Wywiad

Grażyna Kulczyk: "Kobiety muszą znaleźć swoje miejsce w historii sztuki". Wywiad z kolekcjonerką i bizneswoman

Grażyna Kulczyk: "Kobiety muszą znaleźć  swoje miejsce w historii sztuki". Wywiad z kolekcjonerką i bizneswoman
Grażyna Kulczyk
Fot. Adam Pluciński/MOVE

Grażyna Kulczyk zaprosiła na przedaukcyjną wystawę niemal 200 dzieł z szerokich zbiorów kolekcjonerki w DESA Unicum, które poszły pod młotek. W rozmowie ceniona na świecie kolekcjonerka dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat współczesnego świata sztuki, znaczeniu wspierania kobiet przez kobiety oraz tym, dlaczego zdecydowała się na sprzedaż części swojej kolekcji. 

Drogi Grażyny Kulczyk i Magdaleny Linke-Koszek przecięły się po raz pierwszy 9 lat temu na Art & Fashion Festival organizowanym przez lata przez Grażynę Kulczyk w jej Starym Browarze w Poznaniu. Kolekcjonerka postanowiła wesprzeć otwarcie pierwszego biznesu Magdaleny i dodać wiatru w skrzydła obecnej współwłaścicielce Her Impact.

Magdalena Linke - Koszek: Pani Prezes, jest Pani liderką kilku potężnych biznesów, kolekcjonerką sztuki i założycielką Muzeum Susch w Szwajcarii, ale także – można powiedzieć – inwestuje Pani w kobiety. Dziś, tutaj w DESA Unicum, w otoczeniu prac z Pani kolekcji, chciałabym porozmawiać o tym, co przede wszystkim skłoniło Panią do tego, aby dokonać i ogłosić takie zmiany w swojej kolekcji. I oczywiście o kobietach.

Grażyna Kulczyk: Zdecydowałam się na zmianę profilu mojej kolekcji i sprzedaję jej część, ponieważ postanowiłam skupić się przede wszystkim na kobietach-artystkach. W którymś momencie życia kolekcjonera trzeba podjąć decyzję - nie można kupować wszystkiego, a ja tę decyzję, co zostawić, a co zbierać dalej, podjęłam już jakiś czas temu. Złożyło się na to szereg różnych okoliczności, ale najważniejszą jest to – choć zabrzmi to może pozornie banalnie - że jestem kobietą. Postanowiłam używać swojej pozycji i doświadczenia, by wspierać kobiety – w moim przypadku artystki.

Do podobnych wniosków doszła zdaje się Pani oraz wiele innych aktywnych kobiet. Po prostu: kobiety muszą znaleźć swoje miejsce w historii sztuki, jak i wielu innych dziedzinach, ponieważ przez lata ta historia była pisana przez mężczyzn. Pomimo, iż od wieków kobiety tworzyły doskonałe dzieła, mężczyźni często zawłaszczali te prace, podpisując je swoimi nazwiskami lub nie pozwalali na ich promocję - tak właściwie działo się nawet do XX wieku. Dziś, z perspektywy, widzimy już ten chory mechanizm. I możemy pracować, żeby sytuacja się zmieniła – odkrywać historie zapomnianych twórczyń, przywracać im należne miejsce i głos, pokazywać je światu. Myślę, że absolutnie można to porównać do sytuacji kobiet w każdym innym fachu. Stąd moja decyzja – wspieram kobiety. I mam nadzieję, że także na wielu innych polach – w nauce, kulturze, biznesie, polityce – ich głos będzie coraz lepiej słyszalny.

Grazyna Kulczyk fot. Adam Plucinski, MOVE _1116
Grażyna Kulczyk
adam pluciński/move

Jaką była Pani kolekcjonerką kiedyś, a jaką jest teraz? Zastanawia mnie, czy to się zmieniło przez lata.

Kupuję bardziej rozważnie. Wydaje mi się też, że moja kolekcja od długiego już czasu, od momentu kiedy bardzo świadomie podchodzę do zakupów, rosła w dobrym wymiarze w sensie jakości. Teraz, w momencie zwrotu, chciałabym ją jeszcze zawęzić, zwłaszcza do artystek, które tworzyły w latach 60., 70. Wiele z nich już odeszło i teraz są dopiero odkrywane. Teraz jest ich moment. Niektóre instytucje muzealne, galerzyści zaczynają wyciągać z mroków przeszłości ich prace i to mnie szalenie fascynuje - jestem trochę jak myśliwy, który poluje na pewne nazwiska, a jednocześnie jak promotor, bo ze swoim zespołem sama wiele ich znajduję.

A czym jest tak naprawdę dla Pani sztuka kobiet, co ma w sobie takiego, co Panią szczególnie urzeka?

Sztuka kobiet… Myślę, że nikt tak jak kobieta nie potrafi odebrać tego, co druga kobieta myśli, czuje, czy stworzyła i to jest chyba najważniejsze. Lepiej niż mężczyźni potrafimy zinterpretować to, co kobiety chcą przekazać poprzez malarstwo, poprzez wideo, rzeźbę i jak mówią dziewczyny z młodego pokolenia, czujemy taki siostrzany związek. To jest bardzo piękne.

Tak, zgadzam się. Jaki wpływ poza wsparciem sztuki kobiet i promocją artystek chciałaby Pani wywrzeć swoją pracą?

Całe lata, prawie od początku mojego zbierania sztuki - bo zawsze mówię, że kiedy się zaczyna zbierać sztukę, nie można o sobie mówić, że się jest kolekcjonerem - do bycia kolekcjonerem się dorasta - cały czas pracując z artystami, działając na ich rzecz, myślałam też o edukacji. Z jednej strony pomocy artystom, a z drugiej - edukacji społeczeństwa. Na przykład dziś daję możliwość uczenia się innym poprzez wystawy i akcje, które odbywają się w Muzeum w szwajcarskim Susch, bo tak się nazywa miejscowość, w której to muzeum zbudowałam. Tam odbywają się performanse, ale też przede wszystkim rezydencje dla artystów. To fantastyczne miejsce, w którym mogą skupić się i myśleć nad kolejnymi projektami, w górach, na łonie natury. To jeden z przykładów tego, co robię dla artystów, a ponieważ głównymi rezydentkami są kobiety, powiem dla artystek.

Czyli też świadoma decyzja, że kobiety.

Absolutnie tak.

Z własnej perspektywy mogę powiedzieć, że i w moim przypadku dołożyła Pani cegiełkę do mojego rozwoju przekazując mi w 2013 roku na Art & Fashion Festival grant w wysokości 50 tys. złotych na projekt magazynu SEZON. Teraz ja sama staram się dawać innym jak najwięcej od siebie, robiąc projekty prospołeczne i mające za zadanie pomagać kobietom.

No i ten łańcuch przekazywania pomocy, przekazywania dobrych emocji, czy taka bardzo już realna pomoc, to jest najważniejsze, co możemy wszystkie sobie dać.

Próbowałam sobie ostatnio uświadomić, jak to się stało, że wybrała Pani właśnie mnie z całego festiwalu, było tam przecież wielu uczestników i uczestniczek. Coś się Pani we mnie spodobało.

Prawdą jest, że nie mogę narzekać na intuicję. Decyzje, które podejmuję, choćby biznesowe, pokazują rzeczywiście, że ta intuicja mnie nie opuszcza i oby było tak dalej.

Przykładem jest pewnie także zmiana w kolekcji. Chciałam na koniec zapytać, co czuje Pani rozstając się z tak potężną jej częścią?

Ogromną satysfakcję, że te prace, które wiszą tutaj na ścianach i które mogę oglądać, zostały przeze mnie gdzieś znalezione, kupione, zebrane w jakąś całość, a teraz, że mogę się nimi podzielić. To jest kontynuacja edukacji, chęć dania impulsu innym - żeby może zaczęli kolekcjonować czy rozwijali swoje istniejące zbiory, cieszyli się sztuką i chcieli sami wspierać artystów. Myślę, że chętnych na zakup tych prac będzie wielu kolekcjonerów, ale być może znajdzie się ktoś, kto zacznie od jednego obrazu, tu kupionego i to będzie jego początek, który da zaczyn do kupowania i kolekcjonowania kolejnych prac. Bardzo mocno w to wierzę i to też jest przesłanie tej aukcji – chcę, by te dzieła dalej żyły i stały się zastrzykiem energii dla polskiego rynku sztuki. Dlatego też zdecydowałam się sprzedać tę część zbiorów właśnie w Warszawie i właśnie w DESA Unicum, miejscu, które dzieli moje

Grazyna Kulczyk i Magdalena Linke Koszek w DESA Unicum 3, fot Her Impact
Grazyna Kulczyk i Magdalena Linke Koszek w DESA Unicum 
her impact
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również