Intensywna. Od jej przenikliwego spojrzenia, i historii opowiadanych zachrypniętym głosem kręci się w głowie. W filmie Imago, który wchodzi do kin, Lena Góra gra… swoją matkę Elę. Rozchwianą psychicznie artystkę, ważną postać trójmiejskiej sceny muzycznej lat 80. Tak sugestywnie, że widzowie zastanawiają się, co oglądają – fabułę czy dokument? Za tę rolę zdobyła na festiwalu w Gdyni nagrodę dla najlepszej aktorki. W polskim kinie pojawiła się intrygująca postać.
Spis treści
Zanim Lena zdobyła laury w Gdyni, oglądaliśmy ją w serialowym "Królu". Później zagrała główną rolę w polsko-amerykańskiej produkcji "Roving Woman". Jest też główną współautorką scenariusza, podobnie jak w przypadku "Imago", filmu nagradzanego na świecie. Oba sprawiły, że kariera 34-letniej aktorki nabrała tempa. Obejrzymy ją w szpiegowskim serialu "Przesmyk" (pierwszej polskiej produkcji platformy Max) i w amerykańskiej "Erupcji", gdzie gra z brytyjską gwiazdą pop, Charlie XCX. Ale nagrody, ważne role to tylko fragment portretu Leny. Resztę wypełnia kolorowe, niełatwe życie. Miała 16 lat, gdy z rodzinnego Trójmiasta uciekła do Londynu. 19, gdy przeniosła się do Nowego Jorku, z którego pojechała do Los Angeles – za miłością i marzeniami o Hollywood. Dzieciństwo w niestabilnym trójmiejskim światku artystycznym sprawiło, że poszukiwała ram, które dałyby poczucie bezpieczeństwa. Odnalazła je przed kamerą, tam czuje się pewnie, wie, co robi, nie boi się głęboko wejść w rolę, nawet gdy dużo to kosztuje. Tak było podczas kręcenia "Imago". Grać matkę, która zmagała się z chorobą, innością – i… będzie widzem, to skok na główkę we wzburzone wody – nie ma pewności, czy się wypłynie. Lena wypłynęła. Historia jej mamy, rodziny, dzieciństwa nadal z nią jest, ale już jej nie ciąży.
Twój Styl: Twoja mama widziała Imago?
Lena Góra: Dwa razy. Pierwszy – rok temu w Gdyni i to był dla niej emocjonalny rollercoaster. Pomijając oglądanie własnej historii, pierwszy raz od siedmiu lat spotkała się z tłumem. Bo Ela uciekła od ludzi, mieszka na Kaszubach, w lesie nad jeziorem. Nie powiedziałam jej, że na premierze będą prawie wszyscy, o których w Imago opowiadamy: mój ojciec, zakochani kiedyś w Eli mężczyźni, rodzice ojca i ci, którzy przetrwali z trójmiejskiej sceny alternatywnej. Przyjechała z lasu, zameldowała się w hotelu, zrobiono jej makijaż, wysłano po nią samochód. Gdy weszłyśmy do kina, rozejrzała się, zobaczyła, kto siedzi na widowni i… wpadła w odrętwienie. Okazało się, że to dla niej zbyt wiele. Latem przyjechała do mnie do Warszawy i zobaczyła film drugi raz. Podziękowała mi. Zrozumiała, że zrobiłyśmy coś pięknego, ważnego. Wcześniej była przerażona, bo Imago pokazuje prawdę.
Jest w tym filmie szczerość, która nawet widza boli. Gdy pisałaś scenariusz, zdarzały ci się momenty zawahania, czy pokazać aż tyle?
Mam taką supermoc i jestem jej świadoma, że wybieram prawdę. To bywa różnie odbierane. Niektórzy się denerwują, gdy człowiek jest tak otwarty. Ale nie wypluwam szczerości na prawo i lewo, to byłoby niegrzeczne. A samo pisanie scenariusza o mamie nie było trudne. Przeciwnie, decyzja, że to zrobię, okazała się uwalniająca.
Z wykształcenia jesteś aktorką, nie scenarzystką.
Tak, Imago to mój pierwszy scenariusz. Ale spisujesz fragment życia i odkrywasz, że ma formę filmową – dokładnie, jakbyś sobie zażyczyła od profesjonalnego scenarzysty. Pisałam po angielsku, dopiero gotową całość tłumaczyłyśmy z reżyserką Olgą Chajdas na polski. Praca nad scenariuszem była moim katharsis. Przerobiłam od nowa historię, której tak się wstydziłam i bałam, że wyjechałam sama z Polski w wieku 16 lat, żeby to od siebie odsunąć, zbudować nowe życie. Nikt ze znajomych w Anglii i Stanach nie wiedział o moim dzieciństwie. Nie chwaliłam się: „Hej, jestem z artystycznej rodziny, takiej cool”. Nie była cool, zdarzało się, że nie mieliśmy co jeść, zmieniałam szkoły, bo przenosiliśmy się z jednej pracowni ojca, który jest malarzem, do drugiej. Mama paliła i piła w ciąży ze mną. Co w tym jest cool?
W filmie Ela mówi do maleńkiej ciebie: „Daj mi być, nie naprawiaj mnie, nie zmieniaj, kochaj, proszę, taką, jaka jestem”. Mam wrażenie, że to się udało. W Imago nie winisz jej za nic, nie oceniasz.
Spisanie historii pozwoliło mi popatrzeć na przeszłość z dystansu. Zauważyłam dobro, które dostałam od rodziców. Wcześniej, zajęta oskarżaniem o to, czego mi nie zapewnili, nie widziałam, ile mi dali: odwagę, zgodę na wolność, ekscentryzm, świadomość sztuki. Fakt, zaliczyłam trochę traum, kto nie zaliczył? Traumy to świetni nauczyciele.
Zagrałaś Elę/Malwinę, bo taki miała pseudonim artystyczny, przekonująco. Czasami wyglądasz, mówisz, gestykulujesz dokładnie jak ona. To musiało być trudne.
Niektóre ujęcia to był dla mnie hardcore. Część filmu nagrywaliśmy w szpitalu psychiatrycznym w Kocborowie. Odwiedzałam tam mamę w dzieciństwie, gdy była pacjentką. W tych scenach mam na sobie skarpetki zrobione na drutach przez babcię Frytkę (Elfrydę), jakie nosiła mama. I naprawdę czułam to zagubienie, które ona mogła czuć. Nie miałam wtedy żadnego wsparcia, byłam zupełnie sama, z Elą…
A ile kosztowało cię zmierzenie się z prawdą, że mama była chora psychicznie?
W Kocborowie dostaliśmy do dyspozycji wyłączony z funkcjonowania budynek szpitalny i tam kręciliśmy, reszta oddziałów działała. Fabułę filmu trzymaliśmy w sekrecie, by nie wzbudzać sensacji. Po jednej ze scen wyszłam na papierosa. Na zewnątrz stały pielęgniarki, też miały przerwę. Rozmawiały ze scenografką Anią Anosowicz, mówiły, że wiedzą, o kim jest film, że o Elżbiecie Górze, która była ich pacjentką. Następnego dnia historia się powtórzyła: wyszłam na papierosa, pielęgniarki miały przerwę, podeszłam do nich – nie miały pojęcia, kim jestem – zapytałam, co zdiagnozowali u Eli Góry. Nigdy tego nie wiedziałam. Powiedziały, że chorobę afektywną dwubiegunową i dysocjacyjne zaburzenia osobowości, tzw. osobowość mnogą. Pierwszy raz w życiu usłyszałam fachową medyczną diagnozę. Rozwaliło mnie to na drobne kawałki. Do tej pory film był o tym, że Ela, moja mama, nie jest chora, tylko społeczeństwo nie potrafi zrozumieć utalentowanej, wrażliwej osoby, niepasującej do obowiązujących norm. I nagle z tą nową informacją musiałam wrócić przed kamerę i grać.
Cały wywiad można przeczytać w grudniowym wydaniu Twojego STYL-u.