Zawsze gotów do zdrady i seksu bez zobowiązań. Czasem - do wierności. Często do przyjaźni z kobietą, ale tylko jeśli uważa ją za atrakcyjną. Tak widzą mężczyzn psycholodzy ewolucyjni. Warto choć na chwilę przyjąć ich nieromantyczną optykę i obejrzeć swojego partnera od podszewki.
Nieraz zdarzało mi się wątpić, czy w dzisiejszym świecie wciąż działają uformowane tysiące lat temu ewolucyjne mechanizmy. Bo czy historia o męskich siewcach plemników nie jest mitem, skoro tak wielu mężczyzn w ogóle nie chce mieć dzieci? Czy to nie śmieszne mówić w dobie antykoncepcji o sukcesie reprodukcyjnym? I czy mężczyźni zdradzając, nie poszukują po prostu przyjemności? Ale dla psychologów ewolucyjnych nasze życie jest grą, w której zwyciężają genomy matek i ojców, czyli tych z nas, którzy wychowali własne potomstwo.
– Gdy oceniamy rzeczywistość, biorąc pod uwagę naszą wygodę, przyjemność czy krótkoterminowe korzyści, sukces rozrodczy może wydawać się czymś kłopotliwym i niepotrzebnym. Ale z punktu widzenia genu, który chce przetrwać, jest zupełnie inaczej – mówi dr Aleksandra Szymków-Sudziarska z Uniwersytetu SWPS w Sopocie, która prowadziła badania nad seksualnymi strategiami mężczyzn. – Prastare kody działają automatycznie, poza naszą świadomością. Gen zawsze dąży do tego, żeby się rozprzestrzenić, niezależnie od tego, co mówi jego właściciel. W kategoriach ewolucyjnych zwycięzcami są więc albo mężczyźni, którzy żyjąc w stałym związku, doczekali się gromadki dzieci, albo tacy, którzy nie przegapili żadnej szansy na współżycie, będąc stale gotowi do zdrady lub seksu bez zobowiązań. Dziś mężczyźni rzadziej wybierają którąś z tych dróg. Niewierność i przypadkowe kontakty seksualne są potępiane, liczne rodziny traktowane prawie jak patologia. Większość decyduje się na seryjną monogamię i minimalny sukces reprodukcyjny. Ale ich instynkt nie znika. Tylko drzemie.
Psycholodzy ewolucyjni pytają w badaniach o nasze świadome wybory, ale zaglądają też pod spód, żeby sprawdzić, jakiej odpowiedzi udziela nasze ciało. W znanym eksperymencie psychologicznym grupie mężczyzn i kobiet pokazano niemy film, w którym młoda kobieta i mężczyzna rozmawiają swobodnie w uniwersyteckim wnętrzu. Po projekcji nasza płeć określiła sfilmowaną kobietę jako sympatyczną, kulturalną, miłą osobę. Ale mężczyźni zobaczyli co innego. Jej uśmiech i przyjazną postawę interpretowali jako seksualną zachętę. Powody tej „nadinterpretacji” postanowił zbadać w swoim laboratorium Stephan Hamann z Emory University w Atlancie. Powtórzył eksperyment i dodatkowo zobrazował mózgi badanych za pomocą czynnościowego rezonansu magnetycznego. Podczas oglądania towarzyskich damsko-męskich kadrów u mężczyzn uaktywniały się ciało migdałowate i podwzgórze. Są to dokładnie te same struktury mózgu, które reagują na… filmy erotyczne.
– Dla mężczyzn każda interakcja osób płci przeciwnej może mieć podtekst seksualny – podsumował Hamann swój eksperyment.
– Ich skłonność do przeceniania zainteresowania kobiet ukształtowała się w toku ewolucji jako zachęta do podejmowania prób zbliżenia. Można ją tłumaczyć: bądź czujny i gotowy, nie zmarnuj szansy. Lepiej starać się zdobyć, nawet jeśli się przegra, niż wcale nie próbować. Naukowiec zwraca jeszcze uwagę na to, że istotną kwestią w eksperymencie jest atrakcyjność obserwowanej kobiety. Mężczyźni rozumieją ją jednak inaczej niż my. Kobiety, których uśmiech rozjarzał podwzgórze badanych, nie były świetnie ubranymi, wysokimi i szczupłymi pięknościami. Nie były nawet blondynkami. Były natomiast młode, zgrabne i miały dość długie, błyszczące włosy. To wystarczy.
Janomamowie (Indianie z Ameryki Południowej) pytani, jakie kobiety najbardziej cenią, odpowiadają: moko dude. Wcale nie są wybredni – moko dude oznacza zdrowie, młodość, gładką skórę, czyli obietnicę płodności. Psycholog ewolucyjny David M. Buss, słynący z zakrojonych na światową skalę badań antropologicznych, dodałby do tego jeszcze osławiony czynnik 0,70 (stosunek obwodu talii do bioder) i symetryczne rysy, żeby uzyskać portret kobiety, która podoba się mężczyznom pod każdą szerokością geograficzną. Reszta to kwestia mody, kulturowych kodów i rodzinnych „wdrukowań” – są one jednak tak zmienne, że z punktu widzenia strategii seksualnych nie mają większego znaczenia.
– Mężczyźni może nie są szczególnie wymagający, za to są konsekwentni – mówi dr Szymków-Sudziarska. – Ich preferencje nie zmieniają się z wiekiem. O ile wybredność kobiet drastycznie się obniża około 36. roku życia, gdy biologiczny zegar tyka już bardzo głośno, o tyle mężczyznom nadal podobają się młode, zadbane, zdrowe kobiety, nawet jeśli są od nich starsi o 30 lat. Męskie strategie są więc proste: nie przegap okazji, zapewnij sobie dostęp do atrakcyjnych kobiet, szukaj ich towarzystwa, bądź z nimi w kontakcie, próbuj się zbliżyć. Według tego kodu działają zarówno przystojni i zamożni, jak i ci, którzy nie grzeszą ani urodą, ani zasobami (choć bogaci są najbardziej wybredni). Psycholodzy wiedzą oczywiście, że mimo wspólnych strategii seksualnych nie wszyscy mężczyźni mają taki sam apetyt na przelotny seks.
Część badaczy dowodzi, że najbardziej skłonni do skoków w bok są ci z wysoką samooceną, którzy uważają się za bardzo atrakcyjnych.
Psycholog społeczny, dr Przemysław Zdybek z Uniwersytetu Opolskiego, twierdzi, że na wspólne strategie seksualne nakłada się pewna psychologiczna różnica, która wzmacnia skłonność do krótkotrwałych relacji. Jest to tzw. orientacja temporalna nakierowana na teraźniejszość, czyli, najprościej mówiąc, postawa carpe diem (żyje się tu i teraz). Naukowiec zbadał, że mężczyźni z takim nastawieniem mają większe upodobanie do seksualnych przygód.
Skłonność do wierności wydaje się związana z postawą skierowaną ku przeszłości. Mężczyźni zorientowani na przyszłość czekają jeszcze na przebadanie. Być może to oni – cierpliwi, planujący, przewidujący konsekwencje – okazaliby się głównymi „bohaterami” badań Aleksandry Szymków-Sudziarskiej? Może badania te wykazałyby, że samo prawdopodobieństwo zaistnienia relacji seksualnej w przyszłości może powodować, że mężczyźni chętnie zaprzyjaźniają się z pięknymi kobietami?
– Założyliśmy, że przyjaźń jest strategią seksualną mężczyzn, szczególnie niezbyt atrakcyjnych, którzy liczą na to, że w bliższej znajomości ujawnią się ich mniej widoczne atuty, z czasem zwiększając szanse na seks lub związek – opowiada naukowiec.
Badani przez zespół Szymków-Sudziarskiej potwierdzali taką intencję. „Kto wie? – mówili. – Może gdy lepiej się poznamy, pewnego dnia coś z tego będzie?”.
Czas okazał się mieć znaczenie także w eksperymencie znanym pod nazwą godzina zamknięcia. Przeprowadzono go w barze. Grupę mężczyzn, którzy wpadli tam na wieczornego drinka, badacze prosili o ocenę atrakcyjności kobiet w skali od 1 do 7. Badani reprezentowali różne kategorie wiekowe i zawodowe (dla dobra eksperymentu musieli też ograniczyć liczbę drinków). Godzinę przed zamknięciem kobiety oceniane przez mężczyzn na trzy punkty… podskoczyły o dwa oczka w górę.
– Badanie powtarzano wielokrotnie i zawsze okazywało się, że niezależnie od ilości wypitego alkoholu im bliżej godziny zamknięcia, tym kobiety bardziej zyskują w oczach mężczyzn – mówi Aleksandra Szymków-Sudziarska. – Wynik jest prostą konsekwencją strategii, która skłania ich do poszukiwania przygodnego seksu. Czas się kończy, więc wymagania się zmniejszają. Ale tylko jeśli chodzi o jednonocny romans. Myśląc o stałym związku, mężczyźni spuszczają z tonu mniej chętnie. Jednak i wtedy może im się zdarzyć prywatna „godzina zamknięcia”, kiedy zdają sobie sprawę z tego, że na rynku matrymonialnym ich akcje nie stoją wysoko i nie zdołają zdobyć kobiety, o jakiej marzyli. Mają wówczas wybór: samotność lub rezygnacja z części wymagań. Logika „lepszej nie znajdziesz” wydaje się w ogóle istotną prawidłowością w życiu seksualnym, a może i uczuciowym mężczyzn, przynajmniej według psychologów ewolucyjnych. David M. Buss rozważając, dlaczego mężczyźni w ogóle się żenią, doszedł do wniosku, że skłonność do małżeństwa pojawia się wówczas, gdy ślub to jedyna możliwość zatrzymania na stałe partnerki, którą uznali za bardzo wartościową. Kiedy uważają, że są z kobietą najlepszą z możliwych. I lepszej już nie spotkają.