"Jeśli kogoś kochamy, to chyba nie jest wielkim poświęceniem celebracja Walentynek, nawet gdy nie są naszym ulubionym świętem. Gorzej, gdy jesteśmy sami albo nieszczęśliwi w relacji. Wtedy czerwone serduszka wkurzają i wywołują trudne refleksje"
Spis treści
Nie każdy jest fanem Walentynek. Dla wielu z nas są po prostu romantyczną zabawą dla świeżo zakochanych. Jednak dla niektórych pokazują temperaturę naszych relacji, albo dotykają czułego lub bolesnego miejsca. Bywa, że wywołują trudne dyskusje i są papierkiem lakmusowym naszych związków.
Sylwia, lat 59: „Kiedy Walentynki stały się w Polsce popularne, chciałam je świętować. Uznałam, że nigdy za wiele miłych okazji do spędzenia wyjątkowego czasu. Poprosiłam ówczesnego męża, byśmy zrobili tego dnia coś romantycznego razem. On jednak wyśmiał mnie i powiedział, że to jakieś amerykańskie wymysły i on nie będzie się wygłupiał. Pamiętam, że było mi wtedy przykro, bo od dawna brakowało mi w naszym związku ciepła i czułości i gdzieś podświadomie pragnęłam, choćby wymuszonych Walentynkami, dobrych gestów.
Mam urodziny w styczniu i ten układ: grudzień – święta, styczeń – moje urodziny i potem luty – Walentynki, zwrócił któregoś roku moją uwagę na ważną rzecz. Czy mój mąż podejmuje choć najmniejszy wysiłek, by zadbać o moje potrzeby, o marzeniach nie wspominając. I nagle zobaczyłam odbicie jego uczuć w prezentach. Na gwiazdkę dał mi przeceniony kalendarz z końmi (zawsze mówiłam, że boję się koni). Na urodziny wręczył mi brytfankę („bo się przyda w domu”), a w Walentynki jak zwykle – nic. Usiadłam z przyjaciółką i powiedziałam, że to wierzchołek góry lodowej i od lat moje potrzeby są nieważne. Nawet jeśli je wyrażam (że chciałabym chodzić na wspólne spacery, chciałabym pójść czasem razem na bezpłatny koncert organizowany w pobliskim domu kultury, albo choć raz na trzy miesiące wyjść do kina). Przyznałam się, że jestem dla męża niewidzialna.
Wtedy podjęłam decyzję o rozstaniu. Byłam tuż przed 50. Wzięłam go na poważną rozmowę. Nie słuchał, śmiał się. Powiedziałam: pamiętaj, moje 50 urodziny spędzę szczęśliwa, z Tobą lub bez ciebie. I spędziłam je już sama. Po dwóch latach poszłam na pierwszą randkę z Jankiem. Tak się składa, że w Walentynki. Powiedział mi wtedy, że on ma luźny stosunek do tego święta, ale jeśli ja je lubię, możemy świętować. To żadne poświęcenie. I dodał, że chce bym po prostu była szczęśliwa. I teraz wreszcie jestem”.
Michał, lat 45: „Mam wrażenie, że niektórzy podchodzą do tego święta jak do czegoś, co muszą lub powinni świętować, bo trzeba się czymś pochwalić w social mediach, bo co powiem znajomym, kiedy mnie zapytają co dałem co dostałam? Umówmy się, istnieje walentynkowa presja otoczenia. A jak jest presja, to i niepewność. Co dać w taki dzień? Czy wystarczy kwiatek i wyznanie szczerego uczucia? Czy trzeba kupić kolię z brylantami lub polecieć do Paryża na romantyczną kolację? Czy trafię z prezentem? Jeżeli kogoś kochasz i wydaje Ci się, że znasz a ta druga połówka zna Ciebie, to wiesz, że nawet drobny gest, ale ze szczerego serca, jest najważniejszy.
Czasem wystarczy wziąć za rękę, klęknąć, wręczyć kwiat i wyznać uczucia do drugiej osoby, przytulić, spędzić czas razem, ponieważ każdy z nas potrzebuje bliskości. Ważna jest też świadomość, że jest obok ciebie ktoś, na kim możesz polegać, ktoś kto jest twoją opoką, wsparciem i sercem Tobie oddany.
Czy Walentynki (i Dzień kobiet) są potrzebne ? Tak i Nie. Nie są potrzebne ponieważ nie potrzebujemy specjalnego dnia, w którym zapewniamy o miłości. Powinniśmy dawać temu dowód codziennie. Z drugiej strony, żyjemy w tak strasznie zabieganych czasach, że taki dzień jest niezwykle potrzebny abyśmy nie zapominali, że okazywanie uczuć jest ważne. I nie ma znaczenia czy w Walentynki dostajemy prezenty, ważne jest to, że ktoś o mnie pamięta i jest blisko mnie. To też po prostu miłe, że ktoś kto mnie przytuli i powie, że kocha. Ja obchodzę i Walentynki, bo lubię pokazywać mojej żonie, że jest dla mnie ważna Fajnie jest dawać”
Anna, lat 48: „Wkurzają mnie Walentynki. A co z tymi, którzy nie są w związku z wyboru. W tej chwili lub w ogóle? Takich osób jest bardzo dużo i ich postawa też jest ok. Długo dojrzewała we mnie myśl, by dać sobie przyzwolenie na to, że można nie kochać drugiej dorosłej osoby. I też być równie wartościowym, spełnionym, zadowolonym człowiekiem jak ci, którzy są w związku. Może kiedyś zmienię zdanie, ale na dziś miłość mnie rozczarowała. Spotkałam w swoim życiu czterech mężczyzn.
Jeden okazał się niedojrzałym, lękowym chłopakiem wciąż wyklinający swoje krzywdy rodzicom. Drugi mnie zdradzał (o ile wiem dwa razy, ale czy nie więcej - pewności nie mam), dwa pozostali byli alkoholikami. I wierzcie mi, nic nie zdradzało tego, w co się pakuję. Wszystkie ciotki, przyjaciółki, kumple, rodzice – wszyscy byli po pewnym czasie zdumieni i mówili, że nie było sygnałów ostrzegawczych. Dlatego teraz jestem sama, dobrze mi jest i Walentynki mnie nie interesują, a nawet wkurzają. Hej, zakochani, puszczający serduszka dziurkami od nosa, pomyślcie, że nie jesteście na świecie sami! Może trochę empatii? Zauważcie, że są ludzie, którzy są sfrustrowani, samotni lub po prostu mają w nosie wasze święto!
Hania, lat 37: „Na początku związku trzeba wybadać partnera w kwestii Walentynek, ponieważ dla niektórych to ważne święto, a inni maja je w nosie. Jestem z Igorem od kilku lat i na początku porozmawialiśmy o tym, co lubimy a czego nie. Powiedzieliśmy sobie, żeby nie było niedomówień, że prezenty kupujemy na gwiazdkę i na urodziny, ale imienin nie obchodzimy i nawet sobie nie składamy życzeń. Z Walentynkami mieliśmy problem, bo z jednej strony to takie konsumpcyjne święto, z drugiej – miłe. Ustaliliśmy, że ponieważ oboje lubimy chodzić na randki i oboje lubimy jeść, tego dnia nie kupujemy sobie prezentów tylko przeznaczamy (po równo) taki sam budżet i idziemy na dobrą kolację. Kiedy opowiedzieliśmy o tym naszym znajomym, oni też zaczęli tak robić i teraz trzy znajome pary właśnie tak spędzają ten dzień. Rozumiem jednak, że ktoś może nie lubić Walentynek. Gdyby Igor stanowczo upierał się, że nie chce świętować, pewnie ostatecznie bym się poddała. Na szczęście nasza formuła obchodzenia tego dnia nie wymaga laurek i prezentów i oboje jesteśmy z tym OK”
Sonia, lat 29: „Ostatnio rozmawiałyśmy o Walentynkach z przyjaciółkami i uznałyśmy, że Ci ludzie, którzy na siłę i nieco na pokaz nie chcą obchodzić dnia zakochanych, a są w związkach, to dość smutne jednostki. Lub mało kreatywne. Niektórzy tłumaczą to brakiem pieniędzy, ale, umówmy się, można zrobić na kolację makaron z pesto i kupić bukiet kwiatów za 10 złotych, albo coś zrobić własnoręcznie. Chyba stosunek do tego święta pokazuje też coś o ludziach, a mianowicie, że nie chcą się starać. A może nie potrafią okazywać uczuć? A może są w związkach, w których nie chcą się starać? Mój tata nigdy nie chciał świętować Walentynek. Tak naprawdę jego miłość do mamy dawno umarła i wkurzało go, że trzeba mówić tego dnia rzeczy, w które nie wierzył. A mam czekała na piękne słowa. Niestety kilka lat się nie doczekała. Dziś żyją osobno. Uznałyśmy w kumpelami, że człowiek zakochany, czy kochający, znajdzie czas i chęci, żeby uszczęśliwić ukochanego. Myślimy, że dla kogoś kto ma w sercu miłość, kilka ciepłych słów, laurka czy wieczór spędzony 14 lutego razem, nie jest wysiłkiem. Nawet jeśli nie uznaje żadnych świąt. Wiadomo, z walentynkami jest tak, że powinno się kochać i okazywać to na co dzień, ale czy mamy też ich nie obchodzić tego święta, bo należy celebrować codziennie tę osobę?”
Agnieszka, lat 39: „Zanim urodziły się dzieci mieliśmy czas na chodzenie po mieście i wtedy obchodziliśmy Walentynki, teraz chyba wolimy dzień bez tłumów i kolejek w restauracjach. W tym roku mamy na przykład zebranie w szkole - tam będzie dużo miłości. Myślę, że Walentynki są fajne dla tych, którzy zaczynają, próbują, kochają w sekrecie, oraz dla nastolatków, bo dają pretekst i możliwość wyrażenia się w bezpiecznym ogólnym trendzie. To idealne święto dla świeżo zakochanych, mogą sobie wtedy wyznać miłość po raz pierwszy. Walentynki wręcz skłaniają do wyznań. To zatem dobre święto dla nieśmiałych. Jednak dla par z długim stażem niewiele ono zmienia. Jeśli związek jest dobry, oparty o ciepło i zaufanie, to Walentynki go nie polepszą. A jeśli jest słaby to ciężko świętować miłość.
Czy musimy świętować Walentynki? Możemy. Jeśli nasza bliska osoba pragnie spędzać ten czas wyjątkowo, może wyraża tym jakieś niezaspokojone pragnienia? Ważne też, by nie epatować swoim tryskającym szczęściem przy osobach, które są same, albo przeżywają problemy miłosne. Pamiętajmy, że możemy kogoś zranić. „Nie każdy świętuje walentynki”, tłumaczy psycholożka i terapeutka par Marlena Ewa Kazoń, „dlaczego? Nie każdy kocha i jest kochanym. Walentynki to dzień, w którym nie każdy musi świętować. Warto wykazać się empatią i zrozumieć, że Ci, którzy są samotni – mogą tego dnia cierpieć. Przez cały tydzień będą widzieli i słyszeli miłosne komunikaty. To oczywiście może działać frustrująco, widzieć przymus świętowania czegoś czegoś, czego nie mamy w swoim życiu i nie czujemy. Nie każdego z nas dotyczy romantyczna opowieść o wielkiej miłości. Single mogą narzekać na Walentynki, ponieważ często nie mają się z kim dzielić miłością i radością tego świata. Tu trzeba mieć wyczucie i zrozumienie”, tłumaczy terapeutka. I zaznacza, że choć Walentynki są uroczym świętem, to warto świętować każdego dnia, a sposobów na wyznanie miłości jest wiele. „O miłość trzeba dbać nie tylko 14 lutego, a codziennie - zauważać siebie nawzajem, zaspokajać emocje i budować zarówno więź jak i bliskość. Związek nie powinien polegać na tym, żeby sobie raz na rok przypominamy sobie o partnerze i tylko wtedy kupujemy prezenty, zapraszamy do restauracji i celebrujemy miłość. Pamiętajmy, że uczucia okazujemy każdego dnia i codziennie budujemy relację z nasza wybraną osobą. Budowanie bliskości to także umiejętność rozmowy a czasem ustąpienie w walce, bo relacja jest ważniejsza niż racja”.