Christopher Nolan nigdy nie był twórcą łatwym do rozszyfrowania – jego kino wymaga skupienia, otwartości i gotowości na intelektualną przygodę. Tak było w przypadku "Incepcji". W "Tenet" warto podjąć to wyzwanie – zwłaszcza z kobiecej perspektywy. Bo choć film osadzony jest w konwencji szpiegowskiego thrillera science fiction, to pod warstwą logiki odwróconego czasu kryje się opowieść o wolności, lojalności i sile jednostki, która potrafi wymknąć się układom stworzonym przez innych – także mężczyzn.
Z pozoru „Tenet” to typowy blockbuster: spektakularne sceny walki, pościgi, tajemniczy protagonista (John David Washington), który stara się powstrzymać globalną katastrofę. Ale to tylko fasada. Nolan wciąga nas w świat, gdzie czas nie płynie liniowo, a przyszłość… wpływa na teraźniejszość. Choć może brzmieć to jak matematyczna łamigłówka, warto się nie zrażać. Kobiety są świetnymi interpretatorkami filmowych zagadek – bo intuicja, empatia i zdolność zauważania szczegółów to nasza supermoc.
Najmocniejszym kobiecym akcentem w "Tenet" jest postać Kat, grana przez Elizabeth Debicki. Z pozoru – żona rosyjskiego oligarchy, zdominowana, kontrolowana, bez głosu. Ale właśnie ona przechodzi najważniejszą przemianę. Kat to nie klasyczna „dziewczyna Bonda”, a raczej współczesna kobieta uwięziona w relacji przemocowej, która w końcu znajduje siłę, by zawalczyć nie tylko o siebie, ale przede wszystkim o syna. Jej wątek to subtelny, ale bardzo wyraźny kobiecy głos w świecie zdominowanym przez męską grę władzy i czasu. Dla wielu widzek może to być zaskakująco bliski wątek – mimo otoczki sci-fi. Kat przypomina, że każda kobieta ma prawo się uwolnić, powiedzieć „dość” i odzyskać swoją przestrzeń – nawet jeśli świat wokół wiruje w szalonym tempie.
Zwykło się mówić, że Christopher Nolan tworzy kino bardziej męskie: chłodne, racjonalne, zdominowane przez męskich bohaterów. Ale "Tenet" jest krokiem w nową stronę. Jego narracja może być trudna, ale zawiera też przestrzeń na wrażliwość, relacje, lojalność i wybór moralny – rzeczy bliskie każdej z nas. Ten film, choć przemyślany jak zegarek szwajcarski, nie odcina się od emocji. Właśnie dzięki Kat zyskuje bardziej osobisty wymiar. W dodatku w finale to nie bohater grany przez Washingtona, ale właśnie ona odgrywa decydującą rolę – nie tylko dla fabuły, ale i dla siebie samej.
Bo "Tenet" to film, który łamie schematy – także te, które mówią, że kino science fiction i thrillery szpiegowskie są „dla facetów”. Dla kobiet, które lubią wyzwania, lubią rozgryzać fabularne zagadki, kochają mocne wizualne wrażenia i… które potrafią odnaleźć emocjonalne jądro nawet w najbardziej skomplikowanej strukturze opowieści, "Tenet" może być fascynującą przygodą. To film o czasie, o konsekwencjach decyzji i o tym, że warto wybrać siebie – nawet gdy wszystko wokół mówi, że "tak nie wypada".