Wywiad

Maja Hirsch o dorosłej córce: "Traktuję Marysię teraz bardziej jak siostrę. Czuję, że jesteśmy blisko"

Maja Hirsch o dorosłej córce: "Traktuję Marysię teraz bardziej jak siostrę. Czuję, że jesteśmy blisko"
Maja Hirschna spotkaniu z uczestnikami programu "Przez Atlantyk".
Fot. Akpa

"Być tu i teraz". Maja Hirsch nauczyła się tego na środku oceanu, pozbawiona  telefonu i wśród obcych ludzi. Nam opowiada także o swoich relacjach z dorosłą córką oraz o tym, jaką kobietą się stała i jak nauczyła się delektować życiem.

Skąd pochodzi Maja Hirsch?

Wychowałaś się w Rosji. Wyobrażam sobie, że szczególnie mocno przeżywasz to, co się teraz dzieje.

Moje serce jest w całości z narodem ukraińskim. Przyznam szczerze, że gdyby ktoś mnie zapytał, czy się czuję bardziej Rosjanką czy Polką, odpowiedziałabym, że czuję się obywatelką świata. Identyfikuję się z dobrem, dobrymi intencjami, a nie jakąkolwiek nacją. Tak jak wszyscy Polacy współczuję tragedii narodowi ukraińskiemu. Czy mam rosyjskie korzenie? Tak, moja mama jest Rosjanką, ale w tej chwili to bez większego znaczenia. Współczuję Rosjanom, którzy są przeciwni wojnie. Wychodząc na manifestacje, protestując,  narażają się na poważne konsekwencje. 

Angażujesz się, nagłaśniasz zbiórki.

Tak, choć powiem ci, że wciąż mam poczucie, że powinnam robić więcej. Ostatnio zaangażowałam się mocniej w sprawę pomocy zwierzętom, które różne organizacje transportują z Ukrainy. Zgłosiłam się też na wolontariat do miasta stołecznego Warszawy, bo władam językiem rosyjskim. Mam w sobie ogromną niezgodę na to, co się dzieje. 

 

 

Maja Hirsch: "Jestem zmęczona bezsilnością"

Wszyscy dziś żyjemy w sporym stresie. Najpierw borykaliśmy się z pandemią, teraz mamy wojnę u sąsiadów i poczucie zagrożenia. Robisz coś dla siebie, dla własnej psychiki?

Staram się nie oglądać newsów dwadzieścia cztery godziny na dobę, bo to mi rozpruwa system nerwowy. Obserwuję to, co się dzieje, ale dozuję informacje, dla własnego dobra. To nowa sytuacja, tak nienormalna w XXI wieku. Myślę, że ludzie sobie z tym nie radzą.

Jestem zmęczona bezsilnością. To mnie przygniata. Ostatnio rozmawiałam z psychologiem. Powiedział, że pojawił się nowy termin „zmęczenie współczuciem”. Myślę, że zaczynamy je odczuwać i nas wypala, a przecież sił potrzeba będzie na długo.

Musimy sobie dozować i wiadomości, i pomoc, którą oferujemy. Musimy rozkładać siły i w tym wszystkim też zadbać o siebie po to, żeby być użytecznym dla innych. Sama mam dziś słaby dzień. Ta moja empatia, czasem przesadzona, sprawia, że muszę się bardzo pilnować. Trudno jest powiedzieć: "Zrobię, co mogę i tyle". Rzeczywistość wojenna mocno się w nas wdziera, dlatego czasem, dla własnego dobra, muszę zrobić krok w tył, aby choć na chwilę się od tego oderwać.

Maja Hirsch wzięła udział w programie "Przez Atlantyk"

Pomagają książki, dobry film, a czasem i rozrywka, jak program "Przez Atlantyk", w którym bierzesz udział.

To była super przygoda. Mam z niej wspaniałe wspomnienia, choć oczywiście mieszają się z bieżącymi wydarzeniami i trudno mi cieszyć się z tego wszystkiego tak, jak wcześniej. Z drugiej jednak strony wiem, że ludzie tego potrzebują. Chwila rozrywki, oddechu jest im bardzo potrzebna. Gdyby wszystkie kanały non stop nadawały relację z wojny, zwariowalibyśmy. Bardzo się cieszę, że wzięłam udział w programie "Przez Atlantyk" i że mogłam przeżyć tę dziwną, ale i niesamowitą przygodę. Przez 23 dni z jedenastoma obcymi osobami znalazłam się na środku Atlantyku, nie mając pojęcia o żeglarstwie. To było i trudne, i piękne przeżycie. Cieszę się, że mogłam to zrobić, sprawdzić swój charakter i zobaczyć, jak reaguje na to moja psychika. 

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Przez Atlantyk TVN (@przezatlantyk.tvn)

Najbardziej niepotrzebna rzecz, jaką spakowałaś?

O dziwo, nie było takiej rzeczy. Jest natomiast jedna rzecz, której żałuję, że nie zabrałam – maskotka do przytulania, bo ona mi była bardzo potrzebna. Zazdrościłam Natalii Przybysz, która spała z prosiaczkiem (śmiech).

Jest coś, czego się o sobie nauczyłaś?

Dowiedziałam się, że na stare lata zrobiłam się otwarta na różne dziwne przygody! Na udział w tym programie zgodziłam się dosłownie w sekundę. Sama byłam tym zdziwiona. Chyba im człowiek starszy, tym chętniej chwyta każdą chwilę życia i nie chce jej zmarnować. Mimo tego, że jestem w środku osobą o introwertycznych skłonnościach, zobaczyłam, że w programie nie uciekam od ludzi. Że w tym trudnym czasie lepiej mi z nimi, niż z samą sobą. Jednak jestem istotą wspólnotową i towarzyską. 

Podobno też zwalczyłaś uzależnienie od telefonu?

To był hit! Przez jakieś trzy dni mówiłam do wszystkich: "Dobra, już bez żartów, kto ma zasięg?", aż w końcu się poddałam i zapomniałam o telefonie. A byłam do niego przywiązana, żeby nie powiedzieć przyspawana. Zrozumiałam, że potrzebuję być tu i teraz z ludźmi. I wspaniale, że nie mieliśmy tam zasięgu. 

 

 

Maja Hirsch: "Lubię mieć czas dla mnie samej"

Ten rejs to była najbardziej szalona rzecz, jaką zrobiłaś?

Najbardziej szalone było urodzenie dziecka. Szalone, ale też cudowne. A na drugim miejscu rzeczywiście uplasowałabym ten rejs. To, że zostałam aktorką jest na trzecim miejscu.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Maja Hirsch (@majahirsch_official)

Jest coś, co robisz tylko dla siebie?

Oczywiście. Robię dla siebie bardzo dużo rzeczy, choć rzeczywiście od niedawna. Musiałam sporo pracować, żeby dać sobie na to zgodę. To mnie bardzo rozwija, bo im więcej robię dla siebie, tym więcej mogę robić dla innych. To są różne rzeczy, moje intymne sposoby na równowagę emocjonalną.

Jestem wielką fanką terapii, samotnych spacerów, biegania, medytacji. Nie jest łatwo polubić robienie czegoś tylko w swoim towarzystwie. Ja lubię. Lubię mieć czas dla mnie samej. Lubię też ciszę. Dużo czasu spędzam  w domu, dbając o moich bliskich. Jak już tak dużo odpocznę sama z sobą, mogę wyjść do ludzi. 

Kilka lat temu zmieniłaś styl życia i przeszłaś na dietę keto.

Od ponad trzech lat jestem fanką stylu życia, który przyświeca tej diecie. Nie chodzi tu tylko o żywienie, wykluczenie z diety na przykład cukru. Bardzo ważny jest dla mnie sen. Bronię się też przed wpływem niebieskiego światła – mam okulary, które je blokują. Styl życia w idei keto obejmuje wiele rzeczy. Warto sobie to mocno przestudiować. Samopoczucie na keto jest wspaniałe. Dziś jak patrzę na etykiety jedzenia, wszędzie widzę cukier. Mam wrażenie, że wręcz nim oddychamy, a on jest zwykłym narkotykiem. Tymczasem tłuszcz, który ma taki zły PR, jest w tej diecie bardzo ważny. 

 

 

Maja Hirsch o relacjach z córką

Twoja córka Marysia jest już pełnoletnia. Jak ci z tym, że masz dorosłą córkę?

Fantastycznie, bo świetnie się z nią dogaduję. Traktuję ją teraz bardziej jak siostrę niż córkę. Mamy podobne, bardzo specyficzne poczucie humoru. Czuję, że jestem blisko z Marysią, a to dla mnie i dla niej chyba bardzo ważne.

Trudno wychować młodych ludzi w czasach fake newsów i internetowego hejtu. Niestety sama się z nim zetknęłaś. 

Był na szczęście epizodyczny, zdarzył się kilka razy. Jestem już dorosłą kobietą, więc nie zraniło mnie to jakoś strasznie, natomiast kiedy tylko mogę, apeluję, żeby nie hejtować drugiego człowieka. Przecież osoby, które to robią, same nie chciałyby tego doświadczyć. A ludzie mają niesamowitą łatwość oceny, podczas gdy nie wiemy przecież, jaka historia stoi za drugim człowiekiem. Poza tym uczucia takie jak nienawiść szkodzą osobie, która to odczuwa. Ja staram się widzieć w życiu dobre rzeczy, co nie znaczy, że nie mam też gorszych dni. 

Maja Hirsch: "Czuję w sobie pogodę ducha i sprawczość"

Masz plan na życie?

Śmieję się, że jak miałam jakieś szerokie i daleko idące plany, walczyłam o nie, to mi się nie udawało, bo los miał na mnie inne pomysły. Dziś podchodzę więc do tej kwestii "na miękko". Nie walczę z nikim, nie ścigam się. Z dużą dozą uważności czekam, co przyniesie życie, wpływając na otaczającą mnie rzeczywistość. Jeśli czuję opór, to raczej już nie cisnę. Na pewno chciałabym się wyprowadzić w cichsze miejsce niż Warszawa. Chciałabym też współpracować z pewnym reżyserem... Poza tym chciałabym być zdrowa i tego samego chciałabym dla moich bliskich. To i tak dużo. Nieprawda?

Jaką kobietę widzisz w lustrze?

Pogodną, choć mającą i gorsze momenty. W miarę spokojną, ale z dużym temperamentem. Widzę osobę, która wspiera i wpływa na innych. Czuję w sobie pogodę ducha i sprawczość. Jestem też liberalna, otwarta na inność. Czasem ta moja liberalność aż mnie przeraża (śmiech). Równocześnie bywa, że za bardzo się przejmuję rzeczami, które tak naprawdę nie są ważne.

Jestem sybarytką, lubię życie, smakowanie go wszystkimi zmysłami. Lubię dobre jedzenie i dobrą rozrywkę. Małe rzeczy zaczęły mieć dla mnie ogromne znaczenie – nowy dzień, słońce, rozmowa, spacer, kawa z przyjaciółką. Dziś postrzegam życie z większą ciekawością niż kiedyś.

Lubię intensywnie pracować, ale potem bardzo lubię po prostu pożyć... Ważne stały się dla mnie balans, równowaga, relacje z innymi ludźmi. Smakować życie, bo naprawdę bywa piękne – to chyba dla mnie teraz najistotniejsze.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również