Najmłodsza kobieta w historii wybrana do amerykańskiego Kongresu. I druga po urzędującym prezydencie osoba ze świata polityki najczęściej pojawiająca się w rozmowach Amerykanów. Poznajcie Alexandrię Ocasio-Cortez, zły sen Donalda Trumpa.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Tej niedzieli Donald Trump był najwyraźniej w bardzo podłym humorze. Napisał na Twitterze: „To bardzo ciekawe, jak te pseudopostępowe, demokratyczne kongresmenki pochodzące z krajów, których rządy to całkowita, totalna katastrofa, dziś głośno mówią mieszkańcom Stanów Zjednoczonych, przedstawicielom najwspanialszego i najpotężniejszego narodu świata, jak rządzić naszym krajem”. A potem posunął się jeszcze dalej: „Może niech lepiej wrócą do siebie i naprawią totalnie niedziałające i pełne przemocy miejsca, z których pochodzą. A potem niech przyjadą i pokażą nam, jak to się robi”. Prezydent Stanów Zjednoczonych nie wymienił z imienia i nazwiska kobiet, które powinny „wrócić do siebie”, ale dla wszystkich było jasne, że ma na myśli cztery młode demokratyczne kongresmenki: Ilhan Omar, Rashidę Tlaib, Ayannę S. Pressley i Alexandrię Ocasio-Cortez. Rasistowski tweet Trumpa przekroczył kolejną granicę w amerykańskiej polityce i równocześnie był w gruncie rzeczy idiotyczny. Z czterech kongresmenek, które tak zaszły prezydentowi za skórę, tylko Ilhan Omar urodziła się bowiem poza granicami USA. Pozostałe trzy są Amerykankami od urodzenia – Pressley przyszła na świat w Cincinnati, Tlaib w Detroit, Ocasio-Cortez, w Nowym Jorku, niedaleko miejsca, w którym urodził się sam Trump. Dokąd więc miałyby wracać? Równie dobrze ktoś jemu samemu mógłby kazać wynieść się do Niemiec, bo z tamtąd pochodzą jego przodkowie.
Wypowiedź Trumpa wywołała oczywiście oburzenie Demokratów. Spikerka Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi, której prezydent USA również nie daje na Twitterze spokoju, ripostowała: „Kiedy Trump mówi amerykańskim deputowanym, żeby wracały do swoich krajów, potwierdza tylko, że jego program „Make America Great Again” (uczynić Amerykę znowu wielką - przyp. red) tak naprawdę zawsze oznaczał „Make America White Again” (uczynić Amerykę znowu białą)”. Trumpowi opowiedziały również same zainteresowane.
„Panie prezydencie, kraj, z którego pochodzę, i kraj, któremu wszyscy przysięgaliśmy wierność, to Stany Zjednoczone”, pięknie i prosto napisała Alexandria Ocasio-Cortez. To ją należy najbardziej obwiniać o zły humor 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki.
30-letnia Alexandria Ocasio-Cortez (nazywana w skrócie AOC), najmłodsza kobieta w historii wybrana do amerykańskiego Kongresu rzeczywiście może być irytująca. A to dlatego, że jeśli się za coś weźmie, raczej nie odpuszcza. Tak jest na przykład ze sprawą obozów dla dzieci odebranych osobom nielegalnie przekraczającym granicę USA. W sieci wciąż można czytać głosy osób poruszonych wizją przyszłości przedstawioną w znakomitym serialu HBO „Rok za rokiem”. Jednym z ponurych składników tej wizji są obozy dla uchodźców, w których liczebność populacji kontrolowana jest przez głód i choroby. Alexandria Ocasio-Cortez zdaje się mówić: „Nie bójcie się przyszłości. Teraźniejszość jest wystarczająco przerażająca”. I uparcie przypomina o istnieniu ośrodków dla dzieci, które ku wściekłości Trumpa porównuje od obozów koncentracyjnych. Co więcej jako znana kongresmenka odwiedza je, sprawiając, że wciąż wzbudzają zainteresowanie mediów. „Choroby zakaźne, wszy i płacz. Ludzie przetrzymywani w celach bez wody, zmuszani pić ją z toalet... To cały system okrucieństwa, kultury odczłowieczania, która każe traktować imigrantów jak zwierzęta”, napisała na przykład AOC na Twitterze po swej wizycie w obozie dla dzieci w Clint.
Przypomnijmy, że ten nieludzki środek mający odstraszyć imigrantów Donald Trump wprowadził dwa lata temu. Po fali krytyki wycofał się ze swej decyzji, jednak łączenie rozdzielonych rodzin może potrwać jeszcze długie miesiące. Okazało się bowiem, że w aktach panuje potworny bałagan, a odebranych dzieci jest aż 50 tysięcy. AOC zapowiedziała, że nie przestanie zajmować się ich losem, aż do odnalezienia rodziców ostatniego z dzieci.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Wizyty AOC w obozach dla uchodźców rozwścieczyły nie tylko Donalda Trumpa. „Obrzucić dziwkę burrito”, „Pieprzyć zdzirę” - tylko te wpisy z tajnej strony pracowników amerykańskiej służby granicznej nadają się od biedy do zacytowania. Od początku kadencji tyle razy grożono jej śmiercią, że pracownicy biura AOC na Kapitolu przeszli specjalne szkolenie na wypadek pojawienia się agresywnych interesantów.
To zrozumiałe, że Republikanie jej nie cierpią. Jest dla nich kolejnym wcieleniem liberalnej Wicked Witch, czyli Przeklętej Wiedźmy. Myliłby się jednak ktoś, kto uważałby, że AOC kochają wszyscy Demokraci. Nic podobnego. Dla konserwatywnego skrzydła partii jest zbyt lewicowa. Ponadto zmusza partię do zajmowania się sprawami, którymi ta wcale nie chce się zajmować. Skąd na przykład przyszedł AOC do głowy pomysł, by pytać demokratycznych kandydatów na prezydenta w wyborach w 2020 roku o ich stosunek do mającego ratować klimat projektu Green New Deal? Czemu zawraca im głowę sprawami rujnujących milenialsów kredytów studenckich i ubezpieczeń zdrowotnych?
Przyzwyczajonym do tradycyjnej ścieżki kariery politycznej działaczom Democratic Party trudno również zrozumieć, jakim sposobem była barmanka bez poważnego doświadczenia w partyjnych rozgrywkach dostała się do Izby Reprezentantów pokonując doświadczonego Joe Crowley'a w 14. obwodzie w Nowym Jorku. Przecież wydawało się oczywiste, że miał zasiadać w Kongresie dożywotnio! Jeszcze trudniejsza do zniesienia jest jej popularność. Według badań, Alexandria Ocasio-Cortez jest drugim najczęściej pojawiającym się w rozmowach Amerykanów politykiem po urzędującym prezydencie. W zeszłym roku jej konto na Twitterze obserwowało zaledwie 50 tysięcy osób, teraz jest ich ponad trzy i pół miliona. To oczywiście nic w porównaniu z prawie 60 milionami Donalda Trumpa, ale to jej konto znacznie bardziej niż profile innych polityków skłania obserwujących do interakcji. Na Instagramie ma prawie sześć milionów fanów, którzy równie chętnie komentują jej spotkanie z nastoletnią aktywistką klimatyczną Gretą Thunberg, co proponowany przez AOC przepis na zupę z czarnej fasoli.
Wszystko, co z nią związane jest interesujące dla mediów. Duży portret partnera AOC Riley'a Robertsa zamieściło na przykład amerykańskie wydanie miesięcznika „Marie Claire”. I jeszcze najgorsze, czyli sprawa jej czerwonej szminki. Po tym, jak AOC zdradziła na Twitterze, że używa pomadki Beso marki Stila, kosmetyk tego samego dnia zniknął ze sklepu internetowego.
Najwyższa pora, by poznać ją bliżej. Alexandria Ocasio-Cortez przyszła na świat 13 października 1989 roku w nowojorskim Bronxie w pierwszym roku prezydentury George'a H.W. Busha i na parę tygodni przed upadkiem Muru Berlińskiego. To ważne fakty. AOC tłumaczy to tak: „Największą grupę wyborców stanowi teraz generacja, która nigdy nie widziała czasów amerykańskiej prosperity. Ja nigdy jej nie widziałam, ani nie doświadczyłam w moim dorosłym życiu”. Jej ociec prowadził małą firmę budowlaną, a pochodząca z Portoryko matka zajmowała się sprzątaniem. Rodzice bardzo lubili Bronx, ale wiedzieli, że nie jest to dzielnica dająca ich dzieciom nadzieję na przyszłość. Gdy miała pięć lat po wielu staraniach przeprowadzili więc rodzinę do zamożnego Westchester County. Jak opowiada sama AOC szybko przekonała się, że rzeczy, które sprawdzają się w Bronxie, jak na przykład duże, złote kolczyki-koła niekoniecznie zapewnia sukces gdzie indziej. Poznała też smutną prawdę, że nasze życie w dużym stopniu determinuje kod pocztowy, pod którym mieszkamy. Często pomagała matce przy sprzątaniu. Do swojej aplikacji do college'u dołączyła opowiadanie o tym, jak kiedyś razem próbowały pomóc mężczyźnie, któremu niedawno zmarła żona. Jedyny sposób, jaki przyszedł im do głowy to zrobieniu porządku w jego lodówce.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Aby móc uczyć się na Boston University Alexandria Ocasio-Cortez jak większość młodych Amerykanów wzięła kredyt studencki. Gdy była na drugim roku jej ojciec zachorował na raka. AOC tak wspomina ostatnie spotkanie z nim w szpitalu: „Obróciłam się w drzwiach, by na niego spojrzeć i poczułam, że już go więcej nie zobaczę. Myślę, że on poczuł to samo bo powiedział: „Wiem, że będę kiedyś z ciebie bardzo dumny. Zresztą już jestem””. Śmierć ojca sprawiła, że sytuacja finansowa rodziny znacznie się pogorszyła. Jej matka musiała poszukać dodatkowego zajęcia, więc została kierowcą szkolnego autobusu. AOC ukończyła jednak Boston University na kierunku ekonomia i stosunki międzynarodowe. Po studiach zaczęła pracę jako edukatorka w organizacji non-profit w Bronxie i barmanka na Manhattanie.
„Na studiach o tym nie uczą. A tak właśnie dziś działa ekonomia. Nie utrzymasz się z jednej pracy”, mówi najmłodsza w historii kongresmenka.
Docieramy do kluczowego momentu. Jakie doświadczenie polityczne pozwoliło AOC dostać się do Kongresu? Przyznajmy, niewielkie. W czasie studiów odbyła staż w biurze senatora Teda Kennedy'ego. Wraz z kolegami ze studiów wzięła udział w masowych protestach przeciwko budowie rurociągu Dakota Access Pipeline w Dakocie Północnej. W 2016 roku zaangażowała się w walkę Bernie Sandersa o nominację Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich. Chodziła wtedy od drzwi do drzwi po Bronxie i Queens opowiadając o swoim kandydacie. Jak wiadomo Sandersowi nic to nie dało, ale pomogło jej samej. Jego wyborcza ekipa stworzyła inicjatywę Brand New Congress, której zadaniem było znalezienie zupełnie nowych kandydatów do Kongresu. Wiadomo o kogo nie chodziło. Nie mieli to być biali mężczyźni z uprzywilejowanych grup społecznych. Alexandrię Ocasio-Cortez zgłosił do tego programu jej młodszy brat Gabriel. Pasowała idealnie.
„Ludzie mówili, jest słodka, ale bądźmy poważni, może następnym razem”, wspomina AOC. Jednak jej kampania, w którą skutecznie przeprowadziła dzięki grupie młodych woluntariuszy zrobiła wrażenie na największych politycznych wyjadaczach. Czemu była tak skuteczna? Może dlatego, że przesłanie AOC było doskonała mieszanką rozczarowania i nadziei. „Jesteśmy dziećmi recesji. Wszyscy mamy obezwładniające poczucie, że znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia. Ale uwierzcie mi, zmiana jest możliwa. I szybciej niż myślicie”. Aż chciałoby się jej uwierzyć.