Wokalistka Lanberry w rozmowie z twojstyl.pl mówi o terapeutycznej roli twórczości.
Jakie znaczenie mają słowa w świecie, który bazuje na obrazku?
Dla mnie – olbrzymią. Nie tylko jako forma komunikacji, ale także narzędzie do wyrażania siebie. Wypowiedziane i wyśpiewane mają moc kształtowania zupełnie nowej rzeczywistości. Jakoś tak się utarło, by narzekać na czasy, w których przyszło nam żyć. Ja jednak staram się widzieć szklankę do połowy pełną, a wyzwania, które stawia przed nami rozpędzony świat, postrzegać jako obfitość możliwości, które mamy przed sobą. Ale musimy mieć narzędzia, które pozwolą nam z tych możliwości skorzystać.
Rynek muzyczny, na którym działasz, może przytłaczać ilością wyzwań i tempem działań.
Każdego dnia do serwisów streamingowych trafia ok. 120 tysięcy piosenek. Codziennie szukam na nim miejsca dla siebie, raz po raz próbując znaleźć odpowiedzi na podstawowe pytania: jak trafić do swoich słuchaczy, jak odnaleźć oryginalne środki wyrazu i jak w końcu skupić się na tym, co najważniejsze, czyli na muzyce i słowach, nie uginając się pod ciężarem oczekiwań, by słupki i zasięgi nieustannie rosły, a liczby followersów i like’ów się zgadzały.
Czy odnalezienie się w tym szaleństwie i pogodzenie twórczej wrażliwość z nieustającą presją i oceną jest w ogóle możliwe?
Tak, dla mnie – totalnego nadwrażliwca – odpowiedzią na te wszystkie pytania jest powrót do źródła. Do siebie. I udaje mi się to dzięki twórczości, ale także, a może przede wszystkim, dzięki terapii. Pracuję na niej już od 4 lat i nawet po tym czasie, kiedy wydaje mi się, że już tyle rzeczy przeanalizowałam i przepracowałam, życie zawsze znajdzie sposób, żeby mnie zaskoczyć i wskazać miejsca, do których powinnam jeszcze powrócić. Żyjemy w świecie social mediów i jesteśmy nieustannie wystawiani na ocenę. Gdy podążamy za wewnętrznym głosem, nie zawsze nasze rozwiązania spotykają się z aprobatą ogółu. Świat zawsze będzie „wiedział lepiej”, co jest dla nas lepsze i wykrzyczy nam to prosto w twarz. Będzie hejtować i mówić, że się mylimy. Ani nasz partner, ani rodzina, ani współpracownik, a tym bardziej obca osoba obrzucająca nas błotem nie będzie wiedzieć, co jest dla mnie lepsze.
Jesteś gotowa na to, żeby zostać przy swoich opiniach i decyzjach w ogniu negatywnych komentarzy?
Podążanie za sobą jest obarczone ryzykiem i jest ogromnym wyzwaniem dla nas samych, ale jestem przekonana, że dla mnie nie ma innej drogi i na tej drodze wspiera mnie terapia, bo choć mam tego pełną świadomość na poziomie intelektualnym, na poziomie emocjonalnym bywa już różnie… Sposobem uzyskania równowagi w tym przekrzyczanym świecie jest dla mnie także twórczość. To płaszczyzna do wyrażania siebie, ale także mój wentyl bezpieczeństwa i droga do samooczyszczenia, poprzez nazwanie stłumionych emocji, zniwelowanie napięcia, komentarz do tego, co przeżywam. Pisząc piosenki, prowadzę intymny dialog ze sobą, ze swoimi przeżyciami. Nie dotarłabym do pokładów własnej kreatywności, odrzucając swój pełen obraz. Kluczem jest otwartość na wszystko, łącznie z tym, co mi się kompletnie nie podoba i nie jest dla mnie przyjemne. Otwarcie także na ból, który idealnie potrafi wskazać, gdzie leży problem, choć to odkrycie może wcale nie będzie należeć do najprzyjemniejszych. Otwartość i szczerość z samym sobą – jestem tu i teraz, jestem obecna. Tak też zatytułowałam moją ostatnią płytę – Obecna – to słowo klucz, słowo doprecyzowane, spinające całą koncepcję płyty.
Tworzenie nie zastąpi terapii.
Ale w moim przypadku doskonale z nią współdziała, niejako w symbiozie. Nieustannie pracuję nad swoją kreatywnością, ale też po prostu pracuję nad sobą. Myślę dziś o swojej czteroletniej drodze na terapii i czuję wdzięczność. Cieszę się, że mówienie o niej nie jest już tematem tabu. To bardzo ważne, by terapia nie stygmatyzowała i by coraz bardziej rosła świadomość, że nie trzeba być „chorym”, by chodzić na terapię. Dzięki niej możemy żyć lepiej, z większość lekkością, ale też bardziej świadomie. Moja terapia wspiera i uzupełnia mój proces twórczy. Także kiedy czuję się wypalona lub czuję zastój, terapia daje mi narzędzia do tego, by radzić sobie w sytuacji niemocy. To także dzięki terapii tak a nie inaczej brzmią teksty moich piosenek. Wkładam w nie autentyczne przeżycia i moje obserwacje. Czasami rozliczam się z jakimś etapem mojego życia (Królewna), z relacją – o relacjach romantycznych, zwłaszcza tych średnio szczęśliwych, śpiewam najczęściej – urządzam sobie podróże sentymentalne, np. do czasów mojego dzieciństwa (Mirabelki) lub komentuję otaczającą mnie rzeczywistość (Nocny sport). Niesamowite jest to, jak z całej chmury kłębiących się w głowie myśli powstaje nagle klarowny strumień słów, który przelewam na papier, czasami od razu z melodią. Ten proces to dla mnie magia: emocje przelane w słowa, a słowa – w piosenkę, które potem rezonują z moimi słuchaczami. Dla mnie to jedno z piękniejszych przeżyć –wspólne śpiewanie z ludźmi, którzy przyszli na mój koncert. Gdy moje słowa i muzyka niosą w tłumie uniwersalny dla każdego przekaz. To dlatego mam najpiękniejszy zawód świata.