Bill Gates się rozwodzi! Zważywszy na gigantyczny majątek, oraz fakt, że ze swoją żoną, Melindą, nie podpisał intercyzy, wieść jest faktycznie elektryzująca. Wszyscy się zastanawiają: kim ona jest, ta kobieta, która zauroczyła jednego z najbogatszych ludzi świata, a teraz go porzuca? Melinda bardzo strzeże swojej prywatności. Pewne jest jedno: jej głównym zajęciem jest wydawania pieniędzy. Ale trzeba przyznać, że tylko w szczytnym celu.
„Zrozumiałam, że wszystko zależy od kobiet i dziewcząt. Przez całe wieki spychano je na margines, odmawiano dostępu do edukacji, możliwości awansu i robienia kariery, rozwoju. Nawet dziś nie ma na całej ziemi takiego miejsca, w którym kobiety naprawdę byłyby traktowane na równi z mężczyznami” – deklaruje Melinda Gates we wstępie do swojej bestsellerowej książki "Moment zwrotny. Jak kobiety rosną w siłę i zmieniają świat". Po raz pierwszy zdecydowała się opowiedzieć światu historię swoją, ale i inspirujących kobiet, które spotkała na swojej drodze. To budująca opowieść, dowód na to, jak wiele kobiety mogą osiągnąć, ile potrafią.
Bo Melinda Gates jest na to żywym dowodem. Nie tylko dlatego, że została żoną jednego z najbogatszych ludzi na naszej planecie. Przede wszystkim dlatego, że jest osobą obdarzoną czymś, co nazywamy twardym kręgosłupem moralnym. Pani Gates się nie łamie. Skąd to u niej?
Mała wycieczka w przeszłość. Dallas to miasto nowoczesne, prężnie się rozwijające. Dopiero co zniesiono segregację rasową i odtąd mieszkańcy, niezależnie od koloru skóry, mogą korzystać z publicznych parków i basenów. Wcześniej był to przywilej białych. Nie wszystkim w Teksasie to się podoba, i w ogóle nie wszystkim podobają się te nowe porządki. Czy to dlatego 22 listopada 1963 roku prezydenta Johna F. Kennedy’ego, jadącego z lotniska do hotelu, trafiają dwie kule? Druga rozrywa mu czaszkę. „Zabili mojego męża… Jack! Jack!” – krzyczy pierwsza dama.
Nie ma powodów sądzić, że Elaine Agnes French, z domu Amerland, gospodyni domowa, jest świadkiem tych wydarzeń. Z całą pewnością jednak słyszy o zabójstwie w radiu, czyta w gazecie, o zamachu na prezydenta plotkują sąsiadki i znajome, które pani French spotyka w kościele - jest przecież praktykującą katoliczką. W kraju wrze, narasta panika: Amerykanie boją się, że ZSRR wykorzysta niestabilną sytuację i spuści na ich kraj bombę atomową.
Wszyscy są zestresowani, a przecież Elaine nie wolno się denerwować! Jest w pierwszych dniach ciąży. W połowie sierpnia 1964 roku rodzi córkę, której daje na imię Melinda. Jest druga z czwórki dzieci państwa French.
Frenchom powodzi się nieźle, on jest inżynierem. Ale nie na tyle, by opłacić czwórce swoich dzieci dobrą, czyli w USA prywatną, edukację. Mimo to rodzice Melindy deklarują: zapłacą za każdy college, nawet najdroższy, na który zdecydują się dzieci i do którego się dostaną. To spory koszt. Ponieważ Elaine nie pracuje, zajmuje się domem i dziećmi, Ray decyduje się otworzyć własny biznes: inwestuje w nieruchomości pod wynajem. Dla czwórki jego dzieci biznes jest szkołą życia.
„To oznaczało szorowanie podłóg, czyszczenie zlewów i koszenie trawników”, wspomina dorosła już Melinda. Gdy ma 15 lat, ojciec przynosi do domu urządzenie, które ma im pomóc w prowadzeniu firmowych rachunków. Dół przypomina maszynę do pisania, góra – maleńki telewizor. Urządzenie nazywa się Apple III, kosztuje bajońską na owe czasy sumę, ponad trzy tysiące dolarów, i często się przegrzewa, bo nie ma wbudowanego wentylatora.
Ale samo liczy. Melinda jest zauroczona: już nie trzeba wypełniać skrupulatnie ksiąg, wpisywać cyferek w rubryczki „winien” i „ma”, komputer wszystko załatwia. Uczy się zasad programowania, a w wakacje udziela bezpłatnych lekcji z kodowania swoim koleżankom.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Natomiast na sporo większym ekranie domowego telewizora z wypiekami na twarzy śledzi serial "Dynastia". Jej ulubioną bohaterką jest Alexis Carrington, grana przez Joan Collins. Nie dlatego wcale, że jest czarnym charakterem, ale dlatego, że od trzeciego sezonu sama przewodzi wielkiej korporacji, którą odziedziczyła po mężu. Melindzie to imponuje. Rodzice uczą ją, że może osiągnąć wszystko, bo dla kobiet nie ma żadnych ograniczeń. I że należy jej się szacunek.
Tego samego dowiaduje się zresztą w liceum, prywatnej Akademii Urszulanek, najstarszej szkole w Dallas. To szkoła katolicka, tylko dla dziewcząt. Motto szkoły po łacinie brzmi „Serviam” i znaczy: będę służyć. Dziewczęta są zachęcane do pracy charytatywnej, w starszych klasach to właściwie obowiązek. Ale obowiązkiem jest też pomoc młodszym uczennicom, lokalnej społeczności, witanie uśmiechem spotykanych na korytarzach sióstr.
Koleżanki Melindy z liceum zapamiętują ją jako osobę zdeterminowaną, zdyscyplinowaną. Podobno miała żelazną zasadę: każdego dnia wyznaczała sobie jeden cel do osiągnięcia. Zapytana o to wiele lat później przez dziennikarkę magazynu Fortune Melinda, lekko speszona, odpowiada bagatelizująco: „Te cele to było przebiec milę, nauczyć się jednego nowego słowa, takie proste rzeczy”.
Ale ma też inny, znacznie poważniejszy cel. Chce zrobić karierę na miarę Alexis Carrington. Dlatego już w pierwszej klasie liceum uważnie studiuje wyniki absolwentek szkoły, sprawdza, na jakie uniwersytety się dostały. Z przerażeniem odnotowuje, że tylko dwie byłe uczennice zostały przyjęte na najlepsze amerykańskie uczelnie. Obie wygłaszały mowy pożegnalne podczas uroczystości zakończenia nauki i rozdania dyplomów. Żeby dostąpić tego zaszczytu, trzeba nie tylko mieć świetne wyniki w nauce, ale też być lubianą, mieć szerokie zainteresowania. Ten duży, poważny cel Melindy to oczywiście wygłosić mowę końcową, bo to ze statystycznego punktu widzenia zwiększa jej szansę na zostanie drugą Alexis Carrington. Oczywiście też go osiąga.
Chce dostać się na Uniwersytet Notre Dame, prywatną, elitarną katolicką uczelnię (ukończyła ją Condoleezza Rice). Jedzie obejrzeć ją z ojcem, chce szczegółowo wypytać o kierunki techniczne, zwłaszcza te, związane z programowaniem komputerów i najnowszymi technologiami. Jest porażona gdy słyszy od wykładowców uczelni, że komputery „już się kończą”. Ona widzi w nich wielką przyszłość.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Rezygnuje z Notre Dame, decyduje się na Uniwersytet Duke’a, jeden z najlepszych na świecie. Na piątym roku odbywa praktyki wakacyjne w firmie IBM, wtedy już znaczącym producencie komputerów i oprogramowania. Zastanawia się, czy nie zostać tam na stałe, ale podczas rozmowy kwalifikacyjnej w sprawie pracy mówi rekruterowi, że otrzymała jeszcze jedną propozycję: od firmy Microsoft. „Jeśli dostanie tam pani posadę, proszę ją przyjąć bez chwili wahania. Microsoft to nowy gracz na rynku, możliwości awansu i rozwoju są tam praktycznie nieograniczone” – słyszy.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Korzysta z tej rady i zaczyna pracę w Microsofcie, ale jest zdruzgotana obyczajami, które tam panują. Młodzi menadżerowie są żądni sukcesu, konfliktowi, kobiety traktują pobłażliwie. Melinda chce odejść. Co ją powstrzymuje? Być może firmowy piknik, na którym siedzi obok prezesa, Billa Gates’a, trzydziestolatka, już wtedy jednego z najbogatszych ludzi w USA. Dobrze im się rozmawia. Niedługo po pikniku wpadają na siebie na firmowym parkingu.
„Czy chciałabyś zjeść ze mną kolację za dwa tygodnie od najbliższego piątku?” – pyta Bill. Melinda robi wielkie oczy. „Jeśli chcesz się ze mną umówić, zadzwoń i zapytaj za dwa tygodnie. Jak dla mnie to zbyt mało spontaniczne” – odpowiada szybko. Gates dzwoni więc wieczorem. „Czy to jest wystarczająco spontaniczne?” – pyta. No i się umawiają, choć Melinda – i jej matka – uważają, że randkowanie z prezesem to zły pomysł.
Ale Melinda lubi Billa. Jest wybitnie inteligentny, ma poczucie humoru, ale imponuje jej coś jeszcze: jego niezwykła ciekawość świata. Oboje uwielbiają łamigłówki i układanki. Co jemu podoba się w niej? „To, jak wyglądała” – mówi po prostu Bill Gates wiele lat później. Melinda nie jest wcale żadną pięknością, ale ma ciepły, szczery uśmiech i wesołe brązowe oczy. Jest w niej naturalność, nikogo nie udaje i nie próbuje usidlić Billa, nie widzi w nim chodzącego bankomatu. Na pytanie, czy Melinda grała trudną do zdobycia Bill odpowiada, lekko rozbawiony: „Ależ ona była trudna do zdobycia!”.
Zdobywanie trwa siedem lat. Dla Melindy problemem nie są pieniądze Billa, ale jego pracoholizm i bezgraniczne oddanie Microsoftowi. Widzi też, jaką cenę trzeba płacić za bycie bogaczem w USA: media śledzą każdy krok Billa, ludzie rozpoznają go na ulicach. A Melinda nie cierpi być obserwowana, ma tremę przed wystąpieniami publicznymi. No i chciałaby mieć normalną rodzinę: dom, dzieci. Jak stworzyć dom z kimś, kto pracuje 24 godziny na dobę?
Wielkanoc 1993 roku Melinda spędza z rodzicami Billa w Palm Springs. Po obiedzie jadą na lotnisko, wsiadają do prywatnego samolotu Billa, Melinda słyszy, jak on instruuje pilota: wracają do Seattle. Samolot startuje, Bill zaciąga zasłony na oknach. Gdy lądują, Melinda orientuje się, że to wcale nie jest lotnisko w Seattle! Co więcej, na parę czeka już Warren Buffet, jeden z najbogatszych ludzi w Stanach i przyjaciel Billa. „Przylecieliśmy do Omaha, Melindo” – informuje ją Bill. Melinda już wie, co się święci, więc nie jest zdziwiona, gdy Buffet zabiera ich do Borsheim’s, ekskluzywnego salonu jubilerskiego. „Bill, my tu w Omaha starannie mierzymy miłość. Pierścionek zaręczynowy, który kupiłem mojej żonie, był wart 6 procent mojego ówczesnego majątku i musisz wiedzieć, że to absolutne minimum” – Buffet drażni się z Billem. Melinda śmieje się, trochę zażenowana: majątek Gatesa jest w tym czasie szacowany na ponad 7 miliardów dolarów. W salonie ona chce się zdecydować na nieco skromniejszy pierścionek ze szmaragdem, ale on obstaje przy brylancie, skandalicznie drogim.
Po zaręczynach wybierają się w pierwszą wspólną podróż do Afryki. Bill od dawna nie miał tak długiego urlopu. Jadą z przyjaciółmi. W planach mają safari fotograficzne, relaks w luksusowych hotelach przy plaży, wycieczkę na Zanzibar. Ma być beztrosko, przyjemnie. Ale gdy przemieszczają się między jednym ekskluzywnym kurortem a drugim Melinda uważnie się rozgląda. „Widziałam kobiety objuczone tobołami, dźwigające na plecach dzieci w chustach. Szły na rynek. A na schodach mijanych domów siedzieli bezczynnie mężczyźni w klapkach i spokojnie kurzyli papierosy. Zaczęłam zadawać sobie pytania. Dlaczego jednymi Afrykańczykami w butach są mężczyźni?” – wspomina tę romantyczną podróż po latach.
Na Zanzibarze Melinda chodzi z Billem na długie spacery po plaży. Omawiają szczegóły wspólnego życia w przyszłości. I coś jeszcze: Melinda przekonuje Billa, by aktywnie zaangażował się w działalność charytatywną. Razem ustalają, że rozdadzą na cele dobroczynne 98 procent jego fortuny.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Może tylko dlatego Melinda godzi się zamieszkać w luksusowej rezydencji Xanadu 2.0 (od nazwy domu, w którym mieszkał bohater filmu Obywatel Kane) nad jeziorem Washington? Kompleks trudno nawet nazwać domem, budowano go siedem lat, sama jadalnia mierzy prawie 100 metrów, do tego basen niewiele mniejszych od olimpijskich, z podwodnym systemem głośników, ogromna biblioteka, jeszcze większa siłownia, sala kinowa z maszyną do produkcji pop-cornu.
Melindzie dom, naszpikowany techniką (np. każdy z gości dostaje plakietkę z chipem, a system klimatyzacji dostosowuje temperatury w pomieszczeniach do jego preferencji), wcale się nie podoba. Ale to było wielkie, kawalerskie marzenie Billa. Narzeczoną udaje się więc przekonać, choć pod jednym warunkiem: Melinda żąda zmian w projekcie. Chce większej prywatności w domu, nie życzy sobie, by przez mieszkanie paradowały jej nieustająco korowody personelu.
W grudniu 1993 roku Melinda urządza wieczór panieński. Odczytuje na nim list, który dostała od matki Billa, wtedy już umierającej na raka piersi. „Od tych, którym wiele dano, wiele się oczekuje” – to jej przesłanie do przyszłej panny młodej. Melinda absolutnie się z tym zgadza. Dzielą z Billem ten sam system wartości.
Ślub i wesele odbywają się na wyspie Maui (druga co do wielkości na Hawajach). Bill nie tylko wynajmuje na tę okoliczność cały kompleks hotelowy, by w uroczystości nie przeszkadzali inni goście, ale i wszystkie helikoptery na wyspie: ceremonii nikt nie sfilmuje z góry. W prezencie ślubnym od rodziców pana młodego nowożeńcy dostają rzeźbę, przedstawiającą dwa ptaki, patrzące w tym samym kierunku. Rzeźba zostaje ustawiona na honorowym miejscu, od frontu rezydencji Xanadu 2.0. Miała przypominać Melindzie najważniejszą zasadę ich małżeństwa: kobieta i mężczyzna mogą się różnić, ale ważne, by podążali w tym samym kierunku.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Zakładają Fundację Billa i Melindy Gatesów. To największa tego typu prywatna organizacja na świecie. Gates przeznacza na jej działalność lwią część swojej fortuny, co więcej, namawia do tego samego swoich znajomych. Warren Buffet oddaje Melindzie 80 procent swojego majątku. Ani on, ani Gatesowie nie chcą przekazać fortun swoim dzieciom: za bardzo je kochają.
Gatesowie, którym rodzą się Jennifer (dziś ma 25 lat), Rory (21 lat)i Phoebe (18 lat) wyznają tę samą zasadę co Buffet: trzeba zostawić dzieciom tyle pieniędzy, by mogły się rozwijać i robić w życiu to, na co mają ochotę, ale zbyt mało, by mogły żyć, nie robiąc niczego. Każde z trójki rodzeństwa ma odziedziczyć 10 milionów dolarów. To niby dużo, ale w porównaniu z bajońską, wielomiliardową fortuną Gatesów tyle, co nic – sam dom, w którym dorastały dzieci Melindy i Billa, szacowany jest na ok. 200 milionów dolarów.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Gatesowie od wielu lat wspomagali amerykańskie szkoły publiczne, ale przede wszystkim przeznaczali duże środki na działalność w krajach rozwijających się: na szczepionki i antykoncepcję, to prywatny bzik Melindy. Uważa, że kontrola urodzeń jest jednoznaczna z większym równouprawnieniem kobiet. Jeśli matka ma siedmioro dzieci, nie może się uczyć, pracować, jest uzależniona ekonomicznie od mężczyzny, a to rodzi przemoc. „Wierzę w antykoncepcję, sama ją stosuję i tego chcę dla moich córek” – deklaruje Melinda, zagorzała katoliczka. Ale i feministka, obrończyni praw kobiet. Jej zdaniem nie może być mowy o wolności i rozwoju w społeczeństwie, którego połowa obywateli jest gnębiona i upokarzana przez drugą połowę. Antykoncepcja to pierwszy krok do lepszego życia dla wszystkich.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Ich dzieci są wprowadzane w działalność fundacji, jeżdżą z rodzicami do Afryki, Indii. Melinda chce, by zrozumiały, w jak uprzywilejowanej pozycji się znalazły, dorastając w tej konkretnej rodzinie, w USA. Wciąż pamięta zdanie z listu – testamentu matki Billa: „Od tych, którym wiele dano, wiele się oczekuje”. W pewnym momencie zastanawia się, czy nie przesadziła z tym uświadamianiem nierówności i niesprawiedliwości: widzi kiedyś córkę, kilkuletnią wówczas, mówiącą do lalki „Masz AIDS. Teraz dostaniesz zastrzyk i położysz się do łóżeczka”.
Oprócz tego Gatesowie starali się prowadzić w miarę normalne życie. Często chodzili do kościoła, czytali dzieciom książki, np. bajkę "Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham", ale i "451 stopni Fahrenheita". Ich ulubioną rozrywką było oglądanie filmów na DVD, rzadko włączają telewizję. Żadne z dzieci nie dostało telefonu komórkowego przed ukończeniem 14 roku życia.
Wyświetl ten post na Instagramie.
W weekendy Xanadu 2.0 pustoszało, zostawali tylko ochroniarze. To był pomysł Melindy, chciała, by choć od czasu do czasu byli tylko razem, jak zwyczajna rodzina. Przygotowywali wspólnie obiady, kolacje. Potem nadchodził czas, by zebrać ze stołu brudne talerze. Melinda wprowadziła regułę: nikt nie wychodzi z jadalni, dopóki nie wyjdzie z niej mama. Jak się okazało, dzięki temu prostemu sposobowi stół szybko lśnił czystością, a ona miała dla siebie więcej czasu.
Rodzina i małżeństwo idealne? Więc czemu teraz, po tylu latach, rozwód? Odpowiedź jest prosta: Melinda i Gates nie podążają już w tym samym kierunku. W oświadczeniu o rozwodzie napisali, że nie wierzą, by mogli nadal się rozwijać na kolejnych etapach życia, pozostając razem.
Zapewne zostaną przyjaciółmi. Jedno jest pewne: do podziału jest majątek wart 146 miliardów dolarów. Melinda – za chwilę była pani Gates – zostanie więc jedną z najbogatszych rozwódek świata.