Na takie filmy chodzi się z odpowiednim nastawieniem. Wiadomo, że nie idziemy na Bergmana. Idziemy oglądać Bridget Jones, którą znamy i lubimy od lat. Znowu wpakuje się w kłopoty? Oczywiście! Z wiekiem Bridget staje się jeszcze bardziej romantyczna...
Świat kocha Bridget Jones. Przez te wszystkie lata od premiery pierwszej części w 2001 przychód ze sprzedaży biletów wyniósł ponad 760 milionów dolarów, Renée Zellweger dostała nominację do Oscara, a sama opowieść o życiu wiecznie ośmieszającej się i pakującej się w kłopoty singielki z Londynu zrewolucjonizowała sposób pokazywania bohaterek komedii romantycznych.
W nowej odsłonie "Bridget Jones: szalejąc za facetem", Bridget znów jest sama. Tym razem nie jest niczemu winna. Została wdową, gdy cztery lata temu, gdy jej ukochany Mark Darcy zginął podczas misji humanitarnej. Jest teraz samotną matką Billy'ego i Mabel i znowu utknęła na tej słynnej kanapie w piżamie, wychowując dzieci z pomocą lojalnych przyjaciół, a nawet Daniela Cleavera (uroczy Hugh Grant), który wspiera Bridget, ale wciąż ugania się za dwudziestolatkami.
Przyjaciele, Shazzer, Jude i Tom, koleżanka z pracy, a nawet lekarka (cudowna w tej roli Emma Thompson) wymuszają na Bridget, by wróciła do życia. Ich zdaniem najlepiej pomoże w tym aplikacja randkowa. I wtedy pojawi się on (Leo Woodall), chłopak piękny, który z lubością zdejmuje koszulkę (ku uciesze Bridget, jej przyjaciółek, koleżanek oraz widowni w kinie).
Czy różnica wieku da o sobie znać? I jak Bridget uda się ułożyć nowe życie z pracą, opieką nad dziećmi, romansem, tęsknotą za Markiem i ojcem? Powiem tak: Bridget dojrzała. I choć daje się porwać uniesieniom i jak dawniej potrafi robić szalone rzeczy i cieszyć się nimi, to jednak miłość, którą miała i czas, pokazały jej, co jest naprawdę ważne. I się zrobiło sentymentalnie i nawet płynęły łzy.
Są nawiązania do poprzednich części, żarty (autoironiczne) z operacji plastycznych i pogoni za młodością. Jest prawda o macierzyństwie i przyjaźniach. Rozmowy o magii i zwyczajnym życiu. Figlarna komedia romantyczna zamienia się w obyczajową opowieść o dorastaniu.
Nie chcąc spoilerować, by walentynkowe pokazy "Bridget Jones" przyniosły jednak trochę zaskoczenia, dodam, że pojawi się miłość. I spokój. Ale one przychodzą dopiero, gdy jesteśmy gotowi i nie uciekamy przed naszą historią, ale przyjmujemy ją i godzimy się z nią.
Film wyreżyserował Michael Morris („Zadzwoń do Saula”), na podstawie scenariusza napisanego przez autorkę książek o Bridget - Helen Fielding oraz zdobywczyni nagrody Emmy Abi Morgan i nominowanego do Oscara Dana Mazera. Renée Zellweger i Helen Fielding zostały producentkami wykonawczymi.
Premiera "Bridget Jones: Szalejąc za facetem" w Walentynki 2025 roku.