Unia Europejska zabrania stosowania brokatu! Bo jest nieekologiczny. Ale to nie znaczy, że nie będziemy już się świecić i błyszczeć. Niech się świeci… ekologiczny brokat! Nie tylko od święta, nie tylko w karnawale.
Spis treści
Nie wszystko, co się mieni, możemy nazwać brokatem. Ale ten najbardziej znany jest w rozumieniu Unii Europejskiej mikroplastikiem. To znaczy, że szkodzi środowisku. I dlatego został zakazany – mówi chemiczka, Magdalena Kaczanowicz prowadząca na Instagramie konto @racjapielęgnacja. – Ten brokat to pokryte barwnikami drobinki, wycinane między innymi z tego samego tworzywa, z którego powstają butelki PET, albo z teflonu, tego samego, który pokrywa patelnie – tłumaczy. – Po zmyciu brokat spływa do oczyszczalni, a że są to małe okruchy o średnicy do 5 mm, filtry go nie wyłapują.
Lśniące drobinki trafiają do oceanów, planktonu, są zjadane przez ryby. A ryby przez nas. Dlatego plastikowy brokat, zgodnie z unijnym postanowieniem, musi zniknąć. Najpierw z zabawek, tekstyliów, wyrobów artystycznych, rzemieślniczych. Sypki też. Można wyprzedawać tylko to, co jest w magazynach i sklepach. Brokat w kosmetykach do spłukiwania będzie dostępny do 16 października 2027 roku, w niespłukiwanych do 16 października 2029, a ten w preparatach do makijażu ma okres przejściowy do 16 października 2035 roku. Można się spodziewać, że tradycyjny brokat zostanie zastąpiony przez ekologiczne zamienniki. Pewnie droższe niż zwykły plastik. Ale bezpieczniejsze dla środowiska.
Jest wiele surowców, które już od dawna błyszczą w cieniach, pudrach, kremach, balsamach. To m.in. naturalna mika i inne barwne minerały w proszku. Micare po łacinie znaczy „błyszczeć” – nie bez powodu. Syntetyczna mika, wytwarzana w laboratorium też efektownie lśni – w kulach i żelach marki Lush. A w olejkach do ciała Marie Brocart jest złocisty bioglitter. Szefowa marki Ministerstwo Dobrego Mydła, wiedząc o przygotowywanych zmianach, zawczasu zajęła się poszukiwaniem alternatywy dla brokatu. Znalazła biodegradowalny. Mieniące się piegi Facegroovin’ sprzedawane przez Ministerstwo są robione z celulozy pokrytej różnymi tlenkami (pigmentami mineralnymi, które nadają kolorowy błysk) i odrobiną szelaku (substancji wytwarzanej przez owady, używa się jej też do glazurowania cukierków).
Ten tzw. biobrokat jest dużo lżejszy niż plastikowy, więc lepiej trzyma się skóry. Ma różne kolory, występuje w rozmaitych rozmiarach. – Niestety, nie można go dodać do kosmetyków w płynie i emulsji, bo po dłuższym czasie się w niej rozpuszcza. Coś za coś – mówi Anna Bieluń z Ministerstwa Dobrego Mydła. I wspomina początki przygody z biobrokatem:
– Chcieliśmy dodać błysk do kosmetyków pielęgnacyjnych, dlatego szukaliśmy i kupowaliśmy na próbę różne błyskotki. Kiedyś, siedząc przed komputerem podczas pracy zdalnej na jakimś nudnym spotkaniu, bawiłam się takim upolowanym gdzieś niemieckim błyszczącym surowcem zamkniętym w puszce. A że miałam wyłączoną kamerkę, wysypałam go trochę i przykleiłam na policzek kilka okruchów, a potem… zapomniałam o tym. Wychodząc z biura zauważyłam, że wszyscy się do mnie uśmiechają, na mieście też. Z powodu błyszczących piegów? Wywoływały pozytywne emocje, nie wymagały żadnej obróbki, przykleja się je palcem do skóry posmarowanej jakimkolwiek tłustym kosmetykiem i świecą się przez wiele godzin – same plusy! Choć początkowo, gdy zgłosiłam ten projekt, pracownicy myśleli, że oszalałam, to potem okazało się, że miałam nosa.
Termin całkowitego zakazu sprzedaży kosmetyków z brokatem jest odległy, ale ostateczny. Dlatego w Niemczech chwilę przed zakazem wykupywano brokat na zapas. Jeden z uczestników niemieckiej wersji Big Brothera powiedział lokalnemu tabloidowi, że kupił 82 opakowania brokatu – poinformował „Forbes”. Makijażyści obawiają się, że brokat – jako persona non grata – może zniknąć z trendów. – Szkoda, bo ostatnio święci triumfy – mówi Sergiusz Osmański, dyrektor artystyczny Sephory w Polsce i wieloletni makijażysta. – Kiedyś był hitem tylko w czasie karnawału. Teraz brokatowy make-up możemy mieć w ciągu dnia. Nie jest już kiczowaty. To nowoczesny element makijażu. Zresztą współczesny wygląda inaczej niż z lat 70.
Dawniej był grubo mielony, fryzjerki oprószały nim sylwestrowe uczesania, dziewczyny przyklejały lakierem do włosów do ciała, hitem była obsypana nim skroń lub powieka nieruchoma pod brwiami. To dzięki brokatowi pojawiły się metaliczne cienie do powiek. Żaden inny pigment czy barwnik nie dawał takiego efektu. Dzisiaj o brokacie myślimy jako o ozdobniku. Naklejamy go w dowolnym miejscu. Na przykład tuż nad rzęsami, imitując eyeliner, albo jak łzę pod okiem – podpowiada Osmański. – Ale uwaga, z brokatem jest jak z czerwoną szminką – nie znosi konkurencji. Ani barwnych, ani metalicznych cieni. Albo brokat, albo mocno wytuszowane rzęsy, podkreślone brwi, barwne cienie, intensywna pomadka. Najlepiej nałożyć go w jednym miejscu, np. na szczytach kości policzkowych. Na dzień można go przykleić na skórę pokrytą kremem BB, nie ciężkim podkładem. Albo ograniczyć makijaż powieki do transparentnego cienia, który będzie bazą dla błyszczących drobinek.
Czy brokat jest dozwolony do lat osiemnastu? – Pokolenie Z oszalało na jego punkcie, ale ostatnio malując do kampanii 89-letnią modelkę, Helenę Norowicz, też nałożyliśmy jej brokat na powieki. Pomadka miała neutralny kolor, rzęsy były lekko wytuszowane, a brwi tylko nażelowane. Wyglądała świetnie – mówi Sergiusz Osmański. Brokat, niezależnie od wieku, lubi się ze złotą marynarką i czarnym T-shirtem. Pasuje do małej czarnej i do cekinowej sukni – najlepiej użyć brokatu w kolorze kreacji. Można też pomalować powiekę na szampański odcień złota i dołożyć w zewnętrznych kącikach oczu czekoladowy brokat. Ważne, by blask łączyć z blaskiem, nie z matowym cieniem. I trzymać się tej samej palety barw. Brokat jest też świetnym kosmetykiem na narty. Naklejam na krem z wysokim filtrem, na granicy gogli, na policzki i na nos – świetnie blikuje. Używajmy, póki się nam nie znudzi!
Sypki brokat z plastiku czy teflonu będzie w sprzedaży jedynie do wyprzedania zapasów. Ale są już bezpieczne alternatywy. Czy pewne kosmetyki znikną w niedalekiej przyszłości ze sklepów? Kto ustala reguły w branży kosmetycznej i jak to się przekłada na naszą codzienną pielęgnację urody? Rozmawiamy z Justyną Żerańska, dyrektorką generalną Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego.
Justyna Żerańska: ...prawo Unii Europejskiej. Obowiązujące nas rozporządzenie kosmetyczne nie wymaga wprowadzania do prawa krajowego. W rozporządzeniu mamy aneksy, w których wymienione są składniki niedozwolone i podlegające ograniczeniom. Branża podlega też regulacjom chemicznym, które mają za zadanie kontrolowanie wpływu skłądników na środowisko. Na przykład brokat – jeśli jest mikroplastikiem, szkodzi planecie i dlatego zostaje zakazany.
Tak, każdy producent spoza Unii musi mianować na jej terenie, niekoniecznie w Polsce, tzw. osobę odpowiedzialną, która dba o zgodność wprowadzanych kosmetyków z unijnym prawem. Kto u nas nadzoruje zgodność kosmetyku z prawem? Inspekcja Sanitarna i Inspekcja Handlowa. Kontrolują bezpieczeństwo, ale też np. datę ważności, skład i deklaracje marketingowe na opakowaniach kosmetyków. A jak znajdą niezgodności? Kara wynosi od kilku do 100 tysięcy złotych. Największa jest wówczas, jeśli produkt nie ma oceny bezpieczeństwa wystawianej przed wprowadzeniem go do sprzedaży na podstawie raportu niezależnego tzw. safety assessora. Sprawdza on każdy składnik, stężenie, interakcje z innymi składnikami, z opakowaniem. Znaczenie ma to, na jaką partię ciała, przez kogo, jak często jest stosowany i czy jest spłukiwany. Uwzględnia się również badania dermatologiczne, mikrobiologiczne i skuteczność. Mniejsza kara obowiązuje za mniejsze przewinienia, np. gdy w opisie kosmetyku jest niedozwolona deklaracja albo komunikacja deprecjonująca jakiś składnik. Warto wiedzieć: skąd tyle zmian w przepisach.
Tak. Ale nie zawsze ta informacja jest zabroniona. W produktach do włosów może być, bo zawartość silikonów ma znaczenie dla konsumentów. Na przykład kosmetyki z silikonami nie są dobre dla osób z cienkimi, przetłuszczającymi się włosami. Ta informacja ułatwia zakupy, więc można ją napisać. Ale jeśli deklaracja „nie zawiera silikonów” jest na kremie do twarzy, nie ma dla niej uzasadnienia i to jest deprecjonowanie składnika, przejaw nieuczciwej praktyki handlowej. Wkrótce zresztą niektóre silikony będą w Unii Europejskiej ograniczone ze względu na zagrożenie dla środowiska. Szkoda, bo są trudne do zastąpienia w kosmetykach. Są już silikony roślinne. Ale nie mają takich samych właściwości organoleptycznych. Są składniki, które można bez straty wymienić, np. ścierne granulki polietylenowe w pilingach zastąpiono granulkami pochodzenia roślinnego bez zmiany jakości. Ale bazy pod makijaż, jedwabie do włosów i odżywki na pewno będą miały inne właściwości, gdy się z nich usunie silikony. Trwa też proces ograniczania przez Unię stężenia retinoidów w kosmetykach. Tak, jest już opinia, że współcześnie rośnie ryzyko nadmiernej ekspozycji na retinoidy. Są w żywności, lekach, kosmetykach, suplementach diety, przyjmujemy je z różnych źródeł. Dlatego za około trzy lata kosmetyki z wyższym stężeniem retinolu i dwóch jego pochodnych znikną z półek sklepowych. Ograniczenie dopuszczalnego stężenia retinoidów najbardziej odbije się na kosmetykach profesjonalnych, stosowanych w zabiegach gabinetowych.
Tak. Ale w sieci mamy dostęp do różnych kosmetyków z całego świata, istnieje dużo małych, niesprawdzonych kanałów ich sprzedaży. Niektóre produkty mogą nie być zgodne z prawem UE, bo docierają do nas z pominięciem prawa europejskiego lub z miejsc, gdzie to prawo nie jest równie restrykcyjne.
Nie, ale prawa amerykańskie i koreańskie są inne niż unijne. Koreańskie pozwala na stosowanie wielu składników, które u nas nie są dopuszczone. Na pewno bezpieczeństwo kosmetyków w UE jest najlepiej kontrolowane. Możemy buntować się przed restrykcjami, ale ich celem jest ochrona konsumentów i środowiska. Dlatego najbardziej ufam kosmetykom europejskim sprzedawanym w godnych zaufania, sprawdzonych sklepach – stacjonarnych i internetowych.