Mikroagresja powoli i stopniowo niszczy związki. Jak setki maleńkich termitów, które unicestwią drewniany dom tak samo skutecznie jak jeden porządnie rozpędzony, wielki nosorożec, rozwalający go w drobny mak siłą uderzenia. Nosorożcem w związku są zdrady i przemoc. Termitami - drobne złośliwości. W związkach, które trwają lata, rozmaite drobne, często nieuświadomione krzywdzące partnera zachowania kumulują się i niszczą poczucie bezpieczeństwa, bliskość i zaufanie. Bywa, że tak skutecznie, że nie ma już możliwości ich odbudowania.
Termin „mikroagresja” został wprowadzony w latach 70. XX wieku przez psychologa Chestera M. Pierce’a w kontekście dyskryminacji rasowej, ale z czasem jego zastosowanie rozszerzono na inne sfery życia, w tym relacje romantyczne. Dziś mikroagresjami nazywa się subtelne, często nieświadome zachowania lub komentarze, które w sposób pośredni ranią drugą osobę. W związkach mogą one przybierać formę:
"Mikroagresja to cichy sabotażysta związków. Jest jak kropla drążąca skałę – pojedyncza może wydawać się niegroźna, ale ich skumulowany efekt potrafi zniszczyć nawet najsilniejsze relacje". poruszająco określa psycholożka i terapeutka Esther Perel. To właśnie te termity ze wstępu.
Mikroagresja występuje po obu "stronach" miłosnych rozgrywek.
Mężczyźni wobec nas:
My wobec mężczyzn:
Znamy to wszystkie i wiemy jak boleśnie jest to słyszeć, choć po prawdzie też potrafimy solidnie dopiec.
Chociaż drobne złośliwości mogą wydawać się żartobliwe i błahe, ich regularne występowanie psuje powietrze. Odczuwamy to przez spięcia, pogorszenie komunikacji, spadek zaufania i poczucie bycia niedocenianymi.
"Częste drobne ataki werbalne i emocjonalne są jak trucizna podawana w małych dawkach. Nie zabijają od razu, ale stopniowo osłabiają fundamenty relacji", zauważa profesor John Gottman, znany z badań nad związkami.
Mikroagresja niszczy związki, ponieważ działa na poziomie subtelnym, ale regularnym. Jej destrukcyjność wynika z kilku czynników:
U osoby doświadczającej mikroagresji narasta też trudna do opanowania frustracja, ponieważ trudno jest wskazać konkretną „winę” partnera. Jej przejawy często trudno uchwycić, jednak prowadzą do silnych emocji, które z czasem się kumulują i wyraźnie zatruwają relację.
Ocenianie własnego zachowania i rozpoznawanie mikroagresji jest trudne, bo wymaga od nas krytycznego spojrzenia na nasze nawyki i sposób komunikacji, a oprócz tego samoświadomości i gotowości do autorefleksji. Trzeba umieć stale sobie zadawać pytania typu:
Jeśli odpowiedzi na te pytania będą niepokojąco bliskie "niestety tak", to niedobrze. Na szczęście jednak nie beznadziejnie, bo mamy do dyspozycji cały arsenał możliwości poradzenia sobie z takimi inklinacjami zanim staną się realnym problemem.
Zastanówmy się, dlaczego mówimy lub robimy pewne rzeczy. Czy naszym celem jest rzeczywiście troska, czy chęć zwrócenia uwagi na błąd. Na przykład czy mówimy, że kto mógłby być bardziej ambitny, bo się o niego po prostu martwimy, czy dlatego, że krytykując go chcemy go zmotywować.
Czasem mikroagresja dla nas samych jest niezauważalna, a dostrzec ją możemy dopiero w reakcjach drugiej osoby. Jeśli zauważamy, że partner nagle się wycofuje, przestaje odpowiadać lub reaguje defensywnie, zastanówmy się nad swoimi słowami lub zachowaniem próbując zrozumieć które z nich mogły go zranić.
Jeśli partner zwraca uwagę, że pewne komentarze są dla niego bolesne, nie bagatelizujmy tego. Zamiast odpowiadać: "Przesadzasz" czy "Nie miałam nic złego na myśli", spróbujmy zapytać: "co dokładnie cię zabolało? Chcę to zrozumieć". To nie tylko pozwoli mu poczuć się pewniej i spokojniej.
Sarkazm często maskuje frustrację lub niezadowolenie, ale dla odbiorcy może być bardzo dotkliwy, obraźliwy i raniący. Jeśli często używamy ironicznych komentarzy, powinnyśmy się zastanowić czy nie pogłębiamy tym samym problemu i czy są one rzeczywiście konieczne, bo jest to forma mikroagresji.
Bez zrozumienia własnych emocji unikać nieświadomych mikroagresji. Jeśli czujemy złość, frustrację czy rozczarowanie, wyrażajmy je wprost, zamiast uciekać się do ukrytej krytyki.
Wymaga to delikatności i wyczucia, a do tego opanowania i umiejętności komunikacyjnych. Zamiast kontratakować powinnyśmy otwarcie wyrazić swoje odczucia. Oto kilka kluczowych zasad, które mogą pomóc:
Wiele mikroagresji wynika z nieświadomości. Zamiast tłumić złość czy czekać z rozmową na "idealny moment", lepiej delikatnie zwrócić uwagę partnera (oczywiście także dziecka, rodzica czy znajomego) na jego zachowanie. Najważniejsze, by nie robić tego w sposób oskarżający. Przykładowo zamiast "zawsze mnie ignorujesz" powiedzmy: "Mam wrażenie, że mnie nie usłyszałeś. Potem do tego wrócimy, dobrze?"
Pozwoli to skupić się na naszych uczuciach, zamiast na ocenianiu partnera. To może pozwolić nam uświadomić mu, że robi nam przykrość, bez prowokowania jego obrony. Na przykład: "Kiedy mówisz mi, że przesadzam, czuję się oceniona niesprawiedliwie. Chciałabym, żebyś spróbował spojrzeć na to z mojej perspektywy".
Chociaż mikroagresja może budzić frustrację, odpowiedź w postaci ataku lub ironii tylko eskaluje konflikt. Zamiast tego lepiej zachować spokój i spróbować wyjaśnić sytuację.
Jeśli mimo wcześniejszych rozmów zachowanie partnera powtarza się, powinnyśmy jasno określić mu nasze granice. Możemy wtedy powiedzieć np.: "Słuchaj, nie chcę być traktowana w ten sposób. Jeśli myślisz inaczej, powiedz to w sposób, który nie będzie mnie obrażał".
Jeśli jednak te wszystkie wysiłki nie przynoszą skutku i mikroagresja staje się regularna, mądrze jest rozważyć terapię par. Czasem pomoc osoby trzeciej, tym bardziej wykwalifikowanego terapeuty, ułatwia przełamanie zastałych barier i ustalenie nowych, zdrowszych schematów komunikacyjnych.
Kobiety częściej odczuwają mikroagresję związane z bagatelizowaniem naszych emocji i umniejszaniem nam, a faceci skarżą się na krytykę ich kompetencji lub osiągnięć. Psycholożka Harriet Lerner w książce "The Dance of Anger" zwraca uwagę, że mężczyźni bywają mniej skłonni do otwartego mówienia o swoich emocjach, co sprawia, że trudniej im wyrazić zranienie w sytuacjach subtelnej krytyki.
Kobiety
Mężczyźni
Zamiast mówić: "Mam dość powtarzania, i tak nie słuchasz, co mówię", możemy powiedzieć: "Mam wrażenie, że moje słowa są dla ciebie mniej ważne, chciałabym to wreszcie zmienić".
Unikajmy słów takich jak "zawsze", "nigdy", "wszyscy", czy "nikt", które de facto są pustą demagogią niemożliwą do poparcia i tylko denerwują eskalując konflikt.
Regularne rozmowy na temat uczuć i wzajemnych oczekiwań pomagają budować zrozumienie.
"Najtrudniejsza część zmiany to praca nad własnym nawykiem reagowania", jak określa psycholog Marshall B. Rosenberg, autor metody Porozumienia Bez Przemocy. Faktycznie, trudno się nawet przyznać przed samą sobą do popełniania błędów, a co dopiero realnie zmienić, ale jeśli partner nas kocha i jest szansa na dobry związek - warto, prawda?
Mikroagresja jest jak mała zadra, która z pozoru niegroźna z czasem potrafi spowodować poważne rany w relacji. Rozpoznanie ich wymaga autorefleksji, samoświadomości i gotowości do pracy nad sobą i związkiem.
W swojej istocie są przejawami pewnego znieczulenia, pretensji i rosnącej obojętności, a według Esther Perel: „Intymność zaczyna się tam, gdzie kończy się obojętność". Także według niej "najlepsze związki to nie te, które są wolne od konfliktów, ale te, w których obie strony potrafią słuchać i być słuchane".
Jeśli więc czujemy, że nasz związek jest dobry i warto ratować jego atmosferę, powinniśmy zainwestować trochę czasu i wysiłku, by nauczyć się na nowo otwartości, uważności, szacunku, delikatności i czułości wobec siebie nawzajem, a potem pielęgnować odzyskaną bliskość. W zamian za nieco wysiłku dostaniemy samo dobro - nasz dom będzie wtedy murowany i nie straszne będą nam żadne termity.