Rozwój

Studia po czterdziestce to nowy trend! Co i dlaczego studiują dojrzałe Polki

Studia po czterdziestce to nowy trend! Co i dlaczego studiują dojrzałe Polki
Fot. Getty Images

Czy warto iść na uczelnię równocześnie z własnymi dziećmi? Zdobyć dyplom po latach pracy, zacząć nowy kierunek, o którym marzyłyśmy w młodości? Ekspertka z Uniwersytetu SWPS, Alicja Kotłowska, przekonuje, że nie powinnyśmy się wahać.

 

Czterdziestolatki idą na studia: nowy trend?

PANI: Byłam zaskoczona, gdy moja koleżanka wróciła na studia i znowu została studentką po czterdziestce. Okazało się, że wcale nie jest wyjątkiem, na jej roku jest sporo kobiet w tym wieku. Czy mamy do czynienia z trendem?

ALICJA KOTŁOWSKA: Tak, liczba dojrzałych studentów, a szczególnie studentek, rośnie. Nie jest to wzrost skokowy, ale na przestrzeni lat widać, że w każdym kolejnym roku stopniowo ich przybywa. Myślę, że ten trend się utrzyma, ponieważ zmienił się model kariery. Dawniej, kiedy skończyliśmy studia i zdobyliśmy fach, nasza kariera przebiegała liniowo, po kolejnych szczeblach zawodowych awansów. Od kilku dekad kariera liniowa zastępowana jest spiralną: zmieniamy pracodawców, ale też branżę lub jej sektory. Jedna z moich absolwentek rozpoczynała drogę zawodową w księgowości, potem przeszła do korporacji i zajęła się konsultingiem, a następnie marketingiem, dziś jest menedżerką w dużej firmie samochodowej. I czuję, że to dla niej nie koniec zmian. Ścieżka zawodowa wielu ambitnych kobiet tak właśnie dziś przebiega.

Jak ten trend wygląda w liczbach?

Z badań wynika, że obecnie 77 proc. studentów to młodzi ludzie w „przepisowym” wieku 18–25 lat, ale pozostałe 23 proc. to są właśnie osoby, które szukają zmiany. Mamy na studiach z zarządzania doświadczonych menedżerów, którzy mają za sobą 20 lat pracy, ale brakuje im dyplomu i zrozumienia teorii procesów, którymi zarządzają. Idą na studia, bo uważają, że to może zwiększyć ich możliwość awansu na wyższy poziom. Znam wieloletnich pedagogów, ratowników czy muzyków, którzy wyznają, że całe życie marzyli o własnym biznesie. Idą na studia, żeby dowiedzieć się, jak zrealizować to marzenie w praktyce.

Koło czterdziestki robimy zwykle życiowy bilans.

Czasem wcześniej lub trochę później; zastanawiamy się, czy praca przynosi nam satysfakcję, powracamy do dawnych zainteresowań, zastanawiamy się nad sensem tego, co robimy w życiu. Dzieci dorastają, kończymy spłacać kredyty i chcielibyśmy dokonać zmiany, poczuć zadowolenie i zaangażowanie w ciągu tych ośmiu godzin dziennie, które przeznaczamy na pracę. A to wymaga nowych kompetencji, dokształcania się. Jeszcze kilka dekad temu powiedzielibyśmy: już za późno. Dziś natomiast nasze bilanse idealnie wpasowują się w nową filozofię wyższej edukacji. Wiele uczelni, w tym nasza (Uniwersytet SWPS), stawia na life long learning skills, czyli kształcenie ustawiczne, trwające całe życie, przystosowujące nas do zmieniającej się rzeczywistości. To podejście jest bardzo promowane w Unii Europejskiej, ponieważ świat, w którym obecnie żyjemy, jest nieprzewidywalny i niespokojny. Dobrze opisuje go akronim BANI zaproponowany przez futurologa Jamaisa Cascio, gdzie B oznacza kruchy (brittle), bo fundamenty, które wydawały nam się trwałe, jak demokracja, międzynarodowy pokój, nawet instytucja Kościoła, drżą w posadach. A oznacza niespokojny (anxious), bo nasz spokój naruszyły kryzysy, pandemie, dynamiczne zmiany technologiczne. N – nieliniowy (non-linear), bo nie potrafimy przewidzieć skutków kryzysów ani stosowania nowych technologii, choćby czatu GPT czy AI, jak wpłyną na edukację i różne grupy zawodowe. Wreszcie I oznacza niezrozumiały (incomprehensible), bo coraz trudniej jest logicznie wyjaśniać istniejące zjawiska i wynalazki. Jak działa algorytm? W jaki sposób tworzy się szczepionki? Co ma kwantowa fizyka do medycyny? Żyjemy w świecie ciągłych zmian, do których musimy się dostosowywać, a to oznacza dokształcanie, uczenie się. Dlatego uczelnie zapraszają na uniwersytety ludzi w każdym wieku. Masz 40 czy 50 lat i chcesz zdobywać nowe kwalifikacje? Zakładamy, że to powinno być normą. Brakuje dziś specjalistów, którzy potrafią pracować z AI, potrzebujemy ekspertów od zrównoważonego rozwoju. Na kursy podyplomowe z tych dziedzin przychodzą też osoby w średnim wieku i to nas bardzo cieszy.

Dlaczego decydujemy się na studia po 40.?

Przejrzałam ofertę studiów zaocznych i podyplomowych na różnych uczelniach. Dużym zainteresowaniem cieszą się psychologia i cyberbezpieczeństwo.

Tak, bo to są kompetencje poszukiwane na rynku pracy. Ale możemy studiować w każdym wieku również dlatego, że studia są dziś elastyczne, uczelnie idą na rękę pracującym studentom. Można nawet podjąć studia stacjonarne (dzienne), bo na wielu kierunkach grafiki układane są tak, że trzy dni w tygodniu są wolne od zajęć. Możemy się kształcić weekendowo, wieczorowo, hybrydowo, online. Wiele studentek wykorzystuje na naukę urlop macierzyński. Bardziej elastyczny staje się również rynek pracy; kiedy robiłam analizę ofert na portalu pracuj.pl, okazało się, że tylko 50–60 proc. z nich dotyczy etatów stacjonarnych. Reszta to oferty pracy hybrydowej, zdalnej, mobilnej, co pozwala podjąć naukę.

Kobiety wybierają najchętniej studia weekendowe?

Trudno powiedzieć, bo na wielu rodzajach studiów kobiety są liczniejszą grupą niż mężczyźni. Coraz więcej pań uczy się też na kierunkach technicznych i informatycznych, gdzie dawniej były wyjątkami. Na naszym uniwersytecie działa biuro karier, które doradza, jak się dalej rozwijać zawodowo, mamy także program mentoringowy, by rozmawiać o karierze naszych studentów: czy powinni zmienić pracodawcę, zdobyć dodatkowe kompetencje. Pamiętajmy, że studia to nie tylko licencjat i magisterium, także oferta krótszych kursów, które często polecam. Żeby update’ować wiedzę, ale też by nawiązywać nowe kontakty, które w pracy mogą okazać się cenne. Zresztą studia są znakomitym miejscem do zawierania znajomości, nawiązywania relacji. Pamiętam studentkę, która rozpoczęła naukę po rozwodzie, żeby wejść w nowe środowisko, zdobyć nowe doświadczenia, budować inną tożsamość.

 

 

Psycholog: "Powinniśmy pielęgnować ciekawość świata"

Te dodatkowe motywacje do podjęcia studiów bywają często krytykowane. Że robimy to z nudów, dla towarzystwa, z powodu społecznej presji „musisz się rozwijać”. Ale czy to jest źle?

Jestem zwolennikiem każdej formy uczenia się. Proszę zobaczyć, jakim zainteresowaniem cieszy się program TEDx z wykładami ekspertów. Albo platformy edukacyjne e-learningowe jak Udemy z kursami, które można przejść online w ramach webinarów czy wideoprezentacji – z roku na rok liczba użytkowników idzie do góry. To pokazuje, że jednak jesteśmy głodni wiedzy. Rozwija się oferta szkoleń, podyplomowych kursów jednorocznych, na których można zdobyć konkretną kompetencję dotyczącą np. programowania czy grafiki komputerowej. I zacząć zarabiać lub dorabiać, korzystając choćby z platformy pracy dla freelancerów. Ostatnio dostałam do ręki gruby katalog – ofertę pobliskiego domu kultury – i ucieszyłam się, że moje dzieci, które chodzą tam na zajęcia, będą miały taki wybór. Ale okazało się, że połowa oferty jest adresowana do dorosłych. Od kursu stepowania i robienia sushi przez zajęcia teatralne po fotografię profesjonalną. Wolne miejsca znikają w ciągu tygodnia.

Koleżanka, o której mówiłam na początku naszej rozmowy, studiuje arteterapię. Nie jestem pewna, czy będzie pracowała w zawodzie, chyba studiuje bardziej dla przyjemności. Ale czy potrafimy przewidzieć, kiedy i w jakiej sytuacji przydadzą nam się zdobyte umiejętności?

Nawet gdybyśmy mieli kończyć studia czy kurs tylko po to, żeby ciekawie spędzić czas, to jednak żeby go ukończyć, musimy się uczyć, czyli rozwijać. Zresztą, co jest alternatywą? Oglądanie seriali, patrzenie w smartfony? Sama zapisałam się na lekcje skrzypiec, na które woziłam córkę. Doszłam do wniosku, że lepiej się uczyć, niż siedzieć pod salą. Czułam się nieswojo, bo jestem już w średnim wieku, a jednak okazało się, że nie jestem jedyna. Wiadomo, nie zostanę wirtuozem, ale nasze dzieci, które z poświęceniem wozimy na rozmaite zajęcia, też nie we wszystkim zostaną mistrzami. Chodzi właśnie o sposób spędzania czasu, o to, żeby spędzać go w realu. Jeżeli nie będziemy się uczyć, nie będziemy też spotykać innych ludzi i zatoniemy w cyfrowym świecie. Dlatego mnie cieszy, że coraz częściej ludzie nie pozostają przy jednym dyplomie; sama zresztą jestem osobą, która skończyła kilka kierunków studiów, i widzę, jak interdyscyplinarność przydaje się w pracy. Ostatnio kibicuję księgowej, która wybiera się na psychologię, bo pracując z ludźmi, obserwuje konflikty i problemy, których nie rozumie i szuka rozwiązań. Uważam, że powinniśmy pielęgnować ciekawość świata, a z tej ciekawości wypływa potrzeba, by się dalej uczyć. Nie pozwólmy jej zdławić.

 

Alicja Kotłowska - absolwentka Uniwersytetu Oksfordzkiego, SGH, Oxford Brookes Univ., ekonomistka, prawniczka, ekspertka ds. zarzadzania i certyfikowana mediatorka. Bada trendy na rynku pracy, wykłada na Uniwersytecie SWPS.

Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 09/2024
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również