Julia i Antek są małżeństwem od 4 lat. Obydwoje ciężko pracują, często dosłownie zasypiają w drodze do domu. W wolnym czasie nie mają już energii na intymność.
Mieszkanie Julki i Antka to przestrzeń otwarta. Miesza się dzień z nocą, bywa, że piżamy leżą na sofie w salonie, a dresy na łóżku. Julka chciałaby zatrudnić panią do sprzątania, bo nie nadąża, dużo pracuje. Antek też. Zapracowali na piękną wzorzystą pościel od projektanta – Julka nie przykrywa łóżka kapą, lubi popatrzeć, że jej „krew nie idzie w piach”.
Ona i Antek są małżeństwem od czterech lat. Rówieśnicy, mają po 34 lata.
„Błagam cię, nie śliń palców, kiedy odwracasz kartki! Co za debilny zwyczaj. Nie, nie, przepraszam, nie chciałem być niemiły...”, Antek trze czoło.
Julka próbuje odpocząć, czyta „Kronosa” Gombrowicza, ale męczy ją to, przereklamowana książka.
„Zrób mi herbatę. Albo nałóż lody, nie, nic nie rób, tylko po prostu ścisz tę muzykę. Nie masz słuchawek?!”, gani Antka. Idzie zrobić sobie kanapkę. Jest podminowana. Miała zły dzień w pracy, przegrała rywalizację o unijne pieniądze na projekt oczyszczalni. „Sto razy prosiłam, żeby chować masło do lodówki!”, rzuca.
Antek odwarkuje: „A ty musiałaś na chama ciągnąć rano sznurek od rolety? Coś popsułaś, terkocze jak karabin maszynowy...”.
Antek też jest zmęczony i poirytowany. Szef zwolnił jednego pracownika z zespołu. Z tą samą robotą muszą się teraz uporać trzy osoby zamiast czterech, a na pewno więcej pieniędzy za to nie będzie. Julka pracuje w biurze projektowym, Antek jest geodetą. Mają mieszkanie na nowym osiedlu w jednej z dzielnic Warszawy, na kredyt. I terenowe mitsubishi, na kredyt. W tym roku nie byli na wakacjach.
– Wkurza mnie kryzys. Wszystko mnie wkurza – mówi Julka.
Ładna blondynka. Bardzo szczupła. – Dwieście procent normy w pracy, to lepsze niż fitness z Ewą Chodakowską – żartuje. – Wracając z biura, jadę po sushi, bo przecież trzeba by zjeść obiad, a pani w knajpce pyta: „Jest pani pewna, bo to już niezbyt świeże, jest po dwudziestej pierwszej?”. Czas mi ucieka, wkurza mnie to – Julka poprawia modne okulary.
Seks? – Jakoś tak wyszło, że spuściliśmy powietrze z tego balonika – mówi. Ostatni raz kochała się z mężem... – Głupio powiedzieć. W sierpniu, pamiętam, bo to były moje urodziny. Impreza w klubie na nadwiślańskiej plaży, dużo alkoholu, wyluzowaliśmy się oboje. Już zapomniałam, że może być tak fajnie. Mieliśmy z pół roku przerwy. A zresztą po wszystkim pokłóciliśmy się o niezapłacony rachunek za internet. Internet po seksie jest lepszy niż papieros.
Młodość pełna eksperymentów
Julka pochodzi z małego miasta na Kujawach. W jej domu o seksie nie mówiło się wcale. Opowiada:
– Gdy byłam mała, z zapartym tchem podsłuchiwałam kochających się w sypialni rodziców. Wykradałam bratu erotyczne magazyny. Seks mnie fascynował – wspomina. – Mój „złoty czas” to kilka lat na studiach. Mieszkałam w akademiku, ale miałam chłopaka, któremu rodzice wynajmowali kawalerkę, często zostawałam u niego na noc. Z następnym mężczyzną byłam krótko, ale intensywnie. Był świetnym kochankiem, dużo mnie nauczył – Julka się uśmiecha.
W czasie studiów bawiła się na imprezach, które kończyły się seksem.
– Tam poznałam bardzo otwartą dziewczynę. Lubiła eksperymenty. Wylądowałyśmy w jej mieszkaniu, to jedyny raz, kiedy kochałam się z kobietą. Potem już poznałam Antka. Przed ślubem nasz seks był spontaniczny. W różnych miejscach – w samolocie, w przymierzalni w sklepie. Czy to możliwe, że istnieje ograniczony zasób energii seksualnej? Że się „wystrzelasz” i od pewnego momentu już cię to tak nie kręci? Chyba nie... – zastanawia się Julka.
Obawa przed ciążą
Dzisiaj złości ją, kiedy Antek podchodzi od tyłu i zaczyna masować jej kark. Nie czuje podniecenia, a kiedyś to lubiła. Antek odbiera ten sygnał, szybko rezygnuje.
– Cały czas tłumaczę sobie: „To chwilowe, przejdzie, jak trochę wyhamujemy z pracą”. Teraz wracamy do domu tak wykończeni, że często zasypiam w ubraniu i makijażu. A Antek przysnął kiedyś na czerwonych światłach za kierownicą, dobrze, że byłam obok – mówi Julka. – Jest coś jeszcze. Panicznie boję się ciąży. Biorę pigułki, ale co z tego? Koleżanka też brała, a teraz jest w siódmym miesiącu. Usłyszała od lekarza, że to się zdarza. A jak zdarzy się nam? Nie jestem gotowa na dziecko. Może z powodu tego strachu wolę pójść do wanny niż do łóżka?
Czas na zmiany
Kilka tygodni temu Antek wrócił do domu blady, milczący. – Kolega z jego pracowni miał zawał. Upadł przy biurku, ma 32 lata, żonę i dwójkę dzieci. Reanimowali go w karetce, mało brakowało – opowiada Julka. Tamtego wieczoru Antek nie tknął komputera. Leżał zwinięty w kłębek, trzymał żonę za rękę.
– W końcu wstał i powiedział: „Kupmy psa. Będziemy musieli wracać wcześniej do domu, wychodzić na spacery, ja nawet nie wiem, jak wygląda okolica wokół naszego osiedla”. Potem zrobiliśmy dobrą kolację, obejrzeliśmy razem film. Zasnęliśmy przytuleni. Ciekawe, kiedyś w sytuacjach stresowych ratowaliśmy się seksem. Nawet w noc, kiedy umarła ukochana babcia Antka. Teraz lepszym wyjściem jest po prostu leżeć koło siebie i czuć swoje ciepło. Czy to dobrze, czy źle? – pyta Julka.
I sama odpowiada: – Dobrze. Może miłość przechodzi przez różne etapy i permanentne orgazmy nie są jej wcale potrzebne...
Od pewnego czasu przygląda się Antkowi staranniej. Jak on miesza kawę, uważając, by nie ubrudzić brzegów filiżanki. Albo kiedy sądząc, że ona nie widzi, ogląda w lustrze malutkie zmarszczki wokół oczu. Te gesty ją rozczulają. Kiedyś podniecał ją, gdy w płóciennych białych spodniach, bez koszulki, zrywał wiśnie w sadzie jej rodziców. Może warto wrócić do tych fascynacji? Zatrzymać się i wrócić.