Historie osobiste

Jak zostałam królową small talku, czyli dlaczego w biurze warto rozmawiać nie tylko o pracy

Jak zostałam królową small talku, czyli dlaczego w biurze warto rozmawiać nie tylko o pracy
Fot. Getty Images

Istnieją zawody wymagające nie tylko profesjonalizmu i wiedzy, ale także umiejętności odnalezienia się na imprezach, bankietach, przyjęciach, gdzie brylując w lekkiej rozmowie zjednujemy sobie klientów i potencjalnych współpracowników. Nieumiejętność "small talku" zatrzymała niejedną karierę. Dziś wystarczy pewnie mieć zdanie na temat faktu, że księżna Kate wraca do zdrowia, nowy "Joker" nie zebrał zbyt wielu dobrych recenzji, albo że wigilia 2024 wypada we wtorek. Zawsze warto prześledzić przed takim wyjściem wiadomości, by wiedzieć, co dzieje się na świecie i unikać kontrowersyjnych tematów.

To miał być dla mnie debiut w nowej roli, dyrektorki projektu. Firmowy bankiet, przedstawiciele inwestora po jednej stronie, naszego zespołu po drugiej. Przygotowywałam się do tego wydarzenia cały poprzedni tydzień; analizowałam nasz pakiet projektów, szczegóły techniczne i detale, nowe koncepcje, które proponowaliśmy, i rozwiązania na miarę przyszłości. O tym mogłam dyskutować godzinami. Prawdę mówiąc, tylko konkretna rozmowa o pracy miała dla mnie sens.

 

Przyjęcie to nie narada w biurze

Jako umysł ścisły lubię dyskutować, bazując na faktach i konkretach. Nie mam daru krasomówczego, jestem raczej nieśmiała, w naszej rodzinie gawędziarzem jest mój mąż, dzięki czemu świetnie się uzupełniamy. Na szczęście branża budowlana ceni inżynierów za wiedzę i talent, a nie za pogawędki o pogodzie czy psach. Tak uważałam i dlatego nie stresowałam się specjalnie przed bankietem. Ot, kolejny dzień w pracy, tyle że stroje inne. Nawet pora mi nie przeszkadzała, nierzadko przecież zostawałam w biurze do północy.

Tymczasem po godzinie imprezy mój mąż odciągnął mnie na bok. On, choć spoza branży, czuł się tu jak ryba w wodzie. Brylował, dosłownie kradnąc mi show, za co zresztą byłam mu wdzięczna.

– Karolina, co ty wyprawiasz? – spytał scenicznym szeptem. – Miałaś rozmawiać na bezpieczne tematy, miło się uśmiechać się, nawiązywać relacje…

– Przecież nawiązuję – obruszyłam się. – I rozmawiam. O ich nowej inwestycji, o korzyściach płynących z zaproponowanych przez nas nowatorskich rozwiązań…

– To jest przyjęcie, nie narada w biurze – przerwał mi. – A ty albo milczysz, co może zostać odebrane za niegrzeczność, albo agitujesz. Zainteresuj ich czymś innym niż praca…

– Nie będę się tu nikomu zwierzać!

– To też by było niestosowne. Chodź. – Wziął mnie pod ramię. – Spróbujemy razem.

 

Jak rozmawiać o niczym

Kiedy wracaliśmy na salę, ogarnęła mnie trema. To był nadal ten sam bankiet, ale dla mnie sytuacja się zmieniła się i poczułam się nie na miejscu. Miałam rozmawiać o błahostkach z obcymi ludźmi, a mam z tym problem nawet ze znajomymi czy sąsiadami. Szłam wsparta na ramieniu męża, niemal wczepiona w niego. Cóż, awans to też nowe obowiązki. Jeśli moje zdanie w kwestii zmian klimatycznych nikogo nie zainteresuje, zawsze mogą wrócić do spraw zawodowych.

Podeszliśmy do małej grupy, składającej się z dwóch inżynierów od nas i trzech przedstawicieli inwestora. Najwyższy i najstarszy, również stanowiskiem, rozprawiał właśnie o swoich wakacjach na Zanzibarze. Mówił ciekawie i dowcipnie, więc nie musiałam udawać, że słucham. Nawet się zaśmiałam w stosownym miejscu i wtedy jego uwaga skupiał się na mnie.

– Pani Regina, prawda?

Skinęłam głową i wyciągnęłam do niego rękę, którą on uścisnął. Kolejny raz ucieszyłam się w duchu, iż całowanie w rękę po pandemii na dobre przeszło do lamusa.

– A pani jak spędziła ostatnie wakacje? – zainteresował się.

Już nabierałam powietrza, by odpowiedzieć, że nie bardzo miałam czas na odpoczynek – skupiałam się na projekcie dla nich – kiedy mąż ścisnął mnie lekko za łokieć. Zamknęłam usta i spojrzałam na niego, unosząc pytająco brwi.

– Drugą namiętnością mojej wspaniałej żony są żagle – rzucił Michał tonem lwa salonowego. – Pokochała żeglowanie na studiach. Ja nie mogę jej towarzyszyć, bo cierpię na nieuleczalną chorobę morską. Ostatnio ze swoją ekipą byłaś w Chorwacji, prawda, kochanie?

Znów skinęłam głową.

– Pełnym zdaniem poproszę – zażartował, co zostało skwitowane uśmiechami.

Zjeżyłam się wewnętrznie, ale nie dostrzegłszy złośliwości w tych uśmiechach, rozluźniłam się nieco. Oni chyba naprawdę byli zainteresowani moją drugą, po pracy, pasją.

 

Pierwsze przełamanie

– Ostatnio pływaliśmy po Adriatyku wzdłuż wybrzeża Chorwacji – wyjaśniłam. – Ale nie w lecie, kiedy jest szczyt sezonu – dodałam, widząc, że czekają na kontynuację. – Na wiosnę jest mniej ludzi, nie tak gorąco i lepiej wieje.

Jak już zaczęłam, dalej było łatwiej, jeden temat wywoływał następny. Gdy rozmawialiśmy o chorwackich plażach, mój kolega, zapalony wędkarz, podpytał o ryby, jakie tam widziałam. A potem sam opowiedział o połowach sumów nad Ebro…

Po wszystkim byłam zmęczona, ale dumna z siebie. Dałam radę. Prezes też to zauważył.

– Trochę się obawiałem, bo nie najlepiej to wyglądało. Na szczęście później się pani rozkręciła, co mnie cieszy. Oczywiście liczą się kompetencje, jednak rozmowy z ludźmi i tworzenie miłej atmosfery są nie do przecenienia na pani obecnym stanowisku. – Uśmiechnął się.

A potem przypomniał mi, że za dwa tygodnie są targi. W trakcie odbędą ze dwa przyjęcia, w których muszę uczestniczyć, więc będę mogła poćwiczyć mój small talk.

 

Jak nie odstraszać ludzi

Momentalnie wróciły trema i niepewność. Przecież nie wezmę męża, by mnie wspierał czy wyręczał. Będę musiała sama sobie radzić. Znowu mam rozmawiać o żaglach, Chorwacji albo rybach? Do tego być może po angielsku?! A jak tym razem temat nie chwyci? Skąd wziąć inne, bezpieczne? W głowie miałam pustkę. Przed kolejnym bankietem mogłabym zrobić rozeznanie, przejrzeć media społecznościowe uczestników, by znaleźć tematy do rozmowy. Ale na targach będę kompletnie przepadkowi ludzie! Aż mi się zimno zrobiło na myśl, że mogę odstraszyć ewentualnego klienta, bo uzna mnie za nudną pracoholiczkę.

Podobno awansuje się tak długo, aż osiągnie się swój poziom niekompetencji. Nie sądziłam, że moją barierą okaże się umiejętność swobodnej konwersacji o niczym. Może jednak podejmę próbę, przygotuję sobie kilka lekkich tematów, poćwiczę z mężem i przyjaciółką. Przynajmniej spróbuję.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również