Jak w naszym kraju wyglądają kwestie związane ze spadkiem? Nawet jeśli nie jesteśmy bogaczami, jak bohaterowie serialu „Sukcesja”, warto coś o dziedziczeniu wiedzieć. Tymczasem większość Polaków nawet nie spisuje testamentu. Dlaczego lepiej to zrobić, mówi nam adwokat Marcin Śmiałek.
PANI: Zacznę z grubej rury. Jak kogoś wydziedziczyć?
Marcin Śmiałek: Wielu z nas wydaje się, że jeśli nie uwzględnimy w testamencie dziecka czy męża, to oni nic nie dostaną po naszej śmierci. Panuje przeświadczenie, że możemy cały majątek zapisać przyjacielowi czy fundacji i całkowicie pominąć bliskich. To nieprawda, bo w takiej sytuacji małżonek lub dzieci dostają zachowek – zazwyczaj połowę tego, co należałoby im się w przypadku dziedziczenia ustawowego.
Może doprecyzujmy, czym jest dziedziczenie ustawowe.
Zasady dziedziczenia są logiczne. Zgodnie z przepisami prawa w pierwszej kolejności dziedziczą najbliżsi osoby zmarłej: dzieci i małżonek w częściach równych, przy czym małżonek jest uprzywilejowany – jeśli dzieci jest więcej niż troje, dostaje zawsze część nie mniejszą niż jedna czwarta. Gdy zmarły nie ma dzieci, dziedziczą małżonek i rodzice zmarłego, gdy nie ma małżonka i dzieci – w całości rodzice. Dalej – rodzeństwo i następcy rodzeństwa, tzw. zstępni. Przy braku tych osób – dziadkowie, a na końcu tej wyliczanki jest Skarb Państwa. Tak więc nawet jeśli nie uwzględnimy najbliższych krewnych w testamencie, i tak coś dostaną. Załóżmy, że ma pani dwie pełnoletnie córki i chce zapisać spadek tylko jednej z nich. Jeśli nie ma pani męża, na mocy ustawy córki powinny dostać po połowie pani majątku. Ale gdy pomija pani jedną z nich w testamencie, ta druga dostanie połowę z połowy, czyli jedną czwartą majątku – poprzez zachowek. Gdyby pominięta córka była niepełnoletnia, dostałaby dwie trzecie tego, co należałoby się jej ustawowo.
Czyli nic nie mogę zrobić, by kogoś wydziedziczyć?
Może pani. W testamencie trzeba napisać wprost, że chce się kogoś pozbawić prawa do zachowku. Jednak ustawodawca wskazuje ograniczone przyczyny takiej decyzji. Pierwsza z nich to uporczywe postępowanie sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, wbrew woli zmarłego. Nie wystarczy więc, że np. pani syn jest wyjątkowo nieznośnym sąsiadem, który regularnie zakłóca ciszę nocną i wywraca śmietniki na osiedlu – on musi to robić wielokrotnie wbrew pani woli. Druga przyczyna to popełnienie przestępstwa (z określonej kategorii czynów zabronionych) przeciwko zmarłemu lub jednej z najbliższych mu osób albo rażąca obraza czci tych osób. A trzecia: uporczywe niedopełnianie obowiązków rodzinnych względem spadkodawcy. Przykładowo: starszy pan prosi córkę, by pomogła mu w codziennych czynnościach i odwiedzała go, a ona ignoruje te prośby, mimo że są powtarzane – nie robi ojcu zakupów, nie przyjeżdża na święta itp. Wtedy on ma prawo ją wydziedziczyć. Powinien napisać w testamencie, że chce pozbawić córkę prawa do zachowku, bo nigdy nie uzyskał od niej pomocy, o którą wiele razy prosił.
A jeśli ona nie chce mieć do czynienia z ojcem, bo została przez niego skrzywdzona w dzieciństwie?
To bywa argumentem dla sądu. Można sobie przecież wyobrazić nawet wyjątkowo trudną sytuację, że córka była w dzieciństwie wykorzystywana seksualnie przez ojca. On niedomaga na stare lata i prosi o pomoc, ale kobieta nie potrafi się zmusić, by go widywać. Jeżeli byłaby w stanie dowieść swojej krzywdy i obiektywnej traumy z nią związanej, sąd może w wyjątkowych przypadkach uznać przyczynę wydziedziczenia za nieskuteczną. Ale już inaczej wyglądałaby sprawa syna, który kłócił się z ojcem jako nastolatek i młody człowiek, po czym zerwał kontakty i mimo starań ojca, by naprawić relację, odmówił spotkań i pomocy. Sąd będzie wtedy badał wzorzec przebaczenia, kwestię obowiązku synowskiego i może dojść do wniosku, że ojciec nie był ideałem, ale nie zasłużył na to, by całkowicie go potępić. A zatem należało się z nim kontaktować. Czy sąd wyda sprawiedliwy wyrok? Tu liczą się dowody. Zdarza się, że racja jest po naszej stronie, ale nie możemy tego udowodnić. Pełnomocnik będzie w stanie doradzić, czy dana linia obrony ma sens.
To są chyba bardzo skomplikowane sprawy?
Ciągnące się nieraz latami. I zazwyczaj dość podobne do siebie, bo dotyczą sporu emocjonalnego między najbliższymi sobie ludźmi. Osoby pominięte w testamencie czują się pokrzywdzone, nie rozumieją, dlaczego do tego doszło, i próbują się wybielić, pokazać, że były dobrymi dziećmi czy też małżonkami. Przy okazji obrzucają błotem żyjących członków rodziny. Podczas rozprawy toczy się więc kłótnia rodzinna, nerwy puszczają, bywają krzyki. Sąd musi tonować emocje stron, ale one i tak wreszcie wybuchają. Mało osób wie, że częścią pracy adwokata jest zakulisowe działanie, próba pogodzenia, dążenie do tego, by górę wziął rozsądek. Nie zawsze się to udaje. Zdarza się, że sprawy spadkowe kończą istnienie rodziny – dochodzi do rozłamów tak głębokich, że krewni przestają ze sobą rozmawiać, a niechęć przechodzi na dalsze pokolenia. Oczywiście nieraz jest też tak, jak w serialowej „Sukcesji” – rywalizacja między spadkobiercami zaczyna się jeszcze za życia spadkodawcy. Majętna osoba podupada na zdrowiu i nagle pojawiają się wokół niej różni ludzie, którzy wcześniej nie mieli z nią kontaktu, a teraz bardzo chcą jej pomagać, licząc na to, że coś odziedziczą.
Znam taką sytuację: schorowana starsza pani została namówiona przez jedną z córek, by zapisała dom jej synowi, czyli wnukowi. I tak oto po śmierci starszej pani jej druga córka, która mieszkała z nią w tym domu i jako jedyna zajmowała się matką podczas choroby, musiała się wyprowadzić. A nieruchomość przypadła człowiekowi, który niespecjalnie się babcią interesował.
Można próbować unieważnić taki testament. Być może starsza pani cierpiała na demencję lub alzheimera i biegły byłby w stanie stwierdzić, że nie miała już kontaktu z rzeczywistością, gdy uległa namowom córki. Znowu w grę wchodzą emocje. Trudno nam, żyjącym, oceniać uczucia osoby, która była na łożu śmierci. To trochę tak jak z ostatnią miłością. Multimilioner żeni się w wieku 80 lat z 25-latką. Bardzo ją kocha, choć może nawet podejrzewa, że ona jest z nim głównie dla pieniędzy. Niemniej w pełni świadomie podejmuje decyzję, by cały spadek zapisać nowej żonie. Jego dzieci czują się pokrzywdzone, upokorzone, większości z nas też takie postępowanie wyda się nie fair. Niestety, nie ma to znaczenia. Zwłaszcza gdy mężczyzna poda motywację: Drogie dzieci, bardzo was kocham, ale to przy żonie spędziłem wspaniałe ostatnie lata życia, was przy mnie nie było, dlatego podejmuję taką decyzję.
W jakich jeszcze sytuacjach poza podejrzeniem braku świadomości spadkodawcy można wnioskować o unieważnienie testamentu?
Sąd uzna testament za nieważny, jeśli wykaże się, że powstał pod wpływem błędu – np. spadkodawca nie wiedział o wieloletniej niewierności małżonka albo ktoś mówił zmarłemu, że uwielbia zbierać znaczki, i odziedziczył kolekcję, choć tak naprawdę zagrał cynicznie i podstępnie, bo chciał zdobyć znaczek o wielkiej wartości. I jeszcze jedna sytuacja: kiedy ktoś spisuje testament pod wpływem groźby (również skierowanej wobec bliskiej mu osoby), testament będzie nieważny. Oczywiście wtedy gdy uda się to udowodnić.
Rozmawiamy o konsekwencjach spisania testamentu, ale czytałam, że tylko 13 proc. Polaków sporządza taki dokument. Dlaczego tego unikamy?
Nie chcemy zmierzyć się z faktem, że umrzemy. Nie myślimy o tym, że pewne sprawy warto uregulować, że testament jest ostatnim komunikatem od nas do osób, które pozostają przy życiu, i pozwala nam nie tylko zdecydować co, komu i ile, ale też pozostawić wyjaśnienie, dlaczego podjęliśmy taką, a nie inną decyzję. Choć tu od razu zaznaczę, że z takimi informacjami należy być ostrożnym – one muszą być precyzyjne, bo jeśli wyjaśnienie będzie niespójne z zasadniczą treścią testamentu może stanowić element jego podważenia. A wracając do pytania, dlaczego niechętnie spisujemy ostatnią wolę – często mamy wątpliwości, komu zapisać majątek. Zdarza się, że na przestrzeni lat różnie postrzegamy swoich bliskich, a to ma szczególne znaczenie w przypadku właścicieli firm i gospodarstw rolnych, którzy często zastanawiają się, czy lepiej będzie, gdy całość władzy znajdzie się w jednych rękach, czy powierzyć prowadzenie interesów kilku osobom. A do tego wszystkiego dochodzi brak wiedzy, jak spisać testament.
Pewnie najlepiej iść z tym do notariusza?
Nie jest to niezbędne, ale ma zalety. Przede wszystkim notariusz zagwarantuje, że sporządził testament skuteczny. Ponadto potwierdzi nasz podpis oraz to, że jesteśmy w stanie spisać ostatnią wolę. Notariusz nie jest lekarzem, ale przeprowadza rozmowę i na podstawie doświadczenia życiowego ustala, czy jego klient rozumie, co robi, czy wie, który mamy rok, czy nie wygląda na osobę dotkniętą zaburzeniami psychicznymi, czy nie jest pod wpływem środków psychoaktywnych bądź alkoholu. Oczywiście czasem ocena notariusza bywa podważana, bo np. spadkodawca miał nawracające stany psychotyczne i można próbować udowodnić, że nie był świadomy podczas spisywania testamentu. Możemy też zamiast do notariusza udać się do urzędu i tam w obecności dwóch świadków przekazać swoją ostatnią wolę np. burmistrzowi. A przede wszystkim możemy spisać ją samodzielnie. To najszybszy, najprostszy sposób. Testament własnoręczny musi być w całości spisany ręcznie, podpisany i opatrzony datą. Nie może to być wydruk komputerowy z podpisem. Widywałem takie dokumenty, bo wielu ludzi myśli, że tak będzie czytelniej, przejrzyściej, że nie mają ładnego charakteru pisma. Ale to jest podstawa do uznania testamentu za nieważny.
Taki własnoręcznie napisany testament wydaje się niepewnym rozwiązaniem. Chyba trzeba go jakoś zabezpieczyć?
Można to zrobić u notariusza choćby poprzez złożenie do depozytu. Warto wręczyć testament członkowi rodziny, któremu ufamy. Korzystnie jest powołać wykonawcę testamentu, który może co prawda mieć zysk ze spadku, i jednocześnie winniśmy wybrać mądrze, wiedząc, że będzie to osoba, która po naszej śmierci zadba o ziszczenie się naszej woli. Jakich sformułowań najlepiej użyć w testamencie? To jest bardzo prosta fraza. Jeśli chcemy przekazać wszystko mężowi, piszemy: „Do całości spadku powołuję mojego męża”, po czym podajemy imię, nazwisko, datę urodzenia, PESEL. Im więcej danych, tym lepiej, zwłaszcza gdy spadkobiercą ma być ktoś spoza rodziny. Jeżeli chcemy, by dziedziczyło po nas więcej osób, piszemy np.: „Do całości spadku powołuję córkę w udziale ½ i syna w udziale ½”. Pamiętajmy, że spadek to suma praw i obowiązków. Dlatego nie wskazujemy w testamencie konkretnych przedmiotów, chyba że zastosujemy tzw. zapis lub zapis windykacyjny. Często testatorzy (czyli osoby piszące testament) posługują się konkretnymi składnikami, np. córce zapisuję kolekcję płyt AC/DC, bo kocha muzykę, a synowi samochód. I wtedy sąd musi ustalić, czy chodziło o testament (byłoby tak, gdyby płyty i auto stanowiły całość majątku), czy są to jedynie zapisy.
A czym różni się zapis zwykły od zapisu windykacyjnego?
Zapis zwykły to sytuacja, w której zobowiązujemy spadkobiercę, by przekazał określoną własność innej osobie, np. zobowiązujemy syna, by przekazał nasz zegarek wnukowi. Wnuk nie staje się więc automatycznie właścicielem, tylko ma roszczenie, by ojciec przekazał mu zegarek dziadka. Dzięki zapisowi windykacyjnemu wnuk mógłby od razu stać się właścicielem zegarka. Przy czym zapis windykacyjny wymaga testamentu notarialnego, nie można go zrobić w testamencie spisanym własnoręcznie.
Bywa, że zamiast zegarka lub nieruchomości dziedziczymy długi. Czy można się przed tym jakoś zabezpieczyć?
Nikt nas nie zmusi do dziedziczenia. Mamy prawo odrzucić całość spadku w ciągu sześciu miesięcy od dowiedzenia się o tytule do dziedziczenia. Poza tym w 2015 roku zaszła korzystna zmiana w prawie. Wprowadzono zasadę, że jeśli nie złożymy żadnego oświadczenia o przyjęciu spadku, automatycznie dziedziczymy go z dobrodziejstwem inwentarza. Co to oznacza? Dajmy na to, że na podstawie stwierdzenia nabycia spadku zostałem wyłącznym spadkobiercą. W skład spadku wchodzą samochód o wartości 10 tys. zł i pieniądze na rachunku w kwocie 30 tys. zł, czyli w sumie 40 tys. zł. Później okazuje się, że zmarły zostawił mi jeszcze zobowiązanie z tytułu pożyczki na 100 tys zł. Nie, nie muszę wcale sięgać po swoje pieniądze, bo moja odpowiedzialność za dług jest ograniczona do wartości aktywów, które odziedziczyłem, czyli do 40 tys. zł. Dobrze, że teraz prawo tak wygląda, bo przed 2015 można było faktycznie stracić własny majątek.
Tak jak już mówiliśmy, większość Polaków nie spisuje testamentu. Myślę, że wiele osób nie wie też, co powinno w takiej sytuacji zrobić po śmierci bliskiej osoby. Może podpowiedzmy?
W pierwszej kolejności trzeba określić krąg spadkobierców. Jeśli nie ma sporu, kto powinien dziedziczyć, sprawa jest prosta – załóżmy, że zmarła osoba miała męża i dwóch synów. Wtedy zarówno mąż, jak i synowie otrzymują z ustawy po ⅓ spadku Na zasadzie zgody mąż i synowie idą do notariusza, który sporządza akt poświadczenia dziedziczenia. Jeśli jest spór co do kręgu spadkobierców, pozostaje droga sądowa – wniosek o stwierdzenie nabycia spadku. Gdy już ten etap mamy za sobą, czyli albo notariusz, albo sąd potwierdził nabycie spadku i mamy poświadczający to dokument, należy podzielić się składnikami spadku. Tu muszę zaakcentować wagę nieruchomości – gdy stanowi ona część majątku, nawet w sytuacji zgody co do podziału jej własności, konieczna jest wizyta u notariusza. Jeśli nie ma nieruchomości, są tylko aktywa pieniężne – podziału można dokonać na podstawie pisemnej umowy lub poprzez faktyczny podział i ustalenia ustne. Warto wziąć pod uwagę, że pamięć jest zawodna, a ludzie nieraz zmieniają zdanie, lepiej więc mieć dokument w formie pisemnej określający, czym się dzielimy i w jaki sposób, czy są jakieś spłaty, dopłaty itd.
Na koniec pytanie dość istotne w dzisiejszych czasach. Czy nadal jest tak, że nawet jeśli tworzę z kimś długoletni związek, mam z nim dzieci, ale nie wzięliśmy ślubu, nie dziedziczę po nim?
Potwierdzam, a przynajmniej jeśli chodzi o dziedziczenie ustawowe (automatyczne). Do dziś polski ustawodawca pomija w dziedziczeniu ustawowym długoletnie związki partnerskie – nie ma takiej kategorii prawnej. Gremium konserwatywne argumentuje, że w konstytucji jest zawarta definicja małżeństwa, rodziny i tylko osoby ją tworzące mają szczególne uprawnienia. Osoby w związkach partnerskich oczywiście czują się pokrzywdzone. Jest też argumentacja finansowa – tu kłaniają się podatki. Na podstawie niezależnej ustawy od spadków i darowizn, gdy dziedziczymy np. po małżonku, podatek nie istnieje. Pamiętajmy jednak wtedy o obowiązku zgłoszenia do Urzędu Skarbowego nabycia majątku w terminie sześciu miesięcy. Kiedy partner dziedziczy po partnerce, płaci najwyższą stawkę podatku. Na razie tak wygląda sytuacja i jedynym sposobem, by przekazać majątek partnerowi lub partnerce, jest spisanie testamentu.