyjcie się sobie uważniej. Jako psycholog cieszę się, że o nich mówimy, bo spotykam w pracy wiele par, które wiążą się ze sobą bez takiej refleksji. Mówią, że chcieli już ułożyć sobie życie – była chemia, kliknęło, więc nie zadawali sobie pytań o jakość relacji. Dopiero potem przychodzi pacjentka i mówi: „Czuję się samotna, mam wrażenie, jakbyśmy żyli na dwóch planetach. Z nim się nie da o niczym rozmawiać”. Okazuje się, że dobrze się dogadują, robiąc coś razem, uzgadniając plan działania, ale rozmowy na mniej praktyczne tematy nigdy im nie wychodziły. Ona się wypowiada, a on na to: „uhm”.

Przykład beżowych flag w związku

Moja znajoma uważa, że jej partner słucha jej selektywnie, nieuważnie. To beżowa flaga?

Znam podobne historie z gabinetu. Ona jest bardzo ekspresyjna, wraca do domu i opowiada, co się jej przydarzyło, z kim rozmawiała i o czym. Odnosi wrażenie, że partner się wyłącza. „No nie, ty mnie w ogóle nie słuchasz, halo, gdzie jesteś?”

A on na to: „Zmęczony jestem, ale słucham cię, słucham”.

„Tak? A to powtórz, co powiedziałam!” I mamy awanturę. Gdyby stosowali otwartą komunikację, ona by wyjaśniła, że czuje się lekceważona, nieważna, że ma poczucie bycia przez niego ignorowana. A on by odpowiedział: „To nie jest przeciwko tobie. Mam taki temperament, że nie jestem w stanie przyjąć tej ilości treści. Przez cały dzień gadałem w pracy z ludźmi, jestem wykończony. Nie okazuję ci obojętności, po prostu muszę się wyłączyć i odpocząć”.

Czyli ta flaga jest zwiastunem odmiennych poziomów ekstra- i introwersji?

Właśnie – nikt tu nie jest winien, nie ma tu złej woli. Różnią się. Introwertyk potrzebuje chwil ciszy, samotności, męczy go zgiełk, natłok informacji skłania go do przesiewania tego, co słyszy. Skoro dobrali się, jak wiele innych par, na zasadzie przeciwieństw, potrzebny będzie kompromis. Beżowa flaga to znak zapytania: czy chcemy z tymi różnicami żyć, czy umiemy coś z tym zrobić?

Czym różnią się beżowe flagi od czerwonych w związku?

Toksyczni partnerzy też czasem nie słuchają. Jak odróżnić flagę beżową od czerwonej?

Warto zawsze patrzeć na intencje. O czerwonej fladze mówimy wtedy, kiedy partner okazuje nam obojętność, żeby nas ukarać. Milczy, nie odpowiada, żeby nas zmusić do uległości, do ustępstw, coś chce w ten sposób osiągnąć. To nie jest jego cecha temperamentu, tylko zaplanowane działanie, stosowane w określonych sytuacjach, na przykład po sprzeczce. Strategia, a nie zmęczenie. Podam przykład. Czasem moje pacjentki przychodzą do mnie z wątpliwością, czy nie padają ofiarą gaslightingu. Bo kiedy opowiadają partnerowi o tym, co się zdarzyło w pracy, on gasi: „Przesadzasz, to nic takiego”. To oczywiście nie jest budująca reakcja: w psychologii mówimy, że druga osoba nie dostaje uprawomocnienia, czyli zrozumienia dla swoich emocji, a to może podrywać w niej zaufanie do siebie, do tego, co czuje.

Znam osoby, które zaczynają wiercić się na krześle, kiedy ktoś przystępuje do analizy emocji. Wołają: „O nie, tylko nie to, oczywiście znowu szukasz drugiego dna?!”.

Nieprzyjemna uwaga, zgoda. Ale to nie jest gaslighting, tylko ci dwoje nadają na różnych falach. Jedno analizuje, a drugie chce brać życie prosto, za bary. Czerwona flaga ostrzega nas przed gaslightingiem, natomiast beżowa informuje o odmiennym sposobie funkcjonowania, o różnicach w podejściu do rzeczywistości. One nie sprawią, że związek będzie toksyczny, choć może nie być udany, tak jak nieudane są ich rozmowy. Dlatego polecam moim pacjentom otwartą komunikację, bo ona pozwala sprawdzić intencje drugiej strony. Słuchaj, fatalnie się czuję, gdy opowiadam ci, co myślę, a ty sugerujesz, że przesadzam, że coś mi się zdaje. Jakby nie obchodziło cię, co czuję. Gaslighter jest manipulatorem, nie przyjmie tego komunikatu, wykręci kota ogonem, pod koniec rozmowy poczujemy się winne, że w ogóle ją zaczęłyśmy. Pamiętam parę, gdzie partner wmawiał żonie, że robi z igły widły – on już z nikim porozmawiać nie może, bo ona jest chorobliwie zazdrosna, chce go ubezwłasnowolnić, że widocznie sama ma sobie coś do zarzucenia, skoro podejrzewa go o romans. Zdradzał ją i to był gaslighting stosowany po to, żeby nawet patrząc na jego flirty, nie wierzyła własnym oczom, by ją osłabić, by nie odeszła, lecz znosiła sytuację. Ale spotkałam też parę, w której kobieta robiła wymówki partnerowi o jego zażyłe rozmowy z koleżanką na imprezie i usłyszała: „Słuchaj, przesadzasz, robisz z igły widły, ja tylko rozmawiałem, nic się nie wydarzyło”. Czy to gaslighting? No nie. Czasem człowiek czuje się atakowany, chce się wytłumaczyć, obronić i używa niefortunnego wyrażenia, choć nie ma wcale złych intencji.

Beżowe flagi: czy zazdrość do nich należy?

Zazdrość może być beżową flagą?

Może być beżową, a może czerwoną. W związku, o którym opowiadałam, otwarta komunikacja wyciągnęła na wierzch problem tej pary – to ona czuła się niepewna, czuła lęk, że on ją zostawi, że jej nie kocha tak mocno, jak by chciała. Terapia bardzo im pomogła, powstrzymała rozwój problemu. Ale w mojej książce („Jak unikać toksycznych facetów”) opisałam przykład zazdrości pod czerwoną flagą – człowieka, który kontrolował bliską osobę na każdym kroku, sprawdzał jej torebkę i telefon, zniechęcał do spotkań z przyjaciółmi i rodziną, rozliczał z czasu, ingerował w strój, żeby nie wyglądała zbyt atrakcyjnie. To było destrukcyjne, eskalowało i doprowadziło do ostrego konfliktu i rozstania. Zazdrość jest zresztą bardzo częstym tematem na terapii, wiele par przychodzi do mnie z tym problemem w różnych przejawach.

A jeśli zauważamy, że partnera niezbyt cieszą nasze sukcesy? Czy to nie jest ostrzeżenie, że w przyszłości nie będzie nas wspierał, że może być zazdrosny o nasze osiągnięcia?

Tego typu zazdrość może pokazywać, że partner czuje się niepewnie, ma problem z poczuciem wartości. Nie chce celowo umniejszać drugiej osoby, ale brak zadowolenia z siebie utrudnia mu cieszenie się jej sukcesami – szczególnie jeśli sam mierzy wysoko, jest ambitny. A czuje się gorszy. Gdyby wbijał szpile, komentował złośliwie: „No, miałaś szczęście, jakoś ci się udało; dziwne, a nie zauważyli, że nie potrafisz publicznie zabierać głosu?”, usłyszelibyśmy łopot czerwonej flagi. Czyli próbę podporządkowania drugiej osoby, doprowadzenia do tego, żeby zwątpiła w swoje umiejętności. Ale jeśli objawem jest brak radości, można rozmawiać. „Słuchaj, widzę twój dystans, to dla mnie przykre, bo uważam cię za przyjaciela, o co tu chodzi? Czy ty mi zazdrościsz?”.

On może odpowiedzieć: „Co ty wymyślasz, pogratulowałem ci przecież”.

Czyli zastosować najzwyklejszy unik. Nie jest w stanie uzewnętrznić się w swoim dyskomforcie. Ale nadal nie umniejsza, nie wbija szpili. Często podczas terapii mówię partnerom, że jeśli są w związku, to oznacza, że powinni starać się wzajemnie wspierać, nawet jeśli to trudne. Kto tu jest stroną mocniejszą, a kto potrzebuje wsparcia? Można nie ulec rozżaleniu i spytać: „Czy jest ci ciężko słuchać o mojej pracy? Może wolisz pogadać innego dnia?”. To, że chcemy się dzielić sukcesami, nie zawsze oznacza, że druga osoba ma przestrzeń, by je przyjąć. To jak z migreną. Pęka mi głowa, ale mój partner czuje się wyśmienicie i zaprasza mnie na imprezę. Powinnam iść, to dla niego ważne, ale nie będę w stanie bawić się dobrze. To trzeba brać pod uwagę. Żebyśmy nie wpadli w taką fazę, że każde zachowanie partnera, które nam się nie podoba, będziemy nazywać beżową flagą. Bo dopiero jeśli sytuacja się powtarza, jeśli partner zacznie ewidentnie psuć nam radość, warto się zastanowić, może pomyśleć o terapii partnerskiej.

Przed czym ostrzegają nas beżowe flagi?

Chodzi o to, żeby beżowa flaga nie była powodem wzajemnego obwiniania się?

Tak, bo inaczej niż przy czerwonej nie mamy tu osoby toksycznej, działającej na naszą niekorzyść. Dam taki przykład, który też często obserwuję w terapii. Jedno z partnerów ma utarte rytuały, lubi sobie poukładać plan dnia. Związek z impulsywną, spontaniczną, żądną przygód osobą musi być dla niego wyzwaniem – beżowa flaga będzie im codziennie powiewać nad głowami. Jedno lubi jeździć na wakacje w to samo miejsce latami i chodzić na kolacje do ulubionej knajpki, a drugie mówi: Znowu? Nie możemy zjeść gdzie indziej? Nie ma tu niczyjej winy.

Ta flaga pokazuje, że różnią się wartościami. Dla jednej osoby wartością jest stałość, a dla drugiej zmiany.

Tak, a pytanie brzmi: co chcemy z tym zrobić. Czy damy radę to pogodzić? Jedna z moich pacjentek tak poukładała sobie w życiu i w głowie, że kiedy podczas randkowania spotyka osobę żądną przygód, to nawet jeśli czuje sympatię i zainteresowanie, zrywa znajomość. Mówi, że już nie chce nieporozumień. Dla niej beżowa flaga jest sygnałem do rozstania. A inne pary przychodzą razem na terapię, bo skoczyły w związek na główkę, z optymizmem, że to się jakoś dotrze, jakoś ułoży.

Czy spotkała się pani z takim sygnałem jak niedotrzymywanie małych obietnic? Typu: „Wiesz co? Zawieszę tę półkę jutro”. I nie zawiesza. O czym to świadczy?

W czerwonym wariancie to może być działanie celowe, pasywna agresja. Opisuję w mojej książce przypadek osoby, która nie wynosiła śmieci, żeby zrobić na złość partnerce. Ale może to być również beżowa nieświadoma strategia radzenia sobie z oczekiwaniami, presją, jaką wywierają na nas inni. Tak manifestuję swoją wolę, kiedy nie umiem odmawiać wprost.

Nie umiem powiedzieć NIE, więc „zapominam”?

Właśnie tak. „O wybacz, mieliśmy obejrzeć film, zapomniałem, mam tyle na głowie”. Myślę, że na początku relacji to może być również niewerbalne wyrażenie wahania: nie zaangażowałe(a) m się jeszcze, nie oczekuj za wiele, nie licz na mnie na serio. Czasem takie postępowanie wybierają osoby z unikającym stylem przywiązania. Kiedy ktoś zbyt szybko się do nich zbliża, wiele oferuje, o wiele prosi – dystansują się, „zapominają”. To jest beżowa flaga, nad tym można pracować w terapii. O ile zdamy sobie sprawę, że problemy z dotrzymywaniem drobnych zobowiązań są dla partnera zapowiedzią niedotrzymywania ważniejszych obietnic w przyszłości.

Czy ostrzeżenia od członków rodziny, od przyjaciół też powinniśmy traktować jak beżową flagę? Czasem to oni zwracają nam uwagę na dzielące nas z partnerem różnice.

Zdystansowana para oczu zawsze się przydaje, szczególnie jeśli jesteśmy zakochani. To prawda, że inni ludzie potrafią zauważać rzeczy, które nam umykają, i jeśli wiele osób mówi: „słuchaj, zwróć na to uwagę… ”, warto się zastanowić. Ale musimy też spytać o ich intencje. Nieraz rodzice mają problem z odcięciem pępowiny, czasem spostrzeżenia bliskich są nadmiarowe, wybujałe od ich własnych lęków. Przypomina mi się pacjentka, którą przyjaciółka ostrzegała, że jej ukochany stosuje wobec niej love bombing. Bo adoruje ją przesadnie, te prezenty, kwiaty, coś tu nie gra. Radziłam jej, żeby porozmawiała z partnerem otwarcie, wyraziła niepokój spowodowany sugestiami przyjaciółki – tak samo jak zrobiła to przede mną. Był bardzo zmartwiony. Powiedział, że starał się o nią dbać najlepiej, jak umiał. Żeby czuła, że mu zależy. Nadal są parą, sądzę, że udaną. Czasem otoczenie się myli. Trzeba to mieć na uwadze.

 

Jagoda Bzowy - psycholożka, certyfikowana psychoterapeutka poznawczo- -behawioralna, seksuolożka. Specjalizuje się w terapii par i problemów interpersonalnych. Autorka książki „Jak unikać toksycznych facetów”, wyd. Prószyński i S-ka.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również