Wywiad

Mógł zostać trenerem, na szczęście został aktorem. Bardzo zdolnym. Rozmawiamy z Sebastianem Delą

Mógł zostać trenerem, na szczęście został aktorem. Bardzo zdolnym. Rozmawiamy z Sebastianem Delą
Sebastian Dela
Fot. AKPA

Mógł zostać trenerem, na szczęście został aktorem. Zdolnym i wyjątkowym. Sebastian Dela opowiada o swoich początkach w zawodzie, pasji do sportu i ulubionym miejscu na świecie.

Zagrałeś niedawno mocnym filmie "Innego końca nie będzie" w reż. Moniki Majorek. Opowiada o próbie zrozumienia i pogodzenia się z tragicznym odejściem bliskiej osoby. Czy ten film wpłynął na Twoje spojrzenie na życie?

Na pewno to był czas, żeby się pochylić nad tym tematem, o którym do tej pory nie rozmyślałem. Uświadomił mnie w kilku kwestiach i rozczulił.

Partnerowałeś Agacie Kuleszy. Jak wspominasz wspólną pracę?

To była czysta przyjemność. Agata jest nie tylko świetną aktorką ale, co najważniejsze cudownym człowiekiem. Przyjęła mnie wspaniale, nieraz pomagała przy scenach, a naszych rozmów między scenami nie zapomnę nigdy.

Masz już za sobą dwie inne wymagające aktorskiego kunsztu role: w "Błaznach" w reż. Gabrieli Muskały i w dwóch seriach serialu "Krucjata". A jesteś z tych, którzy długo czekali na swoją szansę.

Do szkoły aktorskiej dostałem się za drugim razem. Po prostu nie miałem planu B.

Kilka miesięcy spędziłeś na studiowaniu wychowania fizycznego na Akademii Wychowania Fizycznego.

Kiedy nie udało mi się za pierwszym razem dostać na aktorstwo, pomyślałem, że nie mogę nic nie robić przez kolejny rok. Poszedłem na Wychowanie fizyczne, w ostateczności mógłbym zostać trenerem personalnym. Ale szybko okazało się, że to nie moja droga i rzuciłem studia. Wydaje mi się, że i tak miałem szczęście, bo na aktorstwo zdawałem tylko dwa razy… Poddałabym się już po pierwszej porażce. Na moim roku zwyciężczynią w tej dziedzinie była koleżanka, która zdawała pięć razy, zanim się dostała. Zdążyła zrobić inne studia. W porównaniu z nią, to miałem lekkie podejście.

Kiedy przyszła myśl, że chcesz zostać aktorem?

Nie pamiętam jednego, konkretnego momentu w mojej głowie. Już w przedszkolu występowałem w przedstawieniach. W pewnym momencie trafiłem do teatru przy kościele św. Michała Archanioła w Pawlikowicach, co rozbudziło jeszcze moje pragnienie studiowania aktorstwa.

W dzieciństwie byłeś wzorowym uczniem, grzecznym chłopcem?

Byłem z tych, którzy próbują i doświadczają.

Jak Twoi rodzice zareagowali, kiedy oświadczyłeś, że idziesz na studia aktorskie?

To był dla nich inny świat, bo nie mam w rodzinie aktorów, nikogo kto pracuje w branży filmowej. Martwili się, że jest to niepewny zawód, że nie będę mógł się utrzymać. Kiedyś mój tata oprowadzał po Wieliczce pana Emiliana Kamińskiego i zwierzył się, że syn chce iść na aktorstwo. A Pan Emilian na to, żeby mi to jak najszybciej wybić z głowy.

Pamiętam, jak wspominał, że młodszej siostrze Dorocie też odradzał, mimo to, też została aktorką.

Ale ja teraz go bardziej rozumiem, bo poznałem nie tylko blaski aktorstwa, ale też cienie. Zawsze czujesz gigantyczne niespełnienie. Gdy wychodzisz ze szkoły aktorskiej, po pięciu latach studiów, wydaje Ci się, że Twój talent zaraz zostanie dostrzeżony, że wszyscy będziemy grać główne role, że dostaniemy Oscara.

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że łódzka filmówka była właśnie tą szkołą, którą miałeś skończyć, na którą czekałeś. Jak Ci szła nauka?

Miałem jedną poprawkę i wtedy mogłem zostać usunięty z listy studentów. Prócz tego epizodu wspominam szkołę bardzo dobrze. Spotkałem tam fantastycznych ludzi, pozostało mi wiele przyjaźni. Mam w pamięci miejsca, spotkania, wydarzenia. Jestem bardzo sentymentalny. Wspomnienia z tamtych lat są mocnym fundamentem, na którym mogę się opierać, dają mi duży napęd do działania i do życia.

Kogo uznałbyś za odkrywcę twojego talentu?

Najwięcej zawdzięczam dziewczynie, która w teatrze przy kościele, kiedy przyjechała poprowadzić warsztaty aktorskie, zobaczyła we mnie potencjał i przygotowała do egzaminów do szkoły aktorskiej.

Czujesz się jeszcze anonimowy, czy już sławny?

Nie odczuwam tak bardzo popularności i nie podążam za nią. Nie jest celem sama w sobie. Prowadzę media społecznościowe, ale Instagram raczej jest dla mnie sposobem na promocję zawodową. Nie lubię się uzewnętrzniać prywatnie, nie szaleję w stolicy. Jestem typem domatora. Wolę ciszę i spokój. I jeżeli mogę nikomu nie przeszkadzać, nikt nie zwraca na mnie uwagi, to jest super.

To co lubisz robić w domu?

Lubię rozwiązywać krzyżówki i grać w szachy. Moim hobby są też gry video.

Nie skrolujesz Internetu?

Oczywiście, że to robię, ale staram się nie przesadzać.

Jaka rola Ci się marzy?

Nie czekam na konkretną rolę, tylko na kolejną. Na pewno chciałbym spróbować się w postaci, która nie jest blisko mnie, a w kontrze ze mną, doświadczyć czegoś nowego. Może w romantyka albo szachisty.

Od roku jesteś w zespole Teatru Narodowego w Warszawie. Marzy o tym wielu aktorów w każdym wieku. Jak tam trafiłeś?

Kiedyś kręciliśmy tam jakąś scenę do filmu. Złożyłem teczkę, umówiłem się na rozmowę.

Co daje Ci praca w teatrze?

Aktor w teatrze pięknie się rozwija - wciąż uczy się czegoś nowego, doświadcza, poznaje swoje własne granice. Choćbyś codziennie wychodził na scenę i grał tę samą postać, to nigdy jej tak samo nie zagrasz.

Jak przyjęli Cię starsi aktorzy?

Trafiłem na cudownych ludzi. Mój pierwszy spektakl w Narodowym był w zastępstwie. Bardzo się denerwowałem, a wszyscy otoczyli mnie płaszczem bezpieczeństwa i troski. Kiedy schodziłem ze sceny, od razu pytano, czy wszystko w porządku, czy w czymś nie pomóc. Mam naprawdę dużo szczęścia, że trafiłem na tak świetny zawodowo i prywatnie zespół.

Nikt nie dawał Ci rad, że może powinieneś to zagrać inaczej?

Tylko, kiedy o to prosiłem.

Jak przyjmujesz krytykę?

Jeśli jest konstruktywna to pochylam się nad nią. Jestem dosyć świadomym człowiekiem i zdaję sobie sprawę, że nie wszystko robię perfekcyjnie. Przyznam też, że ważne jest, kto tę krytykę kieruje do mnie.

Czytasz komentarze o sobie?

Staram się tego unikać, bo nie jest mi do niczego potrzebne. Już napisali, więc nie odpiszą, już ktoś przeczytał, więc nie odczyta, więc nic z tym nie zrobię.

Co jeszcze robisz, gdy nie pracujesz?

Ćwiczę. Kiedyś usłyszałem, że jestem za gruby, więc wziąłem się za siebie i zacząłem intensywnie trenować. Dziś nie wyobrażam sobie życia bez sportu. Chodzę na siłownię, boksuję i jeżdżę na rowerze.

Nie używasz samochodu?

Nie mam prawa jazdy. Nie tylko dlatego, że nie miałem czasu zrobić, ale też nie czułem potrzeby mieć auta w tak dobrze skomunikowanym mieście. Może kiedyś to zmienię.

Jaką swoją cechę najbardziej lubisz, a co chciałbyś w sobie zmienić?

Jestem w stanie dużo poświęcić dla bliskich i cieszę się, że to mam. A zmiany? Może chciałbym trochę wcześniej wstawać.

ZOFIA_MAŁOŃ_INNEGO_KOŃCA_NIE_BĘDZIE_02 (2)
Sebastian Dela na  28. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Bella Tofifest w Toruniu
Zofia Małoń / mat. prasowe Tofifest Festiwal

Wywiad ukazał się w najnowszym 31. numerze Tele Tygodnia

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również