Rozmowy

Jak wyciszyć swój racjonalny umysł i usłyszeć głos intuicji. Rozmawiamy o islandzkiej sztuce Innsæi

Jak wyciszyć swój racjonalny umysł i usłyszeć głos intuicji. Rozmawiamy o islandzkiej sztuce Innsæi
Innsæi: co to jest i na czym polega islandzka sztuka intuicji?
Fot. Getty Images

Komu wierzysz? Rodzina radzi, jak żyć. Eksperci z social mediów mówią, do czego dążyć. Trudno w hałasie usłyszeć siebie. Hrund Gunnsteinsdóttir, autorka książki "Innsæi", mówi, dlaczego ważna jest intuicja i jak się w niej zanurzyć, by mieć kontakt ze sobą. Warto, bo im jesteś starsza, tym silniejszą masz intuicję.

Czym jest "Innsæi"?

Twój STYL: Każdy ma taką opowieść: o autobusie, do którego nie wsiedliśmy, bo coś kazało iść pieszo, o świetnej pracy, której nie przyjęliśmy, bo coś nam się w niej nie podobało. Autobus się rozbił, praca była przekrętem. Uratowała mnie intuicja, mówimy. Pani książka też opowiada o intuicji?

Hrund Gunnsteinsdóttir: Jestem Islandką, w naszym języku nie ma słowa „intuicja”, nie mogłam napisać o niej książki. Język islandzki wywodzi się od języka wikingów, ale mało się zmienił przez stulecia. Przeciętny Islandczyk bez problemu potrafi przeczytać i zrozumieć tekst pochodzący z XII wieku. Nie zapożyczamy słów z innych języków, tworzymy własne, mamy swoje określenia takich przedmiotów jak komputer czy telefon komórkowy. Mamy też słowo opisujące intuicję. To innsæi. „Inn” znaczy wnętrze, a „sæi” – widzieć, nawiązuje do słowa „sær”, czyli morze. Innsæi możemy przetłumaczyć jako patrzenie w wewnętrzne morze. Podoba mi się to określenie bardziej niż słowo „intuicja”, bo jest pojemne i wieloznaczne.

Czym więc jest w naszym codziennym życiu innsæi?

Wszystkim, czego nie dostrzegamy. Zdaniem mądrych ludzi jesteśmy świadomi około pięciu procent wszystkich procesów kognitywnych. Reszta odbywa się poza udziałem świadomości. Myśli, emocje, instynkty, informacje dotyczące naszych zmysłów, schematy postępowania, nawyki – w większości ich… nie zauważamy i nie rozumiemy. Często nadmiernie skupiamy się na tym, co znane. Ignorujemy resztę. Przez połowę życia wykonujemy czynności rutynowe. Robimy to, czego się nauczyliśmy, co nam ktoś powiedział, działamy na automatycznym pilocie. Bywa, że z tego powodu trudno nam uznać życie za satysfakcjonujące. Bo ono po prostu nie jest nasze. Wracając do morza jako metafory: życie, w którym polegamy wyłącznie na racjonalnym umyśle, na tym, co świadome, przypomina ślizganie się po powierzchni wody. A pod powierzchnią jest piękny, bogaty świat. Tylko ty nic o nim nie wiesz.

Woda we śnie interpretowana była przez psychoanalityków jako uczucia.

Wszystko zależy od tego, jakie znaczenie przypisujemy wodzie. Czas zajrzeć w głąb innsæi. Morze to przecież jedna z najstarszych metafor podświadomości. Im głębiej schodzimy w morze, tym jest spokojniejsze. Sztormy hulają jedynie po jego powierzchni.

 

 

"Innsæi" a głos naszej intuicji

Czy tak samo działają nasze umysły?

Tak, im bardziej zanurzamy się w podświadomość, tym więcej czujemy spokoju. Wiemy, co czujemy, nie ma w nas wątpliwości. To, co dzieje się na powierzchni, burze, fale, powstaje pod wpływem czynników zewnętrznych. Czyż nie tak jest i w życiu? Słyszymy wieści ze świata i ogarnia nas lęk. Życie pod dyktando cudzych pragnień i emocji, które ktoś próbuje w nas wzbudzić, często dla własnych korzyści, to życie w czasie sztormu. Warto zapytać: a ja, co mnie jest potrzebne, co dla mnie jest użyteczne, czego chcę? Zanurzyć się w innsæi. Posłuchać głosu intuicji.

Często nie mamy na to czasu. Każdej minuty na Instagram trafia ponad 46 tysięcy zdjęć, co pięć sekund ktoś tworzy profil na Facebooku. Wysyłamy miliardy maili dziennie. Czy głos intuicji może przebić się przez ten zgiełk?

Nie ma szansy. Jesteśmy dziś odłączeni od intuicji jak nigdy wcześniej w dziejach ludzkości. Ze wszystkich stron atakowani bodźcami. Przykuwanie naszej uwagi to intratny biznes, którego zyski liczone są w miliardach dolarów. Musimy być uważni na to, jakie informacje dopuszczamy do świadomości. Badanie prowadzone na Queen’s University w Kanadzie wykazało, że człowiek ma około sześciu myśli na minutę, co daje kilka tysięcy myśli dziennie, nie licząc tych, pojawiających się podczas snu. Nasze umysły żyją w hałasie, a wtedy nie da się usłyszeć intuicji. Nie da się spojrzeć w wewnętrzne morze. Gdy jesteśmy tak przeciążeni, staramy się zaprowadzić porządek, kategoryzując i przyklejając etykiety. Wkładamy poglądy i ludzi do pudełek, nie umiemy myśleć „outside the box”, czyli bez stawiania granic. A intuicja nie działa, gdy włożysz ją do pudełka. Woda nie może płynąć w zamkniętym pojemniku. By usłyszeć głos intuicji, musimy zrobić jej miejsce. Taką przestrzenią jest cisza.

 

 

Na czym polega "Innsæi"?

Ciekawy zbieg okoliczności, bo często słyszę głos intuicji… w wodzie. Kocham pływać. Jestem wtedy sama, odcięta od bodźców z zewnątrz, skupiam się na ciele. I często, choć nie myślę o niczym, po wyjściu z wody znam rozwiązanie problemu, który nurtował mnie od dłuższego czasu.

Znam ten stan! Też lubię pływać, zwłaszcza w oceanie. Ten bezmiar wody, skupienie na precyzji ruchów działa wyciszająco. Pływanie jest rodzajem medytacji w ruchu. Jednym ze sposobów połączenia się z intuicją – z innsæi – jest medytacja i świadome oddychanie. Wiele osób mówi: „Ale ja nie mam czasu medytować”. Ależ masz. Człowiek spędza przed ekranem prawie siedem godzin dziennie, mieszkańcy krajów rozwiniętych dobijają do 10 godzin. Patrzymy w ekrany w pracy, ale robimy to też w czasie wolnym. Można więc wykroić kwadrans na medytację. Wystarczy, że usiądziesz, zamkniesz oczy, wsłuchasz się w oddech i uspokoisz go, skupisz się na sobie. Medytacja korzystnie wpływa na spowolnienie oddechu i tętna. Wolniejszy oddech jest głębszy, lepiej nas dotlenia. To sprzyja redukcji lęku i stresu.

Medytując, uspokajasz sztormy na wewnętrznym morzu. To rozumowanie poza udziałem świadomości. Zgadza się pani?

Właśnie innsæi to wewnętrzne morze – każdy ma własne. Słuchając głosu intuicji, nie zyskujesz dostępu do jakiejś kosmicznej wiedzy, masz dostęp do własnej wiedzy. W sytuacjach znanych, gdy masz wiele dostępnych danych, sprawdza się podejście statystyczne i analityczne. Tam, gdzie brak tej pewności, dobrze jest polegać na innsæi. Jasne, ludzkość nie wysłałaby człowieka na Księżyc, opierając się na intuicji. Ale w życiu zdarzają się sytuacje, gdy zamiast w popłochu próbować dokonać racjonalnego wyboru, warto oprzeć się na przeczuciu. Wiele osób mówiło mi, że zaufanie intuicji w ważnym momencie ocaliło im życie.

Może to nie przeczucie, ale instynkt?

W psychologii rozgranicza się instynkt i intuicję. Instynktownie krzywię się, gdy jem cytrynę, to anatomiczna reakcja na coś kwaśnego, zakodowana w genach. Intuicja nie jest wrodzona. Nabywamy jej, kształtujemy w miarę zdobywania nowych doświadczeń. Z wiekiem nasze „wewnętrzne morza” stają się głębsze, a my możemy więcej z nich czerpać. Gdy pracowałam nad filmem o innsæi, rozmawiałam z wieloma osobami na jej temat – pamiętam historię Maxa Hoffmana, rowerzysty BMX, który doznał amnezji po groźnym upadku. Nagle uświadomił sobie, że znajduje się z rowerem na mierzącej cztery metry rampie i nie ma pojęcia, jak dostać się na dół. Wtedy zaufał swojej innsæi. Jego ciało, korzystając z tej bogatej wiedzy, którą zgromadził w ciągu swojego życia, wiedziało, jak się poruszać: bezpiecznie wykonał akrobację i wrócił na dół. Czasem serce wie wcześniej niż rozum, to popularna prawda, którą wielokrotnie słyszałam na Islandii. Musisz wyciszyć swój racjonalny umysł, wtedy usłyszysz głos intuicji. Płynący prosto z innsæi.

Pani książka stała się popularna na świecie także dlatego, że wiele naszych procesów psychicznych porównuje w niej pani do wody. Czy to dlatego, że ona od zawsze była obecna w pani życiu?

Jako Islandka jestem przyzwyczajona do obecności wody, uważam ją za niezbędny element pejzażu. Islandia jest jak ogórek: w 90 procentach składa się z wody. To wpływa na to, jak postrzegamy siebie i nasze miejsce w świecie. Morze funkcjonuje w rytm przypływów i odpływów, my też tak funkcjonujemy. Są dni, gdy czujemy przypływ mocy i energii, a potem siła i witalność nas opuszczają. Morza i intuicja są niezbędne dla naszego funkcjonowania. A  jednak zaniedbujemy i jedne, i drugie.

„Za każdym razem, gdy idziemy po plaży, pradawny popęd nawiedza nas i zmusza do zrzucenia butów, brodzenia pośród wodorostów i wyblakłych kawałków drewna, jakbyśmy byli niczym stęsknieni uchodźcy wracający do domu po długiej wojnie”, powiedział Loren Eiseley, amerykański antropolog. Lubię ten cytat.

Podejście do intuicji odzwierciedla nasz stosunek do wody na świecie. Nie oszczędzamy jej. Nie działamy na rzecz czystości mórz i oceanów, naszych rzek. Odwróciliśmy się od intuicji i odwróciliśmy się od wody, a nie możemy żyć ani bez jednego, ani bez drugiego. Nasze ciała to głównie woda, a nie przywiązujemy do niej wagi. Także wtedy, gdy ją pijemy czy używamy do prania, czy zmywania naczyń. To samo można powiedzieć o intuicji. Nie zauważamy jej. Zajmuję się tym tematem od lat, poznałam dziesiątki historii ludzi, którzy dzięki intuicji osiągnęli ważne cele albo uratowali życie. Bez intuicji nie byłoby wielu z nas ani postępu. Każdy wynalazek poprzedzał podszept intuicji: a może by tak... Ktoś czuł, że może dokonać fundamentalnej zmiany, i to mu się udawało. Życie przede wszystkim się czuje, gdy próbujemy opisać je za pomocą wzorów i reguł, ponosimy porażkę. Książka, którą napisałam dla córek, jest poematem na cześć wspaniałego i skomplikowanego oceanu, jaki każdy z nas nosi w sobie. Jestem przekonana, że gdy będziemy częściej mu wierzyć i pozostawać z nim w harmonii, a mniej ulegać wpływom z zewnątrz – uda nam się współtworzyć świat, który będzie dla nas lepszy. 

Tekst ukazał się w magazynie Twój STYL nr 02/2025
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również