Jak doszło do tego, że dobry mąż i ojciec wzbudził taką nienawiść, że jego życie wystawiono na licytację w internecie. Bohaterowie serialu "Clickbait" szukają odpowiedzi na to pytanie. Zapraszamy na recenzję serialu dostępnego na Netflix. Uwaga, spoiler!
Spis treści
Wyobraź sobie, czytelniku, że dostajesz informację o krążącym w sieci filmie. Ktoś, kto go zamieścił, zapowiada, że gdy osiągnie on 5 milionów odsłon, to mężczyzna, który jest jego bohaterem, zginie. Klikniesz? Pia (Zoe Kazan) nie może powstrzymać ciekawości, klika i widzi swojego brata Nicka Brewera, mocno sponiewieranego z planszą, która informuje, że krzywdzi kobiety i musi za to ponieść karę. Natychmiast zaczyna działać. Policja najpierw bierze to za żart, a potem wydaje się, że śledczych bardziej interesuje, czy Nick rzeczywiście jest łobuzem, a nie odnalezienie go żywego. Siostra, żona, koledzy ze szkoły sportowej, w której jest fizjoterapeutą, przekonują, że to wszystko brednie, bo Nick nikogo nigdy nie skrzywdził. Z ich opowieści wyłania facet idealny, niemal marzenie każdej kobiety. Policja jednak nie bardzo temu dowierza, a na dodatek wkrótce odnajduje się kilka pań, które poznały Brewera przez internet. Są i takie, które twierdzą, że były jego kochankami w realu. Czyżby więc ten przykładny mąż i ojciec wiódł podwójne życie? Na dodatek media wpadają w coraz większy amok i osaczają dom porwanego, zamieniając życie rodziny w piekło. Przy okazji powiększają zainteresowanie filmem, co sprawia, że licznik znacznie przyspiesza i niebezpiecznie zbliża się do 5 milionów...
Każdy odcinek serialu pokazuje inną perspektywę i każdy wprowadza informacje, które rzucają nowe światło na Brewera i całą tę sprawę. Widz może się czuć jak w labiryncie – łapie trop i już wydaje mu się, że jest blisko wyjścia, a tu znów odbija się od ściany. Najlepszym udaje się dojść bez potknięcia do ostatniej prostej, ale i tak w końcówce zdecydowana większość pudłuje. Osoba, która za tym wszystkim stoi, jest zaskoczeniem, ale na szczęście nie aż takim jak królik wyciągany z kapelusza magika, co jest ciężkim grzechem wielu kryminałów. Gdy już wiemy, o kogo chodzi, potrafimy tę postać dopasować do całości łamigłówki. Jednak w samym finale twórcy niebezpiecznie zaszaleli i otarli się o zwyczajną szmirę.
Dużym plusem serialu "Clickbait" jest wciągająca akcja. Metoda wspomnianego labiryntu świetnie się sprawdza z punktu widzenia nadawcy, gdyż widzowie oglądają ten serial ciągiem i mają kłopoty z oderwaniem się, nawet jeśli w którymś momencie pojawia się myśl, że fabuła wpada na mieliznę. Bo uczciwie zaznaczmy, że "Clickbait", mimo tego uzależniającego działania, nie jest produkcją wybitną. Po wielu problemach się prześlizguje, stawia pytania, na które nie odpowiada, niespecjalnie zagłębia się w występujące postaci. Jest jednak przyzwoitym kryminałem ze średniej półki. Ma też wartość dodaną. Brutalnie rozprawia się z mediami społecznościowymi, które sprawiają, że część ich użytkowników cudze życie traktuje jak wirtualną grę. "Clickbait" jest krytyką mediów, które nie uznają żadnych granic i są w stanie każdego zniszczyć. Pojawia się też problem samotności, którą kontakty w sieci tylko pozornie wypełniają. No i oczywiście musi paść pytanie, czy wiemy, kim tak naprawdę jest człowiek, którego poznaliśmy w internecie. Zebrano więc w tej produkcji wszystko, o czym już sami wiedzieliśmy. Tchnie to banałem? Może, ale nigdy dość zwracania uwagi na niebezpieczeństwa, które niesie współczesny świat.
Jednym zdaniem: Wciągająca i wręcz uzależniająca akcja, a do tego całkiem niezła i niegłupia intryga sprawiają, że serial dobrze się ogląda, a niektórym może nawet da on do myślenia i zastanowią się dwa razy, nim zaczną klikać w internecie.