Ten film jest arcydziełem. Opowieścią o życiu tu i teraz. Nie wiem ile razy go widziałam. Zawsze mnie wzrusza i ma stałe miejsce w moim sercu. Dobrze pamiętam jego przesłanie: Carpe Diem. Dziś je rozumiem. "Stowarzyszenie umarłych poetów" jest na Netflixie. Czeka na Wasze łzy.
"Stowarzyszenie umarłych poetów" w reżyserii Petera Weira z 1989 roku to jeden z tych obrazów, które pozostają w pamięci i sercu na długo po seansie, nie tylko ze względu na fabułę, ale przede wszystkim z powodu siły przekazu. Akcja rozgrywa się w 1959 roku w elitarnej akademii dla chłopców – Welton Academy – słynącej z rygoru, tradycji i konserwatywnego podejścia do nauki. W tej atmosferze surowych zasad pojawia się nowy nauczyciel języka angielskiego, John Keating (Robin Williams), którego metody pracy burzą dotychczasowy porządek.
Keating, sam absolwent tej szkoły, od pierwszych chwil pokazuje, że nie zamierza uczyć w tradycyjny sposób. Zamiast suchej analizy tekstów literackich, inspiruje uczniów do samodzielnego myślenia, kwestionowania narzuconych schematów i poszukiwania własnego głosu. Jego dewiza "Carpe diem" – chwytaj dzień – staje się motywem przewodnim filmu i zarazem hasłem buntu młodych ludzi wobec oczekiwań rodziców i systemu. Pod wpływem nauczyciela grupa chłopców reaktywuje tytułowe Stowarzyszenie Umarłych Poetów – tajne spotkania w jaskini, gdzie czytają poezję, rozmawiają o marzeniach i snują plany na przyszłość.
Film w mistrzowski sposób pokazuje napięcie między pragnieniem wolności a społeczną presją. Bohaterowie muszą zmierzyć się z konsekwencjami swoich wyborów, a historia jednego z nich – Neila Perry’ego – staje się dramatycznym punktem zwrotnym fabuły. Reżyser unika taniego moralizatorstwa, pozwalając widzowi samemu ocenić, czy działania Keatinga były słuszne, czy też jego inspiracje okazały się zbyt ryzykowne w realiach tamtego czasu.
Ogromną siłą filmu jest gra aktorska. Robin Williams kreuje postać, w której ciepło i poczucie humoru łączą się z powagą misji nauczyciela. Partnerujący mu młodzi aktorzy – m.in. Robert Sean Leonard i Ethan Hawke – oddają autentyczne emocje nastolatków rozdartych między lojalnością wobec rodziny a potrzebą samodzielności. Scenariusz Toma Schulmana (nagrodzony Oscarem) jest pełen celnych, mądrych dialogów, które do dziś inspirują i skłaniają do refleksji.
Zdjęcia Johna Seale’a podkreślają kontrast między duszną atmosferą szkoły a otwartą przestrzenią natury, która symbolizuje wolność. Muzyka Maurice’a Jarre’a subtelnie towarzyszy wydarzeniom, nie dominując nad nimi, ale wzmacniając emocje w kluczowych momentach.
Film nie jest jedynie opowieścią o nauczycielu, który odmienił życie swoich uczniów. To uniwersalna historia o potrzebie odwagi w byciu sobą, o cenie, jaką czasem płacimy za niezależność, i o tym, jak ważne jest, by znaleźć ludzi, którzy nas rozumieją. Jednocześnie nie idealizuje buntu – uświadamia, że nie każdy ma siłę lub warunki, by wytrwać w swojej niezależności. Dla jednych może to być historia o wolności i tragicznych konsekwencjach zbyt idealistycznego podejścia do życia, dla innych – inspirująca lekcja, że warto chwytać dzień. Carpe diem jest aktualne zawsze. Wtedy i dziś.
"Stowarzyszenie umarłych poetów" jest dostępne na Netflixie