"Beksa", "zachowujesz się jak baba", "prawdziwi faceci nie płaczą" - takie komentarze słyszy codziennie wielu chłopców. Wyrastają na mężczyzn, którzy nie potrafią okazywać uczuć, tłumią smutek i żyją w poczuciu, że coś z nimi nie tak. A wiele tracimy nie pozwalając facetom na łzy...
Spis treści
Marek, lat 49: „Zawsze byłem dumny ze swojego ojca, który był żołnierzem i jeździł na międzynarodowe misje. Walczył w wielu wojnach i na misjach pokojowych, ratował życie ludzi i bronił sprawiedliwości. Ojciec był dla mnie wzorem do naśladowania i prawdziwym autorytetem. Od zawsze chciałem być taki jak on i spełnić jego oczekiwania, a ojciec uczył mnie, że mężczyzna musi być silny, odważny i nieustraszony. Że mężczyzna nie płacze i nie okazuje słabości oraz że jest panem swojego losu i nie potrzebuje niczyjej pomocy.
Serio myślałem, że tak działa świat i starałem się żyć według tych zasad. Nie dopuszczałem do siebie żadnych emocji. Nie płakałem nawet, gdy matka zmarła na raka. I taki właśnie wszedłem w relacje z kobietami. Poważny i zamknięty na uczucia. Nie umiałem okazywać emocji tym, które się do mnie próbowały zbliżyć. Nie umiałem się wtedy do tego przyznać, ale czułem się przez to samotny i zamknięty w sobie. Pewnego dnia, gdy wracałem z zajęć na studiach, zobaczyłem ojca leżącego na podłodze w salonie i trzymającego się za serce. Zadzwoniłem po karetkę i próbowałem go ratować, robiąc mu masaż serca. I wtedy ojciec spojrzał na mnie i powiedział: „Synu, nie bój się płakać. To nie jest słabość. To jest siła. Płacz, bo to znaczy, że żyjesz i kochasz. Ja byłem twardy i surowy i przez całe życie tylko raz powiedziałem twojej mamcie, że ją kocham. Wtedy, gdy się oświadczałem. Dziś bardzo tego żałuję, bo ona zasługiwała na miłość a ja nie umiałem jej tego powiedzieć.”
Po tych słowach jego ojciec przestał oddychać. Poczułem, jakby mi pękło serce. Nie potrafiłem powstrzymać łez i zacząłem płakać głośno i rozpaczliwie. Nie myślałem wtedy, co myślą sąsiedzi, którzy się zbiegli, ani personel medyczny, który przyjechał. Ważne było dla mnie tylko to, że nie tylko straciłem ojca, ale także – idąc za jego naukami, nigdy nie powiedziałem mu, że go kocham. Nie powiedziałem tego także mamie – i też już nigdy tego nie nadrobię. Płakałem z bólu i żalu. Trwało to kilka godzin. Rano obudziłem się z myślą, że jeżeli spotkam kobietę, którą pokocham, zawsze będę jej to powtarzał. Poszedłem nawet do tatuażysty i poprosiłem o napis przy nadgarstku: „Mówię o tym, co czuję”. Dziś jestem w ponad ośmioletnim związku z Martyną. Na początku nie było mi łatwo, ponieważ nigdy wcześniej nie powiedziałem nikomu słów „kocham cię”. Nigdy ich też nie usłyszałem, jedynie od mamy, dawno temu. Postanowiłem być szczery i przyznałem się do tego wszystkiego. Opowiedziałem Martynie, jak byłem wychowany i że bardzo chcę żyć inaczej. Ona mi zaufała. Intuicja podpowiedziała jej, że będę umiał. Nauczyłem się okazywać uczucia wbrew temu co ojciec powtarzał mi przez dwadzieścia lat, a jednocześnie na jego ostatnią prośbę. A kiedy urodził nam się syn powziąłem decyzję, że nauczę go tego od początku i zawsze będę mu powtarzał, że płaczą prawdziwi mężczyźni. Tylko tacy mają odwagę pokazać swoją delikatną stronę”.
Karol, lat 55: „Wychowały mnie mama i babcia. Byłem nieśmiałym i skromnym chłopakiem, który nie miał wielu przyjaciół i nie umiał się dobrze bawić. Nie lubiłem imprez, sportu, gier ani innych typowo męskich zajęć. Zawsze wolałem zostać w domu i poczytać książki. Próbowałem pisać wiersze i malować. Mama czasem siadała ze mną wieczorem i czytała mi swoją ulubioną poezję. Wchodząc w dorosłe życie myślałem, że świat tak wygląda. Zakochałem się w Asi w pierwszej klasie liceum. Była klasową gwiazdą, piękną i zgrabną. Podobała się wszystkim chłopakom. Napisałem dla niej wiersz i kiedy nadarzyła się okazja, podrzuciłem jej do plecaka. Następnego dnia omiotła mnie pogardliwym spojrzeniem a klasa wybuchła śmiechem. Okazało się, że pokazał ten wiersz kolegom, którzy zaczęli mnie wyzywać od „ckliwych bab” i „pseudoromantyków”. Nie rozumiałem zupełnie ich podejścia. Poczułem się tak zawstydzony, że miałem łzy w oczach, co dodatkowo rozbawiło wszystkich kumpli. Szczerze mówiąc, nie odważyłem się przez kolejne lata okazywać uczuć tak wprost. Nawet zdarzyło mi się zaprosić dziewczynę na randkę, ale trzymałem uczucia na wodzy. Bałem się ośmieszenia.
Na szczęście jest na świecie trochę wrażliwych osób, trzeba ich tylko znaleźć. Podjąłem pracę w wydawnictwie książkowym w moim mieście. Korektorką była w nim Agnieszka. Oboje mieliśmy wtedy po 30 lat. Urodziliśmy się nawet w tym samym miesiącu. Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, na jej biurku zobaczyłem poezję Leśmiana (mojego ukochanego poety). Zapytałem, czy wydajemy nową edycję jego tomików. Ona uśmiechnęła się uroczo i powiedziała: „Nie, tak sobie czytam, to mój ulubiony polski poeta”. Poczułem dreszcz. Potem, przy kolejnym spotkaniu, pijąc kawę w grupie znajomych z pracy tuż po zespołowej naradzie, powiedziała koleżance, że właśnie ukończyła psychoterapię. Zainteresowało mnie to i zapytałem, jak trafiła na terapię. I przeprosiłem, czy to nie jest zbyt intymne pytanie. Uśmiechnęła się i powiedziała, że spokojnie o tym rozmawia. Powiedziała, że wychowywali ją dziadkowie, ponieważ rodzice wyjechali do pracy do Kanady i nigdy nie wrócili. Czuła, że musi przepracować swoje poczucie samotności i porzucenia. Zapytałem, co najważniejszego wyniosła z terapii. I usłyszałem takie zdanie: „Jestem wrażliwą osobą i nie mogę udawać, że tak nie jest. Płaczę na filmach i to jest OK. I dobrze mi będzie tylko z kimś o podobnej wrażliwości, kto potrafi i śmiać się i płakać”. Stanęły mi w oczach łzy. Zapytałem, czy pójdzie ze mną na kolację, bo czuję, że mam jej wiele do opowiedzenia. Dziś jesteśmy od ponad dziesięciu lat razem. Kiedy płaczę, ona mnie całuję po oczach. Okazuję jej uczucia, a ona umie na to pięknie odpowiedzieć. I czuję się stuprocentowym mężczyzną.
Adam, lat 38: "Wszystko zaczęło się w dzieciństwie. Tata wychowywał mnie surową ręką. Dostawałem regularne lanie. Kiedyś, po bijatyce z chłopakami, przyszedł do szkoły, wszedł na lekcję i pokazał pasek. Powiedział, że jeśli będę ich zaczepiał to mają mu powiedzieć, a on mnie ukarze tym paskiem. Zrobił mi wstyd na całą szkołę. W szkole średniej zacząłem popijać. Niby wszyscy kupowali wtedy tanie wina, ale jednak ja piłem aż padnę. Dawało mi to rozluźnienie i zapominałem o przemocy z domu. Stałem się zaczepny i agresywny, oczywiście nie w domu. Tu bałem się podskoczyć ojcu. Wyżywałem się na innych.
Zawałem naukę i niestety musiałem powtarzać klasę. Po maturze znalazłem pracę w transporcie i tam poznałem Krzyśka. Był ode mnie o dwie dekady starszy i szybko zorientował się, że jestem pogubionym chłopakiem. Zaczął odgrywać rolę starszego brata, a może nawet ojca. Mówił mi o tym, jak zachowuje się prawdziwy facet. Ciekawe, nie było tam nic o biciu. Było o tym, że mężczyzna może mieć uczucia i może kochać, tęsknić i płakać. Nie wiem czemu, ale kiedy to słyszałem, popłynęły łzy. On dostrzegł we mnie tego małego przestraszonego chłopaka, który bał się własnego ojca.
Cierpliwie odpowiadał na moje pytania i tłumaczył wszystko. Dzięki niemu przestałem pić. Okazało się, że on też miał kiedyś problemy z uzależnieniem i także wychował się w zimnym domu. Poszedł na terapię i zaczął budować siebie od nowa. Widząc go pomyślałem, że wszystko jest możliwe. Zacząłem uprawiać sport, zrobiłem uprawnienia na kolejne samochody. Dziś jestem spokojnym człowiekiem. Nie spotkałem jeszcze miłości, bo dziewczyny z którymi umawiałem się, zwykle nie rozumiały mojej drogi. Jedna śmiała się, że nie piję. Inna powiedziała, że pewnie mam skłonność do przemocy po ojcu. Jeszcze inna była tak pozamykana, że gdy opowiedziałem jej o moich uczuciach, speszyła się i zamknęła w sobie. Jestem jednak dobrej myśli. Z pewnością istnieje gdzieś osoba dla mnie. Umiem kochać, pracować i... płakać.
Stereotypy i normy społeczne nakładają na mężczyzn presję, by nie okazywać słabości i nie płakać. Od dziecka słyszą „prawdziwi mężczyźni nie płaczą” i takie wychowanie, niestety, często powstrzymuje mężczyzn przed poszukiwaniem pomocy, kiedy im smutno. Jednak mężczyźni mają te same uczucia co kobiety i może, jeśli wreszcie przestaniemy się dziwić męskim łzom i będziemy wyrozumiałe dla naszych mężów, ale i synów, odważą się pokazać tę bardziej delikatną część swojej natury. Płacz nie odbiera mężczyznom męskości, a wręcz przeciwnie - świadczy o ich odwadze i uczuciowości, a okazywanie uczuć jest przecież tym, co wszystkie kochamy.