Recenzje

Wreszcie udany film o związku starszej kobiety z młodszym mężczyzną? Recenzja "Planety samotności"

Wreszcie udany film o  związku starszej kobiety z młodszym mężczyzną? Recenzja "Planety samotności"
Fot. Netflix

Filmowym lejmotywem 2024 roku wydają się być związki starszych kobiet z młodszymi mężczyznami. Chociaż tegoroczne filmy starają się obalić stereotyp dotyczący różnicy wieku, często robią to niezgrabnie. Na szczęście tak nie jest w przypadku "Planety samotności", przyjemnej komedii romantyczne, która właśnie zadebiutowała na Netflixie.

W nominowanej do Oscara „Obsesji” związek starszej nauczycielki (Julianne Moore) z uczniem był sprawą kryminalną. W „Na samą myśl o Tobie” relacja popularnego muzyka (Nicholas Galitzine) ze starszą właścicielką galerii sztuki (Anne Hathaway ) zakończyła się medialną nagonką. W nieudanej „Sprawie rodzinnej” starsza pisarka (Nicole Kidman) wiąże się z niedojrzałym i wymagającym aktorem (Zac Efron), szefem swojej córki. Wszystkim tegorocznym nowościom skupionym wokół relacji starszej kobiety z młodszym mężczyzną brakowało normalności. „Planeta samotności” to zmienia.

Kiedy Katherine Loewe (Laura Dern), popularna i nagradzana pisarka, przyjeżdża do luksusowego ośrodka dla pisarzy w Maroku, szuka tylko jednego. Cichego kąta, w którym może dokończyć najnowszą powieść. Odcina się od pozostałych gości, w tym nowej gwiazdy literatury Lily Kemp (Diana Silvers), która na wyjazd zabiera się ze sobą chłopaka Owena (Liam Hemsworth). Lily zachłystuje się artystycznym światem, do którego właśnie dołączyła. To powoduje, że Owen, niezainteresowany sztuką finansista, czuje się osamotniony. Doświadczenie bycia outsiderem pomaga mu nawiązać z Katherine nić porozumienia, która w barwnej scenerii Maroka szybko nabiera rumieńców. Związek między tą dwójką powstaje bardzo naturalnie, w oparciu o wzajemne zrozumienie i punkt w życiu, w którym się znaleźli. Dzięki temu widz nie ma wrażenia, że ta relacja ma dowieść słuszności jakiejś tezy o związkach z różnicą wieku, lecz jest po prostu przyjemną komedią romantyczną. Kwestia różnicy wieku poruszona jest tylko raz, jednak w odróżnieniu do innych filmów o tej tematyce, żaden z bohaterów nie musi ani dojrzeć ani na siłę odmłodnieć, aby móc stworzyć udany związek.

Drugim elementem, który od pewnego czasu pojawia się (słusznie) w komediach romantycznych, jest umiejętność komunikowania się oraz wzajemny szacunek. Kiedy Owen czuje się niekomfortowo z tym jak Lily go traktuje, potrafi powiedzieć o tym wprost. Kiedy bohaterowie się kłócą, mówią głośno "przepraszam", kiedy przekroczą jakąś granicę. Także sposób w jaki rozwiązano kwestię związku Owena i Lily nie powoduje, że w głowie wyliczamy szereg czerwonych flag w związku. To dobra zmiana, która powoduje, że zaczynamy obserwować renesans komedii romantycznych.

Przy tych zaletach najsłabszym elementem "Planety samotności" (poza nieudolnym tłumaczeniem tytułu, który w oryginale nawiązuje do serii przewodników Lonely Planet) jest pośpieszne zakończenie, jakby twórcy filmu koniecznie chcieli zamknąć całość w 90 minutach. Jednak naturalna chemia między bohaterami i piękne pejzaże powodują, że mimo to warto spędzić w ten weekend 1,5 godziny z Laurą Dern w Maroku. 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również