Czterodniowy, prowadzony rotacyjnie kompletny plan pielęgnacyjny ma szanse przynieść gabinetowe efekty! Tłumaczymy, na czym polega skin cycling, czemu zawdzięcza swoją popularność i dlaczego warto spróbować go choć raz.
Skąd właściwie czerpiemy wiedzę o pielęgnacji i gdzie szukamy inspiracji w kwestii tego, jak ją usprawnić czy uczynić bardziej skuteczną? Okazuje się, że najpopularniejszym źródłem inspiracji niezmiennie pozostają dla nas social media.
Czy to źle? Trudno wskazać jednoznaczną odpowiedź i jak to zwykle bywa z socjalami, ma to i dobre, i ciemne strony. Tą jaśniejszą jest pewno jest obecność specjalistów – na platformach internetowych na wyciągnięcie ręki mamy kosmetologów i dermatologów, którzy - przeciwnie niż wielu influencerów - służą fachową radą i mają wszelkie zakusy ku temu, by wpływać na nasze pielęgnacyjne zwyczaje czy zakupowe decyzje i zmieniać je na lepsze.
Jedną z takich postaci, których obecność w social mediach faktycznie wpłynęła na to, jak o siebie dbamy, jest dr Whitney Bowe, czyli dermatolożka, która ukuła i spopularyzowała termin skin cyclingu. O co w nim chodzi i dlaczego jest jednym z najpopularniejszych urodowych zjawisk ostatnich lat?
Warto wspomnieć, że skin cycling jest nie tylko jednym z bardziej znanych i lubianych, ale także chyba najbardziej „poważanym” trendem z TikToka – choć wywodzi się z social mediów (czyli w domyśle ma niezbyt szlachetny rodowód), zgarnął czołówki najbardziej poczytnych tytułów i to nie tylko tych zajmujących się stricte urodą - doczekał publikacji m.in. na łamach internetowych wydań The Washington Post czy Guardiana. Dziś, będąc - jak na socialowy trend - całe wieki po premierze, wciąż bije rekordy popularności – na Instagramie pod tym hasłem znajdziemy prawie 50 tysięcy postów, a na TikToku bagatela… 500 milionów wyświetleń.
Skin cycling obiecuje naprawdę wiele: efekt trochę jak z zastosowaniem filtra, czyli skórę w tak doskonałej kondycji, że nie wymaga grama makijażu, a z czasem wygląda coraz lepiej na tyle, że sprawia wrażenie o kilka lat młodszej. Skąd wziął się pomysł, by o taki efekt zawalczyć z poziomu pielęgnacji? Wcale nie z powietrza i bynajmniej nie z potrzeby zasilenia nowymi treściami swojego Instagramowego feedu. Dr Bowe opracowała tę metodę kuracji w szczycie pandemii, kiedy ze zdziwieniem odnotowała znaczny wzrost liczby pacjentek zgłaszających się z problemami skórnymi wynikającymi z przebodźcowania skóry i dbania o nią w niewłaściwy sposób.
W lutym 2022 w jednym ze swoich postów tłumaczyła, że metoda skin cycling jest owocem prowadzonych przez nią intensywnych badań z ostatnich pięciu lat, obfitujących w spotkania z chemikami, endokrynologami, toksykologami, safety asesorami, czyli chemikami sprawdzającymi bezpieczeństwo kosmetyków wprowadzanych na rynek i wieloma innymi naukowcami. Chociaż jako ekspertka od zdrowia skóry swoją wiedzą z zakresu tematyki mikrobiomu, sprawnie działającej bariery hydrolipidowej skóry i skutecznych metod jej wspierania dzieliła się z przedstawicielami marek kosmetycznych czuła, że jej obecność w dyskusji na temat zdrowia skóry nie jest wystarczająco widoczna dla innych.
Tymczasem w przestrzeni online panowało ogromne zamieszanie w kwestiach związanych z szeroko pojętą urodą i dbaniem o nią, a w social mediach mity dotyczące kosmetyków i ich składów mnożyły się jak grzyby po deszczu, począwszy od zagadnień dotyczących różnic między kosmetykami naturalnymi a organicznymi, a skończywszy na zasadności stosowania konkretnych substancji w pielęgnacji określonych typów skóry. Zrozumienie ich – jak uznała – jest absolutnie kluczowe, jeśli w domowej pielęgnacji chcemy uniknąć podrażnienia, alergii kontaktowych czy niedoskonałości.
Chciałabym, by firmy wprowadzające na rynek nowe produkty udostępniały konsumentom informacje na temat ich bezpieczeństwa i skuteczności, a ocena ich działania określana była nie w oparciu o subiektywne oceny testerek, a raczej obiektywne analizy metodologiczne pozwalające precyzyjnie określić, czy dany produkt faktycznie działa, np. wzmacniając barierę ochronną skóry czy poprawiając nawilżenie skóry”, postulowała.
Jak według twórczyni trendu, dr Whitney Bowe powinien wyglądać cykl pielęgnacyjny? Skin cycling to nic innego jak pielęgnacja naprzemienna, cykliczna, polegająca na sięganiu w następujących po sobie dniach (czy raczej wieczorach) po kosmetyki o innym działaniu, które stosowane naprzemiennie układają się w kompletną rutynę pielęgnacyjną wspierającą naturalny cykl funkcjonowania skóry.
Po jakie składniki i w jakiej kolejności powinniśmy sięgać? Na swojej tronie internetowej dr Bowe nie tylko wyjaśnia, czego warto używać, ale przede wszystkim… z czego warto zrezygnować. Jak tłumaczy, wiele problemów skórnych takich jak wypryski, alergie, podrażnienia, nadmierne łuszczenie się i nadmierna tkliwość skóry są skutkiem stosowania zbyt dużej ilości produktów i pominięcia ważnego etapu pielęgnacji, który polega na dbaniu o skórę „od środka”, co sprowadza się do zapewnienia sobie dobrej diety i zadbania o zdrowie jelit.
Co proponuje w zamian? Czterodniowy plan odnowy skóry oparty o trzy filary: złuszczanie, pobudzanie i regenerację. Pierwszy wieczór to wieczór złuszczania: dobrze oczyszczona skórę traktujemy peelingiem chemicznym (dr Bowe przestrzega przed peelingami mechanicznymi, który według jej teorii powinniśmy na stałe zastąpić preparatami na bazie enzymów lub kwasów). To ważne o tyle, że z wiekiem naturalny mechanizm odnowy komórkowej spowalnia, a zatem wsparcie go z pozycji kosmetyków będzie skutecznym działaniem anti aging. Tak przygotowana skóra gotowa jest na spotkanie z królem odmładzania, czyli retinolem następnego dnia.
A zatem kolejny wieczór należy właśnie do retinolu. Pochodne witaminy A jako jedne z najsilniejszych składników aktywnych będą wymagał zbudowania tolerancji, dlatego jeśli to nasze pierwsze spotkanie z nim, by uniknąć podrażnienia, powinniśmy zacząć od stosowania go początkowo nawet rzadziej niż przewiduje skin cyclingowa rutyna i wybierania jego najłagodniejszych form. Pamiętajmy też, że retinol zawsze nakładamy na suchą skórę (chyba że producent zaleca inaczej!) i w niewielkiej ilości – kropelka wielkości ziarenka grochu wystarczy! Ważny tip: skoro sięgamy po retinol, musimy koniecznie zadbać o to, by w pielęgnacji dziennej sięgać po filtr SPF o maksymalnym spektrum ochrony.
Trzeci i czwarty wieczór zgodnie z zasadami skin cyclingu przeznaczamy na regenerację: skóra pobudzona do odnowy przez złuszczanie i oddziaływanie retinolem musi mieć czas, żeby "dojść do siebie". W tych dniach najlepiej sprawdzi się łagodzący krem nawilżający, najlepiej z prostym składem, czyli kosmetyk, którym ma w swojej kosmetyczce każda z nas (wcale nie musi być sygnowany nazwiskiem dr Bowe, bo jak można się domyślić, dermatolożka skrzętnie wykorzystała swoje 5 minut i stworzyła linię kosmetyków dopełniającą wymyślonej przez siebie rutyny pod chwytliwą nazwą The Bowe Glow).
Który krok skin cyclingu jest najważniejszy? Każdy z nich ma znaczenie, ale dr Bowe podkreśla wagę dwóch ostatnich dni, których często nie doszacowujemy. Dlaczego regeneracja jest taka ważna? Chodzi przede wszystkim o wzmocnienie bariery hydrolipidowej skóry, której równowaga, podobnie jak mikrobiom skóry, są szalenie ważne dla utrzymania jej funkcji ochronnych, a w efekcie (i w dużym uproszczeniu), dla młodego wyglądu na dłużej.
Jeśli czterodniowy cykliczny plan pielęgnacji zgodnie z założeniami skin cyclingu wprowadzimy na dłużej, możemy liczyć na naprawdę spektakularne efekty. W komentarzach na TikToku i Instagramie najczęściej pojawiają się hasła zachwytu w stylu: " prawdziwygame changer", czy "najlepszy urodowy trend, jakiego próbowałam", a wiele użytkowniczek przyznaje, że skin cycling pomógł im uporządkować rutynę pielęgnacyjną, a związana z nim „kosmetyczna dieta” wyszła im na dobre pomagając uporać się nawet z takimi przypadłościami jak niedoskonałości czy nadmierna wrażliwość.
Czy to zaskoczenie? Prawda jest taka, że choć dr Bowe faktycznie wymyśliła nośną, „instagramową” nazwę skin cycling, sam trend nie jest nowy ani szczególnie odkrywczy – dermatolodzy od dawna alarmowali, że nadmiernie rozbudowana pielęgnacyjna rutyna najczęściej przynosi odwrotne od zamierzonych efekty, a rotacyjne sięganie po określone składniki aktywne ma z punktu widzenia zdrowia skóry znacznie większy sens, niż przypadkowość i nieumiarkowanie w testowaniu kosmetycznych nowości. Nowy czy nie, skin cycling jest jednym z niewielu instagramowych trendów, którym faktycznie warto dać szansę.