Historie osobiste

"Ja i romans? Byłam niewinna, ale wszyscy zaczynali wierzyć w plotkę puszczoną przez szwagierkę"

"Ja i romans? Byłam niewinna, ale wszyscy zaczynali wierzyć w plotkę puszczoną przez szwagierkę"
Plotka może zasiać niepokój i zniszczyć związek
Fot. Agencja 123rf

Tego, co przeżyłam w ostatnich miesiącach, nie życzyłabym najgorszemu wrogowi. Musiałam zmierzyć się z czymś, na co nie miałam żadnego wpływu, co wymknęło się spod kontroli… Efekt? Zerwane więzi rodzinne, wizja rozwodu i przerażenie dziecka.

Zaczęło się przyjemnie, od wieczoru w Teatrze Wielkim. Z powodu licznych obowiązków od dłuższego czasu nie mogłam wybrać się do opery. Zawsze wyskakiwało coś ważniejszego niż moja przyjemność. W końcu udało mi się zorganizować wolny wieczór. Mój mąż jak zwykle odmówił; nie lubił opery. Założyłam koktajlową sukienkę, która była elegancka, zarazem podkreślała atuty mojej figury. Do tego wieczorowy makijaż, kolczyki z diamentami, które dostałam od męża na dwudziestą rocznicę ślubu, moje ulubione perfumy i szpilki, dzięki którym moje nogi wydawały się dłuższe i smuklejsze.

– Hm, no nie wiem, czy powinienem cię wypuszczać z domu… Jeszcze ktoś mi cię ukradnie! – zażartował mąż, a w jego oczach ujrzałam budujący błysk podziwu.

– Zazdrosny? – Uśmiechnęłam się. – Mogłam kupić dwa bilety…

– Nie, dziękuję, to twoja pasja, nie moja. Baw się dobrze.

Napawałam się każdą chwilą, w której chłonęłam muzykę i atmosferę, a po spektaklu poszłam na późną kolację. I tak, jak życzył mi mąż, bawiłam się doskonale, celebrując czas spędzany we własnym towarzystwie.

 

Sensacyjne opowieści, które nie śmieszą

Dwa tygodnie później, na rodzinnym obiedzie u teściów, szwagierka przekazała przy stole sensacyjną wieść. Mianowicie ktoś widział mnie w sąsiednim mieście, jak w restauracji obściskiwałam się z jakimś młodym mężczyzną. Fakt, że z młodszym i że publicznie, było w tej historii najgorsze według mojej szwagierki. Najpierw pomyślałam: mało śmieszny żart. Zresztą nikt się też nie śmiał, za to wszyscy wpatrywali się we mnie, oczekując wyjaśnień.

– Widocznie mam sobowtóra – skomentowałam, wzruszając ramionami.

Atmosfera jednak nadal była ciężka, a gdy wracaliśmy do domu, mój mąż znacząco milczał.

– Chyba nie wierzysz w to, co powiedziała Teresa?

W odpowiedzi tylko mocniej zacisnął szczęki.

– Kamil, chyba-w-to-nie-wie-rzysz?! – wyskandowałam. – Byłam w operze i na kolacji.

Nie spojrzał na mnie, gdy odpowiedział:

– Właściwie… to nie wiem, co wtedy robiłaś. Byłaś sama.

– Mam chyba jeszcze bilet z teatru, ale rachunku z restauracji nawet nie wzięłam, bo i po co…

– No widzisz, a trzeba było – skwitował.

Poczułam się zraniona, że mój osobisty mąż, z którym przeżyłam dwadzieścia dwa wspólne lata, w ogóle rozważał kwestię mojego ewentualnego romansu. Zarazem byłam wściekła, że nie stanął w mojej obronie, nie wyśmiał Teresy. Co do jego ostatniej kwestii, nawet nie zasługiwała na komentarz. Tłumaczenie się było poniżej mojej godności. Spędziłam tamten wieczór sama. Owszem, wystroiłam się, ale to nie oznaczało, że zrobiłam to dla kogoś innego. A samotne wyjście z domu nie musi równać się zdradzie. Naprawdę tak słabo mnie znał? Tak nisko cenił moje zasady?

 

A może to problem jego zazdrości?

W domu nastały ciche dni. Córka, studiująca w innym mieście, zadzwoniła spanikowana.

– Mamo, błagam, powiedz, że to nieprawda!

– Oczywiście, że nieprawda. Kocham twojego ojca, nigdy bym go nie zdradziła. To jakaś paskudna plotka. Nie wiem, kto ją rozpuścił i jak dotarła do Teresy…

– A tata, jak się czuje?

– Nie odzywa się do mnie. To jest w tym wszystkim najgorsze. Nawet on mi nie wierzy… A ty bardziej martwisz się o niego niż o mnie. To niesprawiedliwe.

Po tygodniu cichych dni przerwałam milczenie. Ja mówiłam, on słuchał.

– Nie zamierzam przepraszać, bo nie mam za co. Przeciwnie, to ty mnie obrażasz swoim brakiem zaufania. Chcesz rozwodu? Proszę bardzo, ale z twojej winy. To ty niszczysz właśnie nasze małżeństwo!

Nazajutrz dostałam ogromny bukiet kwiatów, a Kamil przeprosił, że na podstawie niczym niepopartego pomówienia we mnie zwątpił. Wybaczyłam mu, choć nadal czułam się dotknięta. Byłam pewna stałości naszych uczuć oraz wzajemnej wierności. Kamil to wszystko podważył. Na tydzień, ale rysa na gładkiej tafli pozostała…

 

Z rodziną na fotografii

A jego rodzina uparła się ją pogłębiać. Teściowie nie chcieli mnie widzieć u siebie w domu, a szwagierka rozpowiadała wszem i wobec o mojej rzekomej zdradzie. Czemu to robiła? Komu chciała dokuczyć? Mnie, swojemu bratu? Co jej przyświecało? Może tu też chodziło o zazdrość? Bo my mieliśmy udany związek, a ona była dwukrotną rozwódką? Oczywiście to nie usprawiedliwia rozsiewania krzywdzących plotek.

Sądziłam, że ignorowanie jej to najlepsza metoda. Jak się znudzi i znajdzie sobie nowy obiekt do obgadywania, wszystko wróci do normy. Myliłam się. Kłamstwo się rozrastało, rodząc kolejne absurdalne fantazje – raz byłam widziana z blondynem, raz z brunetem, to znów z dwoma naraz, i utrzymywałam z nimi kontakty nawet po tym, jak mąż wybaczył mi zdradę. To się w głowie nie mieściło! Ta histeryczna opowiastka ujrzała światło dzienne przy rodzinnym obiedzie, ale roznosiła się także poza naszą familię.

– To prawda, że mąż wyrzucił cię z domu? – spytała współczującym tonem koleżanka z pracy.

Miałam tego serdecznie dość. Umówiłam się z Teresą, by raz na zawsze zakończyć ten temat. Gdy zażądałam, by przestała opowiadać o mnie wyssane z palca kłamstwa, albo niech przedstawi jakieś dowody na poparcie swojej tezy, ta złośliwa… baba tylko parsknęła śmiechem.

– Winny się tłumaczy. Widać masz coś na sumieniu, skoro tak cię to męczy.

Poczułam się wdeptana w ziemię. Nigdy przez cały okres małżeństwa nie spojrzałam na innego mężczyznę, ale teraz, czego bym nie powiedziała na swoją obronę, ona dalej będzie rozpuszczać plotki niszczące moją reputację w rodzinie i poza nią.

– Porozmawiam z rodzicami i Teresą – obiecał Kamil.

 

My albo oni

Podobno postawił im ultimatum: albo wierzą nam, albo plotce. W efekcie czego od dwóch lat nie widziałam teściów. Mój mąż i córka także nie. Tak oto plotka zerwała więzi rodzinne. Najwyraźniej poniewczasie teściowie tego pożałowali, bo próbują się z nami pogodzić, co nie będzie łatwe. Teresa przestała robić ze mnie famme fatale, ale co z tego? Raz puszczona w obieg historia wciąż gdzieś krąży i czasem jeszcze docierają do mnie jej echa. Staram się tym nie przejmować.

Nie zamykam się na moich teściów – choć Teresie chyba nigdy nie wybaczę – o ile naprawdę zrozumieli, że się mylili. Nie zamierzam jednak dowodzić im swojej niewinności. Jedna aluzja i… pożegnamy się na zawsze.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również