Historie osobiste

"Obie z siostrą zawiodłyśmy jako matki. Ja dawałam za dużo swobody, ona stawiała na reżim"

"Obie z siostrą zawiodłyśmy jako matki. Ja dawałam za dużo swobody, ona stawiała na reżim"
Fot. 123RF

Wciąż ścierają się ze sobą dwie skrajne opinie o wychowywaniu dzieci: ta, by zostawić im mnóstwo swobody, i ta, by od małego organizować ich życie w najmniejszym szczególe. Czasem nawet bliscy sobie ludzie mają na ten temat zupełnie odmienne zdania. 

Urodziłyśmy z siostrą synów w odstępie dwóch dni. Jako bracia cioteczni chłopcy często spędzali razem czas. Oczywiście pod warunkiem, że Patryk nie był zajęty. Moja siostra bowiem wychowywała syna na małego geniusza. Uzbrojona w literaturę i fachowe artykuły, przeprowadzała na nim intelektualny eksperyment. Mówiła do niego wysokim głosem i dużo mu śpiewała. Dotykała wraz z nim zabawek o różnych kształtach i teksturach. Potrafiła godzinami nosić go na rękach i pokazywać mu każdy przedmiot w domu.

– Co robisz? – pytałam.

– Rozwijam jego mózg poprzez aktywizację zmysłów – tłumaczyła Renata.

A żeby dobrze zapamiętał, czego się nauczył, restrykcyjnie pilnowała jego godzin snu i ustalonego rytmu dnia. Gdy zjawiałam się nie w porę, poza planem, po prostu nas nie wpuszczała. Gdy mówiłam jej, że tresuje Patryka jak małpkę, że nie zaszkodzi mu trochę spontaniczności, wolności, denerwowała się.

– Ty swojego Dawida puszczasz samopas i rośnie jak chwast! Jeszcze zobaczysz, która z nas miała rację.

Mniejsza o rację. Mój Dawid integrował się z innymi dziećmi i wzbogacał swój zasób słów dzięki uczęszczaniu do przedszkola, Patryk został zapisany do Akademii Szybkiego Czytania. Mój Dawid był radosnym dzieckiem i miał kolegów, a Patryk rozwiązywał dziecięce testy na inteligencję.

Co do szkoły, uległam presji rodziny oraz otoczenia i posłałam syna do niepublicznej placówki, dwujęzycznej. Tej samej, którą wybrała dla syna Renata. Znając ją, na pewno wybrała najlepszą w mieście.

"Renata bała się, że mój syn będzie miał zły wpływ na jej syna"

Chłopcy dostali się do jednej klasy, z czego oni byli zadowoleni, w przeciwieństwie do Renaty. Uważała, że mój syn będzie miał zły wpływ na jej syna, że będzie go odciągał od nauki i obniżał jego loty.

– Dawid zyska. Nic dziwnego, że nie masz nic przeciwko temu, by mój syn zadawał się z twoim i windował go w górę. Ale dla Patrysia taka przyjaźń to wyłącznie balast. 

– Gdyby nie ten balast – ripostowałam – twój geniusz byłby odludkiem i pierwszym kandydatem na ofiarę bullyingu.

– Fantazjujesz! – odpowiadała Renata, ucinając dyskusję. 

Renata uparcie bagatelizowała korzyści, jakie Patryk wynosił z przyjaźni z Dawidem, a wyolbrzymiała ewentualne szkody, jakie ta znajomość mogłaby mu wyrządzić. A chłopcy, nie zważając na nasze spory, trzymali się razem. Patryk był najlepszym uczniem w klasie, a Dawid najbardziej lubianym. Patryk pomagał kuzynowi w nauce, Dawid wciągał Patryka w świat sportu, zabaw i gier komputerowych. Dzięki niemu mój siostrzeniec miał w ogóle jakieś inne poza nauką zainteresowania i choć szczątkowe życie towarzyskie.

"Każdą krytykę syna odbierałam osobiście"

Do liceum poszli oddzielnie, bo Patryś dostał się do najlepszej niepublicznej placówki. A mój Dawid poszedł tam, gdzie go przyjęli. Nie przejął się tym specjalnie, bo planował studiować na AWF-ie i nie potrzebował wyśrubowanej średniej. Co innego Patryk, który miał być lekarzem, jak większość jego rodziny ze strony ojca, z moim szwagrem włącznie. Wieszczono mu doskonały wynik na maturze i świetlaną karierę.

Renata również nie miała wątpliwości, co do przyszłości Patryka, ale duma z syna jej nie wystarczała. Musiała wywyższać Patryka kosztem Dawida. "Ten twój siatkarz bez żadnego innego potencjału do zmarnowania." "Może zamiast na kolejną imprezę wybrałby się chociaż raz do biblioteki?" Przy każdej nadarzającej się okazji wbijała Dawidowi szpilę.

On się tym nie przejmował – podobnie jak swoimi pogarszającymi się ocenami – a ja owszem. Każdą krytykę syna odbierałam osobiście. Bo to ja go urodziłam i wychowałam na wesołego, towarzyskiego, wysportowanego młodzieńca, który miał mnóstwo znajomych i prawie żadnych ambicji. Renata kpiła, że skończy jako pan od wuefu, a ja wstydziłam się przyznać na głos, że byłabym naprawdę zadowolona z takiego finału jego kształcenia.

Załatwiałam mu korepetycje, motywowałam do nauki i zachęcałam, żeby choć spróbował powalczyć. Bo co jak co, ale walczyć umiał, chociaż do tej pory wykazywał ten talent wyłącznie w sporcie. Kolejni korepetytorzy brali pieniądze, ale efektów wielkich nie było. Żaden nie powiedział, że materiał jest za trudny, a Dawid za mało bystry. Problem zasadzał się w jego niechęci do nauki, zwłaszcza przedmiotów humanistycznych, które uznawał za kompletnie nieprzydatne. Szczególnie dla osoby, która swoją przyszłość wiąże ze sportem, a książek czytać nie lubi.

– Poetą nie będę, dziennikarzem też nie, no chyba że sportowym, ale to dopiero po zakończeniu kariery, a do tego czasu wiele się może zdarzyć – odpowiadał mój syn, kiedy próbowałam go przekonać, żeby przyłożył się do pisanego właśnie wypracowania czy z większą uwaga przeczytał lekturę.

W takich chwilach czułam się bezradna i miałam ochotę przyznać rację Renacie, że mój syn, choć przystojny, uroczy i zbudowany jak młody bóg, jednak posiada... niejakie braki, skoro nie potrafi zrozumieć rzeczy zdawałoby się oczywistych. Z drugiej strony Dawid nie był odporny na każdą wiedzę. Prócz siatkówki przejawiał dryg do języków obcych. Był dobry z angielskiego, jeszcze lepszy z hiszpańskiego, ale nie wiedziałam, co myśleć, gdy mówił, że uczy się słówek, bo dziewczyny lubią poliglotów. To był żart czy on tak na serio?

"Dla mnie Dawid byłby powodem do dumy, gdyby robił w życiu to, co lubi"

Okres matur to był thriller w odcinkach. Koniec udręki nastąpił, gdy Dawid dostał się na AWF. Hip-hip-hura! Wszyscy mu gratulowali, jakby dokonał cudu, ze mną na czele. Co do Patryka, przyznaję, że jego sukces był spektakularny. Przyjęto go na wydział lekarski Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tylko że jemu nikt braw nie bił. Jakby było oczywiste, że się dostanie. Aż współczułam chłopakowi. Oczekiwania wobec niego były naprawdę wysokie. No ale skoro taki z niego geniusz, większym zaskoczeniem byłoby, gdyby go nie przyjęto...

I tak oto jeden kuzyn pojechał do Krakowa, a drugi został w Poznaniu. Rodziną będą zawsze, ale przyjaciółmi już niekoniecznie. Tak czy siak, odetchnęłam z ulgą. Mój syn został studentem, tym samym moja rola w jego wykształceniu dobiegała końca. 

Miałam też nadzieję, że wreszcie skończy się ta nieprzyjemna rywalizacja między mną a siostrą o to, która z nas lepiej wychowuje swoje dziecko. Ja stawiałam na szczęście. Renata na sukces. Chciała dla syna dostatku, sławy i wielkiej kariery. Dla mnie Dawid byłby powodem do dumy, gdyby robił w życiu to, co lubi, bez względu na to, co by to było. Powinnam była uważać z tym pragnieniami...

Pierwszy semestr Dawid zaliczył, przeszedł przez sesję, potem drugi semestr, druga sesja, utknął na anatomii, co skomentował:

– Nie sądziłem, że na AWF-ie tyle się trzeba uczyć.

Zabrakło mi słów.

A Patryk? Nie wiem, jak dokładnie sobie radził, bo zwykle piejąca peany na cześć syna Renata oszczędnie cedziła informację, powtarzając, że Patryk ma bardzo dużo nauki.

"Siostra oskarża Dawida i mnie, że zmarnowaliśmy jej dziecko"

Latem Dawid wybrał się na Majorkę. Martwiłam się o jego poprawkę, ale co miałam zrobić? Obiecywał, że wróci. Nie wrócił. Ani we wrześniu, ani w ogóle. Znalazł pracę, mieszkanie, dziewczynę. Rzucił studia. I ściągnął do siebie Patryka. Teraz siostra oskarża go i mnie przy okazji, że zmarnowaliśmy jej dziecko, zaprzepaściliśmy jego przyszłość. Bo genialny Patryk już nie chce być genialnym chirurgiem. Chwilowo woli pracować w barze na Majorce.

Tylko raz rozmawiałam z Dawidem na ten temat.

– Dziecko, czemu ty mi to robisz? Gdzie popełniłam błąd?

– Nigdzie, mamo. Przecież zawsze chciałaś, żebym był szczęśliwy. Jestem. Mieszkam na wyspie, na której zimą jest dwadzieścia stopni. Mogę grać w siatkę na plaży przez cały rok. Lubię swoją pracę. Mam mnóstwo znajomych z całego świata, wspaniałą dziewczynę i jeszcze brata u boku...

– Czy ty wiesz, co ciotka Renata rozpowiada?

– Domyślam się. Ale to nie ja ściągnąłem Patryka, to on mnie błagał, by mógł do mnie przyjechać i tu zostać.

– Ale dlaczego?

– Nie mówił dużo, ale... wyobraź sobie, że mają cię za geniusza, a potem z małego stawu trafiasz do wielkiego morza, gdzie roi się od takich geniuszy jak ty i musisz walczyć o przeżycie. Za duża presja.

Kiedy powtórzyłam słowa mojego syna Renacie, nie uwierzyła mi. Uczepiła się swoich marzeń i oczekiwań. Ciekawe, czy kiedykolwiek zapytała syna, czego on pragnie? A co ja zrobiłam źle? Dawałam mu za dużo swobody i nie kształtowałam w nim ambicji? 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również