W zeszłym roku zwyciężyła nasz plebiscyt w kategorii Uśmiech i otrzymała tytuł Doskonałości Sieci 2020. W tym roku razem z nami poszukuje internetowych twórczyń, które, tak jak ona, mają odwagę tworzyć w sieci #poswojemu. Pełna pasji, prawdziwa, mówiąca głośno rzeczy, o których same często myślimy. Jak przyznaje, dopiero media społecznościowe dały jej odwagę i siłę do bycia w pełni sobą. Z Joanną Koroniewską, ambasadorką kategorii Selflove w 2. edycji akcji #poswojemu Doskonałość Sieci 2021 rozmawiamy o prawdzie w internecie, kompleksach i fałszu, o tym, co najbardziej kręci ją na Instagramie, a kto najbardziej inspiruje.
W 2. edycji akcji #poswojemu, w której wyłaniamy najciekawsze internetowe twórczynie, Ty jesteś ambasadorką kategorii Selflove. Czym dla Ciebie jest selflove?
JOANNA KORONIEWSKA: Termin ten jest mi bardzo bliski. Przez wiele lat wydawało mi się, że jestem osobą, która nie ma kompleksów, akceptuje siebie, bardzo samą siebie lubi, ba, nawet kocha. Ale po przeżyciu tych 43-ech lat muszę szczerze przyznać, że połowę tego czasu spędziłam głównie na oszukiwanie samej siebie. Najczęściej gdzieś tam wkradała się w moje życie kreacja. Przez wiele lat byłam w życiu zagubiona, zależało mi na opinii innych i żeby dobrze wypaść zazwyczaj po prostu nie byłam sobą. Kreowałam samą siebie.
Zrozumienie tego mechanizmu i samoakceptacja pojawiły się w moim życiu dopiero, gdy na świat przyszły moje dzieci. Kolejnym ważnym punktem, który mi w tym pomógł był moment, w którym mocniej weszłam w media społecznościowe. Gdy bez żadnego problemu zaczęłam pojawiać się przed innymi bez filtrów, bez makijażu, potargana. Pokazywanie się innym w ten sposób wcale nie oznacza, że cokolwiek promuję.
Pokazuję normalność, którą posiada przecież każdy, choć nie każdy ma w sobie siłę albo chęć, żeby zaprezentować ją szerszej publiczności. To się na szczęście chyba się zmienia. Dlatego dla mnie samoakceptacja oznacza coś zupełnie normalnego, coś czego przez wiele lat unikałam. I czego nauczyłam się tak naprawdę dopiero dzięki prowadzeniu swoich mediów społecznościowych.
To całkiem przewrotne - przecież to właśnie media społecznościowe wywierają na nas presję, wpędzają w różne kompleksy...
No właśnie, to jest bardzo przewrotne, ale u mnie tak się właśnie stało. Social media faktycznie są bardzo kreacyjne, wymagają pięknych, dopracowanych zdjęć i super otoczki, ale widzę sama po sobie, że w zasadzie nigdy nie obserwuję kont, które zatrzymują się jedynie na ładnym obrazku.
A co sprawia, że zatrzymujesz się na dłużej na czyimś koncie? Co Cię interesuje w social mediach?
Teraz, z uwagi na to, że z moim mężem robimy Domówki u Dowborów, obserwuję coraz więcej kont gwiazd i znanych osób. Ale w zasadzie od zawsze obserwowałam raczej te mniejsza konta, które w jakikolwiek sposób są naturalne, normalne, poruszają mocne, ważne tematy, które sama chciałabym zgłębić - np. rozwój duchowy czy walka z przeciwnościami losu. Takie konta pokochałam i takie konta najbardziej mnie inspirują - w znaczeniu znacznie szerszym niż polecanie jakiegoś ciucha.
Nie lubię za to oglądać kont, które są takim trochę pustym pudełkiem. Czyli czymś, czym w zasadzie poniekąd staje się powoli telewizja - miejscem, w którym wszystko jest ładne i cukierkowe. Użytkownicy w mediach społecznościowych doskonale już potrafią wyczuć, które konto udaje, a które nie. Ludzie często do mnie piszą w tej sprawie i ja też to często zauważam - są konta, które bardzo dużo mówią o naturalności i byciu sobą, ale osoby, które je prowadzą, często mówią do nas zza filtrów.
To jedna z tych rzeczy, która najbardziej mi się podoba w mediach społecznościowych i najbardziej mnie kręci: każdy z nas łatwo wyłapie zarówno prawdę, jak i fałsz czy brak konsekwencji. Jestem w stanie naprawdę bardzo dużo wybaczyć: błędy, fakt, że kiedyś ktoś mówił jedno, a dziś mówi drugie. Ale nie jestem w stanie wybaczyć tego, że ktoś wciska mi kit.
Jest też druga strona medalu, o której chciałabym koniecznie powiedzieć, a która nie za bardzo mi się podoba w mediach społecznościowych. Coraz więcej osób pisze do mnie wiadomości w stylu: "Aśka, jak możesz lubić, obserwować czy rozmawiać z jakąś osobą? Przecież ona ma zrobiony biust, poprawiony nos itp." Ja kocham i akceptuję siebie taką, jaka jestem, ale dlaczego mam nie akceptować kogoś, kto potrzebuje tej zmiany, żeby siebie zaakceptować? Dla mnie upiększanie na siłę nie jest może prywatnie naturalnością, ale to też nie znaczy, że zamierzam negować i krytykować wszystkie kobiety, które potrzebują tego do szczęścia. Niech każdy sobie żyje tak, jak chce.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Dla mnie za słowem selflove kryje się również akceptacja innych, nie tylko siebie. Jeżeli akceptujemy siebie, możemy zaakceptować innych. Akceptacja powinna iść w każdą stronę, a nie tylko w stronę naturalności, a to wciąż jest trochę mylone.
Każdy z nas ma prawo być sobą, a nie kimś, kim chcieliby inni, abyśmy byli. To nie polega przecież na tym, że wszyscy mamy być tacy sami. Różnice są cudowne. A jak się komuś nie podobają, jeśli nie są w naszym stylu, zawsze można czyjeś konto przestać obserwować". Hejt to strata czasu i energii.
Łatwo jest funkcjonować w sieci #poswojemu? Na swoich zasadach?
Bardzo trudno! Instagram rządzi się swoimi prawami, ładne obrazki zasięgami przewyższają te mniej wygładzone, bardziej naturalne. Mam nadzieję, że będzie się to powoli zmieniać, że powoli uda nam się normalizować te utopijne standardy. Na instagramowych relacjach ten świat jest już coraz bardziej prawdziwy, ale w postach wciąż lepiej się klika to, co umalowane, co bardziej idealne.
Nie masz wrażenia, że jesteśmy teraz w bardzo ciekawym momencie normalizowania tych standardów? Jeszcze nigdy nie mówiło się tyle o wartości, która płynie z bycia sobą, o selflove właśnie...
To prawda. Choć podobno moda na naturalność pojawiła się już w Stanach Zjednoczonych i do nas stamtąd przyszła. To, że ta naturalność wchodzi do Polski to silny i piękny trend i nie sądziłam, że dożyję takich czasów! (śmiech)
Nie spodziewałam się, że w Polsce naturalność i prawdziwość staną się czymś tak fajnym i pożądanym. Nie trzeba być gwiazdą albo znaną panią z telewizji, żeby robić super rzeczy, mieć słuchaczy, widzów czy obserwatorów w social mediach. Można mieszkać w małym miasteczku i mieć dziesiątki tysięcy fanów! To wszystko się bardzo fajnie zmienia.
Nigdy nie myślałam też, że będę tu, gdzie jestem dzisiaj z moim mężem. Dla nas ta popularność też była sporym zaskoczeniem. Moim domem już dawno nie jest telewizja, raczej teatr, a teatr, proszę mi wierzyć, nigdy się nie klikał. Co ciekawe, to co się klika najbardziej to wcale nie praca - raczej rozmowa o sobie, o emocjach, o akceptacji siebie i prawdzie. Mimo tego, że nie pokazuję twarzy dzieci, o wielu rzeczach nie mówię i chronię swoją prywatność, to i tak takie konto ma prawo dobrze funkcjonować. Nie musimy przekraczać wcale swoich granic, żeby podobać się innym.
Wyświetl ten post na Instagramie.
W kategorii Selflove, której jesteś Ambasadorką, mamy sześć wyjątkowych kobiet. Czym Cię zachwyciła ich działalność online? Co cenisz w każdej z kandydatek?
Martyna Kaczmarek, którą obserwuję już od dawna, to dla mnie przykład osoby, która niezwykle profesjonalnie podchodzi do swojego konta. Każdy jej post jej bardzo przemyślany. Czasem trochę kontrowersyjny. Ale to dobrze - przez wiele lat Instagram był bardzo poprawny politycznie, teraz to się powoli zmienia i uważam, że to dobry kierunek. Ta odwaga Martyny do podejmowania trudnych tematów świadczy o jej wrażliwości i prawdzie. Ona jest sobą i nikogo nie udaje.
Kasia Szymańska, która stworzyła konto Medmystory, zwróciła moją uwagę już swoim pierwszym postem. Bardzo podoba mi się nie tylko jej przekaz, jej treści na temat zdrowia psychicznego, ale również warstwa estetyczna - przepiękne zdjęcia na jej profilu pokazują różnorodność naszych ciał, odkształcają ten nadmiernie idealny i wygładzony obraz, który króluje na Instagramie. Równocześnie udowadniają, że każdy kształt i każda niedoskonałość mogą być piękne.
W Dominice Jeżewskiej czyli Pani Łusce imponuje mi waleczność. Łuszczyca jeszcze do niedawna było tematem tabu, wielu z moich bliskich znajomych, którzy mieli i wciąż mają z nią do czynienia, nie mówiło mi o tym wcale. Po prostu wstydzili się tego tematu. A Dominika mówi o nim głośno. Wiem, że to trudna walka, ale ona nie poddaje się i działa w naprawdę słusznej sprawie. Podobają mi się takie osoby, które, choć posiadają swoją, niełatwą czasem historię, mają siłę walczyć o coś jeszcze, o coś ważnego, nie tylko o siebie.
Marianna Gierszewska to kolejna, niesamowicie inspirująca dziewczyna, który może być prawdziwym motorem do walki z przeciwnościami losu. Nie wyobrażam sobie sytuacji, aby jeszcze kilka lat temu ktoś tak pięknie i tak otwarcie opowiadał o życiu z poważną chorobą i w dodatku zrobił z czegoś, co innym może się wydawać słabością, swój atut i swoją siłę. Marianna jest inspiracją dla wielu osób - każda z nas, choć mamy inne historie, może się z nią utożsamiać.
Joanna Kozłowska czyli twórczyni bloga Dziewczyno Działaj to kolejny świetny przykład na to, że to, co innym wydaje się naszą słabością, my możemy przekuć w siłę. Asia jest osobą wysoko wrażliwą, ale ten fakt odkryła dopiero niedawna. Przez lata próbowała wpasować się w obowiązujące kanony zachowań i emocji, ale wciąż czuła, że nie może się w nie wpasować. Aż pewnego dnia odkryła WWO (ten skrót oznacza termin Wysoko Wrażliwa Osoba). Różnimy się od siebie nie tylko na zewnątrz, również wewnątrz i warto o tym mówić. Asia robi kawał świetnej roboty!
Na profilu Sary Czarnej spodobało mi się mnóstwo rzeczy - piękna samoakceptacja, długa i kręta droga, jaką Sara przeszła, aby znaleźć się w tym miejscu, w którym jest dzisiaj, miłość do swojego ciała ale i do swojego wnętrza, bo zdaniem Sary, jak i zresztą moim, selflove, to bardzo pojemny termin. Podoba mi się też, jak dużą wagę Sara przywiązuje do słów - to niezwykle ważny, ale często pomijany temat: słowa kreują rzeczywistość, w jakiej żyjemy i przez pryzmat której patrzymy na siebie.
Weź udział w akcji #poswojemu, zagłosuj na swoje ulubione kobiece inicjatywy online i razem z nami wybierz Doskonałość Sieci 2021. Swój głos możesz oddać tutaj!