Mimo wielu kontrowersji, film "Dziewczyny z Dubaju", który wyprodukowała, podbił rodzimy box office, stając się najchętniej oglądanym filmem roku. W rozmowie z nami Doda mówi o tym, co ostatnio przeszła w życiu prywatnym. Szczerze opowiada o depresji, terapii, a także o warsztatach, na których chce pomóc innym kobietom. Mówi, że właśnie rozpoczyna nowy życiowy etap.
Twój film „Dziewczyny z Dubaju” wreszcie trafił do kin, a ty oficjalnie zadebiutowałaś jako producentka.
To było wspaniałe doświadczenie, dzięki któremu odkryłam w sobie zupełnie nowe oblicze artystki. Mam nadzieję, że poczujecie to w każdej sekundzie na ekranie, bo ten film to moje dziecko. „Dziewczynom z Dubaju” poświęciłam mu ostatnie dwa lata i dałam z siebie wszystko na każdym etapie jego tworzenia. Teraz najważniejsze dla mnie to rozliczyć się z inwestorami i ekipą. A jak posprzątam ten bałagan, to pomyślę o stworzeniu kolejnego filmu z misją.
Nie było cię na premierze.
Ale trzymałam kciuki za wszystkie osoby zaangażowane w ten projekt i jestem dumna z ich profesjonalizmu i artyzmu. Podpisuję się pod tym obrazem i moją pracą całą sobą. Nie przyszłam na premierę, gdyż absolutnie nie podpisuję się pod zachowaniami mojego eksmałżonka i współproducenta, który mnie obrażał, publicznie dyskredytował moją pracę i nie uregulował płatności dla ekipy. Cierpiałam, że nie mogłam tam być i po prostu cieszyć się, ale jako artysta, człowiek i kobieta obiecałam sobie, że już nigdy nie będę robić dobrej miny do złej gry. Premier jeszcze będzie wiele, a honor mam tylko jeden.
Wyświetl ten post na Instagramie
Wróciłaś więc do swojej starej miłości i za chwilę wydajesz drugi singiel. O czym w nim opowiesz?
To historia tego, co przeżywałam w samotności, a o czym nikomu nie mówiłam. Muzyka to jedyne miejsce, w którym mogę to opowiedzieć, czasem mówiąc coś nie wprost, używając symboliki, metafory. Singiel, który zaraz wyjdzie, to kolejna odsłona i kolejny puzzel układanki.
Od jakiegoś czasu dawałaś sygnały, że przeżywasz ciężkie chwile, ale niewielu dawało temu wiarę. Bo jak to: skandalistka Doda miałaby mieć depresję?
Dlatego tak ważne jest, żebym o tym wreszcie mówiła głośno. Uchodzę za silną, niezwyciężoną laskę. A jednak przez dwa lata byłam w ciężkiej relacji. Przez ostatni rok udawałam, że jest dobrze. Tylko fani zauważyli, że jestem smutna, że coś złego się ze mną dzieje.
W końcu przyznałaś, że żyłaś w przemocowym związku. Wstydziłaś się?
Tak. Poza tym czułam, że jestem w pułapce, w którą sama siebie zapędziłam. Wielkie wesele, wielkie szczęście, wywiady o tym, że ułożyłam swoje życie. Wtedy byłam zakochana do szaleństwa. I nagle co? Miałam powiedzieć publicznie, że znowu pomyłka? Byłam pewna, że nikt mi nie uwierzy, że będą mówić, że to moja wina. Myślałam: „Nie chcę dawać innym satysfakcji. Tym wszystkim wrogom i hejterom, którzy się będą cieszyli z mojej porażki”. Przez takie podejście sama stałam się porażką. Bo nie ma nic gorszego niż trwanie w takiej toksycznej sytuacji.
Jak taka silna kobieta jak ty, dała się sprowadzić do roli ofiary?
Człowiek głodny miłości wszystko sobie wytłumaczy. Ostatnio rozmawiałam o tym z panią, która u mnie sprząta. Opowiadała mi o zmarłym mężu, z którym spędziła 20 pięknych lat. Powiedziałam jej, że jest wielką szczęściarą, że spędziła z nim te 20 lat. Ja nie miałam nawet dwóch lat longiem szczęścia w miłości.
Twój eksmąż przeprosił cię za wszystko w oświadczeniu, które opublikował po rozprawie, życząc ci znalezienia prawdziwej miłości, na którą zasługujesz.
Rozwód przeżyłam bardziej niż się spodziewałam. Cały dzień było mi ciężko i smutno. Musiałam to przetrawić w samotności. Jestem przyzwyczajona do walki, życia w adrenalinie, ataków, a nie do ciepłych słów, dobroci i troski, którą dostałam tego dnia. I to jeszcze publicznie. Zrozumiałam, jak mało tego w życiu zaznałam, skoro potrafi mnie to tak rozłożyć na łopatki.
Zanim się związaliście, przyjaźniliście się. Podkreślałaś, że ta relacja narodziła się z głębokiej przyjaźni.
Tak, a potem przerodziła się w miłość. Przed ślubem i chwilę po, byłam naprawdę zakochana i noszona na rękach. Ale to już nie jest moje życie i moja sprawa. Rok temu się rozstałam i zaczęłam nowy rozdział. Nareszcie też dostałam rozwód.
Ostatnio twój eks zaszokował homofobicznym wpisem.
Wychodziłam za mąż za innego człowieka, a rozwodziłam się z innym. Nie wolno dzielić ludzi i szerzyć nienawiści. Mam krytyczny stosunek do homofobów.
Gdy wyjawiłaś prawdę, opowiedziałaś o depresji, atakach paniki, lękach. O tym, że potrzebowałaś terapii. Polska jest na szczycie listy europejskich państw z największym odsetkiem prób samobójczych wśród młodzieży. Dobrze, gdy słyszą od idolki, że chorować to nie wstyd.
Każdy z nas jest taki sam. Składamy się z mentalu i fizjonomii. Niczym się w tej kwestii nie różnimy. Psychika i układ nerwowy jest u nas taki sam. Leczenie go, chronienie i stymulowanie jest tak samo ważne jak zapobieganie przeziębieniu. Każdy może mieć katar, tak jak każdy może zachorować na depresję, czy mieć stany lękowe.
Czego się dowiedziałaś o sobie na terapii?
Że to moje wybory. Nikt mnie do nich nie zmusza. To pokrzepiające, bo to ode mnie zależy, co się stanie w przyszłości i jakie następne kroki podejmę. Dziś słyszę od znajomych, że powinnam randkować i robię to raz w tygodniu (śmiech). Póki co, cieszę się, że mogę normalnie się wyspać, nie dusi mnie w klatce, nie budzę się spocona w środku nocy, nie kręci mi się w głowie z nerwów. Normalnie żyję, funkcjonuję, nie przeraża mnie wyjście na scenę. A i tak było, bo jak jesteś tak zestresowana (ja byłam), to w pewnym momencie już wszystko cię stresuje, nawet wyjście na scenę, co przecież kochasz. Żadna kobieta nie jest psychicznie przygotowana na to, że o szóstej rano do jej domu wchodzi policja i zabiera jej oszczędności na poczet długów męża, że prokuratura ściąga ją z wakacji i pyta o prezenty, które dostała na urodziny czy ślub. Z jednej strony jest na terapii i chce się z tego wszystkiego uwolnić i umacniać się, z drugiej jest ona kontra cała opinia publiczna, która uważa, że to na pewno jej kolejna prowokacja. Jedyne, na co masz ochotę, to strzelić sobie w łeb, bo już nie masz na to wszystko siły. Czy wejdę po tym wszystkim kiedyś w poważny związek? Zobaczymy. Cieszę się na to, bo po terapii mam cały wachlarz różnych rozwiązań. Mogę mądrze projektować swoją przyszłość.
Już wiesz, jakie błędy popełniałaś, będąc w związkach?
O tak! Opowiadam o tym na moich warsztatach.
Właśnie z nimi wystartowałaś. Ostatni zgromadził kilka tysięcy słuchaczy.
Zdaję sobie sprawę ze swojej siły. Poruszam tłumy i są na to dowody w postaci konkretnych liczb, uratowanych ludzi. Proszę przypomnieć sobie akcje dla DKMS. Byłabym nierozsądna, jakbym nie wykorzystywała swojej mocy, aby ratować ludzkie życia i dusze, bo to może być kamień milowy i pomoc dla wielu kobiet. Pracowałam nad warsztatami ze świetną psycholożką. Na podstawie moich doświadczeń i jej obserwacji powstał cykl godzinnych warsztatów. Będę mówić o początkach, kiedy się zakochujemy i o końcu, ale też o tym, jak wyjść z depresji. A także o tym, jak się rozwijać, jak nie popełniać tych samych błędów, jak wyciągać wnioski. Obalam mit, że silna kobieta jest zimną suką. Ja taka nie jestem.
Wierzysz dziś w prawdziwość słów: "co cię nie zabije, to cię wzmocni"?
Każda lekcja jest po coś i tylko od nas zależy, jak ją przerobimy na swoją korzyść. Można płakać w poduszkę albo wyciągnąć naukę i stać się silniejszym.
Napisałaś, że teraz, chwilę przed czterdziestką, nie boisz się być singielką.
Nie boję się. Przed małżeństwem przez dwa lata byłam sama i to był superokres w życiu. Rozstanie, rozwód, zerwanie, to są decyzje, które, gdyby nie odbywały się na oczach całej Polski, podejmowałabym szybciej. Jako osoba publiczna jestem wciąż rozliczana. Przypisywane są mi złe intencje i historie, które się nie wydarzyły. Jak ktoś jest po ciężkiej nerwicy czy depresji, to wszystko boli cztery razy bardziej. Nie chciałam tego, nie byłam na to gotowa.
Wierzysz jeszcze w miłość? Kim dla ciebie jest Max?
Znamy się już sześć lat. Jest mi bardzo bliski. Pomogłam mu wyjść z toksycznych sytuacji, a on pomógł mi. Max jest specyficzną osobą. Typ "easy going" – czasem aż za bardzo (śmiech). Największy problem, jaki ma, to to, czy dziś będzie piękny zachód słońca. Ja jestem twardo stąpająca po ziemi, niezależna, także finansowo. Max umie przeżyć za dolara. Mieszka na małej łódce, co mu daje wielkie szczęście. Każde spotkanie z nim to zawsze rodzaj odskoczni, detoksu od tego pędu, w którym ja żyję. Czy umiałabym żyć tak jak on? Na pewno nie! Ale podziwiam go za to, że tak niewiele mu potrzeba do szczęścia w tym szalonym świecie.
Czujesz, że dziś, po tych zawirowaniach życiowych, jesteś wreszcie w dobrym momencie?
Uważam, że 2022 to będzie mój rok. Poznam wtedy trzeciego męża!
Rozważasz trzecie małżeństwo?
Dlaczego nie?! Nie wiem, czy za cztery czy dziesięć lat, ale chyba nie myślisz, że będę płakać całe życie nad tym, co się stało teraz?
Racja, trzeba patrzeć w przyszłość! Ostatnio zaangażowałaś się w branżę przyszłości – NFT.
To rynek wirtualny, który zasysa świat, także świat muzyki, artystów. W USA istnieje już od lat. W Polsce jestem pierwsza – zeskanowałam swoje ciało i sprzedaję je po kawałku w NFT. Póki co, z 400 części sprzedałam na cały świat 150 za ponad 45 tys. dolarów. Teraz będziemy sprzedawać konkretne partie jak stopa (wydrukowana w 3D), pupa, punkt G, a także mózg z 156 IQ. To nie sztuczna inteligencja, tylko mózg członka Mensy. Ten pomysł zrobił furorę na światowej konferencji NFT w Dubaju. Od nowego roku z tym ruszamy. Bardzo mnie to jara!
Płyta też w przyszłym roku?
Tak. Nie lubię wydawać płyt jak jest zimno, bo każdy album to dla mnie moment odrodzenia, czegoś nowego. Muszę wtedy czuć wiosnę. Przez to, co przeszłam, nie mogę ostatnio słuchać ciężkich brzmień. Słucham dance i w takim duchu też będzie moja płyta, bo lubię tanecznym krokiem wychodzić z czarnej d**y ( śmiech ).
Co ci dziś daje szczęście?
Mój rozwód. Nowy etap. Nowa ja!