Historie osobiste

Surowo oceniałam matkę. Dorosłość to jednak czas na refleksję, czy wszystko było złe? Czy demonizujemy?

Surowo oceniałam matkę. Dorosłość to jednak czas na refleksję, czy wszystko było złe? Czy demonizujemy?
Nie chciałam upodobnić się do matki, a jednak...
Fot. Getty Images

Prawie nikt na świecie nie jest do końca dobry, ani do końca zły. Często odwracamy się od matek, wspominamy ich złe strony, zapominając o choćby kilku drobnych miłych rzeczach, które nam dały. Przypomnienie ich sobie urealnia obraz drugiego człowieka i wyzwala nas z toksycznych emocji.

Obiecywała sobie, że nigdy nie będzie taka jak matka. Nie będzie uzależniać swojego szczęścia od mężczyzny ani wyładowywać małżeńskich frustracji na dzieciach. Nie będzie zasłaniać się strachem o bycie porzuconą. Dorosła kobieta powinna być silniejsza. W oczach Moniki nic matki nie usprawiedliwiało.

Żyć po swojemu

Choć była bardzo młodą dziewczyną, z domu wyprowadzała się z radością, a nie z obawami. Wprost nie mogła się doczekać nowego życia, bez wpływu toksycznej rodzicielki. Ich relacja przypominała sinusoidę – od rozpieszczania i hołubienia, prze tygodnie ignorowania, po doprowadzanie do szału lub na skraj depresji. Z biegiem czasu Monika się do tego przyzwyczaiła. Zaakceptowała fakt, że nie zmieni swojej matki. Może jedynie zmienić swoje podejście do całej sytuacji. I tak starała się robić.

Pozornie była przeciwieństwem swojej matki: niezależna, ambitna, z własną karierą, późno wyszła za mąż i dopiero po czterdziestce urodziła dzieci, co zresztą matka często jej wypominała. Nie rozumiała, czemu właśnie wtedy, gdy miała niby wszystko – i sukces zawodowy, i szczęśliwą rodziną – ocknęło się w niej „matczyne dziedzictwo”. Czuła niepokój, kiedy mąż wyjeżdżał w delegację albo wolał iść na ściankę, zamiast posiedzieć z nią w domu, i odreagowywała stres na dzieciach. Wystarczyło, że Artur spojrzał na nią bez błysku w oku, a od razu układała w głowie czarne scenariusze.

– Powinnaś sobie znaleźć jakieś zajęcie – radziła przyjaciółka.

– Nie żartuj! Mało mam zajęć?

– Artur ma swoje pasje, a ty… zupełnie jak swoja matka.

 

Jak uniknąć losu sfrustrowanej pani domu

Oburzyła się, niemal obraziła, ale słowa przyjaciółki skłoniły ją do myślenia. Głównie o dzieciństwie i o tym, jaką rolę odegrała w jej życiu matka. Naznaczyła ją pewnymi schematami, które teraz nieświadomie zaczęła powielać, a przecież jak ognia chciała uniknąć losu sfrustrowanej gospodyni domowej. Nie po to wyprowadziła się z domu tuż po maturze i wybrała trudne studia, które zapewniły jej dobrą pracę.

Miała w sobie ambicję i potrzebę niezależności, o której ostatnio jakby zapomniała. Po narodzinach dzieci wzięła na swoje barki cały ciężar opieki nad nimi, mimo że Artur wcale tego nie oczekiwał. Wprost przeciwnie, był zaangażowanym ojcem. To ona chciała się wykazać, udowodnić, że jest kobietą idealną, w każdej z ról. Gdzieś w głębi serca chciała też przypodobać się swojej matce. Czy raczej pokazać, że daje sobie radę znacznie lepiej niż ona.

Przeczytała tonę poradników, aby nie popełniać jej błędów. Zarazem musiała sama przed sobą przyznać, że łaknie jej akceptacji i pochwał – dokładnie tak samo jak w dzieciństwie, gdy nauczyła się jeździć na rowerze albo zdobyła nagrodę w konkursie malarskim. Ale od dawna nie była już dzieckiem. I z przerażeniem dostrzegała, że nie tylko fizycznie upodabnia się coraz bardziej do swojej matki. „Za chwilę wyjdę z siebie!”, niczym echo powtarzała tekst, który słyszała setki razy.

 

Więcej realizmu w ocenie matki

Nie musiała. To, co mówiła, jak się zachowywała, zależało wyłącznie od niej, od nikogo innego.

– Co się dzieje? – zapytał w końcu Artur. – Jaki masz problem?

Westchnęła ciężko.

– Zamieniam się we własną matkę… i nie wiem, jak nad tym zapanować.

Nie roześmiał się, choć mało brakowało.

– Musisz odpocząć – stwierdził. – To po pierwsze.

– A po drugie?

– Spróbuj spojrzeć na mamę przychylniejszym okiem. – Objął żonę ramieniem. Dobrze wiedział, jakie to dla niej trudne. – Demonizujesz ją, a przecież masz po niej też dobre cechy.

– Niby jakie?

– Na przykład świetne geny, dzięki którym pięknie i młodo wyglądasz.

Monika przewróciła oczami. Zupełnie jak swoja matka, ale tego jej nie powiedział.

– Poczucie humoru – ciągnął – i umiejętność zjednywania sobie ludzi. Obie potraficie wszystko załatwić! Człowiek to układanka, na którą składa się wiele różnych puzzli. Ty i twoja mama macie podobne elementy, ale ostatecznie układanka wychodzi całkiem inna.

– Proszę, proszę, co za poetycka analiza! – zaśmiała się.

 

Moja osobista pasja

Mąż zwrócił jej uwagę na coś, co niby sama wiedziała, ale przyzwyczajenia są silniejsze niż rozsądek. Musi trochę odpuścić, przestać doszukiwać się w sobie wad swojej matki. Przecież wspólnie z Arturem stworzyli zdrowy związek, mimo że małżeństwo jej rodziców nie należało do udanych. Mamą też była dobrą. O ile nie narzucała sobie zbyt wysokich wymagań. Tak bardzo starała się być lepsza od własnej matki, że zaczęła tracić kontrolę nad swoim życiem, i w efekcie wpadała w koleiny dawnego rodzinnego schematu.

Momentami do złudzenia przypominała mamę, ta sama intonacja głosu, te same gesty, podobna mimika. Jednak nie musiała się tak samo zachowywać. Mogła nad sobą pracować. Na początek zapisała się na warsztaty malarskie. Matka, miast ją chwalić i wspierać, podcinała jej skrzydła, twierdząc, że z rysowania nie wyżyje. Wcale nie musi, będzie to robić dla czystej przyjemności. Artur od lat ma swoją wspinaczkę skałkową, ona będzie dawać upust emocjom poprzez obrazy. Czemu wcześniej się na to nie zdecydowała? Bo mama by tego nie pochwaliła? Trudno. Czuła, że tworząc przestrzeń dla siebie, zyska więcej oddechu w relacjach z dziećmi i mężem, czego jej matka nigdy nie umiała zrobić.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również