Wywiad

Karolina Gruszka: "Nie mam zrozumienia dla tych, którzy opowiadają się po stronie reżimu"

Karolina Gruszka: "Nie mam zrozumienia dla tych, którzy opowiadają się po stronie reżimu"
Fot. Mateusz Stankiewicz

Karolina Gruszka tylko pozornie jest delikatna i krucha. Tym, co robi na ekranie i poza nim, dowodzi siły charakteru. Często na przekór warunkom gra nieposkromione kobiety, choćby Marię Skłodowską-Curie czy Saszę w "Tlenie". W życiu ma swoje lęki, problemy, ale uważa, że najgłupsze, co można zrobić, to się poddać. Od wybuchu wojny w Ukrainie pomaga uchodźcom w ramach Fundacji Teal House, którą założyła z mężem, dramaturgiem Iwanem Wyrypajewem, bo dzisiejszy czas wymaga od nas jasnych deklaracji.

Czekam na nią w warszawskiej knajpce. Przychodzi punktualnie. Pretekstem do spotkania jest premiera filmu "Joika", opowiadającego o Joy Womack, baletnicy, która jako pierwsza Amerykanka ukończyła prestiżową Akademię Teatru Bolszoj i trafiła do zespołu. Gdy w zachodniej prasie opowiedziała o praktykach obowiązujących na słynnej scenie baletowej, wybuchł skandal. Bezpardonowa rywalizacja, morderczy trening, kariera uzależniona od uległości wobec sponsorów – nie to kojarzyło się z maestrią i lekkością widowisk, którymi zachwycał się świat. Karolina gra matkę studenta, za którego Joy wyjdzie, by zdobyć rosyjskie obywatelstwo – bez tego nie mogłaby tańczyć w teatrze Bolszoj. 

Twój Styl: Wkrótce premiera "Joiki", widziałaś już film?

Karolina Gruszka: Nie. Na planie byłam ponad dwa lata temu. To dla mnie zagadka, co zobaczę na premierze. Scenariusz był dobry. Interesująca zbitka: balet rosyjski z całym jego wypaczeniem kontra pełna naiwnego entuzjazmu amerykańska dziewczyna, która chce zrealizować wielkie marzenie i bez uprzedzeń wchodzi w zaskorupiałe środowisko. Potraktowałam udział w tym filmie jak przygodę. Rzadko do Polski przyjeżdżają międzynarodowe koprodukcje – nowozelandzki reżyser James Napier Robertson, sama Joy Womack jako konsultantka, Diane Kruger w jednej z głównych ról – a jestem jej fanką. Cała polska ekipa, która uczestniczyła w przedsięwzięciu, od Klaudii Śmiei-Rostworowskiej (producentki) przez Kasię Lewińską (kostiumografkę) po Waldka Pokromskiego (charakteryzatora), to najlepsi z najlepszych. Gdy coś proponują, zgadzasz się, nawet jeśli rola jest niewielka. 

To dobry film, a jednak nie mogłam się pozbyć myśli, dlaczego oglądam historyjkę o Amerykance w moskiewskim balecie, kiedy w Ukrainie giną ludzie.

Filmy powstają długo, zdjęcia do "Joiki" zaczęły się przed rosyjską agresją. Nikt z ekipy nie przypuszczał, że wybuchnie regularna wojna. Zdarza się, jak w przypadku "Oppenheimera" czy "Strefy interesów", które też nakręcono wcześniej, że nowy kontekst nadaje filmom aktualność. Ale zgoda, oglądanie teraz, co się dzieje w teatrze Bolszoj, może być kontrowersyjne. Na pewno nie jest to głos w sprawie, a gdy dzisiaj twórcy sięgają po temat Rosji, oczekujemy, by tak było. Dwa lata temu zastanawiałybyśmy się tylko, czy film się udał. Dziś kontekst dramatycznie się zmienił. 

Karolina Gruszka o życiu w Moskwie

W2010 roku Karolina Gruszka przeprowadziła się do Moskwy. Jej mąż Iwan Wyrypajew, wybitny rosyjski reżyser i dramaturg, został tam dyrektorem niezależnego teatru. W Rosji trwała odwilż, ludzie kultury mieli swobodę wypowiedzi, wydawało się, że Wschód kieruje się na Zachód. Była nadzieja na zmiany. Karolina grała w teatrze, filmach, serialach – częściej w rosyjskich niż polskich. Gdy w 2014 roku Rosja napadła na Krym, zmieniło się wszystko. Aktorka z dwuletnią córką i mężem, który publicznie potępił rosyjską aneksję, przenieśli się do Polski. 

Mieszkając cztery lata w Rosji, zetknęłaś się z ciemną stroną bycia artystką – mobbingiem, brutalną konkurencją?

Z niczym takim się nie spotkałam. Ale pracowałam w niezależnym teatrze. Przyjeżdżali wybitni twórcy z całego świata z koncertami, spektaklami, wykładami. Te cztery lata, sama się dziś dziwię, że to mówię, wspominam jako wyjątkowy i zawodowo rozwijający czas. Pracowałam ze znanymi rosyjskimi aktorami i reżyserami. Ku mojemu rozczarowaniu niektórzy po wybuchu wojny opowiedzieli się po stronie Putina, a nawet mocno zaangażowali się w propagandę. Niestety, sporo rosyjskich artystów potraktowało wojnę cynicznie, koniunkturalnie. Na szczęście większość osób, które były moimi autorytetami, wyemigrowała z Rosji albo została i zaangażowała się w działalność opozycyjną. Niestety wielu Rosjan uwierzyło w propagandę. 

Można wierzyć, mając dostęp do światowych mediów, mieszkając w wielkim mieście jak Moskwa?

Żyjemy dziś w informacyjnych bańkach. Część inteligencji rosyjskiej jest przekonana o wyjątkowości swojego kraju i kultury. Już po wybuchu wojny byłam na wykładzie wybitnego rosyjskiego krytyka filmowego Antona Dolina, dziś na emigracji. Mówił, że w szkołach rosyjskich prawie nie uczy się klasyki innej niż rodzima. Większość Rosjan nie ma paszportu, nigdy nie była za granicą, nie mówi i nie czyta w żadnym innym języku niż rosyjski. Brakuje im spojrzenia na świat z szerszej perspektywy. Mam poczucie, że od dawna panuje też wśród nich strach. Również przed tym, co jest na Zachodzie – nieznane, obce. Rosjanie wierzą w obraz zgniłego Zachodu, gdzie nie uznaje się żadnych wartości. Wszystko to umiejętnie podkręcają prorządowe media. 

Wyjechaliście z Rosji po aneksji Krymu.

Przestaliśmy mieć złudzenia, w którą stronę zmierza ten kraj. Niepokojące oznaki zauważyliśmy już wcześniej. Zaczęło przybywać zakazów, nakazów. Pojawił się np. dokument o nowej polityce kulturalnej – oczywiście patriotycznej. Potem wydano zakaz przeklinania w kinie, prasie i teatrze. Jak sobie pomyślę, że Wania wystawił wtedy w Moskwie spektakl "Komedia", w którym były mocne żarty z Putina i patriarchy moskiewskiego... Dzisiaj to nie do pomyślenia, za takie rzeczy idzie się do więzienia na długie lata. 

Karolina Gruszka o mężu, Iwanie Wyrpasjewie

Mąż Karoliny, Iwan Wyrypajew, wypowiadał się wielokrotnie przeciwko reżimowi Putina – w rosyjskich mediach opozycyjnych, w Polsce, w krajach unijnych i USA. W grudniu 2023 został zaocznie skazany przez sąd w Moskwie na osiem lat więzienia za „szerzenie nieprawdy o działaniach armii”. W marcu 2024 roku, w dniu pseudowyborów prezydenckich, gdy znów wygrał Putin, protestował przed ambasadą Rosji w Polsce. 

Kiedy zaczęła się wojna w Ukrainie, Wania jako Rosjanin spotykał się z wrogością?

Przeciwnie, dostał dużo wsparcia, zrozumienia. Nie tylko od środowiska artystycznego, ale i od przypadkowych osób. To było dla mnie ważne, udowodniło, że liczy się to, co robisz, po stronie jakich wartości stoisz, a nie jaki masz paszport. Zresztą Wania od jakiegoś czasu ma paszport polski. 

Wyrzekł się obywatelstwa rosyjskiego?

Tego, niestety, nie udało mu się zrobić, chociaż bardzo chciał. Starał się rok, wynajął prawników. A teraz, kiedy został skazany, to już niemożliwe. 

Zastanawiam się, dlaczego opozycja rosyjska ma tak małą siłę przebicia?

To ludzie niezwykle odważni, ale w kontekście 140-milionowego narodu są garstką bez siły sprawczej, by coś zmienić. Wielu ląduje za kratkami. Na przykładzie Aleksieja Nawalnego widzimy, jak się to kończy. Mamy koleżankę, reżyserkę Żenię Berkowicz, która siedzi w więzieniu kolejny miesiąc za antywojenne wiersze publikowane w internecie. Wrażliwa, zdolna dziewczyna, mama dwóch córek, które zostały bez niej. Czy mamy prawo namawiać kogokolwiek, by łamał sobie w ten sposób życie? Kiedy słyszę, jak ludzie w Europie wygłaszają teorie: „Niech oni tam w tej Moskwie wyjdą wreszcie na ulicę!”, myślę, że to okrutne i świadczy o braku zrozumienia tego, jak funkcjonuje rosyjski reżim. Osoby o antywojennych poglądach są dzisiaj skutecznie zastraszane. Jedyną formą protestu, na który mogą sobie teraz pozwolić, jest położenie kwiatka na grobie Nawalnego. Przy świadomości, że wszędzie są kamery, więc jutro z powodu kwiatka ktoś może zapukać do ich drzwi i wsadzić do więzienia. Dla mnie są cichymi bohaterami. Nie mam zrozumienia dla tych, którzy opowiadają się po stronie reżimu. Nie usprawiedliwiam tych, którzy milczą, ale szanuję wszystkich, którzy znajdują w sobie odwagę na najmniejszy gest sprzeciwu. Moja znajoma z Moskwy regularnie publikuje opozycyjne posty na Facebooku. Mam ochotę do niej napisać – nie rób tego! Bo się o nią martwię. W tej chwili nie da się obalić reżimu ani tysiącem, ani stoma tysiącami postów. Nie da się też zorganizować masowego protestu, liderzy opozycji siedzą w więzieniach albo nie żyją. Ci, którym udało się wyjechać, nie mają wielkiego wpływu na wydarzenia w kraju.

Karolina Gruszka o życiu w Polsce

Kiedy pod koniec lutego 2022 roku Rosja zaatakowała Ukrainę, Karolina i Wania przeżyli szok. Do końca wierzyli, że Putin jednak nie odważy się na ten krok. Później przyszło rozczarowanie reakcją Zachodu. Zbyt mało zdecydowaną, by szybko zakończyć konflikt. Dziś Karolina przyznaje, że tamto myślenie było naiwne.

 Czujecie ulgę, że dziś mieszkacie w Warszawie?

Na pewno. Chociaż Wania jest rosyjskim pisarzem, zakorzenionym w tamtej kulturze. Przeżył swoją żałobę, widziałam jej różne fazy: szok, wściekłość, niezgodę, rozczarowanie. A ja zrozumiałam, że miałam wyidealizowany obraz tamtego narodu i kultury. Wojna spowodowała, że musiałam sobie uporządkować: co było prawdą, co iluzją.  Żyjemy w momencie pełnym lęku również z innych powodów. Przed chwilą była pandemia, trwa wojna, narasta problemem uchodźców, a jednocześnie niepokoi nas sztuczna inteligencja. 

Co robisz, żeby nie dać się lękom?

Niedawno słuchałam wywiadu z popularnym i w Polsce pisarzem, Borysem Akuninem, który mieszka w Londynie i ma wyrok za „usprawiedliwianie terroryzmu”. Mówił, że w czasach, gdy nasze człowieczeństwo, wiara, nadzieja, wewnętrzna wolność i odwaga są wystawiane na tak poważną próbę jak teraz, głupio i nieodpowiedzialnie być pesymistą. To do mnie przemawia. Można się bać, narzekać i oczekiwać końca świata. A można w imię tego, w co się wierzy, robić to, co się umie najlepiej, na swoim małym poletku. Tak wolę.

 Działanie

Wania i Karolina od wybuchu wojny prowadzą Fundację Teal House – Turkusowy Dom, która pomaga zmuszonym do emigracji artystom oraz uchodźczej młodzieży (niezależnie od kraju pochodzenia) odnaleźć się w polskich realiach. Zapewnia im bezpieczną przestrzeń do działań artystycznych, samorozwoju i ułatwia włączenie się w polski kontekst kulturowy. 

Niedawno wróciliście z podróży po Stanach Zjednoczonych, gdzie zbieraliście fundusze na Fundację Teal House.

Pojechaliśmy tam ze spektaklem poetyckim, który gramy rodzinnie, we troje, z naszą jedenastoletnią córką Mają.
Świat pięknych motyli to zbiór wierszy, które Wania napisał po samobójczej śmierci naszego przyjaciela. Mają w sobie energię uzdrawiającą. Dużo światła, mimo że poruszają trudne tematy. Powstały jako rodzaj autoterapii i tak działają. Wcześniej byliśmy z nimi w Wilnie, Rydze, a potem w USA, gdzie graliśmy dla rosyjskojęzycznej publiczności. Okazało się, że to ważne wspólne doświadczenie wyzwoliło silne emocje.

 Po spektaklach były długie słowiańskie rozmowy o życiu?

Rozmawialiśmy dużo o dojmującym poczuciu straty.

Karolina Gruszka o córce i fundacji Teal House

 Wasza córka Maja też pomaga w fundacji?

To część jej świata. Nie jesteśmy osobami, które oddzielają życie rodzinne od zawodowego, raczej wszystko płynie u nas jedną rzeką. 

Od niedawna Teal House ma nową siedzibę.

Zaczynaliśmy jakby na haju, wszystko działo się bez planu. Początkowo działaliśmy w willi na Saskiej Kępie z pięknym ogrodem, gdzie wszyscy lubili przesiadywać, była tam dobra energia. Tyle że koszty nas przerosły. Ale ostatnio zdobyliśmy nasze dwa pierwsze granty i znaleźliśmy przestrzeń w Przystani Warszawa. Przy Cyplu Czerniakowskim nad Wisłą wśród drzew stoją wybudowane przez miasto domki. Przeznaczono je na działalność kulturalno-rekreacyjną. W jednym będzie teraz Teal House. Jestem dumna, że działamy nieprzerwanie od wybuchu wojny mimo braku doświadczenia. I z tego, że nasi podopieczni dobrze sobie radzą. W tej chwili nad wystawieniem sztuki pracuje w fundacji Sasza Denisowa, ukraińska reżyserka. Zagrają aktorzy z Ukrainy, Białorusi, Rosji, wszyscy po polsku! Nauczyli się pięknie mówić. Mam nadzieję, że wkrótce zaczną grać u polskich reżyserów. Ci młodzi ludzie współtworzą fundację, poznają nowe rzeczy, przekraczają własne granice. Uczą się montować scenę, produkować przedstawienia, prowadzą zajęcia teatralne dla ukraińskich dzieci. Dziewczyna, która jest aktorką, prowadzi nasze sieci społecznościowe. Chłopak, który nigdy nie miał do czynienia z projektowaniem stron internetowych, założył taką dla Teal House. 

A czego ty nauczyłaś się w fundacji?

Ciągle się uczę: jak tworzyć sprawnie działającą strukturę, przekonywać do naszej misji innych, pozyskiwać partnerów do fundacyjnych projektów. I zaczynam coraz lepiej rozumieć wyzwania związane z integracją uchodźców. 

To teraz ważniejsze niż sprawy artystyczne i życie zawodowe?

Przez pierwsze półtora roku wojny działalność fundacji przysłoniła wszystko inne. Szczególnie Wani, który zaangażował się na tysiąc procent. Powoli próbujemy złapać równowagę. Działamy coraz bardziej profesjonalnie.

Karolina Gruszka – pani prezes.

Prezeska nawet! W którymś momencie mieliśmy taką sytuację, że z dnia na dzień z powodów zdrowotnych odeszła nasza dyrektor finansowa. A tu umowy, rachunki, ewidencja czasu pracy. Mnóstwo formalności, na których nikt się nie znał. Siedziałam i ogarniałam to wszystko pierwszy raz w życiu. Przede wszystkim pozostaję jednak aktorką. Kończymy właśnie z Kingą Dębską serial szpiegowski noir. Gram byłą śpiewaczkę operową, Żydówkę, która przeżyła Auschwitz i w latach 50. przyjeżdża do Warszawy szukać tego, kto ją wydał. Później zaczynam kolejny serial, gdzie zagram psychoterapeutkę, uczennicę Freuda, specjalizującą się w terapii psychopatów. Mam siostrę psychoterapeutkę, cenne źródło informacji, będę się z nią konsultować. 

A na co czekasz?

Moja najbliższa przyjaciółka, która mieszka w Szwajcarii, cztery miesiące temu urodziła córeczkę. Bardzo chcę ją poznać. Nie wiem, jak to możliwe, że jeszcze jej nie widziałam. Czuję, że to nowy ważny człowiek, który pojawi się w moim życiu, taki ktoś na zawsze. Już mam bilet i za kilka dni tam lecę. Nie mogę się też doczekać wyjazdu na Suwalszczyznę. Potrzebuję przyrody! W pandemii miałam fantazję, że tam osiądziemy. I żeby wojna się jak najszybciej skończyła. Na to czekam najbardziej...

Wywiad pojawił się w TS 05/24. 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również