Dziś nawet dzieci, codziennie karmione pełnotłustym Youtubem i multiwitaminowym "wujkiem Google", potrafią przy obiedzie żonglować specjalistyczną terminologią informatyczną, mało znanymi faktami historycznymi, czy wypluć z pamięci nazwy wszystkich ośmiotysięczników jakby wszystkie zdobyli. Dorośli nie mają dziś łatwego życia. W społeczeństwie premiującym wszechwiedzę i pewność siebie, przyznanie się do niewiedzy może wydawać się czymś wstydliwym. A jednak warto powiedzieć "nie wiem".
Nieznajomość jakiegoś tematu bywa postrzegana jako ujma i intelektualne wybrakowanie, zwłaszcza przy dzieciach, a brak odpowiedzi jako brak kompetencji. Odczuwamy dziś presję, by wiedzieć wszystko – od najnowszych trendów technologicznych po szczegóły geopolityczne, nawet jeśli temat nie leży w obszarze naszej specjalizacji. Tymczasem "prawdziwa siła tkwi w umiejętności przyznania się do tego, czego nie wiemy" , jak zauważa psychoterapeuta Carl Rogers. Wbrew pozorom, akceptacja własnych ograniczeń pozwala nie tylko budować autentyczne relacje, ale też rozwijać się intelektualnie i emocjonalnie.
Dlaczego jednak tak trudno powiedzieć "nie wiem"? W dużej mierze wynika to z naszych nawyków komunikacyjnych i lęku przed oceną. Zamiast otwarcie przyznać się do niewiedzy, często uciekamy w mechanizmy obronne – udawanie zrozumienia lub zmienianie tematu. W efekcie nie tylko sami odbieramy sobie możliwość zdobycia wiedzy, ale także wzmacniamy społeczne tabu dotyczące przyznawania się do błędów i niewiedzy.
Mechanizm ten szczególnie silnie działa w sytuacjach, gdy presja otoczenia zmusza do udowadniania swojej wartości – na spotkaniach zawodowych, w rozmowach towarzyskich czy podczas debat na tematy wymagające jakiejś głębszej wiedzy. Tymczasem umiejętność powiedzenia „nie wiem” bez poczucia niższości to znak dojrzałości i samoświadomości i jedna z podstaw zdrowych relacji z innymi ludźmi i… samą sobą.
Potakiwanie, przytakiwanie i udawanie, że rozumiemy temat, by nie wyjść na osobę niekompetentną, to zachowania, które znamy aż nazbyt dobrze. Zdarzają się w różnych kontekstach – od pracy, gdzie nie chcemy wyjść na nieprzygotowane, po spotkania towarzyskie, podczas których obawiamy się wykluczenia z rozmowy. Mechanizm ten wynika z lęku przed oceną i z wbudowanego w nas przekonania, że zawsze powinnyśmy być zorientowane, oczytane i w temacie.
Potakiwanie to często efekt potrzeby akceptacji. "Czujemy, że przyznanie się do niewiedzy może zachwiać naszą pozycją w grupie, dlatego wolimy udawać pewność siebie, nawet kosztem autentyczności", wyjaśnia psycholożka kliniczna Brené Brown. Taka postawa jednak szybko prowadzi do frustracji. Tworzy wrażenie fałszu, sprawia, że tracimy okazję do nauczenia się czegoś, a jednocześnie pogłębiamy poczucie, że tylko my "nie nadążamy".
Ludzie mają naturalną skłonność do unikania sytuacji, które narażają ich na wątpliwości dotyczące własnej kompetencji. Staramy się minimalizować sytuacje, w których musimy zmierzyć się z poczuciem własnej niewiedzy. Z drugiej strony badania wskazują, że osoby przyznające się do błędów i braków w wiedzy są postrzegane właśnie jako… bardziej godne zaufania!
"Gotowość do zmiany zdania i akceptacji swojej niewiedzy to cecha najlepszych liderów i najbardziej szanowanych osób", zauważa profesor Adam Grant w książce "Think Again".
Jednym z najbardziej powszechnych mechanizmów obronnych w rozmowie jest zmienianie tematu lub używanie ogólników, które maskują brak wiedzy. W psychologii opisuje się to jako unikanie konfrontacji z własną niekompetencją. W praktyce takie zachowanie może objawiać się na wiele sposobów:
Wyobraźmy sobie spotkanie zespołu w pracy, podczas którego omawiane są nowe procedury techniczne. Część terminologii brzmi obco, ale większość osób na sali kiwa głową w zrozumieniu. W takiej sytuacji może być trudno zadać pytanie, które mogłoby ujawnić, że coś jest dla nas niejasne – łatwiej pozostać milczącą i liczyć na to, że później uda się „doczytać”.
Podobna dynamika występuje w rozmowach towarzyskich, np. o kulturze czy polityce. Ktoś rzuca komentarz o mało znanym wydarzeniu historycznym albo recenzuje film nagrodzony Oscarem. Zamiast przyznać, że temat jest nam obcy, zazwyczaj kiwamy głową i wypowiadamy ogólnikowe frazy, np. "tak, coś o tym słyszałam". Z perspektywy rozmowy nie ma w tym niczego szkodliwego, ale takie gesty wzmacniają w nas wewnętrzny konflikt – "nie wiem, ale muszę udawać, że wiem", a stąd już tylko krok do rozgoryczenia i złego samopoczucia.
Bezproblemowe przyznawanie się do niewiedzy to umiejętność, którą można rozwijać, a jej opanowanie przynosi wiele korzyści. Ważnym elementem tego procesu jest budowanie samoświadomości i wypracowywanie zdrowego podejścia do własnych ograniczeń. Aby zmienić swoje podejście do przyznawania się do niewiedzy, warto wprowadzić kilka prostych, ale skutecznych praktyk:
Przyznawanie się do niewiedzy to umiejętność, która wymaga odwagi i samoświadomości, ale niesie ze sobą ogromne korzyści. Zamiast unikać tematów, w których czujemy się niepewnie, bądźmy czujne na to, co mogą nam one zaoferować – nową wiedzę, inspiracje i głębsze połączenie z innymi.
Rezygnacja z udawania wszechwiedzy to krok w stronę autentyczności i prawdziwego rozwoju. Akceptacja własnych ograniczeń to nie słabość, tylko przejaw dojrzałości, który może nam otworzyć nowe możliwości zarówno w życiu zawodowym, jak i osobistym.