Czternastego marca 2022 roku minęło 42 lata od tragicznej śmierci Anny Jantar. Maria Szabłowska widziała się z nią tuż przed jej wylotem do Stanów Zjednoczonych. Panie znały się i szczerze lubiły. Zaraz po powrocie artystki do Polski miały obgadać poważne tematy… Anna Jantar pragnęła zerwać z wizerunkiem słodkiej piosenkarki na rzecz bardziej rockowego image'u. Czy chciała prosić Marię, która już wtedy była uznaną dziennikarką, o radę w tej kwestii? Bardzo wiele na to właśnie wskazuje...
Spis treści
Choć od ostatniego spotkania Anny Jantar i Marii Szbałowskiej minęły przeszło cztery dekady, dziennikarka dokładnie zapamiętała każdą chwilę. Wielokrotnie odtwarzała ją w myślach. Tuż przed wyjazdem do Stanów Anna Jantar (†30) przyszła do siedziby Polskiego Radia, do Andrzeja Matula - dziennikarza "Czterech pór roku". Wyglądała pięknie, ubrana w modne białe futerko i czarne spodnie. – Zobaczyła mnie z daleka, zatrzymując się przed barierką, którą trzeba było minąć, żeby wejść do środka, i krzyknęła: "Ojej, chciałam z tobą pogadać. Teraz idę do Andrzeja na rozmowę, ale wiesz... ja niedługo wyjeżdżam, jak wrócę, to musimy się spotkać, bo mam tyle planów. Ja bym tak bardzo chciała wszystko pozmieniać..." – zdradza "Dobremu Tygodniowi" Maria Szabłowska.
Dodaje, że cały czas ma ją przed oczami. – Mówiła bardzo szybko, była pełna entuzjazmu. Odpowiedziałam jej: "Dobra, to leć teraz, a jak tylko wrócisz, to się odzywaj". Panie nie miały już okazji porozmawiać. Wiadomość o śmierci piosenkarki zastała Marię we Francji. Gdy usłyszała w radiu, że na pokładzie samolotu, który rozbił się pod Warszawą, podróżowała Jantar, nie mogła wyjść z szoku. – To było straszne! Pytałam się, jak to możliwe, zwłaszcza że dopiero co się z nią widziałam – mówi ze smutkiem Szabłowska.
Wyświetl ten post na Instagramie
Panie często wymieniały się spostrzeżeniami, ceniły swoje zdanie. – Znałyśmy się i kolegowałyśmy. Lubiłyśmy się i często rozmawiałyśmy o różnych sprawach – mówi Szabłowska. Jednym z ich ulubionych tematów była oczywiście moda. – To były takie czasy, że kobiety wymieniały się namiarami na dobre krawcowe, bo trudno było o oryginalne ubrania. Tymczasem Ania miała świetne wyczucie stylu, ciekawie się ubierała. Była szczupła, wiotka, więc wszystko się na niej pięknie prezentowało. Na dodatek szybko zrozumiała, że strój jest bardzo ważnym elementem występów scenicznych, więc przywoziła sobie wspaniałe kreacje z Zachodniego Berlina – zdradza Szabłowska. Do babskich pogaduszek najczęściej dochodziło za kulisami w czasie kolejnych festiwali, a między wierszami panie opowiadały sobie także, co je cieszy i trapi.
Czy Maria domyśla się, o czym Anna chciała z nią porozmawiać po powrocie za oceanu? Jest przekonana, że nie był to błahy temat. – Funkcjonując w świecie show-biznesu, nic się nie da ukryć, wszyscy wszystko wiedzą (śmiech). Od jakiegoś czasu mówiło się, że Ania chce odejść od tego swojego wizerunku takiej słodkiej piosenkarki, że chciałaby być bardziej drapieżna, rockowa. Nie chciała już śpiewać tylko takich cukierkowych przebojów, ale też piosenki bardziej wyraziste, że chce zrobić krok w nową stronę. Kiedy usłyszałam, jak śpiewa "Nic nie może wiecznie trwać", piosenkę, do której tekst napisał Andrzej Mogielnicki, zrozumiałam, że ten utwór jest w pewnym sensie przełomowy i zapowiada zmianę wizerunku i repertuaru. Ale niestety, nie zdążyłyśmy o tym wszystkim porozmawiać – wyjaśnia Szabłowska.
Mara Szabłowska wiele razy miała potem okazję rozmawiać z bliskimi piosenkarki – jej mężem, mamą i córką. Niektóre z tych spotkań utkwiły jej szczególnie w pamięci. Na jednym z festiwali czy konkursów piosenki spotkała się z Jarosławem Kukulskim, który był tam w jury. Razem wracali nocnym pociągiem.
'To była strasznie długa podróż. Nie chciałam go naciągać na żadne wspomnienia, tylko powiedziałam, że tak mi strasznie szkoda, że Ania nie żyje, a przecież jeszcze tyle mogła zrobić i została Natalia taka mała... Niepostrzeżenie zaczęliśmy rozmawiać, Jarek opowiadał mi przez całą noc, jak to było, kiedy oni się dowiedzieli, że zdarzył się ten wypadek, jak musiał pojechać tam, gdzie ten samolot spadł, jakie to były dramatyczne przeżycia… Choć od śmierci Anki minęło wtedy już kilka dobrych lat, zrozumiałam, że Jarosław jest cały czas w wielkiej traumie', opowiada dziennikarka.
Takich poruszających rozmów z bliskimi Jantar było więcej. – Mieliśmy z Krzysztofem Szewczykiem taki program "Dozwolone od lat 40", nagrywany był na morzem. Zaprosiliśmy mamę Ani, panią Halinę Szmeterling, Jarosława, była też Natalia. Choć byli już pogodzeni z odejściem Anny, to wspomnienie tamtych tragicznych chwil nadal było dla nich bardzo trudne. Natalia zapamiętała, że gdy czekała z babcią na mamę na lotnisku miała w ręku bukiecik kwiatów, które jej babcia w pewnym momencie wyrwała z rąk, rzuciła na ziemię i zaczęła deptać. Czteroletnia Natalka nie rozumiała, co się stało i zaczęła płakać. To było straszne – mówi Szabłowska. I dodaje poruszona: – Oczywiście w tej katastrofie zginęło wiele osób, które osierociły swoje rodziny i wszyscy oni są warci pamięci i modlitwy. Ania była bardzo znaną piosenkarką, więc to był szok dla wielu osób. Kiedy potem zobaczyłam te rzesze fanów na jej pogrzebie, zdałam obie sprawę jak wielka skala była jej popularności, ona osierociła pół Polski. Odeszła niespodziewanie, gdy była absolutnie w rozkwicie swego talentu. Odchowała Natalkę, która stała dla niej też trochę taką małą, czteroletnią kumpelą, kochała ją bardzo. Mogła jeszcze tak wiele zrobić. Choć od tej tragedii minęło tak wiele lat, gdy mówię o tym, wciąż trudno opanować mi emocje.
Wyświetl ten post na Instagramie