Wywiad

Lidia Popiel: "Teraz ludzie mają wszystko, a są bardziej niezadowoleni niż my w czasach PRL-owskiej biedy"

Lidia Popiel: "Teraz ludzie mają wszystko, a są bardziej niezadowoleni niż my w czasach PRL-owskiej biedy"
Fot. Alex Linda/ Sesja dla TS 10/2023

Lidia Popiel modelką została w połowie lat 70. Była gwiazdą pokazów Mody Polskiej. Od wybiegu bardziej interesowały ją jednak kulisy. Projektowała ubrania, aż wreszcie stanęła po drugiej stronie obiektywu jako fotografka. Odnalazła się w tej roli. Od 35 lat zapisuje urodę świata. Ceniona za klasę, naturalność i styl Lidia Popiel mówi, co znaczy dla niej niezależność – na każdym etapie życia kobiety.

 

W fotografowaniu fascynuje ją możliwość odkrywania piękna tam, gdzie pozornie go nie ma. I pokazywanie wielowymiarowości ludzi. W dowodzie ma nazwisko Linda, jest żoną aktora, Bogusława. Ale chce być sobą, Lidią Popiel. O małżeństwie mówi: „Każde z nas żyje swoim życiem, ale mamy to piękne wspólne coś”. To jej recepta na udany związek. Tak jak naturalność i niezależność jest jej przepisem na siebie. Za przykład bierze Judi Dench czy Vanessę Redgrave, które dojrzewają, nie ukrywając zmarszczek. Nie kusi jej piękno oczywiste. Prawdziwa uroda musi mieć w sobie tajemnicę, skazę, wyjątkowość. Lidia uważa też, że warto mieć w sobie bunt. Nie dopuścić, by inni nami zawładnęli. Mieć kontrolę nad własnym życiem na każdym jego etapie. Tego nauczyła się od mamy. I tego uczy córkę Aleksandrę.

Lidia Popiel o córce Aleksandrze: "Uwielbiamy razem spędzać czas"

Jaką naukę wyniosła z macierzyństwa matka fotografka?

 Gdy byłam młoda, myślałam, że nie będę miała dzieci. Po trzydziestce stało się inaczej. Macierzyństwo okazało się trudne i piękne jednocześnie. Sztuki bycia rodzicem powinno uczyć się w szkole: jak budować relacje z dziećmi, kiedy odpuścić, kiedy się nie poddać, jak pracować nad zaufaniem. Uważam, że samo słowo „wychowanie” jest koszmarne, bo oznacza ingerencję w czyjąś naturę. Starałam się powtarzać wzorzec wyniesiony z domu, ale czasy były inne. Jako matka czułam ciśnienie ze strony szkoły. Nauczyciele nie dawali uczniom prawa do błędu, własnej drogi, wmawiali mi, że moje dziecko zrobiło coś źle. Czasem to wzbudzało niepokój, poczucie, że coś robię nie tak. Dziś nie pozwoliłabym na te manipulacje. Dzieci nie robią niczego złego z premedytacją. Odkrywają świat i eksperymentują. Albo naśladują dorosłych. Nie można ich oskarżać, bo czują się winne, a poczucie winy odbiera im wiarę w siebie.

Żałujesz czegoś jako matka?

Gdybym mogła, zmieniłabym system edukacji, bo jest przestarzały, opresyjny i  niewydolny. Ale niczego nie żałuję. Aleksandra ma serce artystki. Jest dobrym, wrażliwym człowiekiem, otwartym na ludzi. Lubi nawiązywać kontakty i ma do ludzi zaufanie. To fantastyczne, bo ufając, żyje się lepiej, ciekawiej, głębiej. Uwielbiamy razem spędzać czas, jeździmy na wycieczki. Kiedyś spontanicznie wsiadłyśmy w samochód i pojechałyśmy do Pragi zobaczyć rzeźby Davida Černego, którego uwielbiam. Kiedy wszystko obejrzałyśmy, Aleksandra powiedziała: „Tu jest droga na Warszawę, ale jeśli skręcisz tam, dojedziemy do Berlina, gdzie jest wystawa Jeffa Koonsa”. No i pojechałyśmy do Berlina. Lubimy też siedzieć w  domu, oglądać razem seriale, wymieniać się książkami, wyjść na spacer z psem do lasu, na zakupy, szczególnie kosmetyczne. Aleksandra jest estetką. Obie lubimy piękne przedmioty, ale nie mamy obsesji posiadania. Teraz ludzie mają wszystko, a są bardziej niezadowoleni i smutni niż my w czasach PRL-owskiej biedy.

Lidia Popiel: "Gdy byłam młoda, miałam poczucie, że jestem obywatelem świata drugiej kategorii"

Parafrazując Witkacego: „nadmiar obfitości odbiera radość przyjemności”. Dowiedziałaś się czegoś o sobie dzięki córce?

Gdy byłam młoda, miałam poczucie, że jestem obywatelem świata drugiej kategorii. To było pokłosie wychowania w komunie. Wydawało mi się, że inni są lepsi ode mnie, wiedzą więcej, są zdolniejsi, obyci, lepiej wykształceni. Czułam się gorsza, onieśmielona. Pokolenie naszych córek takich kompleksów nie ma, to mnie inspiruje. Dużo podróżuję. Któregoś wieczoru w hotelu zeszłam sama do baru, ale poczułam się niezręcznie. Uruchomił się stereotyp, że kobieta w barze „szuka przygody”. Zadzwoniła Aleksandra, zapytała, co robię. Ja: „Siedzę sama w barze hotelowym, ale jakoś mi z tym niewygodnie”. Na to córka: „Mamo, nie możesz tak myśleć. To superpomysł, żeby wyjść samej do baru, wypić drinka, posłuchać muzyki, popatrzeć na ludzi”. Była tak entuzjastyczna, że poczułam się lepiej. Pomyślałam: ma rację! Muszę przestać oceniać samą siebie. Jeśli ktoś, widząc mnie przy barze, coś negatywnego o mnie pomyśli, to jego problem.

Nieustannie same siebie cenzurujemy. Powie[1działaś, że pokolenie naszych córek jest światowe, ma więcej luzu, wolności. Ale świat nie zawsze jest wolności kobiet przyjazny.

Dlatego pragnęłam, żeby Aleksandra miała odwagę podejmowania decyzji bez strachu o to, co pomyślą inni. Chciałabym, by potrafiła cieszyć się z tego, że dokonuje wyboru. Każda decyzja oznacza zmianę, przynosi coś innego. Niekoniecznie trzeba sobie wyznaczać dalekosiężne cele. Sama droga jest ciekawa. Można na niej zmienić perspektywę, porzucić jeden dla innego. Nie ma sensu trzymać się kurczowo jednej opcji. Ja nigdy nie miałam jednego celu. Życie mnie niosło, jedno wypływało z drugiego i musiałam się w tym odnaleźć, określić na nowo. Oczywiście zależy mi na kilku stałych elementach: pracy, relacjach, rodzinie. Na jakości życia. Ale każda niespodziewana okoliczność, niewiadoma jest dla mnie wyzwaniem, szansą. Lubię to.

Cały wywiad można przeczytać w październikowym wydaniu Twojego STYLu.

Okladka TS10_2023 bez kokdu ISO COATED

 

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również