Uzdrovisko w twojstyl.pl

Nowa ambasadorka marki Uzdrovisco, Joanna Brodzik: "Dojrzałość to czas owocowania, rozwoju i radości"

Nowa ambasadorka marki Uzdrovisco, Joanna Brodzik: "Dojrzałość to czas owocowania, rozwoju i radości"
Zdjęcia nowej ambasadorki marki Uzdrovisko, Joanny Brodzik, nie zostały wyretuszowane.
Fot. mat. partnera

O czasie owocowania, dojrzałym pięknie, ulubionych kosmetykach i sprawdzonych pielęgnacyjnych trikach rozmawiamy z aktorką, działaczką społeczną i od niedawna ambasadorską marki Uzdrovisko, Joanną Brodzik. 

 

Joanny Brodzik nikomu nie trzeba przedstawiać. Ta aktorka z 25-letnim stażem zdobyła popularność, grając w kultowych polskich serialach "Kasia i Tomek", "Magda M." czy "Dom nad rozlewiskiem". Ale Joanna Brodzik znana jest także ze świetnych ról teatralnych i filmowych, wyprodukowała spektakl teatralny i napisała książkę – „Umami. Opowieści i przepisy". Brodzik to też dyplomowana trenerka I stopnia szkoły Trop, działaczka społeczna i prezeska fundacji "Opiekun serca" oraz piękna i inspirująca kobieta, która nie boi się upływu czasu.

Niedawno Joanna Brodzik przyjęła nową "rolę" i została ambasadorką marki kosmetyków naturalnych Uzdrovisco. Aktorka promuje serię Bioklinika, która została opracowana tak, żeby odpowiadać na potrzeby skóry w czasie okołomenopauzalnym i postmenopauzalnym

Podobno lubi Pani cytat z książki Alicji Długołęckiej pt. "Przypływ", w którym mowa jest o tym, że "menopauza to nie przekwitanie, lecz owocowanie". Jak Pani go rozumie?

Joanna Brodzik: Bardzo lubię ten cytat, bo zmienia perspektywę wobec naturalnego czasu w życiu każdej kobiety krzywdząco i stygmatyzująco nazywanego przekwitaniem. Dla mnie menopauza to czas zbiorów, rozwoju i radości płynącej ze świadomości. Nagroda za dojrzewanie, za to co udało się nam w życiu do tej pory osiągnąć: za w dużej mierze już odchowane dzieci, za przepracowane trudy, za mądrość, którą zyskałyśmy. To czas, w którym kobiety mogą się cieszyć z ogromu możliwości, jakie są jeszcze przed nimi, dostrzegać otwierające się potencjały, patrzeć na siebie z troską i dbać o swój dobrostan. Ten czas zaprasza nas do przyjęcia i zrozumienia wartości jakie niesie. Wiele z nas musi się tego nauczyć burząc stare, szkodliwe i wtłoczone im przez świat poczucie wstydu – jakoby wraz z menopauzą traciły prawo do celebrowania swojej kobiecości. Przecież to kompletna bzdura! To czas nowego początku, a nie końca!

Jak z upływem czasu zmieniał się Pani stosunek do własnego ciała i urody?

Czas zmian następował powoli i był związany ze zmianami mojego wyglądu w czasie dorastania. Jako dziecko miałam bardzo ciemne włosy i bujne brwi, a właściwie jedną monobrew (śmiech). Musiałam borykać się z etykietką "wąsatej" i raczej mało urodziwej dziewczynki, a do tego niekoniecznie szczupłej. W okresie dorastania z brzydkiego kaczątka, przeistoczyłam się i... moja nowo nabyta kobiecość została poddana bolesnej próbie. Byłam traktowana przedmiotowo, postrzegana przez pryzmat cielesności. To bardzo zaburza radość, jaką powinnyśmy z naszej kobiecości czerpać w tym czasie. W szkole teatralnej, ta moja cielesność, uroda, stały się ogromnym problemem dla... nauczycieli, którzy nie traktowali mnie poważnie i nie wróżyli kariery. Umniejszali mojemu talentowi. Te wszystkie doświadczenia, to też doświadczenia wstydu – a to przecież najbardziej blokująca emocja – które poskutkowały licznymi kompleksami. Pozbywanie się ich, to był proces. Długi proces. Całe szczęście nagrodą jaką dostajemy w zamian za zmarszczki jest dojrzałość i mądrość. Pracowałam nad sobą i cały czas to robię, staram się patrzeć w głąb, zadaję sobie dużo pytań, zgłębiam, rozwijam się... Dzisiaj mogę powiedzieć, że umiem cieszyć się ze swojego wyglądu, w pełni siebie akceptuję – co nie znaczy, że jestem wobec siebie bezkrytyczna – i nie mam potrzeby przypodobania się innym. Chciałabym, aby mocno w tym miejscu wybrzmiało zdanie z Brené Brown (red.: badaczka i wykładowczyni na Uniwersytecie w Houston oraz Uniwersytecie Teksańskim, specjalizująca się w badaniu odwagi, wrażliwości, wstydu oraz empatii, autorka m.in. książki "Dary niedoskonałości"), że odwaga, to przepracowany akt strachu. Ja już wielu rzeczy dzisiaj się nie boję. Jestem odważna, także w kwestii mojego wyglądu.

Dla mnie menopauza to czas zbiorów, rozwoju i radości płynącej ze świadomości. Nagroda za dojrzewanie, za to co udało się nam w życiu do tej pory osiągnąć.

 

 

A jak z upływem czasu zmienił się sposób, w jaki dba Pani o skórę? Co stawia sobie Pani za cel w pielęgnacji cery?

Mój wizerunek, to jak wyglądam jest dla mnie kluczowe, w głównej mierze ze względu na moją pracę. Dlatego zawsze dbałam o skórę, ale dzisiaj jestem kosmetyczną minimalistką. Nadmiar bodźców, także tych dostarczanych skórze przez różnorakie kosmetyki, uważam za niepotrzebny, wręcz szkodliwy. Kiedyś łatwiej "łapałam" się na kosmetyczne nowinki, dzisiaj ważniejszym dla mnie aspektem jest troska o potrzeby całego organizmu, zarówno w sferze fizycznej, jak i emocjonalnej. Dlatego staram się robić jak najwięcej dla swojego dobrostanu, pozostając jednocześnie maksymalnie naturalną. Na co dzień raczej się nie maluję lub robię to naprawdę w minimalnym stopniu, używając np. kremu tonującego zamiast podkładu. Podoba mi się, że my, kobiety dojrzałe jesteśmy coraz bardziej zadbane i bardziej naturalne niż jeszcze kilka, kilkanaście lat temu. Oczywiście obserwuję też swoją skórę i staram się pielęgnację dopasowywać do jej zmieniających się potrzeb, bo z wiekiem wyglądały one różnie. Mam inny krem na dzień i osobny na noc, czasem nałożę kosmetyk pod oczy. Lubię też sama przygotowywać sobie pielęgnacyjne specjały, jak np. peelingi do ciała. Do moich ulubionych wykorzystuję najczęściej kawę i brązowy cukier. Myślę też, że mój dobry stan skóry, to także wynik pasji kulinarnej i regularnego pichcenia m.in. bardzo bogatych w kolagen bulionów (śmiech) oraz to, że od lat nie jem białego cukru.

Czym kieruje się Pani wybierając kosmetyki? Czy szuka Pani w ich składach jakiś konkretnych substancji?

Kiedyś wystarczał mi krem nawilżający. Dzisiaj szukam kosmetyków wielofunkcyjnych, kompleksowo dbających o potrzeby mojej skóry. Takich, które nie tylko ją wzmocnią i wygładzą, ale też zapewnią ją odpowiednie nawodnienie i będą stymulowały jej komórki, wpływając na poprawę jędrności. Szukam dobrej jakości składników tłuszczowych, bo dla mnie wzmocnienie bariery naskórkowej to podstawa, a oprócz tego witamina A. Ostatnim moim odkryciem jest retinal. Kremy z tym składnikiem stosuję nawet na dzień, bo ta forma witaminy A nie uwrażliwia, jest bezpieczna nawet dla skór wrażliwych i naczynkowych. Cenię też sobie ceramidy i nowoczesne składniki roślinne.

 

_Y4A9251_kadr
Zdjęcia, które powstały przy okazji kampanii reklamowej marki Uzdrovisco zostały opublikowane bez retuszu.
Źródło: Mat. partnera

 

Jak wygląda Pani codzienny rytuał pielęgnacyjny? Jakich kosmetyków Pani używa?

Oczywiście podstawą jest dobrze oczyszczanie. Ze względu na mój zawód i częsty makijaż sceniczny ważny jest dla mnie dobry efekt demakijażu bez podrażnień. Zawsze oczyszczam skórę kilkuetapowo, np. najpierw sięgam po płyn micelarny lub olejek, a później po żel lub piankę do mycia. Tylko wówczas mam poczucie naprawdę dobrze umytej skóry. W dni wolne od występów przemywam skórę wodą mineralną i delikatnym produktem oczyszczającym. Nie stosuję wówczas wacików. Potem wystarczy już tylko krem na dzień. Serum stosuje rzadko i głównie wieczorem pod krem. Na wielkie wyjście czy imprezę dokładam jeszcze produkt pod oczy. Na co dzień się nie maluję.

Podoba mi się, że my, kobiety dojrzałe jesteśmy coraz bardziej zadbane i bardziej naturalne niż jeszcze kilka, kilkanaście lat temu. 

Który z kosmetyków z linii BIOKLINIKA jest Pani ulubieńcem i dlaczego?

Mam dwóch ulubieńców: przeciwmzarszczkowy krem ujędrniający 50+przeciwzmarszczkowy krem regenerujący 70+. Pierwszy jest doskonały na dzień. Szybko się wchłania, zapewnia komfort na cały dzień, świetnie nawilża i nie obciąża, choć zostawia przyjemnie otulającą powłoczkę. Drugi kocham za bogatszą, bardziej odżywczą formułę. Po całym dniu, szczególnie gdy pracuje w lampach, moja skóra potrzebuje takiego solidnego wzmocnienia, a zawarte w nim ceramidy cudownie działają na naskórek. Warstwa lipidowa, którą zostawia na skórze jest bardzo przyjemna, taka welwetowa, nie ma nic wspólnego z ciężką wazeliną, i to zapewnia mi ogromną przyjemność. Rano, kiedy się budzę, skóra jest doskonale miękka, nawilżona i cudownie gładka. Ten moment, kiedy sięgam po krem 70+ sprawia mi jakąś dzika radość. Raz dwa trzy Baba Jaga patrzy! (śmiech). To "70+" na słoiczku to tylko liczba pomagająca znaleźć najodpowiedniejszy dobór składników a nie wyrok! Tu nie ma nic o wstydzie, tu jest tylko świadomość potrzeb skóry. Stosuję już je w takim układzie drugi miesiąc i naprawdę moja skóra jest w lepszej kondycji!

Czy stosuje Pani jakieś urodowe "triki"?

Wiem, co dobrze robi mojej skórze. Latem lubię nakładać na nią schłodzone w lodówce kosmetyki, które przyjemnie koją zmęczoną skórę. Lubię też korzystać z dobrodziejstw kuchni i wykorzystywać składniki, które w niej znajduję, do pielęgnacji skóry. Płatki owsiane zalane wodą bardzo dobrze myją i łagodzą, peelingi do ciała z kawy należą do jednych z moich ulubionych, a warzywa i owoce często wykorzystuję w maskach na twarz. Radzę tylko uważać na marchewkę, bo kiedyś po zastosowaniu maseczki z niej trzy dni byłam pomarańczowa. (śmiech)

Szukam kosmetyków wielofunkcyjnych, kompleksowo dbających o potrzeby mojej skóry. Takich, które nie tylko ją wzmocnią i wygładzą, ale też zapewnią ją odpowiednie nawodnienie i będą stymulowały jej komórki, wpływając na poprawę jędrności. 

 

Została Pani Ambasadorską marki Uzdrovisco. Dlaczego zdecydowała się Pani na tę współpracę?

Ta współpraca myślę, poniekąd była nam pisana. (śmiech). Z okazji 50. urodzin dostałam od bliskiej mi kobiety serum-napinacz pod oczy z linii Świetlik właśnie tej marki. Zastosowałam i naprawdę okazało się fajne. Nie znałam wówczas Uzdrovisca, ale z zaciekawieniem weszłam na ich stronę, czytałam i przeglądałam... Spodobał mi się ich świat, to jak właścicielki budują markę, jakim językiem mówią do kobiet, jak dbają nie tylko o ich piękno, ale też o sferę emocjonalną, o ich dobrostan. Składy, produkty i ich opisy są uczciwe i rzetelne. A komunikacja oparta na autentyczności, świadomości i szacunku dla odbiorcy jest mi wyjątkowo bliska. Kilka dni później zadzwoniła do mnie Ewelina Kozłowska, brand manager marki Uzdrovisco, z propozycją współpracy. Zbieg okoliczności? Przypadek? Nie sądzę. Głęboko wierzę, że pod cienką siatką przypadku kryje się gęsto zapleciona nic sensu. Zapracowałam sobie na komfort wybierania takich aktywności i takich współprac, które w pełni ze mną współgrają i z którymi mogę się w utożsamić. A linia Bioklinika i komunikacja Uzdrovisco zarówno na poziomie meta, jak i na poziomie składów i produktów, bardzo do mnie przemawia. Doceniam profesjonalizm, autentyczność i świadomość. Ta współpraca przyniesie wiele dobrego!

Wraz z marką Uzdrovisco zdecydowała się Pani na to, żeby zdjęcia, które powstały przy okazji kampanii reklamowej, opublikować bez retuszu. Dlaczego?

Tak. To była nasza wspólna decyzja: moja i marki Uzdrovisco. Kosmetyki i przekaz budowany na autentyczności, na naturalności musi być poparty autentycznym wizerunkiem. To oczywiste i dla mnie, i dla marki Uzdrovisco. Mam w sobie zgodę na to jak wyglądam, nie wstydzę się moich zmarszczek i nie widzę powodu, aby je retuszować.

 

 

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również