Relacje

Jennifer Lopez złożyła pozew rozwodowy. Czy to oznacza, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki?

Jennifer Lopez złożyła pozew rozwodowy. Czy to oznacza, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki?
Jennifer Lopez
Fot. Getty Images

Jennifer Lopez postanowiła zakończyć związek z Benem Affleckiem po raz kolejny. Pierwszy raz byli razem dwadzieścia lat temu. Wrócili do siebie w 2022 roku, wzięli ślub i... właśnie się rozwodzą. Czy to oznacza, że powroty nie mają sensu? Nie zawsze.

Powrót po trudnych doświadczeniach

Grażyna i Marek byli licealnym związkiem. Na studia każde z ich pojechało do innego miasta. Z każdym dniem oddalali się od siebie, aż wreszcie, podczas świątecznego spaceru, gdy wrócili na chwilę do swoich rodzin, uznali, że ta relacja nie ma sensu. I choć on wciąż wydawał jej się idealnym kandydatem na męża, to pragnęła ekscytacji, poznawania świata, nowych wrażeń. Wspomina, że nawet powiedziała mu coś podobnego, o "nacieszeniu się innymi". Był cierpliwy i czekał. 

Grażyna zdobywała kolejne prace, awansowała, miała kilku partnerów, którzy pasowali do jej statusu. Jednego z nich poślubiła. Okazał się niestety przemocowym mężczyzną, który robił jej sceny zazdrości, gdy wracała z siłowni z lekko roztartą szminką. Szarpali się kilka lat, wreszcie ona uciekła do rodzinnego miasta. Na zwolnieniu lekarskim spędziła kilka miesięcy i wydawało się, że nie wyjdzie z tego stanu jeszcze długo. Wtedy pojawił się chłopak sprzed lat. Marek prowadził małą firmę ogrodniczą, miał niewielki domek pod miastem i wciąż był tym samym, dobrym i ciepłym człowiekiem.

Zaczęło się od długich spacerów. Ona chodziła z nim pod rękę, płakała i przepraszała. On rozumiał, wybaczył. Zostali razem i dziś świętują 12. rocznicę ślubu. Nie zawsze było łatwo, bo w niej czasem budziło się pragnienie zdobywania świata, a w nim wspomnienia rozstania. Mieli jednak lekcję, że tęsknota i pragnienie bycia z tą jedyną osobą było silniejsze. Kiedy wkurzali się na siebie, wracali pamięcią do czasu, gdy byli sami. Pomagało i pomaga do dziś.

 

Powrót nie zawsze jest możliwy

Agnieszka i Romek zakochali się w sobie na studiach. Za wydziale nazywano ich najpiękniejszą parą. Przewidywano im świetlaną przyszłość. Ich relacja nie była jednak tak wspaniała, jak wyglądała z zewnątrz. Agnieszka wychowała się w domu, gdzie rodzice powtarzali, że za mąż wychodzi się za prawnika lub lekarza, a nie za jakiegoś grajka. A Romek, owszem, kończył ekonomię, ale wieczorami grał na basie w studenckim zespole i tak zaczął zarabiać na życie. Ona miała dylematy. Spełnić oczekiwania rodziców, czy iść za uczuciem. 

Romek kochał ją i chciał budować razem dom. Ona wciąż się wahała. Przez to, że miotała się wewnętrznie, była drażliwa i niemiła. Testowała go, docinając i próbując wywoływać awantury. On zwykle nie dawał się sprowokować, ale kilka razy puściły mu nerwy. Też miał dość faktu, że był gotowy na poważne życie, a ona unikała spotkań rodzinnych, szczególnie z jej rodzicami. Zapytał kiedyś, czy na pewno chce z nim być. Zrobiła się z tego awantura, a ona na koniec spakowała swoje rzeczy i odeszła. Idąc do domu nie wiedziała, czy dobrze robi, ale jednocześnie czuła ulgę. Rodzice byli zachwyceni i szybko zaproponowali grilla u znajomych, gdzie miał być ich syn. Prawnik.

Romek powrócił do życia Agnieszki po ośmiu latach. Ona była po trudnej relacji z mężczyzną lubianym przez rodziców, ale którego nie potrafiła pokochać. On miał kilka krótkich relacji, ale zrażony swoim pierwszym nieudanym związkiem z Agnieszką, nie umiał się zaangażować. To ona zadzwoniła. Zaprosiła go na kolację, próbowała uwodzić. Patrzył na nią i miał gonitwę myśli. Widział przed sobą kobietę, którą kiedyś kochał, ale która złamała mu serce. Na koniec spotkania przeprosił i powiedział, że nie wejdzie drugi raz do tej samej rzeki, bo ani on nie jest ten sam, ani rzeka już nie stoi w tym samym miejscu. I że jednak więcej w nim lęku niż miłości.

 

Powrót do rzeki, której nie ma

Justyna opowiadała koleżankom z liceum, że teraz już wie, czego pragnie i wreszcie będzie to miała. Zaczęła randkować z Adamem. "Adamem? Tym z naszej klasy?", pytały zszokowane koleżanki. "Z tym samym. Spotkali się przypadkiem, po 18. latach. Oboje są po przejściach, ale dawna miłość przecież nie rdzewieje", opowiadała zachwycona.

Koleżanki były tą opowieścią podekscytowane, ale jednocześnie zdumione. Jedne niedowierzały, mówiąc, że przecież po tylu latach są innymi ludźmi. Inne romantycznie wzdychały, że też tęsknią za dawnymi miłościami. Justyna biegała na randki. Po kilku miesiącach przyszła z wyrazem niepokoju i opowiedziała, że Adam ma problem z pracą. Zawala różne sprawy, śpi do 12.00, dostał ostatnio naganę i zagrożono mu utratą zatrudnienia. Dopiero teraz zaczął opowiadać o sprawach, które wydarzyły się przed laty. O wypadku samochodowym, w którym uczestniczył, a w którym zginęła starsza pani. Nie z jego winy, został uniewinniony, ale wciąż go przeżywa. Justyna zauważyła, że to nie jest uroczy beztroski chłopak z 4 a, tylko człowiek z bagażem doświadczeń.

Poszła do psychologa i zwierzyła się, że nie wie, czy chce być z Adamem, że inaczej sobie to wszystko wyobrażała. Psycholog zadał jej pytanie, czy jest gotowa w życiu na problemy, bo one pojawiają się w każdej relacji i czy zdaje sobie sprawę, że na tym polega dorosłość. Nie wiedziała. Zaczęła przyglądać się sobie. Zauważyła, że uciekała z każdej relacji, gdy tylko pojawiały się pierwsze kłopoty.

Czy została z Adamem? Tak, ale poprosiła go, by poszedł na terapię i przepracował dawne traumy. Spojrzała na niego jak na poznanego na nowo człowieka. Nie było w nim prawie nic z dawnego szkolnego kolegi. Poza urokiem i poczuciem humoru. Nie był ideałem, ale poczucie, że zna go z czasów młodzieńczych dawało Justynie jakiś rodzaj pewności, że wie kim jest ten człowiek. Pamiętała jego rodziców, pochodzili z tej samej dzielnicy, tego samego miasta. Mieli wiele wspólnego, a ona już tyle razy nacięła się, szukając partnera na portalach randkowych.

Jednak Adam dziś nie był słodkim Adasiem ze szkolnej ławy. A Justyna też już nie miała tamtej beztroski po latach nieudanych związków.

Tak właśnie bywa z powrotami do dawnych miłości. To z jednej strony są ci sami ludzie, ale z drugiej - zupełnie inni. Doświadczeni przez życie. I my też nosimy bagaż lat. 

 

 

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również