Historie osobiste

"Córka zerwała z nami kontakt, bo nie akceptowaliśmy jej wyborów. Chcieliśmy tylko jej dobra"

"Córka zerwała z nami kontakt, bo nie akceptowaliśmy jej wyborów. Chcieliśmy tylko jej dobra"
Fot. 123RF

Córka przez siedem lat nie odzywała się do nas. Czy miała powód? My tylko chcieliśmy dla niej dobrze. Nie akceptowaliśmy jej związku. Teraz zadzwoniła i chciała się spotkać. O co chodziło?

Od siedmiu lat żyję w cieniu tęsknoty…

Gdy na ekranie telefonu wyświetlił się znajomy numer, serce zatrzepotało mi w piersi. Tym razem arytmia miała powód, by dać o sobie znać. Emocje trzęsły mną jak wiatr gałązką. Musiałam usiąść. Minęło dokładnie siedem lat, od kiedy rozmawiałam z córką po raz ostatni. Nie zmieniła numeru. Swego czasu dzwoniłam do niej wiele razy, ale nie odbierała. Uniosła się honorem po tym, jak ojciec dał jej ultimatum. A ja go nie powstrzymałam. Też byłam zła na córkę. Powinna liczyć się z naszym zdaniem. Nie zasłużyliśmy na jej szacunek? Wychowaliśmy ją, wykształciliśmy, hołubiliśmy, a ona…

Zareagowała impulsywnie. Pod tym względem była bardzo podobna do swojego ojca, ale czy musiała być taka okrutna i niewdzięczna? Nie buntowała się jako nastolatka, ale gdy się zakochała w tamtym człowieku… Porzuciła nas. Dla obcego człowieka. Krzyczała, że nie jest naszą własnością, że nie da się szantażować i nie będziemy dłużej decydować o jej życiu. Jakbyśmy chcieli jej krzywdy. Wtedy bardzo mnie to ubodło.

Z biegiem czasu próbowałam zrozumieć, że ile by rodzic dla dziecka nie poświęcił, ile by mu nie zaoferował, nie powinien oczekiwać niczego w zamian, zwłaszcza bezwzględnego posłuszeństwa. Natalia poczuła się bardzo zraniona naszą postawą. Rozumiem… Ale czy musiała od razu zrywać z nami kontakt? Nie mogła choć spróbować postawić się na naszym miejscu? Była oczkiem w głowie swojego ojca. Była moją dumą. A potem złamała nam serca i odeszła. Od siedmiu lat żyję w cieniu tęsknoty…

 

 

Córka po latach ciszy w końcu zadzwoniła

Niekiedy zastanawiam się, czy gdybym mogła cofnąć czas, postąpiłabym inaczej. Czy potrafiłabym zaakceptować decyzję Natalki. Byłoby mi ciężko, bo nadal nie pochwalam jej wyboru, ale gdybym wiedziała, co się wydarzy, gdybym wiedziała, że ją stracimy… Niestety obawiam się, że mój mąż zareagowałby dokładnie tak samo.

– Mamo…? – Głos Natalii był cichy i niepewny.

Serce mi się ścisnęło. Czułam, że moja córka ma kłopoty. Inaczej nie odezwałaby się pierwsza po tylu latach. Dotąd była taka zacięta, taka uparta, a teraz się przełamała. Coś się musiało stać! Co ten człowiek jej zrobił?!

– Chcę się spotkać. Mogę przyjechać?

Dobrze, że siedziałam, bo poczułam miękkość w kolanach. Radość zmieszana z niepokojem i troską niemal ścięły mnie z nóg. Znowu zobaczę moją córeczkę, znowu ją przytulę, dowiem się, co u niej… Dobrze nie mogło się dziać. Widać sprawdziły się nasze najgorsze przewidywania. Pytanie, od jak dawna Natalka zmaga się z problemami. Jak źle musiało być, skoro zdecydowała się zadzwonić?

Do radości i troski dołączyła odrobina satysfakcji. Oburzała się, zbuntowała, uciekła z domu, ale to ostatecznie to my mieliśmy rację. No nic, poradzi sobie. Wesprzemy ją. Jest jeszcze młoda, znajdzie sobie kogoś odpowiedniego. Związek, dla którego zerwała kontakt z rodziną, był z góry skazany na porażkę. Oczywiście rozpad małżeństwa zawsze jest bolesny i współczułam córce, ale nie rozpaczałam. Przeciwnie. Smutek minie, a Natalka zacznie nowe życie. Z nami u boku.

– Tak, tak, przyjeżdżaj, kochanie, twój pokój cały czas na ciebie czeka. – To dobrze, zatrzymam się u was na weekend. Pa, mamo.

Od razu pobiegłam do męża. Andrzej zbladł, gdy usłyszał wieści. Musiał usiąść, jak ja wcześniej.

– Dorwę… drania – wycedził przez zęby i uderzył pięścią w stół. – Ostrzegaliśmy ją.

Przecież ją ostrzegaliśmy, że…

– Daj już spokój. – Machnęłam ręką. – Teraz musimy się skupić na Natalce. Nie chcę jej stracić po raz drugi.

Miał nadejść czas pojednania…

Dni do przyjazdu córki dłużyły mi się niemiłosiernie. Chcąc nie chcąc, wracałam wspomnieniami do naszej ostatniej, burzliwej rozmowy. Natalka poznała tego człowieka podczas studenckiego wolontariatu. Jacek, starszy o szesnaście lat, rozwodnik, na domiar złego był „niepijącym alkoholikiem”, jak to określiła Natalia. Ona podziwiała go za wytrwałość w byciu trzeźwym, a ja się bałam, że wiąże się z tykającą bombą.

– Przecież on jest niewiele młodszy od nas! Rozwodnik? Alkoholik? Oszalałaś?! – grzmiał Andrzej. – Nie zgadzam się! Wybij go sobie z głowy!

Natalia, choć ze łzami w oczach, stała naprzeciw ojca z hardo uniesioną głową i odpowiadała mu równie ostro.

– Nie jestem waszą własnością! Nie będziecie mi mówić, kogo wolno mi kochać!

Stanęłam obok męża, jasno pokazując po czyjej jestem stronie w tym sporze.

– Nie poznaję cię, córeczko. Zawsze byłaś taka rozsądna. Naprawdę chcesz się związać z kimś, kto ma za sobą tak bogatą przeszłość? Jesteś jeszcze młodziutka, całe życie przed tobą. Czemu chcesz je sobie zmarnować tym… niestosownym romansem?

Gniewne spojrzenie córki skierowało się na mnie.

– Zamierzamy się pobrać, gdy skończę studia. Już mi się oświadczył, a ja się zgodziłam!

– Chyba żartujesz?! Nie widzisz, że tobą manipuluje? Trafiła mu się młoda, naiwna, do tego bogata…

– Nie kończ! – przerwała mi córka. – Nie potrzebujemy waszych pieniędzy. Nie dam się szantażować!

– Tak? – Andrzej wziął się pod boki. – To świetnie. Bo nie damy grosza na ten absurdalny ślub! Utrzymywać dłużej też cię nie zamierzam! Skoro jesteś taka samodzielna, radź sobie sama. A jeśli wyjdziesz za tego człowieka, nie chcę cię tu więcej widzieć!

– No to nie zobaczysz! – odparowała Natalia.

Spakowała się i jeszcze tego samego dnia opuściła dom. Po siedmiu latach od tamtych wydarzeń miał nadejść czas pojednania…

 

 

Powinnam była wspierać córkę, niezależnie od wszystkiego

Mąż od rana wypatrywał córki przez kuchenne okno. Ustaliliśmy, że Natalia zostanie z nami. Tamten człowiek pewnie wyrzuci ją z mieszkania po rozwodzie, skoro należało do niego przed ślubem.

Aż podskoczyłam na dźwięk dzwonka.

Kiedy Natalia weszła do domu, wymieniliśmy z Andrzejem porozumiewawcze spojrzenia. Była blada i przygaszona. Płakać mi się chciało. Co ona musiała przeżywać? Drżała, kiedy ją przytuliłam. Poczucie żalu za utraconymi latami było nie do zniesienia. Satysfakcja? Jak mogłam być zadowolona, że jej się nie udało?! Ogarnął mnie wstyd. Powinnam była wspierać córkę, niezależnie od wszystkiego. Refleksja przyszła jednak za późno.

– Co ten drań ci zrobił? – zapytał bez wstępów Andrzej, kiedy usiedliśmy we trójkę przy stole.

Natalia wyprostowała się na krześle, a w jej oczach pojawił się znajomy wyraz: gniew i duma. Dziwne… Jeszcze przed chwilą wydawała się taka nieszczęśliwa, zgnębiona.

– Spokojnie, możesz nam o wszystkim powiedzieć. – Wyciągnęłam do niej rękę, ale cofnęła dłoń. – Po rozwodzie możesz zamieszkać tutaj, to zawsze będzie twój dom.

– Po jakim rozwodzie? – prychnęła. – Boże, nic się nie zmieniliście, a miałam nadzieję… – Pokręciła głową. – No nic, powiem, z czym przyszłam. Jestem w ciąży – oznajmiła. – Tak długo staraliśmy się o to dziecko… Wreszcie się udało. Chciałam, żeby miało dziadków. Jako przyszła mama nieco lepiej was rozumiem, ale jeśli nie potraficie zaakceptować Jacka...

Spojrzałam na Andrzeja. Broda mu drżała, jakby powstrzymywał płacz albo wybuch złości.

Nieważne, co postanowi, ja tym razem nie dam się rozdzielić z córką.

– Babcię będzie miało na pewno!

Wstałam od stołu i podeszłam do córki. Objęłam ją ramionami. Wszystko przestało mieć znaczenie, świat na chwilę się zatrzymał. Moja córka wróciła. Z dobrą nowiną. Zostanę babcią! To pierwszy trymestr. Natalii dokuczały mdłości, dlatego tak źle wyglądała. Pora zakopać topór wojenny i odbudować relacje. Z Natalią, ale także z Jackiem. Czy tego chcę, czy nie, jest ojcem mojego przyszłego wnuka. Albo wnuczki.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również